Dobry i Niebrzydki: Taran-kinoPiotr Dobry, Konrad Wągrowski
Piotr Dobry, Konrad WągrowskiDobry i Niebrzydki: Taran-kino
Wyszukaj / Kup KW: Bo historia bez fajnych dialogów może pozostać tą samą historią. A fajne dialogi mogą ją po prostu upiększyć (tak jak ładne zdjęcia czy ilustracja muzyczna). Ale znów postawię w opozycji „Wściekłe psy” i „Jackie Brown” – tam przecież historie są dużo bardziej rozbudowane niż w „Pulp fiction”, wtórne (wobec kina hongkońskiego i blaxploitation), ale jednak nie da się powiedzieć, że forma przysłania treść… PD: Czyli tu nie dojdziemy do porozumienia, bo dla mnie w „Pulp Fiction” też nie przysłania. Oczywiście treści postmodernistycznej. Bo treść w rozumieniu opowieści jako takiej we wszystkich tych filmach jest dla mnie podobnie błaha. KW: We „Wściekłych psach” – zgoda. Tam prosta policyjno-gangsterska opowieść, bezczelnie zerżnięta z „City on fire” Ringo Lama, otrzymuje zupełnie nową postać (przyznam uczciwie – lepszą niż w pierwowzorze), dzięki a) wywaleniu zbędnych wątków, b) wyrazistym, świetnym postaciom, c) kapitalnym dialogom, d) paru świetnym pomysłom inscenizacyjnym. Czyli błaha treść okraszona wyczesaną formą. Ale „Jackie Brown”? To zupełnie inne kino-Tarantino – nieco wyciszone, z rozwiniętą intrygą i mocnym, poważnym podtekstem: przypowieścią o starzeniu się. Czy „Jackie Brown” to w ogóle po-mo? PD: Po-mo pod tym względem, że zawiera dziesiątki popkulturowych odnośników, i że mamy tu grę wizerunkiem Pam Grier – ikoną blaxploitation – która rozprawia się z przeciwnikami za pomocą sprytu, nie shotguna (co przy okazji ładnie się układa w przypowieść o starzeniu się). Natomiast przyczyna odmienności „Jackie Brown” od pozostałych filmów QT wydaje mi się prozaiczna – w pewnym sensie to jego najmniej autorski film. Jedyny, przy którym posiłkował się gotowym materiałem (kryminał Elmore’a Leonarda). KW: I tak powoli zbliżamy się do „Kill Billa”. Wiem, że go nie lubisz. Mogę spytać czemu? Czy może wchodzi tu w grę Twoja znana idiosynkrazja do popularnego kina dalekowschodniego? :) PD: Skądże. Popularne kino dalekowschodnie nie wywołuje u mnie idiosynkrazji, o ile nie jest horrorem, w którym straszy blade, kruczowłose widmo. KW: Widmo widmu nierówne…
Wyszukaj / Kup PD: Lubię Kurosawę, wczesnego Johna Woo, lubię niektóre rzeczy Takeshiego Kitano i Takashiego Miike. W młodszym wieku byłem wielkim fanem Bruce’a Lee, Jackie’ego Chana, Bolo Yeunga, a nawet znam – co może Cię zadziwić – niektóre filmy Kinjiego Fukasaku (było coś takiego jak „Doberman Cop”, z Sonnym Chibą chyba (chiba?) – przednia zabawa). Oczywiście daleko mi do Twojego znawstwa, zachwytów, ale generalnie nie jestem uprzedzony. A „Kill Bill” po prostu – mimo niewątpliwych zalet (zdjęcia, sekwencja anime, soundtrack) – nie wywołał we mnie żadnych emocji. Odniosłem wrażenie, że Quentin – inaczej niż zwykle – tutaj tylko kopiuje, kopiuje i jeszcze raz kopiuje, nie dokładając niczego od siebie. No, powiedz sam – zapamiętałeś z obydwu części choćby jeden wart zacytowania dialog? KW: Dialog…? Świetnie wbił mi się w głowę monolog wygłaszany przez O-Ren Ishii na zlocie yakuzowych capo di tutti capi. Rozmowa Panny Młodej z Sonnym Chibą, w której ona najpierw mówi łamaną japońszczyzną, a on łamanym angielskim, by ostatecznie przejść na płynny japoński, gdy maski opadły, też była niezła. No i tekst: „to naprawdę była stal Hattori Hanzo”… Natomiast rzecz jasna nie są to dialogi na miarę „Pulp Fiction”. Co nie zmienia faktu, że z wielu powodów bawiłem się na filmie doskonale – po pierwsze, dzięki naprawdę z inwencją inscenizowanych scenach przemocy. Po drugie – dzięki wszechobecnej ironii, wyrażanej na przykład w wieszaku na miecze samurajskie w samolocie, udawaniu przyjaciółek przed małą dziewczynką po bitwie w zdemolowanym mieszkaniu. Po trzecie – wyborna sekwencja anime. Po czwarte – nastrój generowany głównie świetnym doborem utworów muzycznych. No, bawiłem się wybornie. PD: Cieszę się Twoim szczęściem. KW: Okej, nie jest to może dzieło posuwające jakoś historię kina do przodu (w sumie raczej ją cofające), ale przecież zabawą filmową – które zwykle też lubisz – bez wątpienia jest. PD: No jest. Ale o ile mógłbym porównać „Pulp Fiction” do szachów, „Jackie Brown” do Monopolu, a „Wściekłe psy” do chińczyka, o tyle „Kill Bill” to dla mnie co najwyżej bierki :-). KW: Na takie dictum już nie wiem, co mam powiedzieć… PD: Przyjmij więc do wiadomości, że film nie wzbudził we mnie żadnych emocji, nie zainteresował, znudził, mimo że uznaję jego wartości, o których napisałem wyżej. Bywa i tak. KW: Dochodzimy do „Grindhouse”, o którym… nie będziemy rozmawiać. Powiedzmy, że oficjalnie – na znak protestu przeciw polityce pokazywania tylko połowy filmu – dyskusję zostawiamy do czasu, gdy pozwolą nam obejrzeć „Planet terror”. Ale jednak zarzucę jeden temat – nie uważasz, że tworząc nowe wersje różnych klasyków kinematografii „B”, Quentin goni w piętkę i marnuje swój niemały talent? PD: Nie. Skoro ma talent akurat do postmodernizmu, czego miałbym od niego oczekiwać – adaptacji Jane Austen?
Wyszukaj / Kup KW: Cóż – w jego rękach to mogłoby być interesujące. Aby zdobyć Lizzie Bennet (Uma Thurman), Mark Darcy (Samuel L. Jackson) musi przede wszystkim rozprawić się z podrywającym ją przystojnym brytyjskim oficerem (Michael Madsen). W tym celu nabywa od znajomego kapitana (Kurt Russell) miecz samurajski. Podczas transakcji panowie rozmawiają o tym, że we Francji „pudding” nazywa się „le pudding”. Darcy nie wie, że sprzyjający oficerowi ojciec Lizzie (Harvey Keitel) wychowywał się na Dalekim Wschodzie i rozprawa z nim może być dużym wyzwaniem. Na szczęście po jego stronie stanie matka panny Bennet (Pam Grier). W filmie powinna pojawić się też obowiązkowa scena tańca na wiejskiej zabawie z epizodem Johna Travolty. Pociągnij dalej, lepszy jesteś w te klocki. PD: E tam, wyszło Ci całkiem fajnie – chętnie obejrzałbym taki film. Co nie zmienia faktu, że dostalibyśmy wtedy Jane Austen na postmodernistyczną modłę, a nie przyzwoicie, klasycznie, jak Pan Bóg przykazał, wyreżyserowany film. KW: Inaczej mówiąc – jeśli będzie zabawa kinem, świetne dialogi, ciekawe postacie, to niech sobie facet kręci, co tylko mu się podoba, nawet jeśli temat (i widzów) wyczerpało już pięćdziesięciu innych reżyserów. PD: Żaden temat nie jest wyczerpany do końca – potrzeba tylko faceta z inwencją QT, żeby to, co wydawało się stare, okazało się nowe i jare. Swoją drogą chętnie obejrzałbym komedię romantyczną z Hugh Grantem autorstwa (znaczy komedia, nie Grant) Tarantino. KW: Powoli zbliżamy się do momentu, w którym powinniśmy zacząć gadać o zombiakach i biuście Angeliny Jolie w kontekście Quentina… PD: O zombiakach pogadamy w kontekście Rodrigueza, natomiast w kontekście Quentina powinniśmy raczej gadać o stopach Angeliny Jolie. KW: He, he – i to nagich stopach! PD: Osobiście bardziej kręcą mnie damskie uda, choć stopami też oczywiście nie pogardzę. Tyle że małymi, a Quentin, z tego, co się orientuję, preferuje duże. KW: To dodam jeszcze, że jednego grzechu (nieświadomego) Quentinowi nie odmówisz – co i rusz nowa polska produkcja „rozrywkowa” jest reklamowana jako „polski Tarantino”. Wiesz, „Ciało”, „Czas surferów”, „Dublerzy”, te klimaty. Za to należy mu się parę lat czyśćca. PD: Wiesz, myślę, że i bez tego w niebie nie bardzo by go chcieli… |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Odraza i komizm, czyli 10 razy Sid Haig
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych komedii wszech czasów
— Esensja
DVD: Wściekłe psy
— Konrad Wągrowski
Stój, bo mamuśka strzela!
— Agnieszka Szady
Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski
Zabić Billa
— Konrad Wągrowski
Zemsta Dragów, czyli bokserska nostalgia
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Duchy, diabły, wilkołaki i steampunkowe mechaniczne skrzaty
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Każdy kadr to Ameryka
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Rzeźnia dla dwojga
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Partia na party w czasach Brexitu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Jak smakują Porgi?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Chwała na wysokości?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Podręczne z Kairu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Atak paniki
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Szalone lata 60.
— Piotr Nyga
Jedyna taka mitologia
— Piotr Dobry
Esensja ogląda: Maj 2013 (3)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Kamil Witek
Esensja ogląda: Maj 2013 (2)
— Miłosz Cybowski, Ewa Drab, Gabriel Krawczyk, Kamil Witek
Esensja ogląda: Luty 2013 (Kino)
— Miłosz Cybowski, Gabriel Krawczyk, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski
Wściekły pies
— Grzegorz Fortuna
Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Podoba mi się, jak kręcisz filmy, chłopcze
— Ewa Drab
SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (10)
— Jakub Gałka
Daj się uwieść obliczu żydowskiej zemsty
— Konrad Wągrowski
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski