Tu miejsce na labirynt…: Trzydzieści lat minęło… [Martin Kratochvíl, Jazz Q „Znovu” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Dwadzieścia osiem lat musiało minąć od wydania płyty „Hvězdoň”, aby czeski klawiszowiec Martin Kratochvíl postanowił nagrać nowy album sygnowany klasyczną nazwą Jazz Q. W ubiegłym roku zebrał więc nowy – z jednym wyjątkiem – skład i zamknął się w swym prywatnym studiu Budíkov, gdzie w marcu tego roku przygotował materiał opublikowany na krążku zatytułowanym „Znovu”. Warto było? Zdania mają prawo być podzielone.
Tu miejsce na labirynt…: Trzydzieści lat minęło… [Martin Kratochvíl, Jazz Q „Znovu” - recenzja]Dwadzieścia osiem lat musiało minąć od wydania płyty „Hvězdoň”, aby czeski klawiszowiec Martin Kratochvíl postanowił nagrać nowy album sygnowany klasyczną nazwą Jazz Q. W ubiegłym roku zebrał więc nowy – z jednym wyjątkiem – skład i zamknął się w swym prywatnym studiu Budíkov, gdzie w marcu tego roku przygotował materiał opublikowany na krążku zatytułowanym „Znovu”. Warto było? Zdania mają prawo być podzielone.
Martin Kratochvíl, Jazz Q ‹Znovu›Utwory | | CD1 | | 1) Potopa | 5:41 | 2) Cindy | 4:59 | 3) Závrať | 4:23 | 4) Cestou | 5:01 | 5) Stínohra | 5:18 | 6) Bouře | 2:55 | 7) Čundrácké blues | 5:08 | 8) Zdroje tu jsou | 4:48 | 9) Letní rozjímání | 4:38 | 10) Tančírna | 4:27 | 11) Boogie pro Fantýnu | 4:16 | 12) Manuela | 4:37 | 13) Smíření | 5:16 | 14) Hrom do police | 3:57 | 15) Věčná touha | 6:57 |
Kiedy w 1984 roku ukazywał się siódmy studyjny „pełnometrażowy” album prowadzonego przez Martina Kratochvíla zespołu Jazz Q zatytułowany „ Hvězdoň” (notabene zawierający materiał zarejestrowany trzy lata wcześniej), grupa powoli przechodziła do historii. Lider próbował jeszcze ratować uznaną markę, nawiązując współpracę z kolejnymi wokalistami – między innymi z Janą Koubkovą, Ondřejem Hejmą, Petrem Flynem i Lucie Bílą – ale wspólne nagrania i koncerty okazywały się raczej rozczarowujące (także dla dawnych wielbicieli tej jazz-rockowej legendy); w efekcie zapadła decyzja ostateczna – o rozwiązaniu formacji. Przyszło to Kratochvílowi o tyle łatwo, że w tym samym czasie zaangażował się w nowy projekt muzyczny – duet akustyczny z mieszkającym od jakiegoś czasu w Czechosłowacji brytyjskim gitarzystą Tonym Ackermanem. We dwójkę bądź z zaproszonymi gośćmi nagrali w sumie siedem płyt: „Stará známost” (1986), „Ornament” (1988), „Moravské koncerty” (1990), „Spolu” (1990), „Šerosvit” (1993), podwójne „Duology” (2001) oraz „Zvukobraní” (2009). O Jazz Q jednak nie zapomniano; już po upadku komunizmu pojawiły się w sprzedaży trzy płyty z materiałami archiwalnymi: „1974-75 Live” (1991), „Album, které nikdy nevyšlo” (2001) oraz – zamykające ośmiopłytowy box „Martin Kratochvíl & Jazz Q” – „Bonusy” (2007). Materiał zawarty na dwóch ostatnich z wymienionych krążków był w ponad pięćdziesięciu procentach tożsamy. Tymczasem mijały lata, a legenda Jazz Q nie odchodziła w niepamięć. Prawdopodobnie właśnie dlatego, zakończywszy współpracę artystyczną z Ackermanem, niemłody już, bo liczący sobie sześćdziesiąt sześć lat, Kratochvíl zdecydował się reaktywować zespół. Ba! nawet zrealizować nowe nagrania i wydać płytę. W 2012 roku zebrał nowy skład. Jedynym muzykiem, który miał już na koncie staż w grupie, okazał się basista Přemysl Faukner, którego można usłyszeć przede wszystkim w nagraniach ze składanki „Jazzrocková dílna”, singla „Mini Jazz Klub 5” (oba wydawnictwa ukazały się w 1976 roku) oraz płyt długogrających „ Elegie” (1977) i „ Zvěsti” (1979). Nowym gitarzystą został Zdeněk Fišer, w latach 70. i 80. ubiegłego wieku udzielający się w kapelach jazz-rockowych Impuls (SP „Mini Jazz Klub 7”, 1977; składanki „Jazzrocková dílna 1-2”, 1976-1977), Pražský Výběr Michala Kocaba (SP „Mini Jazz Klub 17”, 1978; „Žízeň”, 1979) oraz Prague Big Band Milana Svobody („Portrait”, 1978; „Reminiscence”, 1980; „Poste restante”, 1982). W kolejnych dekadach współpracował natomiast między innymi ze współtwórcą Jazz Q Jiřím Stivínem (koncertówka „Abrahamoviny”, 1993) oraz wokalistką popowo-bluesowo-balladową Haną Hegerovą („Live”, 1997; „Mlýnské kolo v srdci mém”, 2011). Podstawowy skład uzupełnił jeszcze słowacki perkusista jazzowy Ladislav Deczi jr., nazywany – aby odróżnić go od ojca, również znanego jazzmana (trębacza) – „Vajco” (względnie „Vaico”, jak podpisywano go na płytach publikowanych na Zachodzie i w USA). Deczi zaczynał karierę w latach 80. XX wieku od wspólnych występów z orkiestrą legendarnego Gustava Broma, z którym dwie dekady wcześniej grywał chociażby słynny polski wibrafonista Jerzy Milian (vide wydany w tym roku przez GAD Records archiwalny zestaw „Blues for Praha”). Starszy z panów Deczi, notabene, jak się później okazało, współpracujący przez lata z czechosłowacką Służbą Bezpieczeństwa, wyemigrował z kraju – najpierw do Republiki Federalnej Niemiec (w 1985 roku), a następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie zakotwiczył w Nowym Jorku (dwa lata później). W wojażach po świecie towarzyszył mu syn, który pojawiał się zresztą w kolejnych projektach muzycznych ojca – Jazz Celula („5”, 1986), Captain Hollywood („Do That Thang”, 1989), Laco Deczi & Celula N.Y. („Cellula / New York”, 1989; „Mewe”, 2003; „Carton”, 2006). W XXI wieku „Vajco” zdecydował się wrócić do ojczyzny. Gościnnie w prywatnym studiu Martina Kratochvíla Budíkov, mieszczącym się w jego domu w Mnichovicach w środkowych Czechach, pojawił się jeszcze jeden muzyk – mający korzenie iracko-irańskie Imram Musa Zangi. Z wykształcenia lekarz okulista, z zamiłowania muzyk-perkusjonalista, mieszka w Czechach od połowy lat 80. Ta właśnie ekipa – Kratochvíl, Fišer, Faukner, Deczi jr. i Zangi – w ciągu kilku marcowych dni 2013 roku nagrała „Znovu” – ósmy studyjny album Jazz Q. Chciałoby się dodać jeszcze, że z premierowym materiałem. Tak jednak nie jest. Niektóre z kompozycji były bowiem wykonywane przez lidera grupy już wcześniej w duecie z Ackermanem. Trzy z nich można usłyszeć na płytach „Ornament” i „Spolu”. Na płytach publikowanych przez Jazz Q w latach 70. ubiegłego wieku nie brakowało rozbudowanych kompozycji, trwających niekiedy nawet kilkanaście minut, jak na przykład „Coniunctio I” na nagranym do spółki z Modrym Efektem krążku „ Coniunctio” (1970), „Pori” na „ Pozorovatelnej” (1973) czy „The Wizard” na „ Symbiosis” (1974). Z biegiem czasu ich liczba jednak malała, ale i tak wciąż trafiały się utwory długie i klimatyczne, w których zawsze znajdowało się miejsce na wirtuozerskie solówki instrumentów klawiszowych (syntezatorów, fortepianu) bądź gitary – vide „Naděje” i „Toledo” na albumie „ Elegie” (1977), „Větroplach” na „ Zvěsti” (1979) czy „Poprask”, „Madona”, „Pralesní píseň” i „Šerosvit” na „ Hodokvas” (1980). „Znovu” – chociaż to najdłuższa produkcja w dyskografii grupy Martina Kratochvíla (trwa bowiem ponad sześćdziesiąt dwie minuty) – jest pod tym względem ewenementem; rekordowy kawałek trwa zaledwie siedem minut. Starzy fani mogą być więc mocno zdziwieni. Nie tylko tym zresztą. Najnowszy krążek nosi piętno płyt nagranych z Ackermanem; wsłuchując się w niektóre z utworów można odnieść wrażenie, że trochę na siłę zostały przearanżowane z akustycznych na elektryczne i zdecydowanie nie wyszło im to na dobre. Inne znów brzmią zaledwie jak szkice, wprawki, z których mogłaby dopiero narodzić się klasyczna jazz-rockowa kompozycja. Początek brzmi jednak jeszcze bardzo obiecująco. Chyba nie bez powodu na otwarcie albumu lider wybrał kawałek zatytułowany „Potopa” – to bardzo stylowe fusion, z lekko funkującą sekcją rytmiczną i świetną solówką gitarową Zdenka Fišera, której nie powstydziliby się muzycy pokroju Pata Metheny’ego czy spolszczonego Greka Apostolisa Anthimosa. „Cindy” to natomiast popis Kratochvíla – po basowym wstępie, zagranym przez Přemysla Fauknera klangiem, na plan pierwszy wybijają się klawisze, począwszy od syntezatora aż po fortepian elektryczny, dzięki któremu słuchacze zostają zabrani do świata swingu. „Závrať” – zaczerpnięty z dorobku duetu Kratochvíl/Ackerman – ma charakter ballady; na tle subtelnego rytmu perkusyjnego rozwija się partia syntezatora, który od nostalgicznych dźwięków naśladujących instrumenty dęte przechodzi do spokojnych, usypiających plam. „Cestou” (też grany przed laty z Brytyjczykiem) to dla odmiany bardzo radosny kawałek. I tak się, niestety, składa, że te najbardziej pogodne są też w największym stopniu irytujące, czego głównych przyczyn należy upatrywać w tanecznych fragmentach wygrywanych na Mini Moogu. „Stínohra” to z kolei wycieczka w stronę smooth jazzu, o czym decyduje przede wszystkim taktowny dialog prowadzony przez gitarzystę i pianistę; to także pierwszy z kawałków, w którym sporo ma do powiedzenia zaproszony do studia perkusjonalista Imram Musa Zangi. Znacznie ostrzej robi się w najkrótszym, bo niespełna trzyminutowym, „Bouře”, w którym dęciakom (niestety, po raz kolejny jedynie imitowanym na klawiszach) towarzyszy świetne solo gitarowe. „Čundrácké blues” – jeszcze jednak kawałek z czasów współpracy z Ackermanem – ma powolny, niemal hipnotyczny rytm, a niezwykłego klimatu przydają mu oszczędnie serwowane dźwięki fortepianu. „Zdroje tu sou” to jedna z najciekawszych i najbardziej zróżnicowanych muzycznie kompozycji na całej płycie; po mocnym bluesowo-rockowym początku, z gitarą w stylu Erika Claptona, pojawia się fragment jazzowo-kawiarniany (znów ten syntezator), a zaraz po nim – odrobina rytmów latynoamerykańskich, co zawdzięczamy bębenkom Zangiego. Niezłe wrażenie pozostawia po sobie także pełen nostalgii numer „Letní rozjímání”, w którym Kratochvíl obsługuje zarówno fortepian, jak i skrzypce elektryczne; do tego należy dorzucić jeszcze swobodnie płynącą partię basu wspomaganego przez perkusjonalia. Cały nastrój psuje jednak klezmerska (i to wcale nie w znaczeniu muzyki żydowskiej) „Tančírna”, która co prawda jako tako sprawdzała się w wersji akustycznej (z Ackermanem), lecz w elektrycznej wypada kompletnie bez wyrazu. Fatalne brzmienie syntezatora rozwala też następny kawałek – „Boogie pro Fantýnu”, którego nie jest w stanie uratować nawet hardrockowa sekcja rytmiczna. Na szczęście tuż po nim pojawia się zagrana bez szczególnych udziwnień „Manuela” – swoista mieszanka klasycznego rocka, bluesa i jazzu. O „Smíření” można by zapomnieć od razu po pierwszym przesłuchaniu, gdyby nie zafundowana w drugiej części solówka Fišera, nawiązująca bezpośrednio do stylu Carlosa Santany. Klimat latynoamerykański podkreśla też Imram Musa Zangi. Przedostatni w zestawie „Hrom do police” nie ma w sobie nic, co usprawiedliwiałoby umieszczenie go na płycie; chyba że jego zadaniem było wypróbowanie – i tak mocno nadszarpniętej – cierpliwości starych fanów. Całość zamyka prawie siedmiominutowa ballada „Věčná touha” (znana już z albumu „Ornament” Kratochvíla i Ackermana). Choć może akurat określenia „ballada” nie powinno używać się w odniesieniu do całego numeru; z biegiem czasu zyskuje on bowiem na dynamice, kończąc się jak rasowy blues-rock. „Znovu” ma jeden grzech główny, często zresztą popełniany przez artystów od chwili wprowadzenia do użytku płyt kompaktowych – album jest zdecydowanie zbyt długi. Gdyby skrócić go o piętnaście-dwadzieścia minut, wyrzucając kilka najsłabszych kompozycji („Cestou”, „Tančírna”, „Boogie pro Fantýnu”, „Hrom do Police”), zyskałby on zdecydowanie – głównie na wewnętrznej spójności i klimacie. I chociaż nawet wtedy na pewno nie dorównałby najlepszym płytom z pierwszej połowy lat 70. (vide „ Coniunctio”, „ Pozorovatelna”, „ Symbiosis”), mógłby zostać postawiony w jednym szeregu z tymi późniejszymi (jak „ Elegie” czy „ Hodokvas”), które także były szyte na nowoczesną miarę, ale przynajmniej wciąż zachowywały wyraziście jazz-rockowy charakter. Nie można zrzucać winy za kształt „Znovu” na wiek Martina Kratochvíla, ale coś chyba jest na rzeczy – im starszy, Czech ma tendencje do grania muzyki lżejszej i przyjemniejszej dla czasami pewnie dość przypadkowego słuchacza. Skład:- Martin Kratochvíl – fortepian elektryczny (Fender-Rhodes), syntezator (Mini Moog), fortepian, skrzypce elektryczne
- Zdeněk Fišer – gitara elektryczna
- Přemysl Faukner – gitara basowa
- Ladislav Deczi jr. – perkusja
Gościnnie:- Imram Musa Zangi – instrumenty perkusyjne
|