Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

T2
‹It’ll All Work Out in Boomland›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIt’ll All Work Out in Boomland
Wykonawca / KompozytorT2
Data wydania1970
Wydawca Decca
NośnikWinyl
Czas trwania44:25
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Peter Dunton, Bernard Jinks, Keith Cross
Utwory
Winyl1
1) In Circles08:34
2) J.L.T.05:44
3) No More White Horses08:35
4) Morning21:14
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Na pełnym gazie, bez taryfy ulgowej

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Brytyjczycy z kapeli… T2.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Na pełnym gazie, bez taryfy ulgowej

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Brytyjczycy z kapeli… T2.

T2
‹It’ll All Work Out in Boomland›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIt’ll All Work Out in Boomland
Wykonawca / KompozytorT2
Data wydania1970
Wydawca Decca
NośnikWinyl
Czas trwania44:25
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Peter Dunton, Bernard Jinks, Keith Cross
Utwory
Winyl1
1) In Circles08:34
2) J.L.T.05:44
3) No More White Horses08:35
4) Morning21:14
Wyszukaj / Kup
Historia T2 jest bardzo skomplikowana. Ba! była nią jeszcze przed powstaniem zespołu, którego dzieje dzielą się zresztą wyraźnie na dwa okresy. Ten właściwy, dzięki któremu brytyjska kapela zapisała się na trwałe w annałach rocka, obejmujący lata 1969-1972, i drugi – będący swoistym post mortem – w którym lider grupy postanowił zrobić jeśli nie wszystko, to na pewno dużo, aby zniszczyć legendę, którą niegdyś współtworzył. Na szczęście w 1997 roku – po pięciu latach sromoty i walki z własną twórczą niemocą – poddał się i pozwolił trupa zespołu złożyć do grobu, w którym powinien on spokojnie spoczywać od początku lat 70. ubiegłego wieku, czyli wtedy, gdy w wyniku nieporozumień pomiędzy muzykami i niemożnością znalezienia godnych zastępców dla tych, którzy postanowili odejść, Peter Dunton zdecydował się rozwiązać T2.
A wszystko zaczęło się pięć lat wcześniej – w czerwcu 1967 roku. Na dodatek daleko od Londynu, bo w Republice Federalnej Niemiec. W tamtym czasie wielu anglosaskich muzyków, jak chociażby późniejsza „czwórka z Liverpoolu”, czyli The Beatles, dorabiało sobie koncertowaniem w klubach nocnych Hamburga. Szczęścia i pieniędzy postanowili tam również poszukać gitarzysta basowy Bernard Jinks i perkusista Peter Dunton, którzy do spółki z niemieckim gitarzystą Jörgiem Ermischem powołali do życia formację Neon Pearl. Jej skład był dość płynny, a przewinęli się przez nią jeszcze trzej inni gitarzyści: Nick Spenser, Pete Wyoming Bender i Rod Harrison. Grupa istniała zaledwie przez kilka miesięcy; w tym czasie zagrała jednak mnóstwo koncertów i zarejestrowała kilka nagrań, które światło dzienne ujrzały dopiero trzydzieści cztery lata później na krążku „1967 Recordings” (2001).
Pod koniec 1967 roku Jinks i Dunton wrócili do ojczyzny i z miejsca założyli nową kapelę – Please, której żywot okazał się równie krótki co w przypadku Neon Pearl. W maju 1968 bowiem z kolegami pożegnał się gitarzysta Adrian Gurvitz (Curtis), który, marząc o graniu nieco ostrzejszej muzyki, zdecydował się stanąć na czele własnego zespołu. Tak narodziło się trio The Gun”. Z okazji skorzystał też wtedy Dunton i przeniósł się do rokującego większe nadzieje na zrobienie kariery – mieli już w końcu na koncie trzy single – The Flies. Nawet jeśli przemyślany, krok ten okazał się błędem. The Flies właśnie dogorywali i ostatecznie umarli w końcu 1968 roku (pozostała po nich, opublikowana ponad trzy dekady później, płyta „Complete Collection 1965-1968”, na której Duntona można usłyszeć w siedmiu z siedemnastu kawałków). Peter, nie mając innej opcji, wrócił do Jinksa, by reaktywować Please. Drugi żywot formacji trwał do kwietnia 1969 roku, a poza starymi kumplami znaleźli w niej swoją przystań jeszcze Spenser i Harrison (znani z Neon Pearl) oraz flecista i wokalista Robin Hunt.
W tym składzie Please nagrała sporo utworów demo, które jednak nie zainteresowały wydawców; ostatecznie upubliczniono je, ale – który to już raz? – dopiero po wielu, wielu latach na albumach „1968/1969” (1998) i „Seeing Stars” (1999). Po rozpadzie zespołu Dunton skorzystał z zaproszenia Adriana Gurvitza i przeniósł się do The Gun, jego koledzy zdecydowali się w takiej sytuacji po raz kolejny zmienić szyld – tym razem na Bulldog Breed. Mając już całkiem spore doświadczenie, wiedzieli już, jak pokierować karierą; w każdym razie udało im się w końcu wydać płytę – „Made in Egnland” (1969) – na której zadebiutował młodziutki, bo jeszcze niespełna siedemnastoletni, multiinstrumentalista Keith Cross. Tymczasem po kilkumiesięcznej współpracy Peter pożegnał się z braćmi Gurvitzami i złożył kolejną propozycję Jinksowi. Bernard, przekonany przez przyjaciela, uznał, że warto spróbować zacząć od zera jeszcze raz i na początku 1970 roku wspólnie ogłosili powstanie grupy T2 (choć na okładce debiutanckiego longplaya widnieje wersja T.2). Pozostał w niej Cross, odszedł natomiast – do Asgærdu – Rod Harrison.
Specjaliści od promocji zwrócili uwagę na T2 podczas koncertów. A że był to okres, kiedy pojawiło się wreszcie olbrzymie zapotrzebowanie na muzykę łączącą wpływy hard rocka i rocka progresywnego, zaproponowano im nagranie albumu. Trio weszło do istniejącego od 1967 roku Morgan Studios w Willesden na północy Londynu i – jak to wtedy bywało – w ekspresowym tempie nagrało materiał, który Decca opublikowała na płycie zatytułowanej „It’ll All Work Out in Boomland”. Znalazły się na niej cztery utwory, w tym wypełniający całą drugą stronę winylu, ponad dwudziestominutowy „Morning”. Ale do niego dojdziemy później. Stronę A otwiera kompozycja „In Circles” – i jest to prawie dziewięć minut potężnego hardprogowego uderzenia, z psychodelicznym wokalem Duntona i miejscami lekko bluesowymi, to znów jazzrockowymi zagrywkami Crossa na gitarze. Rozpędzone bębny nie pozostawiają ani chwili na oddech, a sfuzzowana gitara wdziera się głęboko w świadomość. Nie brakowało w tamtym czasie na Wyspach Brytyjskich kapel, które eksplorowały te same rejony muzyczne co T2 (chociażby Arzachel, Wind, Aquila, Sunday czy Hannibal), ale chyba żadna nie robiła tego z taką mocą.
„J.L.T.” zaczyna się – dla odmiany – spokojnie: perkusji i fortepianowi (ponownie Cross) towarzyszy delikatny wokal. I chociaż z czasem i ten numer nabiera rozpędu, grupa wciąż pozostaje wierna stylistyce psychodeliczno-popowej, jaką tworzący T2 muzycy wypracowali we wcześniejszych kapelach, w których grali (głównie Please i Bulldog Breed). Dopiero w końcówce nastrój się zmienia, co dzieje się głównie za sprawą Keitha, którego orkiestrowa aranżacja syntezatorów potrafi wywołać prawdziwy zachwyt. W „No More White Horses” ponownie mamy do czynienia z rozpędzonym czołgiem, dodatkowo napędzanym bliską wściekłości partią gitary. Cross odpowiada tu również za imitujące instrumenty dęte brzmienie klawiszy, jak i subtelne dźwięki fortepianu. Jeśli współczesny słuchacz dostrzeże w T2 niezwykłe połączenie heavyprogowej mocy z klasycyzującym romantyzmem, niech wie, że stoi za tym niezwykły talent muzyka liczącego sobie wówczas zaledwie siedemnaście lat! A przecież nie można ani na chwilę zapominać o fakcie, że nagrał on również wszystkie partie gitar – zarówno elektrycznych, jak i akustycznej.
Wypełniającą stronę B suitę „Morning” otwiera właśnie gitara akustyczna Crossa, towarzysząca stonowanemu śpiewowi Duntona, który raz brzmi popowo-psychodelicznie, to znów zahacza o folkowy zaśpiew charakterystyczny dla takich formacji, jak Spirogyra czy Tractor. Z biegiem czasu zmieniają się nastroje i warstwa instrumentalna; T2 raczą nas improwizacjami, to znów orkiestrowym rozmachem, nie brakuje solówek gitarowych ani fragmentów z wyeksponowanymi partiami perkusji, pojawiają się również świetnie rozpisane na głosy chórki. Słowem: to wszystko, czego na przełomie lat 60. i 70. XX wieku oczekiwał zaprzysięgły fan rocka od swojej ulubionej formacji. Pierwsze wydanie kompaktowe krążka (z 1992 roku) uzupełniają trzy bonusy. To kompozycje nagrane na żywo na potrzeby radia BBC: „Questions and Answers”, „CD” oraz – znane z debiutanckiego albumu – „In Cicrles”. I chociaż słychać w nich pewne niedostatki, wynikające zwłaszcza ze sposoby rejestracji, jak i okoliczności zmuszających Keitha Crossa do zajęcia się jedynie gitarą (i tym samym rezygnacji z gry na klawiszach) – nie da się zaprzeczyć, że w pełni oddają one moc i potencjał, jakie tkwiły w triu.
Niedługo po wydaniu krążka zaczęły się wewnętrzne spory i kłótnie, które ostatecznie – w trakcie prac nad drugim longplayem (planowano dla niego tytuł „Fantasy”) – doprowadziły w 1971 roku do odejścia Jinksa i Crossa (ten drugi próbował kariery solowej i rok później w duecie z Peterem Rossem i muzykami sesyjnymi nagrał album „Bored Civilians”). Dunton próbował jeszcze utrzymać zespół przy życiu, znalazł nawet nowych muzyków, ale nic konstruktywnego z tego nie wyniknęło – magia zniknęła i T2 umarło śmiercią naturalną. A przynajmniej tak się wtedy wydawało. Niestety, gdy dwadzieścia lat później niemiecka firma SPM / World Wide Records wydała kompaktową reedycję „It’ll All Work Out in Boomland”, Peter uznał to za dobry pretekst do reaktywowania grupy. Zgodził się Jinks, odmówił natomiast Cross, na miejsce którego ściągnięto Mike’a Fostera. Nagrana w 1992 roku płyta „Second Bite” okazała się artystyczną katastrofą. I to do tego stopnia, że Bernard uznał, iż więcej nie będzie już szargać swego nazwiska. Dunton był innego zdania. A może raczej nabrał przekonania, że z tej cytryny da się jeszcze wycisnąć trochę soku.
W efekcie pod szyldem T2 ukazały się jeszcze dwa albumy z premierowym materiałem: „Waiting for the Band” (1993) oraz „On the Frontline” (1994) – oba równie złe, co ich poprzednik. Nie mogąc więcej liczyć na taryfę ulgową i wyrozumiałość starych fanów, Peter zdecydował się wreszcie w 1997 roku ostatecznie rozwiązać kapelę. Plus tego był taki, że dopiero teraz zgodził się na wydanie zachowanych archiwaliów z początku lat 70. Dzięki temu – na płytach „Fantasy” (1997), publikowanej także pod tytułami „1970” lub „T2”, oraz „1971-1972” (2012) – światło dzienne ujrzały kompozycje, które pierwotnie miały stać się podstawą drugiego, a może nawet i trzeciego longplaya grupy. I chociaż daleko im do ideału, pod każdym względem biją na głowę to, co Dunton wysmażył w czasie drugiego, mocno niesławnego, żywota T2.
koniec
27 grudnia 2014
Skład:
Peter Dunton – śpiew, perkusja
Bernard Jinks – gitara basowa, chórki
Keith Cross – gitara elektryczna, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe, chórki

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.