Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Martin Kratochvíl, Jazz Q
‹Znovu›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZnovu
Wykonawca / KompozytorMartin Kratochvíl, Jazz Q
Data wydania10 czerwca 2013
NośnikCD
Czas trwania62:21
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Martin Kratochvíl, Zdenĕk Fišer, Přemysl Faukner, Ladislav Deczi jr., Imram Musa Zangi
Utwory
CD1
1) Potopa5:41
2) Cindy4:59
3) Závrať4:23
4) Cestou5:01
5) Stínohra5:18
6) Bouře2:55
7) Čundrácké blues5:08
8) Zdroje tu jsou4:48
9) Letní rozjímání4:38
10) Tančírna4:27
11) Boogie pro Fantýnu4:16
12) Manuela4:37
13) Smíření5:16
14) Hrom do police3:57
15) Věčná touha6:57
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Trzydzieści lat minęło…
[Martin Kratochvíl, Jazz Q „Znovu” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Dwadzieścia osiem lat musiało minąć od wydania płyty „Hvězdoň”, aby czeski klawiszowiec Martin Kratochvíl postanowił nagrać nowy album sygnowany klasyczną nazwą Jazz Q. W ubiegłym roku zebrał więc nowy – z jednym wyjątkiem – skład i zamknął się w swym prywatnym studiu Budíkov, gdzie w marcu tego roku przygotował materiał opublikowany na krążku zatytułowanym „Znovu”. Warto było? Zdania mają prawo być podzielone.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Trzydzieści lat minęło…
[Martin Kratochvíl, Jazz Q „Znovu” - recenzja]

Dwadzieścia osiem lat musiało minąć od wydania płyty „Hvězdoň”, aby czeski klawiszowiec Martin Kratochvíl postanowił nagrać nowy album sygnowany klasyczną nazwą Jazz Q. W ubiegłym roku zebrał więc nowy – z jednym wyjątkiem – skład i zamknął się w swym prywatnym studiu Budíkov, gdzie w marcu tego roku przygotował materiał opublikowany na krążku zatytułowanym „Znovu”. Warto było? Zdania mają prawo być podzielone.

Martin Kratochvíl, Jazz Q
‹Znovu›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZnovu
Wykonawca / KompozytorMartin Kratochvíl, Jazz Q
Data wydania10 czerwca 2013
NośnikCD
Czas trwania62:21
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Martin Kratochvíl, Zdenĕk Fišer, Přemysl Faukner, Ladislav Deczi jr., Imram Musa Zangi
Utwory
CD1
1) Potopa5:41
2) Cindy4:59
3) Závrať4:23
4) Cestou5:01
5) Stínohra5:18
6) Bouře2:55
7) Čundrácké blues5:08
8) Zdroje tu jsou4:48
9) Letní rozjímání4:38
10) Tančírna4:27
11) Boogie pro Fantýnu4:16
12) Manuela4:37
13) Smíření5:16
14) Hrom do police3:57
15) Věčná touha6:57
Wyszukaj / Kup
Kiedy w 1984 roku ukazywał się siódmy studyjny „pełnometrażowy” album prowadzonego przez Martina Kratochvíla zespołu Jazz Q zatytułowany „Hvězdoň” (notabene zawierający materiał zarejestrowany trzy lata wcześniej), grupa powoli przechodziła do historii. Lider próbował jeszcze ratować uznaną markę, nawiązując współpracę z kolejnymi wokalistami – między innymi z Janą Koubkovą, Ondřejem Hejmą, Petrem Flynem i Lucie Bílą – ale wspólne nagrania i koncerty okazywały się raczej rozczarowujące (także dla dawnych wielbicieli tej jazz-rockowej legendy); w efekcie zapadła decyzja ostateczna – o rozwiązaniu formacji. Przyszło to Kratochvílowi o tyle łatwo, że w tym samym czasie zaangażował się w nowy projekt muzyczny – duet akustyczny z mieszkającym od jakiegoś czasu w Czechosłowacji brytyjskim gitarzystą Tonym Ackermanem. We dwójkę bądź z zaproszonymi gośćmi nagrali w sumie siedem płyt: „Stará známost” (1986), „Ornament” (1988), „Moravské koncerty” (1990), „Spolu” (1990), „Šerosvit” (1993), podwójne „Duology” (2001) oraz „Zvukobraní” (2009). O Jazz Q jednak nie zapomniano; już po upadku komunizmu pojawiły się w sprzedaży trzy płyty z materiałami archiwalnymi: „1974-75 Live” (1991), „Album, které nikdy nevyšlo” (2001) oraz – zamykające ośmiopłytowy box „Martin Kratochvíl & Jazz Q” – „Bonusy” (2007). Materiał zawarty na dwóch ostatnich z wymienionych krążków był w ponad pięćdziesięciu procentach tożsamy.
Tymczasem mijały lata, a legenda Jazz Q nie odchodziła w niepamięć. Prawdopodobnie właśnie dlatego, zakończywszy współpracę artystyczną z Ackermanem, niemłody już, bo liczący sobie sześćdziesiąt sześć lat, Kratochvíl zdecydował się reaktywować zespół. Ba! nawet zrealizować nowe nagrania i wydać płytę. W 2012 roku zebrał nowy skład. Jedynym muzykiem, który miał już na koncie staż w grupie, okazał się basista Přemysl Faukner, którego można usłyszeć przede wszystkim w nagraniach ze składanki „Jazzrocková dílna”, singla „Mini Jazz Klub 5” (oba wydawnictwa ukazały się w 1976 roku) oraz płyt długogrających „Elegie” (1977) i „Zvěsti” (1979). Nowym gitarzystą został Zdeněk Fišer, w latach 70. i 80. ubiegłego wieku udzielający się w kapelach jazz-rockowych Impuls (SP „Mini Jazz Klub 7”, 1977; składanki „Jazzrocková dílna 1-2”, 1976-1977), Pražský Výběr Michala Kocaba (SP „Mini Jazz Klub 17”, 1978; „Žízeň”, 1979) oraz Prague Big Band Milana Svobody („Portrait”, 1978; „Reminiscence”, 1980; „Poste restante”, 1982). W kolejnych dekadach współpracował natomiast między innymi ze współtwórcą Jazz Q Jiřím Stivínem (koncertówka „Abrahamoviny”, 1993) oraz wokalistką popowo-bluesowo-balladową Haną Hegerovą („Live”, 1997; „Mlýnské kolo v srdci mém”, 2011).
Podstawowy skład uzupełnił jeszcze słowacki perkusista jazzowy Ladislav Deczi jr., nazywany – aby odróżnić go od ojca, również znanego jazzmana (trębacza) – „Vajco” (względnie „Vaico”, jak podpisywano go na płytach publikowanych na Zachodzie i w USA). Deczi zaczynał karierę w latach 80. XX wieku od wspólnych występów z orkiestrą legendarnego Gustava Broma, z którym dwie dekady wcześniej grywał chociażby słynny polski wibrafonista Jerzy Milian (vide wydany w tym roku przez GAD Records archiwalny zestaw „Blues for Praha”). Starszy z panów Deczi, notabene, jak się później okazało, współpracujący przez lata z czechosłowacką Służbą Bezpieczeństwa, wyemigrował z kraju – najpierw do Republiki Federalnej Niemiec (w 1985 roku), a następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie zakotwiczył w Nowym Jorku (dwa lata później). W wojażach po świecie towarzyszył mu syn, który pojawiał się zresztą w kolejnych projektach muzycznych ojca – Jazz Celula („5”, 1986), Captain Hollywood („Do That Thang”, 1989), Laco Deczi & Celula N.Y. („Cellula / New York”, 1989; „Mewe”, 2003; „Carton”, 2006). W XXI wieku „Vajco” zdecydował się wrócić do ojczyzny. Gościnnie w prywatnym studiu Martina Kratochvíla Budíkov, mieszczącym się w jego domu w Mnichovicach w środkowych Czechach, pojawił się jeszcze jeden muzyk – mający korzenie iracko-irańskie Imram Musa Zangi. Z wykształcenia lekarz okulista, z zamiłowania muzyk-perkusjonalista, mieszka w Czechach od połowy lat 80. Ta właśnie ekipa – Kratochvíl, Fišer, Faukner, Deczi jr. i Zangi – w ciągu kilku marcowych dni 2013 roku nagrała „Znovu” – ósmy studyjny album Jazz Q. Chciałoby się dodać jeszcze, że z premierowym materiałem. Tak jednak nie jest. Niektóre z kompozycji były bowiem wykonywane przez lidera grupy już wcześniej w duecie z Ackermanem. Trzy z nich można usłyszeć na płytach „Ornament” i „Spolu”.
Na płytach publikowanych przez Jazz Q w latach 70. ubiegłego wieku nie brakowało rozbudowanych kompozycji, trwających niekiedy nawet kilkanaście minut, jak na przykład „Coniunctio I” na nagranym do spółki z Modrym Efektem krążku „Coniunctio” (1970), „Pori” na „Pozorovatelnej” (1973) czy „The Wizard” na „Symbiosis” (1974). Z biegiem czasu ich liczba jednak malała, ale i tak wciąż trafiały się utwory długie i klimatyczne, w których zawsze znajdowało się miejsce na wirtuozerskie solówki instrumentów klawiszowych (syntezatorów, fortepianu) bądź gitary – vide „Naděje” i „Toledo” na albumie „Elegie” (1977), „Větroplach” na „Zvěsti” (1979) czy „Poprask”, „Madona”, „Pralesní píseň” i „Šerosvit” na „Hodokvas” (1980). „Znovu” – chociaż to najdłuższa produkcja w dyskografii grupy Martina Kratochvíla (trwa bowiem ponad sześćdziesiąt dwie minuty) – jest pod tym względem ewenementem; rekordowy kawałek trwa zaledwie siedem minut. Starzy fani mogą być więc mocno zdziwieni. Nie tylko tym zresztą. Najnowszy krążek nosi piętno płyt nagranych z Ackermanem; wsłuchując się w niektóre z utworów można odnieść wrażenie, że trochę na siłę zostały przearanżowane z akustycznych na elektryczne i zdecydowanie nie wyszło im to na dobre. Inne znów brzmią zaledwie jak szkice, wprawki, z których mogłaby dopiero narodzić się klasyczna jazz-rockowa kompozycja.
Początek brzmi jednak jeszcze bardzo obiecująco. Chyba nie bez powodu na otwarcie albumu lider wybrał kawałek zatytułowany „Potopa” – to bardzo stylowe fusion, z lekko funkującą sekcją rytmiczną i świetną solówką gitarową Zdenka Fišera, której nie powstydziliby się muzycy pokroju Pata Metheny’ego czy spolszczonego Greka Apostolisa Anthimosa. „Cindy” to natomiast popis Kratochvíla – po basowym wstępie, zagranym przez Přemysla Fauknera klangiem, na plan pierwszy wybijają się klawisze, począwszy od syntezatora aż po fortepian elektryczny, dzięki któremu słuchacze zostają zabrani do świata swingu. „Závrať” – zaczerpnięty z dorobku duetu Kratochvíl/Ackerman – ma charakter ballady; na tle subtelnego rytmu perkusyjnego rozwija się partia syntezatora, który od nostalgicznych dźwięków naśladujących instrumenty dęte przechodzi do spokojnych, usypiających plam. „Cestou” (też grany przed laty z Brytyjczykiem) to dla odmiany bardzo radosny kawałek. I tak się, niestety, składa, że te najbardziej pogodne są też w największym stopniu irytujące, czego głównych przyczyn należy upatrywać w tanecznych fragmentach wygrywanych na Mini Moogu. „Stínohra” to z kolei wycieczka w stronę smooth jazzu, o czym decyduje przede wszystkim taktowny dialog prowadzony przez gitarzystę i pianistę; to także pierwszy z kawałków, w którym sporo ma do powiedzenia zaproszony do studia perkusjonalista Imram Musa Zangi.
Znacznie ostrzej robi się w najkrótszym, bo niespełna trzyminutowym, „Bouře”, w którym dęciakom (niestety, po raz kolejny jedynie imitowanym na klawiszach) towarzyszy świetne solo gitarowe. „Čundrácké blues” – jeszcze jednak kawałek z czasów współpracy z Ackermanem – ma powolny, niemal hipnotyczny rytm, a niezwykłego klimatu przydają mu oszczędnie serwowane dźwięki fortepianu. „Zdroje tu sou” to jedna z najciekawszych i najbardziej zróżnicowanych muzycznie kompozycji na całej płycie; po mocnym bluesowo-rockowym początku, z gitarą w stylu Erika Claptona, pojawia się fragment jazzowo-kawiarniany (znów ten syntezator), a zaraz po nim – odrobina rytmów latynoamerykańskich, co zawdzięczamy bębenkom Zangiego. Niezłe wrażenie pozostawia po sobie także pełen nostalgii numer „Letní rozjímání”, w którym Kratochvíl obsługuje zarówno fortepian, jak i skrzypce elektryczne; do tego należy dorzucić jeszcze swobodnie płynącą partię basu wspomaganego przez perkusjonalia. Cały nastrój psuje jednak klezmerska (i to wcale nie w znaczeniu muzyki żydowskiej) „Tančírna”, która co prawda jako tako sprawdzała się w wersji akustycznej (z Ackermanem), lecz w elektrycznej wypada kompletnie bez wyrazu. Fatalne brzmienie syntezatora rozwala też następny kawałek – „Boogie pro Fantýnu”, którego nie jest w stanie uratować nawet hardrockowa sekcja rytmiczna. Na szczęście tuż po nim pojawia się zagrana bez szczególnych udziwnień „Manuela” – swoista mieszanka klasycznego rocka, bluesa i jazzu.
O „Smíření” można by zapomnieć od razu po pierwszym przesłuchaniu, gdyby nie zafundowana w drugiej części solówka Fišera, nawiązująca bezpośrednio do stylu Carlosa Santany. Klimat latynoamerykański podkreśla też Imram Musa Zangi. Przedostatni w zestawie „Hrom do police” nie ma w sobie nic, co usprawiedliwiałoby umieszczenie go na płycie; chyba że jego zadaniem było wypróbowanie – i tak mocno nadszarpniętej – cierpliwości starych fanów. Całość zamyka prawie siedmiominutowa ballada „Věčná touha” (znana już z albumu „Ornament” Kratochvíla i Ackermana). Choć może akurat określenia „ballada” nie powinno używać się w odniesieniu do całego numeru; z biegiem czasu zyskuje on bowiem na dynamice, kończąc się jak rasowy blues-rock. „Znovu” ma jeden grzech główny, często zresztą popełniany przez artystów od chwili wprowadzenia do użytku płyt kompaktowych – album jest zdecydowanie zbyt długi. Gdyby skrócić go o piętnaście-dwadzieścia minut, wyrzucając kilka najsłabszych kompozycji („Cestou”, „Tančírna”, „Boogie pro Fantýnu”, „Hrom do Police”), zyskałby on zdecydowanie – głównie na wewnętrznej spójności i klimacie. I chociaż nawet wtedy na pewno nie dorównałby najlepszym płytom z pierwszej połowy lat 70. (vide „Coniunctio”, „Pozorovatelna”, „Symbiosis”), mógłby zostać postawiony w jednym szeregu z tymi późniejszymi (jak „Elegie” czy „Hodokvas”), które także były szyte na nowoczesną miarę, ale przynajmniej wciąż zachowywały wyraziście jazz-rockowy charakter. Nie można zrzucać winy za kształt „Znovu” na wiek Martina Kratochvíla, ale coś chyba jest na rzeczy – im starszy, Czech ma tendencje do grania muzyki lżejszej i przyjemniejszej dla czasami pewnie dość przypadkowego słuchacza.
koniec
2 lipca 2013
Skład:
  • Martin Kratochvíl – fortepian elektryczny (Fender-Rhodes), syntezator (Mini Moog), fortepian, skrzypce elektryczne
  • Zdeněk Fišer – gitara elektryczna
  • Přemysl Faukner – gitara basowa
  • Ladislav Deczi jr. – perkusja
Gościnnie:
  • Imram Musa Zangi – instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.