Ranking, który spadł na ZiemięSebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil WitekRanking, który spadł na ZiemięMichał Kubalski: A ja jakoś nie mam specjalnych faworytów, którzy przepadli w głosowaniu. Może troszkę żal „Cyphera”, może ociupinkę komedii „Hot Tub Time Machine” (polski tytuł neguję), może „TRONa”, może bardziej niż trochę „Lilo&Stitcha” oraz „Diuny”. Trochę „Vanilla sky"/"Abre los ojos”, „Paula” i „Koziorożca 1”. Ale nie są to pominięcia wg mnie katastrofalne. Na liście znalazły się filmy podobne tematycznie i stylistycznie, więc non omnis moriar. Jacek Jaciubek: Mnie szczególnie zdziwił brak „13. piętra”, które swego czasu wywarło na mnie niemałe wrażenie, nawet pomimo lekko irytującego zakończenia. Spodziewałem się, że redakcyjni koledzy podzielają moje zdanie, a tu niespodzianka. Bardzo mi również szkoda, choć tego akurat się spodziewałem, braku miejsca dla „Obcego 3” – w mojej opinii to najwolniej starzejąca się część serii. W pierwszym „Obcym” irytują mnie już pewne oczywiste absurdy, tym bardziej w drugim, i choć są to znakomite filmy, to trzecia część wcale od nich specjalnie nie odstaje. Mnie w każdym razie wizja Finchera przekonuje. Szkoda również animacji „9”, która pomimo pewnych niedociągnięć trzyma niezły poziom. Nie rozumiem zupełnie braku akceptacji dla „Paula”, który, podobnie zresztą jak „Wysyp żywych trupów” z tym samym aktorskim duetem w głównych rolach, rozbawił mnie do łez. A wręcz skandalicznym zaniedbaniem jest umieszczenie na naszej liście tylko jednego filmu Davida Cronenberga. Myślę, że powinniśmy oszczędzić uświadamiania naszych czytelników w jak dramatycznych okolicznościach wypadł z czołowej setki „Wideodrom”, szkoda jednak, że ani całkiem nieźli „Skanerzy”, ani rewelacyjne „Dreszcze” nie wskoczyły na naszą listę. Z innych zauważalnych braków wskazałbym na „V jak Vendetta” i „Źródło” (którego naukowa fantastyczność jest wprawdzie wątpliwa, ale to świetny film, choć mogę zrozumieć, że niektórzy uznają go kiczowaty).
Wyszukaj / Kup Jakub Gałka: „13. piętro” padło chyba ofiarą wspomnianej przez ciebie wcześniej perspektywy czasu. W okolicach „Matrixa” ten film wydawał się świeższym, bardziej intrygującym, mniej nastawionym na efekciarstwo bliźniakiem. Może też bardziej frapującym intelektualnie – w końcu tu „osoby” żyjące w wirtualnej rzeczywistości w ogóle nie mają swoich „realnych” odpowiedników, są całkowicie sztucznymi konstruktami, przez co ich samoświadomość otaczającej rzeczywistości jest bardziej bolesna. Ale koniec końców, gdy idea wirtualnych światów-więzień jest już passe, to zwykły, średniobudżetowy kryminał z elementami sf, fajnie się go ogląda, ale czy coś ponadto? Jarosław Loretz: Och, braków jest mnóstwo, ale też i wiele z filmów, które uważam za z różnych przyczyn wybitne, jest mało znanych i wciąż trudno dostępnych. Prócz niesłusznie zapomnianej, nadmienionej przez Konrada „Ostatniej nocy” oraz wspomnianego przez Michała „Koziorożca 1”, warto na pewno wymienić „The 27th Day”, bardzo mądrą, niestereotypową historię o dorastaniu Ziemian do uczestnictwa w gwiezdnej wspólnocie, antynuklearny „Dzień, w którym Ziemia stanęła w ogniu”, czeski postapokaliptyczny „Koniec sierpnia w hotelu Ozon”, poruszający zagrożenie ze strony wymykających się spod kontroli człowieka komputerów „Projekt Forbina”, przepiękny, proekologiczny „Niemy wyścig”, japoński katastroficzny „Wirus” oraz choćby nowozelandzki „The Quiet Earth”, wiarygodnie odmalowujący historię ostatniego żywego człowieka na Ziemi. Sebastian Chosiński: A naprawdę jesteście przekonani, że „Koziorożec 1” to science fiction? Przecież ta cała wyprawa na Marsa była jedynie mistyfikacją… Konrad Wągrowski: Lądowanie było mistyfikacją, i obecność ludzi na pokładzie. Jednak cała misja, wraz z powrotem (przecież statek spalił się w atmosferze), się odbyła (z takim detalem, że systemy podtrzymywania życia by nie zadziałały), a to jednak SF. O ile dobrze pamiętam. Jakub Gałka: „Koziorożec 1” to film może i silny w swojej wymowie, ale jednak co najwyżej poprawny jakościowo. Dzisiaj już nie trzyma w napięciu tak jak kiedyś, a cała sytuacja wydaje się trochę naciągana. Przynajmniej takie miałem wrażenie po niedawnym seansie, choć wcześniej film zapamiętałem jako robiący duże wrażenie – może właśnie przez kluczowy zwrot akcji. Sebastian Chosiński: Nie obraziłbym się natomiast, gdyby w setce znalazło się trochę więcej klasyki sprzed wojny – radziecka „Aelita”, niemiecka „Kobieta na Księżycu” – względnie tużpowojenny czechosłowacki „Krakatit”, który był bardzo udaną adaptacją wizjonerskiej powieści Karela Čapka. Arcydzieło poznaje się z czasem? Konrad Wągrowski: Spójrzmy na podium naszego zestawienia – pierwsze dwa filmy nie odniosły sukcesu w momencie swych premier, ich renoma rosła z czasem. Czy tak jest z gatunkiem, że arcydzieła poznaje się dopiero z dystansu? Michał Kubalski: Trochę na to wychodzi. Bo przecież sytuacja taka nie dotyczy jedynie tych najwyżej ocenionych, ale także np. „Metropolis”, „THX 1138” i (chyba) „Donnie Darko”, który status kultowy zyskiwał po cichu. A i „Stalowy Gigant”, mimo pozytywnych ocen krytyków, nie odniósł sukcesu kasowego ani popularnościowego.
Wyszukaj / Kup Jakub Gałka: Może umówmy się, że generalnie dobre kino jest często niszowe (w sensie widzów i zarabianych pieniędzy), a kino gatunkowe jest banalizowane (w sensie krytyków). Więc nic dziwnego, że popularność – rozumianą jako „kultowość” w kręgach zainteresowanych fanów gatunku – ciekawe filmy zdobywały mozolnie, z czasem i po latach. Podejrzewam, że na listach ogólnych najlepszych filmów wszech czasów, bez dzielenia na gatunki, do dziś ciężko byłoby uświadczyć „Łowcę androidów"… Zresztą co do zasady filmy lepiej ocenia się z perspektywy, widząc je w szerszym kontekście czasów, w których powstały. Choćby przejmujący klimat „tech noir” w „Terminatorze” dziś wydaje się dobrze pasować do roku 1984 i wiadomo, że nie miał prawa być powtórzony w kolorowych latach 90-tych. No i dochodzi aspekt futurystyczny – to chyba trochę tak jest, że łatwiej oceniać i przetrawiać „gdybologię” z perspektywy czasu, gdy widzimy już, które obserwacje były słuszne, a które to tylko strachy na lachy. A może to właśnie dzięki przygnębiającej wizji LA w filmie Ridleya Scotta (i dzięki innym cyberpunkowym przedstawieniom najbliższej przyszłości) nasz świat wygląda dzisiaj tak jak wygląda i jednak nie poszliśmy w kierunku brudnych miast-molochów? Jarosław Loretz: Dystans czasowy to najlepszy wyznacznik jakości filmu. Nie ma już zmasowanego ataku reklamy, nie ma spazmatycznych zachwytów małolatów czy klakierów, nie ma 3D czy 4D – zostaje goła historia, która musi się obronić w domowym zaciszu. I jeśli podczas takiego „biednego” seansu, bez „magii wielkiego ekranu” i bez głosików szepczących „oglądasz arcydzieło” widz nie dość, że nie będzie miał ochoty wstawać, żeby skoczyć do toalety czy zrobić sobie kanapkę, to jeszcze po wyłączeniu ekranu wciąż będzie rozpamiętywał fabułę i czuł leniwie gasnącą burzę uczuć – znaczy to, że film jest wybitny. I to niezależnie od tego, ile lat ma na karku i jaką techniką został wykonany. Jakub Gałka: Trochę jest w tym prawdy, ale też ciężko zgodzić się do końca. Film pełnometrażowy, kino jako muza, zostały stworzone do prezentacji na dużym ekranie, jako swego rodzaju widowisko. Dlaczego więc odbierać szanse tym filmom, które skupiają się na tym, żeby dobrze wypaść właśnie w kinie, podczas pierwszego seansu (zresztą nie oszukujmy się, 99% filmów wypada najlepiej podczas pierwszego oglądania, tylko nieliczne nabierają drugiego dna lub oferują jakieś smaczki podczas kolejnych seansów), na dużym ekranie. Zwłaszcza w takim gatunku jak SF, gdzie obrazy muszą uderzać po głowie i pobudzać emocje, nieważne, czy to jest krążownik Imperium, czy opustoszałe po wojnie miasta. Zresztą idąc tym tropem muszę powiedzieć, że często zastanawiam się, jak by się oglądało na dużym ekranie na przykład zremasterowane „Gwiezdne wojny”, które mam przyjemność znać tylko z telewizora. Jarosław Loretz: W tym momencie tworzysz niemożliwą do zasypania przepaść między filmami wysokobudżetowymi, obliczonymi niemal wyłącznie na zrobienie wrażenia na widzu bogactwem efektów i rozrzutnością w kwestii zatrudniania znanych aktorów, a kinem tańszym, częstokroć walczącym o widza inteligentną fabułą i zwariowanymi pomysłami, jednak zaczynającym i kończącym żywot wyłącznie na nośnikach przeznaczonych do oglądania na małym ekranie. A przecież takich filmów, które nie trafiają do kin, jest tak naprawdę przytłaczająca większość. I właśnie na małym ekranie wszystkie te filmy – i te kinowe, i te na VHS czy DVD – dostają wreszcie równą szansę. |
Kreskówka o robociku zbierającym śmieci pokonuje "Terminatory", "Matriksa" i "12 Małp"? To chyba jednak zwycięstwo.
Ponawiam swoją prośbę o zestawienie dziesięciu "tak złych, że aż dobrych" filmów science-fiction.
Zamiast Raportu Mniejszości dałbym Impostora (też Dick), według mnie film miał lepszy klimat.
Dziwię się wysokiej pozycji Pamięci Absolutnej. Pamiętam jak wchodził do kin, ale już wtedy mi się nie podobał, był według mnie bardzo nierówny nawet pod względem efektów, nad którymi większość się zachwycała.
Żołnierze kosmosu - pamiętam pierwszy seans, dobrze się przy nim bawiłem, ale ostatnio miałem nieszczęście zobaczyć go raz jeszcze. Strawiłem, ale to słaby film.
Gattaca powinna być zdecydowanie wyżej.
Ciągle nie rozumiem braku King Konga. Dla mnie (i widzę nie tylko dla mnie) to sf.
Seksmisja - mimo że lubię ten film wylądowała zdecydowanie za wysoko. To samo Wall-e, którego lubię, ale który tak naprawdę jest genialny w pierwszej części, potem jest dużo słabiej.
Trochę dziwię się że nie wspomnieliście (nawet w 2 setce) o
Krwi Bohaterów, Wodnym Świecie (którego nie lubię, ale który mimo wszystko dał jakąś wizję przyszłości), Surogatach - zaskakująco dobrze się go ogląda.
Brakuje mi również Equilibrium, nie ma go nawet w 2 setce!
Przypomniał mi się jeszcze jeden film, widziałem go dość dawno i może moje wspomnienie płata mi psikusa, ale wspomnienia mam dobre - to Żona astronauty.
"Equilibrium" jest jednym z moich ulubionych filmów, widziałam go chyba ze 4-5 razy, co dla mnie oznacza dużo.
"Zona astronauty" - też niezły a "Surogaci" miło mnie zaskoczyli.
Cóż jeszcze - hmm, choć może gdzieś był - nie chce mi się teraz przeglądać tych list - "Johny Mnemonic"
Akurat tu muszę zaprotestować, bo "Equilibrium" to jedno z większych moich rozczarować - ciekawy pomysł zmarnowany przez masę nielogiczności fabularnych.
Uwielbiam "Equilibrium" z powodu pierwszych 20-30 minut. Ale z powodu tego, co następuje potem, nie dałbym mu miejsca w pierwszej setce, nie ma mowy. Zbyt wiele bzdur.
"Surogaci" - uwielbiam z powodu... a nie, nie uwielbiam, bo nawet nie miał fajnych 20-30 minut. Katastrofalnie głupi, pod tym względem łączy mi się z "Gamerem", też o sterowaniu i życiu "w zastępstwie".
To kiedy była przeprowadzana ta rozmowa - przed publikacją rankingu bo Jakub Gałka na stronie 3 mówi że przed, a na stronie 2 że po ("No ale tu trochę dochodzimy do poruszonych przez naszych czytelników w komentarzach problemów z porównywalnością zupełnie innych filmów i podgatunków, które wrzuciliśmy do jednego wielkiego worka.")
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
5 filmów sprzed lat, których akcja rozgrywa się w 2024 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Do kina marsz: Kwiecień 2019
— Esensja
Do kina marsz: Październik 2018
— Esensja
Do kina marsz: Wrzesień 2018
— Esensja
Prezenty świąteczne 2017: Film
— Esensja
Dobry i Niebrzydki: Ludzie bez duszy, replikanci bez ciała
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Co nam w kinie gra: 2001: Odyseja kosmiczna
— Konrad Wągrowski, Michał Chaciński
50 najlepszych polskich komedii wszech czasów
— Esensja
Najlepsze filmy SF – wybór czytelników
— Esensja
100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja
Kroniki młodego Stevena Spielberga
— Konrad Wągrowski
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 8. Wysoka cena przetrwania
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 7. Sojusze ponad podziałami
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 6. Przeszłość jest kluczem do przyszłości
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 5. Jak trwoga, to do Sola
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 4. Wiara, logika i miłość
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 3. Matka najlepiej zna swoje dzieci
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 2. Sprawiedliwość czy przebaczenie
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 1. Inny klimat, czyli nowe szanse i zagrożenia
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Odc. 10. Więcej pytań niż odpowiedzi
— Marcin Mroziuk
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński
Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński
Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński
Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński
Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński
Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński
Ja chciałbym w tym miejscu wystosować mały apel do Redakcji. Wszystkie rankingi tworzone są zbiorowo i demokratycznie, co sprawia, że tracą (muszą stracić) na wyrazistości: nie dość, że zawsze wygrywa "Wall-e", to na dodatek filmy kontrowersyjne, ale przez niektórych uważane za znakomite, nie mają szansy przebić się do czołówki.
Niedługo skończą Wam się jednak gatunki do rankingowania. Czy moglibyście potem powtórzyć te wszystkie zestawienia, ale tym razem tak, że każdy redaktor osobno spisuje swój topten? Nie bojąc się subiektywnych opinii i subiektywnych komentarzy do poszczególnych filmów? Z wielką chęcią przeczytałbym też coś takiego, pewnie nie tylko ja.