Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Xhol
‹Altena 1970›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAltena 1970
Wykonawca / KompozytorXhol
Data wydania2006
Wydawca Garden of Delights
NośnikCD
Czas trwania81:31
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Hansi Fischer, Tim Belbe, Öcki von Brevern, Klaus Briest, Skip van Wyck III
Utwory
CD1
1) I Can’t Wait35:13
2) Electric Fun Fair09:27
3) Xholenium36:55
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Średniowieczny zamek, współczesna energia

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj koncertowy zachodnioniemieckiego zespołu Xhol (już bez Caravan).

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Średniowieczny zamek, współczesna energia

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj koncertowy zachodnioniemieckiego zespołu Xhol (już bez Caravan).

Xhol
‹Altena 1970›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAltena 1970
Wykonawca / KompozytorXhol
Data wydania2006
Wydawca Garden of Delights
NośnikCD
Czas trwania81:31
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Hansi Fischer, Tim Belbe, Öcki von Brevern, Klaus Briest, Skip van Wyck III
Utwory
CD1
1) I Can’t Wait35:13
2) Electric Fun Fair09:27
3) Xholenium36:55
Wyszukaj / Kup
Rok 1969 był dla muzyków z Wiesbaden niezwykle istotny. To właśnie wtedy nastąpiło stopniowe, również w kwestii nazewnictwa, zerwanie z soulową przeszłością formacji. Do historii odszedł Soul Caravan („Get in High”, 1967; „Live 1969”, 2006), a narodził się Xhol Caravan. Zmiana stylistyki podkreślona została również roszadami personalnymi w składzie. W każdym razie w sesji nagraniowej, której owocem stał się longplay „Electrip” (1969), nie wzięli już udziału ani Ronnie Swinson, ani James Rhodes, których śpiew podkreślał afroamerykańskie korzenie twórczości zespołu. Tym samym Hansi Fischer, Tim Belbe oraz ich koledzy zrobili pierwszy znaczący krok na drodze do zainicjowania zupełnie nowego gatunku muzycznego – krautrocka. Dzięki licznym koncertom – vide wydany po latach album „Altena 1969” (2006) – zdobywali coraz większą popularność, głównie w Republice Federalnej Niemiec, ale głośno zaczęło robić się o nich również na Wyspach Brytyjskich.
I wtedy pojawił się problem!
Okazało się bowiem, że wielu fanów jazz-rocka myli Xhol Caravan z brytyjską grupą z tak zwanej „sceny Canterbury” – Caravan. Podjęto więc decyzję o skróceniu nazwy do Xhol. I pod takim szyldem muzycy funkcjonowali od początku 1970 roku. A na pewno od wiosny, kiedy to promotor muzyczny Heinz Bonsack po raz kolejny zaprosił ich na występ w swojej rodzinnej Altenie – niewielkim miasteczku położonym w Nadrenii Północnej-Westfalii (w górzystym regionie Sauerland), którego symbolem jest potężny dwunastowieczny zamek. Nie jest to zatem przypadek, że właśnie jego zdjęcie szefowie wytwórni Garden of Delights umieścili na okładce wydanej czternaście lat temu płyty dokumentującej tamten koncert. Niestety, dzisiaj nie da się już określić dokładnej daty wydarzenia. Słuchając krążka, można też psioczyć momentami na jakość dźwięku (bywa, że zanika w którymś z kanałów), ale nikt nie ma prawa podważać wartości artystycznej tego, co zaprezentowali członkowie Xhol.
Gdy Bonsack pięćdziesiąt lat temu rejestrował występ, robił to w celach kolekcjonerskich, dla siebie; nie zakładał, że ktoś kiedyś zechce go upublicznić. Grupa zagrała wówczas cztery utwory; na płytę trafiły jednak tylko trzy – wycięto drugi w kolejności „Pop Games”. Z przyczyn bardzo prozaicznych – nie zmieścił się już. I bez niego wydawnictwo trwa bowiem osiemdziesiąt minut „z groszami”. Umieszczenie na trackliście „Pop Games” wymusiłoby dodanie drugiego dysku, a to od razu znacząco podniosłoby cenę (i zmniejszyło liczbę chętnych do kupna). Musimy więc zadowolić się trzema kompozycjami, spośród których dwie to rozbudowane do trzydziestu pięciu minut improwizowane suity, rozdzielone jedynym „normalnym” numerem ze studyjnego repertuaru grupy – „Electric Fun Fair” (znanym z longplaya „Electrip”). Skład nie uległ zmianie w porównaniu z sesją, jaka miała miejsce zaledwie kilka miesięcy wcześniej, co oznacza, że oprócz saksofonistów Hansiego Fischera i Tima Belbeggo (ten pierwszy zagrał również na flecie) na scenie pojawili się jeszcze: klawiszowiec Öcki von Brevern, basista Klaus Briest oraz amerykański perkusista Skip van Wyck.
Muzyka, jaką Xhol zaprezentował na żywo w Altenie, była kontynuacją drogi rozpoczętej na „Electrip” – mieliśmy więc do czynienia z, patrząc z perspektywy czasu, czystej krwi krautrockiem, powstałym z mieszanki psychodelii, progresu i awangardy. Stylistycznie bardzo bliskim tego, co prezentowały w tamtym czasie takie formacje, jak Amon Düül II, Embryo czy Missus Beastly. Krążek otwiera utwór, któremu nadano tytuł „I Can’t Wait”. Od pierwszych sekund definiuje on nowy styl formacji, zrodzony w umysłach i sercach muzyków po ostatecznym pożegnaniu z Soul Caravan. O dziwo jednak, w początkowej części numeru na plan pierwszy wybija się flet Fischera (zamiast zazwyczaj dominujących saksofonów), który sprawia, że grupa zahacza także o rejony charakterystyczne dla world music. Kiedy w końcu Hansi dopuszcza do głosu Tima, kwintet żegluje w nowym, zupełnie odmiennym kierunku – ku impulsywnemu free jazzowi (z, co mogło zaskakiwać ortodoksyjnych wielbicieli jazzowych improwizacji, intensywnymi organami Hammonda w tle).
W kolejnym wątku Xhol tonuje emocje, co von Brevern pokreśla tym, że „przesiada” się z Hammondów na fortepian elektryczny. Muzyka robi się lżejsza, bardziej zwiewna, a momentami nawet – za sprawą dęciaków – radosna. Chociaż z czasem nabiera mocy, na co przemożny wpływ mają członkowie sekcji rytmicznej. Po kilku kolejnych minutach Fischer ponownie sięga po flet i uspokaja kolegów. Ta chwila wytchnienia jest niezbędna, aby podkreślić kontrastujący z nią finał, który należy do szczególnie dynamicznych i energetycznych. Koncertowa wersja „Electric Fun Fair” luźno opiera się na tym, co można było usłyszeć na płycie; jest w zasadzie wariacją na temat tamtego utworu. Wariacją utrzymaną w stylistyce jazzowej. W ciągu kilku minut Xhol przedstawia słuchaczom (i widzom) skróconą historię jazzu lat 60. ubiegłego wieku, płynnie przechodząc od post-bopu do free. A robi to w dużej mierze dzięki popisom saksofonistów – zarówno solowym, jak i w duecie.
Występ wieńczy druga z improwizowanych suit – „Xholenium” (temu, kto wymyślił jej tytuł, należą się ogromne brawa). Chciałoby się rzec, że to Xhol w pigułce. Ale ta muzyczna pigułka ma akurat monumentalną formę! Zaczyna się freejazzowo – przez gęstą rytmiczną fakturę przebijają się dęciaki, które z czasem, dzięki wsparciu Hammondów Öckiego, zmierzają w kierunku rockowej psychodelii. Klaus i Skip nie poddają się jednak i robią, co tylko w ich mocy, aby utrzymać pozostałych muzyków na jazzrockowym szlaku. Jak więc widać, ścierają się tutaj dwa muzyczne światy, a na ich pograniczu rodzi się zupełnie nowa jakość. Cezurą staje się pojawienie fletu, który nawiązuje dialog z organami – początkowo stonowany i subtelny, później coraz bardziej emocjonalny. Ostatnie minuty są znów spokojniejsze, melodyjne, z nawiązaniami do motywów z utworów, jakie pojawiły się na „Electrip”. I nawet kiedy kwintet nabiera rozpędu, tym razem wszystko znajduje się pod kontrolą… Koncert w Altenie daje pojęcie, czym były występy Xhol w tamtym czasie – ile niosły ze sobą emocji i przekazywały energii. Wiele mówi również o tych, którzy stali po drugiej stronie – ich uczuciach i oczekiwaniach, jak i niezgodzie na świat, który odziedziczyli po pławiących się w powojennej stabilizacji rodzicach.
koniec
6 czerwca 2020
Skład:
Hansi Fischer – saksofon sopranowy, flet
Tim Belbe – saksofon tenorowy
Öcki von Brevern – organy Hammonda, fortepian elektryczny
Klaus Briest – gitara basowa
Skip van Wyck III – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.