Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Berits Halsband

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBerits Halsband
Wykonawca / KompozytorBerits Halsband
Data wydania1975
NośnikWinyl
Czas trwania48:46
Gatunekfolk, jazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Bengt Ekevärn, Tommy Adolfsson, Mats Anton Karis, Olof Söderberg, Jonas Lindgren, Göran Frost, Michael Lundqvist, Peter Adolfsson
Utwory
Winyl1
1) Myror i köket11:54
2) El hamokk09:52
3) Halvvägs hildur18:38
4) Flaxöras hemliga återkomst08:41
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Czterdzieści lat… i pora zmartwychwstać!

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj szwedzka formacja Berits Halsband.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Czterdzieści lat… i pora zmartwychwstać!

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj szwedzka formacja Berits Halsband.

Berits Halsband

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBerits Halsband
Wykonawca / KompozytorBerits Halsband
Data wydania1975
NośnikWinyl
Czas trwania48:46
Gatunekfolk, jazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Bengt Ekevärn, Tommy Adolfsson, Mats Anton Karis, Olof Söderberg, Jonas Lindgren, Göran Frost, Michael Lundqvist, Peter Adolfsson
Utwory
Winyl1
1) Myror i köket11:54
2) El hamokk09:52
3) Halvvägs hildur18:38
4) Flaxöras hemliga återkomst08:41
Wyszukaj / Kup
Od czasu do czasu – choć zdecydowanie nie tak często, jak na to zasługują – przyglądamy się w tej rubryce zespołom pochodzącym ze Skandynawii. Na naszych łamach obecni byli już Islandczycy z Icecross i Hinn Íslenzki Þursaflokkur, Duńczycy z Day of Phoenix, Midnight Sun i Dr. Dopo Jam, Norwegowie z Ruphusa oraz Szwedzi z Träd, Gräs och Stenar, Sagi i Morte Macabre. Dzisiaj przyszła kolej na następną formację rodem ze Sztokholmu, a mówiąc precyzyjniej z jego przedmieść. To grupa, która chociaż istniała kilka dobrych lat, pozostawiła po sobie zaledwie jedną płytę długogrającą. Wkrótce po publikacji album popadł w zapomnienie i do niedawna o jego istnieniu pamiętali nieliczni. Na szczęście czterdzieści lat po premierze na wznowienie krążka zdecydowała się ateńska firma Musicbazz / Sonic Effect Records. I nieistotne, że nakład był tak niewielki, iż można go było uznać wręcz za kolekcjonerski (350 kompaktów i 360 winyli); najważniejsze, że z mroków przeszłości wyciągnięto na światło dzienne jedno z najbardziej fascynujących jazzrockowo-folkowych dzieł lat 70. XX wieku.
Chodzi o formację Berits Halsband, którą pod koniec lat 60. powołali do życia mieszkający w Vällingby (dzielnicy znajdującej się w zachodniej części Sztokholmu) dwaj młodzi muzycy: gitarzysta solowy Olof Söderberg oraz basista Göran Frost. Pierwsze kroki na scenie stawiali oni w lokalnym klubie Tegelhögen, gdzie grywały również takie grupy, jak progresywno-awangardowy November, popowa Annabee Nox, psychodeliczny T-Boones, a nawet Benny Andersson, czyli przyszła podpora kwartetu ABBA. Początkowo Olof i Göran mieli bardzo mgliste pojęcie o muzyce rockowej, uczyli się jej, przede wszystkim słuchając Radia Luxembourg i brytyjskiego Radia Caroline; za swoich idoli uważali Led Zeppelin, Booker T. & the M.G.’s oraz Paul Butterfield Blues Band. Jak widać, rozrzut stylistyczny był całkiem spory. Dlatego tak ważnym dla dalszej działalności Berits Halsband był, mający miejsce na początku lat 70., sztokholmski koncert Jethro Tull. To po nim Söderberg i Frost uznali, że w ich zespole powinno znaleźć się miejsce dla flecisty, który grałby jak Ian Anderson. Tym sposobem dokonali transferu – i to podwójnego – od lokalnego konkurenta, formacji Vällingby’s Santa Claus Orchestra. Wraz z flecistą Matsem Antonem Karisem szeregi Berits Halsband zasilił bowiem trębacz Bengt Ekevärn.
Gdy do zespołu dokooptowano jeszcze perkusistę Petera Carlssona, kwintet zaczął regularnie grywać koncerty. W czasie spędzanych w busie wielogodzinnych przejazdów z miejsca na miejsce muzycy słuchali najnowszych płyt, które docierały do nich przede wszystkim zza Oceanu, gdzie w tym czasie największe triumfy święciła muzyka fusion. Tak poznali Weather Report, Return to Forever, Franka Zappę, Milesa Davisa czy Blood, Sweat and Tears, których dokonania spowodowały kolejną stylistyczną woltę w obozie Berits Halsband. Nie bez znaczenia był też wpływ innych szwedzkich artystów, z którymi Olof, Göran i pozostali spotykali się na nader licznych letnich festiwalach – wystarczy wspomnieć Samla Mammas Manna, Kebnekajse, Fläsket Brinner czy Hoola Bandoola Band. Z tego okresu oficjalnie wydane zostało do dzisiaj tylko jedno nagranie – siedmiominutowa, koncertowa wersja utworu „Peter Yogurt”, który załapał się na składankę „Ton Kraft 1972-1974: Levande musik från Sverige” (1980). W 1974 roku zespół opuścił Sztokholm i przeniósł się na wiejską farmę nieopodal stolicy, gdzie – wzorem wielu ówczesnych hipisów – czas poświęcał na graniu i… Pozostańmy przy graniu. Do tej hipisowskiej komuny dołączyli kolejni artyści: perkusista Michael Lundqvist (który zastąpił Carlssona), drugi trębacz Tommy Adolfsson oraz pianista Jonas Lindgren.
W tym składzie zespół wyruszył latem 1974 roku w wielką trasę koncertową po Skandynawii, która obejmowała – poza Szwecją – również Norwegię i Danię. W czasie wolnym muzycy zajmowali się, z myślą o debiutanckiej płycie, dopracowywaniem repertuaru. Do studia nagraniowego w Forsa (na przedmieściach nadbałtyckiego Hudiksvall) weszli niemal równo rok później – 10 sierpnia – i pozostali w nim przez osiem dni. Parę tygodni później światło dzienne ujrzał owoc tej sesji – album zatytułowany po prostu „Berits Halsband”. Trafiły nań cztery instrumentalne kompozycje, na tyle długie, że strona B winylu trwała – co nieczęsto było wówczas spotykane – ponad dwadzieścia siedem minut. Ale wróćmy do początku. Płytę otwiera utwór „Myror i köket”, który od pierwszych sekund idealnie definiuje to, z czym będziemy mieli do czynienia. Jest nie tylko nastrojowo, ale nade wszystko klasycznie jazzrockowo. Kapitalnie brzmią zwłaszcza grający unisono trębacze, których z czasem z obowiązku dbania o solówki zwalnia Olof Söderberg; jego partia na gitarze elektrycznej wprowadza z kolei słuchaczy w świat rocka progresywnego i nie zmienia tego nawet psychodelicznie „plumkający” na drugim planie fortepian elektryczny. W drugiej części Szwedzi przypominają o swojej dawnej fascynacji folkrockowymi dokonaniami Brytyjczyków z Jethro Tull, co słychać w klimatycznej sekwencji fletu Matsa Antona Karisa. I tak też pozostaje do samego końca numeru.
Jeszcze lepiej, o ile to w ogóle możliwe, prezentuje się „El hamokk”, w którym od pierwszych sekund mamy do czynienia z pierwszorzędną partią dęciaków. Do jazzu i rocka wprowadzają one silny akcent folkowy, mocno orientalizujący, ale podany z potężnym, niemal funkowym groove’em. Co rusz powraca, jak mantra, ten sam motyw melodyczny, lecz jest on konsekwentnie obudowywany przez kolejne instrumenty – tym samym staje się bogatszy i wyrazistszy, nabiera też mocy, nic przy tym nie tracąc na klimacie. W ostatnich minutach dokonuje się jednak zasadnicza zmiana stylistyczna; folkowe fusion ustępuje miejsca zagrywkom czysto psychodelicznym, a na plan pierwszy wybijają się flety Karisa i fortepian elektryczny Jonasa Lindgrena. Stronę B albumu otwiera najdłuższa, trwająca ponad osiemnaście minut, kompozycja „Halvvägs hildur”. Tutaj dają o sobie znać głównie improwizatorskie zapędy muzyków; na artystyczne poszukiwania pozwalają sobie i gitarzysta, i trębacze, i pianista, a w pewnym momencie nawet członkowie sekcji rytmicznej (swoją drogą ciekawe, czy Göran Frost gra tu, jak wynika z opisu na okładce, na gitarze basowej czy też, co całkiem prawdopodobne, sięga po kontrabas). Po kilkunastominutowym muzycznym happeningu Szwedzi decydują się na powrót do punktu wyjścia; zakończenie „Halvvägs hildur” jest już dużo bardziej stonowane i zwyczajnie piękne, co zawdzięczamy – nie po raz pierwszy zresztą – duetowi Bengta Ekevärna i Tommy’ego Adolfssona.
Wydawnictwo zamyka numer zatytułowany „Flaxöras hemliga återkomst”. To „zaledwie” niespełna dziewięć minut, lecz dzieje się tu tyle, że zaczerpniętymi zeń pomysłami muzycznymi można by obdarować nawet kilka zespołów. Po długiej, stonowanej introdukcji Berits Halsband sięgają po cięższe brzmienia, które jednak udanie kontrapunktują znacznie delikatniejszymi harcami fletu. Na tle klasycznego jazzrockowego podkładu – z rasowym fortepianem elektrycznym w stylu Chicka Corea i partią gitary, której nie powstydziłby się sam John McLaughlin – rozlega się piękna melodia zagrana na trąbce (nie wiadomo jednak, czy przez Bengta, czy Tommy’ego). Tak cudownie Szwedzi żegnają się ze swoimi słuchaczami. Jak się niebawem okazało, na zawsze. Grupa wkrótce rozpadła się, nie osiągnąwszy sukcesu. Ale czy pamięć o niej umarła? Poza ojczyzną – na pewno tak. A w samej Skandynawii? Kiedy dzisiaj słucha się dokonań freejazzowo-rockowych formacji Gorana Kajfeša (Subtropic Arkestra), Martina Küchena (Angles 9), Matsa Gustafssona (NU Ensemble, Fire! Orchestra) czy Paala Nilssen-Love’a (Large Unit), aż trudno uwierzyć, by liderom tych formacji – a nade wszystko Kajfešowi i Küchenowi – nie były znane dokonania Berits Halsband.
Co ciekawe, po rozpadzie grupy większość muzyków zrezygnowała z kariery artystycznej; na scenie pozostali nieliczni. Jak Tommy Adolfsson, który w 1975 roku zaangażował się w działalność eksperymentalno-jazzrockowego Archimedes Badkar, a później współpracował jeszcze z jazzowo-folkowym Bitter Funeral Beer Band i awangardową Iskrą. Ewentualnie jak Jonas Lindgren, który nie tylko został wziętym muzykiem sesyjnym, ale stał się także podporą eksperymentalnych (jazzowo-elektronicznych) formacji Fläskkvartetten i Fleshquartet.
koniec
2 stycznia 2016
Skład:
Bengt Ekevärn – trąbka
Tommy Adolfsson – trąbka
Mats Anton Karis – flety
Olof Söderberg – gitara elektryczna
Jonas Lindgren – fortepian elektryczny
Göran Frost – gitara basowa
Michael Lundqvist – perkusja
gościnnie:
Peter Adolfsson – trójkąt (3)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.