Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ang Lee
‹Tajemnica Brokeback Mountain›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTajemnica Brokeback Mountain
Tytuł oryginalnyBrokeback Mountain
Dystrybutor Monolith
Data premiery24 lutego 2006
ReżyseriaAng Lee
ZdjęciaRodrigo Prieto
Scenariusz
ObsadaHeath Ledger, Jake Gyllenhaal, Michelle Williams, Anne Hathaway, Randy Quaid, Linda Cardellini, Anna Faris, Scott Michael Campbell, Kate Mara
MuzykaGustavo Santaolalla
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania134 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Porażki i sukcesy A.D. 2006

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 6 7 8 9 »

Esensja

Porażki i sukcesy A.D. 2006

Anders Thomas Jensen
‹Jabłka Adama›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJabłka Adama
Tytuł oryginalnyAdams æbler
Dystrybutor Kino Świat
Data premiery12 maja 2006
ReżyseriaAnders Thomas Jensen
ZdjęciaSebastian Blenkov
Scenariusz
ObsadaUlrich Thomsen, Nicolas Bro, Paprika Steen, Nikolaj Lie Kaas, Mads Mikkelsen
MuzykaJeppe Kaas
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiDania
Czas trwania94 min
Gatunekkomedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Kino polskie
PD: No i znów ta nasza wrodzona skłonność do przesady, do euforii, peanów nieproporcjonalnych do rzeczy, które opiewają. Można by rzec, że polskie kino jest jak Robert Kubica – bez wielkich sukcesów, za to z ogromnym rozgłosem, jakby podium liczyło nie trzy, a siedem schodków.
MCh: Noooo, miarkuj się waćpan. Sukces Kubicy jest bezdyskusyjny. Ale trzymajmy się kina…
PD: Owszem, Koterski znów pokazał klasę. Jasne, „Plac Zbawiciela” jest filmem dobrym. OK, mieliśmy udane debiuty – „Odę do radości”, „Chaos”, „Z odzysku”, „Czeka na nas świat”. Ale jak tu mówić o przełomie, skoro wszystkie te filmy traktują z grubsza o tym samym – duszącej polskiej beznadziei. Młodzi zamiast wyznaczać nowe kierunki, kopiują starych. Starzy powielają pomysły, które eksploatowali już wieki temu. Czy doczekamy czasów, kiedy „film polski” nie będzie synonimem „filmu, z którego wychodzi się zdołowanym”? I nie mówię tu tylko o pozycjach ambitnych – na przeciwległym biegunie mamy przecież zatrważająco koszmarne kino rozrywkowe – „Ja wam pokażę!”, „Francuski numer”, „Job”, „Dublerzy”, „Krótka histeria czasu”, „Polisz kicz projekt kontratakuje!”. Na tym tle zdecydowanie wyróżnia się „Hi Way” chłopaków z Mumio, choć samo w sobie też jest niestety porażką – nieprzemyślanym zbiorem w większości mało zabawnych skeczów. Zapytam więc za Lisem – co z tą polską (kinematografią)? Czy nasi współcześni filmowcy biorą przykład z rządzących, sekundując im w chronicznym braku poczucia humoru, czy też nigdy owego poczucia nie mieli? Jeden „Dzień świra” wiosny nie czyni, a tegorocznych „Chrystusów” – mimo niewątpliwych zalet – nie sposób zaliczyć do repertuaru lekkiego, łatwego i przyjemnego. Może wypadałoby już po dwóch dekadach przestać śmiać się z „Misia” czy „Seksmisji”, a zacząć wreszcie rechotać na komediach wykpiwających obecną rzeczywistość? Tyle że jakoś nikt nie ma na to ochoty i chyba jedyna nadzieja w przyszłorocznym „Rysiu” Tyma.
UL: Właśnie: wszystkie „poważne” polskie filmy pokazują to samo w ten sam sposób. Mam wrażenie, że polscy twórcy – i to gromadnie – przeszli na stronę publicystycznego pokazywania naszej rzeczywistości i zapomnieli, że byłoby dobrze, gdyby reżyser był artystą, a film sztuką. Brakuje naszym twórcom fantazji i wyobraźni. Pozamieniali się w socjologów z kamerami, podczas gdy nawet ten brzydki Śląsk i tych smutnych bezrobotnych (bo jak tu teraz bez nich zrobić film, który zostanie zaliczony do ambitnych?) można pokazać na więcej niż jeden sposób. Potrzeba do tego wizjonera, znającego i rozumiejącego medium filmowe. Moim zdaniem takie nadzieje rokuje Ksawery Żuławski.
Klasyka
PD: Gutek wyszedł z inicjatywą cyklu „W zwierciadle Bergmana” i chyba sam się nie spodziewał, że wśród dzisiejszej młodzieży znajdzie tyle chętnych do pobergmanienia osób. SPI, biorąc przykład z Zachodu, wprowadziło na ekrany „Pulp Fiction”. Czy ponowne pokazywanie w kinach wybitnych osiągnięć X Muzy ma w Polsce sens na szerszą skalę, szczególnie przy ekspansji kina domowego, czy skończy się na sezonowych akcjach? I jakie klasyczne filmy – wyświetlane u nas wcześniej bądź nie – bez wahania zapragnęlibyście zobaczyć w kinie?
MCh: No wreszcie, wreszcie! Tego nam było brak – świeżutkich, pięknych kopii klasycznych filmów na dużym ekranie. Mam wrażenie, że DVD ostatecznie zabiło dla części widowni sens chodzenia na DKF-y, bo prezentowane tam filmy niejednokrotnie niestety nie dają się oglądać z powodów technicznych. Odrestaurowane kopie są w stanie przejąć część tej widowni, bo oglądanie filmu w domu i w kinie to jednak ciągle co innego. Co jeszcze? Z przyzwoitym potencjałem komercyjnym na pewno Hitchcock, Kubrick i Kurosawa. Być może też Tarkowski i Fellini.
Rozczarowania
PD: Mnie najbardziej zawiedli dwaj ulubieńcy, którzy do tej pory, jeśli dobrze pamiętam, nie rozczarowali mnie nigdy – Michael Mann z „Miami Vice” i M. Night Shyamalan z „Kobietą w błękitnej wodzie”. Żywiłem też ciche nadzieje w stosunku do „Angel-A” Bessona, chociaż patrząc po tytułach, jakim patronował od czasu, gdy sam odłożył kamerę, wielce zaskoczony słabizną filmu oczywiście nie byłem.
ED: Największe rozczarowanie? Oczywiście, że Shyamalan! Autor moich ulubionych „Znaków”, „Osady”, że o „Szóstym zmyśle” nie wspomnę, dał plamę. Stoczył się na dno basenu. Jego najnowszy film jest pozbawiony klimatu i napięcia. Budzi uśmiech politowania, a trzeba przyznać, że nie tego spodziewałam się po Manoju. W tym roku generalnie rozczarowało mnie kino rozrywkowe, oprócz kilku rodzynków typu niezła „MI: III” i świetne „Casino Royale”. Ale potencjalne hity zawiodły: „Kod Da Vinci” był zaledwie poprawny, „Superman” nijaki, „Bandidas” sympatyczne, ale szablonowe. Chociaż i tak największym ciosem była wspomniana „Kobieta w błękitnej wodzie”.
PD: Ewo, naprawdę największej tegorocznej hitowości oczekiwałaś po „Kodzie”, „Supermanie” i „Bandidas”? Nie wierzę…
ED: Czy ja oczekiwałam? Ja zawsze czekam nie na hitowość, ale na magię kina. Niestety, coraz rzadziej idzie to w parze. O co mi chodziło, to o rozreklamowanie owych filmów i wielkie oczekiwania wobec nich w kategoriach rozrywkowych napompowane do granic przyzwoitości przez media. A musisz przyznać, że nawet masowe oczekiwania skończyły się rozczarowaniem.
PD: No właśnie nie muszę. „Kod” zgarnął gigantyczne pieniądze, „Superman” też niemałe, więc jednak masy ruszyły do kin. Nie rozumiem, dlaczego reklamowaniu filmów na szeroką skalę dziwisz się tak bardzo, jakby ta praktyka zaistniała dopiero w tym roku.
ED: Sama czekałam na filmy, o których nikt nie trąbił w mediach, no może oprócz „Piratów z Karaibów” czy „X-Men 3”.
PD: Dziwne to o tyle, że akurat o jakichś ośmiu z dziesięciu filmów, które umieściłaś w swoim Top Ten, trąbiono w mediach częściej niż o „X-Men 3”.
KW: A ja tradycyjnie bronię Shyamalana. To jeden z nielicznych twórców, który w kinie realizuje naprawdę swoje, czasem mocno pokręcone wizje. Do tej pory uchodził cało, bo w film oprócz własnej filozofii potrafił upchnąć tyle komercyjnych elementów, że stawały się sukcesami kasowymi. Teraz jednak przegiął – fabuła była zbyt dziwna, a brak przyciągających widzów aktorów położył film kasowo. Ale to nie był jakiś inny, gorszy Shyamalan, może jedynie Shyamalan bardziej wierzący, że to co mu się roi pod kopułą, na pewno zainteresuje innych. No i mnie w jakimś stopniu zainteresowało, ale należałem do wyjątków.
Natomiast rozczarowania to bez wątpienia „Superman: Powrót”, „World Trade Center” (Oliver Stone nadal bez formy, nie takiego filmu oczekiwaliśmy po pięciu latach od 11/9) i „Kod Da Vinci” (film zarobi miliony, więc nie ma co się starać). Gdyby nie końcówka, do rozczarowań musiałbym też pewnie zaliczyć drugich „Piratów”. Z zupełnie innej beczki – dużo więcej spodziewałem się po „Good Night and Good Luck”.
PD: E tam. Przyznaj się, że po prostu nie lubisz czarno-białej taśmy, jazzu i dymu papierosowego.
KW: A to o tym było? Kurcze, bo ja się nastawiałem na dramat polityczny…
MCh: A, no właśnie. Podpiszę się pod rozczarowaniem tym filmem. I dorzucę jeszcze m.in. „Capote”. Dla jasności – to dobre, albo przynajmniej przyzwoite filmy. Ale mam wrażenie, że ciekawiej się o nich dyskutuje, niż je ogląda. Film Clooneya wydawał mi się straszliwie ostentacyjny, nie najlepiej napisany i w gruncie rzeczy łopatologiczny w przekazie. A przy tym zaskakująco mało mówił o swoich bohaterach – poza pewnymi plakatowymi cechami. „Capote” z kolei to dla mnie przykład filmu, w którym początkujący reżyser realizuje to, co wydaje mu się być kinem z namysłem – i w rezultacie mówi za długo, zbyt statycznie, za bardzo przeciąga ujęcia itd. Jeśli ktoś uważa, że to świetny i spełniony film, powinien zastanowić się co zrobiłby z niego taki na przykład Soderbergh. Wspomniane już „WTC” Stone’a to z kolei w ogóle po prostu laurka, która za parę lat będzie pozbawionym znaczenia filmem nakręconym niczym zadanie domowe na temat.
ED: Słusznie, że wspomniałeś o „WTC” jako o wielkim rozczarowaniu. Z całym szacunkiem dla Stone’a, nie da się przejmująco opowiedzieć historii ataku terrorystycznego bez dotknięcia tematów politycznych, bo inaczej wychodzi z tego jedynie przewidywalna historia o pokonywaniu zła dzięki rodzinie.
PD: Co od początku było zamierzeniem Stone’a. Ja go winię tylko za jedno – niepotrzebnie nazwał ten swój familijny melodramat „World Trade Center”, bo gdy teraz ktoś naprawdę nakręci film o World Trade Center, będzie zmuszony albo się powtarzać, albo główkować nad dobrym tytułem.
ED: Co do Shyamalana będę nieustępliwa. Pomysł miał ciekawy, ale za bardzo nie wiedział, jak go interesująco przedstawić. Jego film praktycznie nie ma kulminacji!
« 1 6 7 8 9 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Do sedna: Alejandro González Iñárritu. Babel
— Marcin Knyszyński

20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja

10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja

100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja

100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja

Superbohaterowie drugiego planu. Suplement do rankingu
— Konrad Wągrowski, Jarosław Loretz, Kamil Witek

Najlepsze filmy science fiction – druga setka
— Esensja

100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja

50 najlepszych westernów wszech czasów
— Esensja

James Bond: Ranking filmów z Jamesem Bondem
— Sebastian Chosiński, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Krystian Fred, Jakub Gałka, Łukasz Gręda, Gabriel Krawczyk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Z tego cyklu

Porażki i sukcesy A.D. 2007
— Michał Chaciński, Piotr Dobry, Ewa Drab, Urszula Lipińska, Łukasz Twaróg, Kamil Witek, Konrad Wągrowski

Porażki i sukcesy A.D. 2005
— Esensja

Porażki i sukcesy A.D. 2003
— Esensja

Literackie porażki i sukcesy 2002
— Esensja

Kinowe porażki i sukcesy 2002
— Esensja

Kinowe porażki i sukcesy 2001
— Esensja

Tegoż twórcy

Kroniki młodego Stevena Spielberga
— Konrad Wągrowski

Do sedna: Alejandro González Iñárritu. Zjawa
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Alejandro González Iñárritu. Birdman
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Alejandro González Iñárritu. Biutiful
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Alejandro González Iñárritu. 21 gramów
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Alejandro González Iñárritu. Amores perros
— Marcin Knyszyński

Dobry, zły i łamliwy
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Marzec 2018 (1)
— Piotr Dobry, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Rozszczepieni
— Jarosław Robak

Esensja ogląda: Listopad 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.