Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dobry i Niebrzydki: Taran-kino

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
1 2 »
W tym miesiącu, wbrew oczekiwaniom wszystkich, Dobry i Wągrowski NIE rozmawiają o „Grindhouse”. W ramach rekompensaty rozmawiają jednak o wszystkim innym, co tyczy Quentina T., z uwzględnieniem nagich stóp, postmodernizmu i ekranizacji Jane Austen.

Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Dobry i Niebrzydki: Taran-kino

W tym miesiącu, wbrew oczekiwaniom wszystkich, Dobry i Wągrowski NIE rozmawiają o „Grindhouse”. W ramach rekompensaty rozmawiają jednak o wszystkim innym, co tyczy Quentina T., z uwzględnieniem nagich stóp, postmodernizmu i ekranizacji Jane Austen.
Konrad Wągrowski: Piotrze, muszę Ci się przyznać do czegoś wstydliwego.
Piotr Dobry: Jesteś spokrewniony z Jarosławem Żamojdą?
KW: Gorzej. Gdy obejrzałem „Pulp Fiction” w 1994, nie rzucił mnie na kolana. Ba, uznałem film za średniachę i stwierdziłem, że nie wiadomo, o co tyle hałasu.
PD: Nie dziwię Ci się. Serio. Mam tak z wieloma filmami uznanymi przez ogół za arcydzieła. A skoro już mamy wieczorek szczerości, to i ja Ci się do czegoś przyznam. Po raz pierwszy obejrzałem „Pulp Fiction”… w zeszłym roku.
KW: I w tym momencie 80 proc. czytelników przerywa lekturę naszej rozmowy… Ale w sumie – może i dobrze zrobiłeś…? Bo w 1994 chyba jednak wiele osób, zwłaszcza młodszych, jak ja wówczas :)…
PD: No nie, znowu robisz z siebie Kałużyńskiego. A ja nie chcę być Raczkiem!
KW: …oczekiwało nieco innego kina od filmu w jakimś sensie sensacyjnego. Oczekiwało wartkiej akcji, zwartej fabuły, klasycznej konstrukcji – a tego „Pulp Fiction” oczywiście nie dawało. Natomiast dekadę później już te postmodernistyczne filmowe zabawy były dużo bardziej atrakcyjne – bo ileż można oglądać filmy z wartką akcją i klasyczną konstrukcją…? Cóż, Tadeusz Sobolewski też w końcu do „PF” przekonał się po latach (pamiętasz, jak długo i głośno ubolewał, że film Tarantino pokonał w Cannes Kieślowskiego?) – choć on akurat chyba wartkiej akcji nie oczekiwał…
PD: Właśnie – nie oczekiwał. I ja nie szukałbym tutaj źródła w przyzwyczajeniach publiczności. Zdecydowana większość kinomanów z całego świata przyjęła przecież „Pulp Fiction” z otwartymi ramionami. Jesteś wyjątkiem i czas się z tym pogodzić :-).
KW: No, chyba jestem. Dlatego pisałem, że się wstydzę. Widocznie wówczas byłem jeszcze impregnowany na filmowy postmodernizm. Medycyna zna takie przypadki.
PD: Natomiast kwestia mojego opóźnienia ma zupełnie inne podłoże. To coś na kształt wrodzonej podejrzliwości, czasem nawet niechęci. Do filmów, płyt, książek, komiksów, którymi wszyscy wokół się zachwycają do poziomu mentalnego onanizmu, które atakują mnie z prasy, radia, telewizji i zmywarki. Bardzo często ten szum jest niewspółmierny do jakości danego dzieła, więc ja wolę sobie w tym czasie wyszukiwać jakieś perełki w rodzaju „Interstate 60”, o których mało kto słyszał, a po te „czołobitne” rzeczy sięgać później. Tak miałem z „LOTR-em”, którego zaliczyłem dopiero pod koniec 2004, kiedy wyszła już cała trylogia. Tak miałem ze „Strażnikami”, których przeczytałem dopiero w tym roku… Jeśli rzecz jest rzeczywiście genialna – jak w tych przypadkach – wytrzyma próbę czasu. Jeśli nie – i tych przypadków jest więcej – to tylko potwierdza moją teorię o niewspółmiernych ochach i achach.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
KW: Krótko mówiąc – Tarantino wytrzymał próbę czasu. Postmodernizm zwycięski? Co właściwie jest takiego w „Pulp Fiction”, że Wojtek Orliński przyrównuje oglądanie go do seksu?
PD: Tu raczej należałoby postawić pytanie, czego w „Pulp Fiction” nie ma. Tarantino – rasowy freak na punkcie kina – przyrządził danie ze składników, które innych kinofilów niezmiennie cieszą nawet podawane osobno, a co dopiero jako całość! Wiem, że to slogan, ale w „Pulpie”, jak chyba w żadnym innym filmie, naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie. Kogoś rajcuje neo noir – bardzo proszę; kogoś cinema verite – nie ma sprawy; kogoś czarna komedia – jest; kogoś mistrzowski storytelling sam w sobie – jest; kogoś błyskotliwe dialogi – są; kogoś sceny gore – mamy i gore… Itd., itp., dla każdego coś miłego – na przykład mojego brata tak rajcują biblijne teksty Samuela L. Jacksona, że do dziś robi sobie z nich sygnaturki na Gadu-Gadu :-). No, a poza tym wszystkim, jest też „Pulp Fiction” wybitnym osiągnięciem w kategorii „kino o kinie” – a to uwielbia każdy szanujący się kinoman.
KW: Nie wspomniałeś kultowych tekstów („Zed’s dead, baby, Zed’s dead”) i kawału solidnego aktorstwa – przecież oprócz Samuela L. mamy tam smakowite epizody Keitela, Walkena, a Travolta już nigdy nie będzie miał takiej szansy na Oscara, jaką otrzymał od Tarantino. Ale jednak, czy postmodernistyczna zabawa nie decyduje, że brakuje w tym filmie po prostu zajmującej opowieści? Takiej, którą na przykład miały „Wściekłe psy”, rzecz również po-mo, niepodająca od strony treści niczego nowatorskiego, ale o bardzo spójnym scenariuszu?
PD: Ale co kino w latach 90. mogło jeszcze wnieść nowatorskiego w kwestii treści? Sequel „Surfujący naziści muszą umrzeć”, tyle że zrobiony na poważnie? Pierwszy lepszy podręcznik do scenopisarstwa powie Ci, że w kinie masz tylko osiem podstawowych opowieści. Cały sęk w umiejętnym wymieszaniu gatunków, stworzeniu pozoru braku jakichkolwiek ograniczeń. Tarantino właśnie to robi. A to, iż „PF” nie ma linearnej fabuły, jeszcze nie znaczy, że nie jest filmem spójnym. Bo jest. Wszystkie wątki na końcu idealnie się zazębiają.
KW: Ja sobie zdaję sprawę, że przeniesienie nacisku z luźnych scenek tworzących całość „Pulp Fiction” na spójną historię spowodowałoby całkowitą zmianę filmu na zapewne nie tak ważny i wpływowy, ale może właśnie brak takiej historii powoduje, iż – choć doceniam formalne mistrzostwo – pokochać „PF” jednak nie mogę?
PD: Ale jaki znowuż „brak historii”? Przecież tu masz aż cztery historie. Wszystkie dobre. To tak, jakbyś wziął cztery odcinki „Alfred Hitchcock przedstawia”, i zgrabnie – motywami, postaciami – powiązał je w całość. Na tym również polega geniusz Tarantino. Coś, co było do tej pory zarezerwowane dla ambitnych serii telewizyjnych, zmieścił w dwuipółgodzinnej kinówce. I przy tym wcale nie zrezygnował z rozbudowanych portretów psychologicznych – każdego ważnego bohatera pozwala nam przecież dobrze poznać.
KW: Powiesz pewnie, że wydziwiam…
PD: Wydziwiasz.
KW: Może i tak – ale nie powiesz mi chyba, że to fabuła należy do najważniejszych atutów „PF”. Powiedzmy sobie szczerze – z czterech historii trzy to epizody (opieka nad dziewczyną szefa, rozpierducha w dinerze, egzekucja), jedynie wątek boksera, który wraca się po zegarek i wraz ze swym antagonistą wpada w ręce nazistów-gejów, nadaje się na większą opowieść. Ale i tak dość błahą.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
PD: Jak się więc okazuje, inaczej postrzegamy te cztery historie. Ty przez pryzmat fabuły, ja – bohaterów. Dla mnie są to historie: Vegi i Winnfielda, Butcha, Mii Wallace oraz pary postrzelonych złodziejaszków. I moim zdaniem wszystkie te historie można by rozwinąć w coś większego. Nie mają początku ani końca – od razu zostajemy wrzuceni w środek perypetii bohaterów (czy nie inaczej jest choćby w „Bliżej”?), których poznajemy nie tyle przez ich czyny (chociaż też), co przez słowa. Wiesz, piję do tego, że błahość historii niekoniecznie musi przekładać się na jej jakość. Można fajnie opowiedzieć o tępym gangsterze rozprawiającym o frytkach z majonezem, i można niefajnie opowiedzieć o biseksie rozdartym pomiędzy uczuciem do uniwersyteckiego profesora a siostrzenicy szwagra swojej babki, gdzie w grę wchodzą jeszcze różnice kulturowe, bo biseks jest metysem, profesor – austriackim Żydem, a siostrzenica pół-Szwedką, pół-Maoryską…
KW: Wróćmy do słowa klucza – nieszczęsnego postmodernizmu – tu najlepiej wyrażanego przez zabawę konwencją i wyodrębnienie formy nad treść. Forma tu się liczy, treść jest mało istotna, wtórna.
PD: Może i wtórna, ale nie durna, że tak sobie zrymuję. W sumie fajnie opowiada o łańcuszku przemocy.
KW: Bo rozmawiamy o Tarantino jako postmoderniście, nie? Więc może powiedzmy w ogóle, co przez to rozumiemy…
PD: No, u Tarantino to głównie – o czym już napomknąłeś – zabawa konwencją. Ja dorzuciłbym jeszcze żonglerkę gatunkami, sporą dawkę ironii i zacieranie granic między sztuką wysoką a kiczem (składanie ścinków klasy B w całość klasy A).
KW: Czego dowodem nagroda w Cannes, czyli miejscu, gdzie jednak zwykle wygrywają rzeczy artystyczne do bólu lub do bólu polityczne. A do żadnej z tych kategorii „PF” nie zaliczymy.
PD: Nie do końca zgodziłbym się tylko z tym „wyodrębnieniem formy nad treść”. Treść też musi być w pewnym sensie po-mo, bo jakby ją traktować po macoszemu i nie przykładać wielkiej wagi, to z samej zabawy formą też by raczej nie wyszło nic dobrego (czego przykładem marny los wielu epigonów Tarantino). Zresztą, najprostszy argument za treścią – mówisz: „Tarantino”, to pierwsze skojarzenie masz: „genialne dialogi”, a nie: „genialne ujęcia”.
KW: Mówiąc „treść”, myślę „fabuła”. Genialne dialogi to dla mnie wyraz formy.
PD: Niby dlaczego?
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Odraza i komizm, czyli 10 razy Sid Haig
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja

100 najlepszych komedii wszech czasów
— Esensja

DVD: Wściekłe psy
— Konrad Wągrowski

Stój, bo mamuśka strzela!
— Agnieszka Szady

Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski

Zabić Billa
— Konrad Wągrowski

Z tego cyklu

Zemsta Dragów, czyli bokserska nostalgia
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Duchy, diabły, wilkołaki i steampunkowe mechaniczne skrzaty
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Każdy kadr to Ameryka
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Rzeźnia dla dwojga
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Partia na party w czasach Brexitu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Jak smakują Porgi?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Chwała na wysokości?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Podręczne z Kairu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Atak paniki
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Szalone lata 60.
— Piotr Nyga

Jedyna taka mitologia
— Piotr Dobry

Esensja ogląda: Maj 2013 (3)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Kamil Witek

Esensja ogląda: Maj 2013 (2)
— Miłosz Cybowski, Ewa Drab, Gabriel Krawczyk, Kamil Witek

Esensja ogląda: Luty 2013 (Kino)
— Miłosz Cybowski, Gabriel Krawczyk, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Wściekły pies
— Grzegorz Fortuna

Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Podoba mi się, jak kręcisz filmy, chłopcze
— Ewa Drab

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (10)
— Jakub Gałka

Daj się uwieść obliczu żydowskiej zemsty
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.