Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
60,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych polskich filmów wszech czasów

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 »

Esensja

50 najlepszych polskich filmów wszech czasów

20. Ucieczka z kina „Wolność” (1990, reż. Wojciech Marczewski)
W „Purpurowej róży z Kairu” Woddy′ego Allena bohater zszedł z ekranu, materializując się po stronie widowni. W „Ucieczce z kina Wolność” bohaterowie wyświetlanego filmu nie fatygują się schodzeniem ze srebrnego ekranu. Zamiast tego ogłaszają bunt. Przestają grać wywołując nie lada skandal. Co gorsza, nie mają ochoty komukolwiek się podporządkowywać. Zdanie reżysera jest nieaktualne – w końcu okres zdjęć już dawno zakończony, krytyka zawsze wybrzydza, a widownia wiecznie niezadowolona. Jednak to nie o pstryczek w nos każdego z wymienionych Marczewskiemu chodzi. Centralną postacią filmu jest bowiem osoba cenzora. Niegdyś poeta i krytyk literacki, dziś zaprzedany partii. Bohater – nagrodzony za tę rolę na festiwalu w Gdyni w 1990 roku Janusz Gajos – jest postacią niejednoznaczną. Niby posiadający władzę, decydujący o losach dzieł kinematografii, a tak naprawdę zastraszony i samotny. Kiedy partyjni podejmują decyzję o spaleniu kopii wyświetlanego filmu, cenzor decyduje się im to uniemożliwić – przechodzi przez ekran wkraczając w przestrzenie ze świata filmu. Tam spotyka kolejne postacie, które z jego decyzji były na cenzurowanym. Wycięte z filmów przestały być ich integralną częścią. Rozmowy z nimi wywołują przemianę bohatera, która była czytana jako metafora transformacji ustrojowej w Polsce. Kres cenzorskiego urzędu przybliżył kraj do definicji wolności słowa. Mimo to kinematografia okazała się mieć mniej do powiedzenia językiem oficjalnym teraz, niż ezopowym kiedyś, a i w swoich rolach wszyscy pozostali tkwiąc w nich zresztą nadal.
Artur Zaborski
19. Miś (1980, reż. Stanisław Bareja)
„Miś” Stanisława Barei to doskonały pomnik czasów PRLu – mieniących się wszystkimi odcieniami szarości. Zaliczany do nurtu kina moralnego niepokoju i godnie reprezentujący jego komediową frakcję, portretuje ówczesną rzeczywistość w sposób odważnie prawdziwy, dodatkowo uwypuklając co smaczniejsze jej absurdy. Stężenie ówczesnych niedorzeczności jest tu więc niewyobrażalnie wysokie, przez co film staje się źródłem wiedzy o epoce, zawartym w mocno wyskokowej pigułce. Bareja bezlitośnie obśmiał co tylko się dało – marnotrawstwo, krętactwo, bezsens pracy, ubytki w rozsądku władz. Na potrzeby filmu stworzył nowe hasła propagandowe, których nie powstydziliby się ówcześni twórcy tych rzeczywistych: Każdy kilogram obywatela z wyższym wykształceniem szczególnym dobrem narodu (umieszczone na przejściu granicznym) czy choćby Twoje serce przypomina – piechotą zdrowiej (w środkach komunikacji miejskiej, po ich spektakularnej awarii). Napiętnowany został także Bohdan Poręba, zaprzyjaźniony z władzami reżyser filmów pożytecznych, na ekranie znajdujący swoje alter ego w postaci Bogdana Zagajnego, autora takich blockbusterów jak „Nie ma dublera dla sapera”, „Katiusza kaprala Janusza”, „Trzy granaty” czy też „Wspólny karabin”. Największym zuchwalstwem jest jednak sam tytułowy Miś. Bezpieczniej wierzyć, że chodzi tu o Ochódzkiego, którego „Miśkiem” nazywała przyjaciółka. Lecz przede wszystkim w prywatnych rozmowach Polaków „Miś” był określeniem wschodniego sąsiada. I to pewnie dlatego wielka niedźwiedziopodobna figura z impetem rozpada się w finale. W to, że „Miś” jest filmem kultowym, trudno chyba wątpić. Ryś Ochódzki, Wacław Jarząbek czy Wesoły Romek stali się ikonami, ochoczo cytowanymi do dziś. A Polacy wciąż pamiętają o urodzinach „Misia”, któremu 4 maja 2011 stuknęła trzydziestka.
Patrycja Rojek
18. Seksmisja (1983, reż. Juliusz Machulski)
„Seksmisja” jawi się dziś nieco jak film z kosmosu (choć była kręcona pod ziemią). Tworzona w dość ponurych czasach aż kipi od energii, humoru (różnej próby, ale przeważnie szlachetnej), lekkości i tempa. Na co dzień pamiętamy żarty i kultowe teksty („A może Curie-Skłodowska tez była kobietą?”, „To nas o mało nie wykastrowały a ty cyganie cycki sobie doprawiasz?”), ale przecież film ma bardzo sprawnie skrojony scenariusz, żadnych dłużyzn, zaskakujące zwroty akcji i doskonałe zwieńczenie. Krótko mówiąc – zupełnie nie jak w polskim kinie rozrywkowym. A jak dodamy do tego całkiem niezłą, nadal doskonale broniącą się po latach scenografię, niegłupie antytotalitarne przesłanie, nie zapominając o świetnym aktorstwie (Jerzy Stuhr przed tym filmem nie był uznawany za aktora komediowego), musimy zdać sobie sprawę, że rzeczywiście mamy do czynienia z ewenementem. Oczywiście spojrzenie na temat mężczyzn w świecie opanowanym przez kobiety nie jest polskim wynalazkiem (wspomnijmy choćby „Houston, Houston, czy mnie słyszysz” Jamesa Tiptree, Jr, czy serial „Po tamtej stronie”), ale w wersji zachodniej otrzymujemy nie komedie, lecz wizje mroczne i pesymistyczne. Może więc nie jesteśmy takimi ponurakami, za jakich uchodzimy? Bo „Seksmisja” wciąż śmieszy ogromnie, choć dziś zatarł się ten smaczek antytotalitarny, a zaczyna się podkreślać jej antyfeminizm. Myślę, że możemy jej jednak to nadal wybaczyć.
Konrad Wągrowski
17. Dybuk (1937, reż. Michał Waszyński)
Przed 1939 rokiem Polska odgrywała ogromną rolę w rozwoju kultury jidysz, była pod tym względem fenomenem na skalę światową. Oprócz rodzimej kinematografii w naszym kraju rozwijała się bowiem – i to zarówno w okresie poprzedzającym wybuch pierwszej, jak i drugiej wojny światowej – kinematografia żydowska. Powstawały obrazy fabularne – początkowo nieme, później zaś dźwiękowe – kręcone w języku jidysz przez Żydów i dla Żydów. Prawdziwy ich wysyp nastąpił w latach 1911-1914 oraz 1936-1939. Ich produkcją zajmowały się przede wszystkim studia zakładane przez żydowskich producentów (Siła, Kosmofilm, a w latach 30. Green-Films i Kinor); żydowska była też za każdym razem, niemal w całości, ekipa dzieło realizująca. Nie inaczej było w przypadku „Dybuka”, pod którym podpisał się najpracowitszy reżyser dwudziestolecia międzywojennego Michał Waszyński (a w rzeczywistości Mosze Waks, pochodzący z rodziny o rodowodzie chasydzkim). Fabuła filmu zaczerpnięta została z dramatu Szymona An-skiego (był to pseudonim żyjącego na przełomie XIX i XX stulecia Salomona Zeinwela Rapaporta) i nawiązywała do tradycji chasydów, czyli odłamu judaizmu ukształtowanego w XVIII wieku, a mającego swe korzenie w nauce Talmudu i Kabale. Punktem wyjścia do filozoficznych rozważań na temat miłości i wierności zasadom jest historia dwóch przyjaciół, Nissena i Sendera, którzy ślubują sobie, że jeśli ich dzieci będą odmiennej płci, połączą je w przyszłości węzłem małżeńskim. I rzeczywiście, po latach Senderowi rodzi się córka Lea, a Nisssenowi – syn Chonen. Kiedy dzieci osiągają pełnoletność, nadchodzi chwila spełnienia przyrzeczenia. Wtedy jednak Sender wyrzeka się dawnego ślubowania; nie bierze pod uwagę nawet tego, że młodzi zdążyli się gorąco pokochać. Lea ma bowiem wyjść za znacznie od siebie starszego, bogatego Żyda. Zrozpaczony Chonen, który zwątpił w istnienie Boga, wzywa wówczas na pomoc Szatana, po czym pada martwy. W dniu ślubu w dziewczynę wstępuje duch ukochanego, czyli tytułowy dybuk. Zdjęcia plenerowe do filmu powstawały w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, a główne role zagrały ówczesne gwiazdy polskich teatrów żydowskich: Lili Liana (Lea), Leon Liebgold (Chonen) oraz Maks Bożyk. Waszyński, idąc wiernie śladem An-skiego, nasycił obraz religijną mistyką, głęboko zaczerpnął również ze źródeł folkloru, co sprawiło, że powstało dzieło na wskroś oryginalne i, mimo upływu ponad siedemdziesięciu lat, wciąż oddziałujące na wyobraźnię widza.
Sebastian Chosiński
16. Świadectwo urodzenia (1961, reż. Stanisław Różewicz)
Najdoskonalszy film w dorobku Stanisława Różewicza śledzi wojnę z punktu widzenia trójki dzieci. W pierwszej noweli, „Na drodze”, klęsce września 1939 roku przyglądają się czujne oczy chłopca, który w tłumie uciekinierów zgubił matkę. Przypadkowo trafia pod opiekę żołnierza. Bohaterem drugiego segmentu filmu, „List z obozu” jest chłopiec sprawujący opiekę nad młodszymi braćmi. Ojciec przebywa w niewoli, matka całymi dniami pracuje. W trzecim wątku, „Kropli krwi”, Mirka traci wszystko: dom, rodzinę i poczucie bezpieczeństwa. Uciekając się przed Niemcami, dziewczynka ukrywa się w sierocińcu. „Świadectwo urodzenia” unika typowego sentymentalizmu wynikającego z opowiadania tragicznych wydarzeń z perspektywy dzieci. Wystarczy spojrzeć w przejmujące oczy Mirki – bystre, przejęte, smutne, pełne jeszcze dziecięcej wiary na odmianę mimo zapisanych w pamięci strasznych obrazów. Zarówno w niej, jak i w chłopcach z dwóch pierwszych nowel jest swoista czystość, wewnętrzna nadzieja, że dobro zamieszka jeszcze ich świat, jeśli tylko będą dzielni. I to przesycenie filmu tą siłą wydaje się naczelną intencją reżysera.
Urszula Lipińska
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
15. Dom zły (2009, reż. Wojciech Smarzowski)
Smarzowski jest chyba drugim, obok Koterskiego, reżyserem z którego obrazem Polski – wizją zamkniętą w treści i formie – nie da się polemizować. W tym zresztą można zobaczyć największą zaletę jego filmu i źródło piorunującego wrażenia, jakie robi. Choć pokazuje zaledwie wycinek rzeczywistości i to w sposób skrajny, wyolbrzymiony i nawet nieco przerysowany, nie można mu odmówić cząstki uniwersalnej prawdy o polskiej mentalności. „Dom zły” podaje ją w kompletnym kształcie artystycznym i znakomicie poprowadzonej historii (wzorcowy przykład narracyjnej zręczności: anegdota o tajemniczych pożarach we wsi). Rzeczywiście, poręcznym skojarzeniem przy tym filmie są bracia Coen, ale nie w prostym równaniu zima plus policjantka w ciąży równa się „Fargo”. Bliżej Smarzowskiemu do „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Tyle, że w „Domu złym” do wydobycia najokrutniejszych instynktów wystarczy ucisk chorej rzeczywistości z przeszłości, a Coenom potrzebny był Anton Chigurh, człowiek z innego świata niż reszta bohaterów, jedyny na wskroś okrutny. U polskiego reżysera takiej postaci nie ma. Jest tylko grupa ludzi desperacko walczących o szczęście, choć często pokracznie rozumiane.
Urszula Lipińska
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
14. Dług (1999, reż. Krzysztof Krauze)
„Dług” to nie tylko najważniejszy i najlepszy polski film po roku 1989, to także dzieło wybitne, kompletne, film znakomicie sprawdzający się na każdym poziomie. Jako thriller trzyma w napięciu i jest po prostu przerażający, nie pozwalając uciec od zadania samemu sobie pytania „a co ja bym zrobił na miejscu bohaterów?”. Jako kino społeczne ukazuje znakomicie (i to właściwie nie mając żadnej konkurencji w swych czasach) realia lat 90., z ich całą złożonością, pogonią za pieniędzmi, słabością instytucji publicznych, różnymi sposobami na życie i balansowaniem na krawędzi. Jako moralitet nie usprawiedliwia bohaterów, przedstawia złożoność całej sytuacji, ale nie daje widzowi odczuć katharsis, gdy następuje kulminacja, podkreślając, że nie jest ona wyzwoleniem, ale po prostu kolejnym elementem dramatu. Andrzej Chyra gra tu rolę życia (a może i dekady, choć tu ma silną konkurencję u Marka Kondrata), ale przecież i Robert Gonera w żadnym filmie nie był lepszy. Jeden z tych filmów, po których przez 3 dni nie da się wykrztusić na jego tamat ani słowa, a potem, uznając, że widziało się dzieło wybitne, nie ma się odwagi na ponowny seans.
Konrad Wągrowski
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
13. Eroica (1957, reż. Andrzej Munk)
Jerzy Stefan Stawiński i Andrzej Munk dają tutaj naszemu kinu to, czego później zawsze w nim brakowało: drugą nogę polskiego spojrzenia na wojnę. Jeśli jedna noga to spojrzenie romantyczne, bohaterskie, to drugą musi być spojrzenie ironiczne, sugerujące, że bohaterstwo może wyrastać z głupoty albo z przypadku. Film składa się z dwóch luźno powiązanych nowel. W pierwszej widzimy, jak Dzidziuś Górkiewicz, cienki cwaniaczek, przypadkiem odgrywa bohaterską rolę w Powstaniu Warszawskim. W drugiej oglądamy, jak w niemieckim oflagu rośnie mit ucieczki, która nigdy nie miała miejsca. W obu opowieściach sednem jest demitologizacja opowieści o wojennym herosie. Co ważne, nie po to, by podważyć bohaterski czyn, tylko po to, by pokazać, że życie jest zwykle bardziej skomplikowane niż polityka historyczna. W szyderczym spojrzeniu Munka jest, wbrew pozorom, wielki zastrzyk pocieszenia – okazuje się bowiem, że wielkie czyny mogą być udziałem malutkiego człowieka. Jest też w tym filmie kawał mięsistej prawda o ludzkiej potrzebie i sposobie zachowania człowieka w sytuacji ekstremalnej. Wszyscy potrzebujemy mitów i ich bohaterów. Jednak, jak pokazuje Munk, warto co pewien czas przypomnieć sobie, że są dalekie od rzeczywistości.
Michał Chaciński
12. Panny z Wilka (1979, reż. Andrzej Wajda)
Iwaszkiewicz jest rodzimym pisarzem najchętniej adaptowanym przez naszych filmowców. Wajda zaś reżyserem, który najbardziej lubi po jego prozę sięgać. Zekranizował już „Brzezinę” (1970), „Tatarak” (2009) i „Panny z Wilka” właśnie. W tym ostatnim Iwaszkiewicz gra główną rolę jako autor pierwowzoru literackiego i epizodyczną jako aktor. Pojawia się w ramie narracyjnej filmu: widzimy go w pociągu, którym Wiktor do Wilka przyjeżdża, jak i w pociągu, którym Wiktor Wilko opuszcza. Abstrahując od oczywistego wytłumaczenia obecności pisarza w ramie – sympatii i podziwu dlań Wajdy, warto zainteresować się nowym odczytem „Panien z Wilka”. Jarosław Iwaszkiewicz oparł bowiem historię na doświadczeniach własnych – tak przynajmniej twierdzą współcześni badacze jego prozy. Tezę tę – w pewnej mierze przynajmniej – potwierdzają wydane niedawno „Dzienniki” pisarza. Wynikają z nich jasno homoseksualne skłonności autora „Ikara”. Na tej podstawie wywnioskowano, że tytułowe panny, to tak naprawdę… chłopcy. Iwaszkiewicz dawał niegdyś bowiem piątce swoich kuzynów korepetycje. Następnie miał w opowiadaniu każdego z nich sportretować. Poszczególne siostry noszą więc cechy odpowiednich kuzynów, Wiktor zaś ma przypominać samego Iwaszkiewicza. Warto pod takim kątem obejrzeć film jeszcze raz. Taka oryginalna interpretacja w żaden sposób nie umniejsza jego jakości – przeciwnie, winduje go wyżej. Jeśli istnieją dlań jeszcze niezdobyte pułapy.
Artur Zaborski
11. Popiół i diament (1958, reż. Andrzej Wajda)
Mierzyć się z „Popiołem i diamentem” Andrzeja Wajdy to zadanie nie lada trudne. W końcu to pierwszy znaczący głos w powojennej Polsce mówiący wprost: nie o taki kraj walczyliśmy. Postać Maćka Chełmickiego, w którego rolę niezwykle odważnie – jak na ówczesny język kina operujący klasycznym aktorstwem – wcielił się Zbigniew Cybulski. Aktor, zamiast przyodziać się w odpowiedni dla epoki strój, założył przeciwsłoneczne okulary i skórzaną kurtkę. Zamiast operować tużpowojennym słownictwem, mówił językiem swojego pokolenia. Do tego doszły specyficzne ruchy i nieco ekspresywnych gestów. Całość stworzyła postać legendę. Maćka, którego postać znalazła w kinematografii naśladowców („Szyfry” Wojciecha J. Hasa) lub z którą próbowano polemizować („Salto” Tadeusza Konwickiego, „Jak być kochaną” Wojciecha J. Hasa). Wajda, tworząc film o akowców szarganym wątpliwościami, sprzeniewierzył się zakazowi podejmowania w sztuce tematyki II wojny światowej jak i AK. Dla zmylenia cenzorów posłużył się powieścią Jerzego Andrzejewskiego, na kanwie której oparto scenariusz. Rzadko się zdarza, żeby książka została zmiażdżona przez jej adaptację. W tym wypadku bez wątpienia tak było. Na dodatek było to wydarzenie w dziejach polskiej kinematografii bezprecedensowe. Diament w popiele!
Artur Zaborski
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

« 1 11 12 13
25 III 2023   16:05:54

Znachor się nie załapał do 50.. serio ?

04 VI 2023   22:28:46

Plac Zbawiciela - film wybitny

19 III 2024   20:13:26

Gnioty Smarzowskiego?

« 1 11 12 13

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Niesamowitość liczona w gramach
— Sebastian Chosiński

By nie pozostał po nim nawet powidok…
— Sebastian Chosiński

Usłyszcie ich krzyk!
— Sebastian Chosiński

Człowiek z rozgoryczenia
— Piotr Dobry

Sztuka? Gdzieś zaginęła. Ale szlak został przetarty
— Gabriel Krawczyk

Krótko o filmach: Ptaki spiewają w Kigali (DVD)
— Sebastian Chosiński

CamerImage 2016: Ostatnie dzieło mistrza
— Konrad Wągrowski

Idąc i patrząc
— Sebastian Chosiński

Esensja ogląda: Luty 2016
— Sebastian Chosiński, Marcin Mroziuk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Piotr Dobry

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.