Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Koman Band
‹Continuation›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułContinuation
Wykonawca / KompozytorKoman Band
Data wydania29 stycznia 2021
Wydawca GAD Records
NośnikCD
Czas trwania51:20
Gatunekfunk, jazz, rock, soul
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Janusz Koman, Wojciech Tarczyński, Wojciech Michalczyk, Bogdan Krajewski, Andrzej Diering, Władysław Dobrowolski, Marian Maślanka, Zbigniew Wójcik, Tadeusz Janik, Bernard Kondracki, Jerzy Śnigurowicz, Maciej Czaj, Marian Śnigurowicz, Mateusz Święcicki
Utwory
CD1
1) Korbol04:16
2) Dom złej dziewczyny03:34
3) Okno ciemnych spraw05:48
4) Ciemności złote, ciemności srebrne09:22
5) W kraju milczenia06:05
6) Continuation14:58
7) Raga03:47
8) Mucha tse-tse03:27
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Dla takich chwil warto żyć!

Esensja.pl
Esensja.pl
Nieczęsto zdarza się debiut płytowy wykonawcy, który już dawno nie istnieje. A jednak w tym przypadku z tym właśnie mamy do czynienia. W latach 70. i 80. ubiegłego wieku Koman Band nie doczekał się samodzielnego albumu, a jedynie takich, na których pojawiał się jako zespół akompaniujący. Wydany przed kilkunastoma dniami kompakt „Continuation” naprawia ten kolosalny błąd peerelowskiego przemysłu fonograficznego.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Dla takich chwil warto żyć!

Nieczęsto zdarza się debiut płytowy wykonawcy, który już dawno nie istnieje. A jednak w tym przypadku z tym właśnie mamy do czynienia. W latach 70. i 80. ubiegłego wieku Koman Band nie doczekał się samodzielnego albumu, a jedynie takich, na których pojawiał się jako zespół akompaniujący. Wydany przed kilkunastoma dniami kompakt „Continuation” naprawia ten kolosalny błąd peerelowskiego przemysłu fonograficznego.

Koman Band
‹Continuation›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułContinuation
Wykonawca / KompozytorKoman Band
Data wydania29 stycznia 2021
Wydawca GAD Records
NośnikCD
Czas trwania51:20
Gatunekfunk, jazz, rock, soul
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Janusz Koman, Wojciech Tarczyński, Wojciech Michalczyk, Bogdan Krajewski, Andrzej Diering, Władysław Dobrowolski, Marian Maślanka, Zbigniew Wójcik, Tadeusz Janik, Bernard Kondracki, Jerzy Śnigurowicz, Maciej Czaj, Marian Śnigurowicz, Mateusz Święcicki
Utwory
CD1
1) Korbol04:16
2) Dom złej dziewczyny03:34
3) Okno ciemnych spraw05:48
4) Ciemności złote, ciemności srebrne09:22
5) W kraju milczenia06:05
6) Continuation14:58
7) Raga03:47
8) Mucha tse-tse03:27
Wyszukaj / Kup
Jeśli w ogóle można mówić o przemyśle fonograficznym w kontekście Polski Ludowej, gdzie od końca lat 40. istniał praktycznie monopol państwowy w tej dziedzinie, co przekładało się oczywiście na ręczne sterowanie gustami odbiorców. A jeżeli do tego dodamy jeszcze permanentny brak surowca, z którego tłoczono płyty winylowe – okazuje się, że luksus publikacji longplaya dany był nielicznym. Dziesiątki, a pewnie i setki wartościowych grup rockowych i jazzowych „umarło” więc śmiercią naturalną, nie doczekawszy się żadnych publikacji. Dopiero po latach pojawili się pasjonaci, którzy powołali do życia firmy płytowe przypominające dokonania zapomnianych artystów. Jedną z nich jest GAD Records, któremu zawdzięczamy wyciągnięcie z archiwów i upublicznienie nagrań takich wykonawców, jak chociażby Kwartet Wojciecha Gogolewskiego, Eden, Świadectwo Dojrzałości czy Muzyczna Spółka Akcyjna 1111. A teraz jeszcze… Koman Band.
Choć w przypadku formacji, której liderował Janusz Koman, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Muzyk – pianista – urodził się w 1948 roku w Łodzi; tam też studiował na Wydziale Instrumentalnym Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej. Karierę profesjonalną zaczął w drugiej połowie lat 60.; przewinął się przez kilka zespołów big beatowych (w tym Czerwono-Czarni), zanim założył swoją własną Grupę Land (1969-1971). W 1973 roku natomiast stanął na czele Koman Bandu, pomyślanego pierwotnie jako grupa akompaniująca Krystynie Prońko. A potem również innym wokalistom. W tej roli zespół wziął udział w nagraniu kilku płyt długogrających bądź singli: między innymi z Prońko („Krystyna Prońko”, 1975; „Deszcz w Cisnej”, 1978; „1980”, 1980), Jadwigą Strzelecką („Dziewczyny marzą o miłości”, 1977), Zdzisławą Sośnicką („Moja muzyka”, 1977), Hanną Banaszak (EP „Moknie w deszczu diabeł”, 1978), Andrzejem Zauchą (SP „Wieczór nad rzeką zdarzeń”, 1980) oraz żeńskim kwartetem wokalnym Fiesta (wydany „pośmiertnie” longplay „Fiesta”, 1987). Niestety, nic konkretnego nie wynikło z planowanej współpracy ze Stanem Borysem, choć w 1976 roku Koman zapowiadał wspólne wydawnictwo.
Sukcesów liderowi i całemu zespołowi nie brakowało (także na estradach festiwalowych). Problem polegał tylko na tym, że grupa przez cały czas znajdowała się w cieniu. Komponowany zaś przez Komana repertuar nie zawsze odpowiadał jego aspiracjom i fascynacjom. Te mogły znaleźć uzewnętrznienie na samodzielnej płycie zespołu, której nagranie, jak zapowiadał łódzki pianista, zaplanowano również na 1976 roku. I która nigdy nie powstała. Dopiero po czterdziestu pięciu latach od tamtego momentu światło dzienne ujrzał pierwszy krążek sygnowany nazwą Koman Band – „Continuation”. Złożyły się na niego nagrania radiowe zarejestrowane przez grupę w latach 1974 i 1975. W sumie to osiem kompozycji, które stylistycznie wpisują się w modną wówczas falę jazz-rocka, ale z silnymi wpływami funku i soulu. Janusz Koman nie ukrywał zresztą swych bezpośrednich inspiracji, wskazując, że formacjami, z których dorobku czerpie najintensywniej, są amerykańskie Chicago, Chase i nade wszystko Blood, Sweat & Tears.
Koman Band był, jak na polskie warunki, zespołem nietypowym także z tego powodu, że stanowił praktycznie miniorkiestrę z rozbudowaną sekcją dętą. Lider grał na instrumentach klawiszowych (w tym nagraniach to fortepian elektryczny); u swego boku miał zawsze jednego gitarzystę – w przypadku „Continuation” to Wojciech Michalczyk (1974) bądź Bogdan Krajewski (1975) – oraz sekcję rytmiczną, którą tworzyli basista Jerzy Śnigurowicz, perkusjonalista Wojciech Tarczyński (pełniący także obowiązki wokalisty) oraz perkusiści Maciej Czaj (1974) lub Marian Śnigurowicz (1975). Do tego dochodzi grono trębaczy: Andrzej Diering, Władysław Dobrowolski, Marian Maślanka i Zbigniew Wójcik (1974), względnie Tadeusz Janik. Skład uzupełniał natomiast grający na saksofonie tenorowym – za którym to instrumentem Koman, niestety, nie przepadał – Bernard Kondracki; ten sam muzyk w nagraniach z 1975 roku dodatkowo „obsługiwał” smyczki (konkretnie skrzypce elektryczne). Instrumentarium robi naprawdę spore wrażenie. Trudno się zatem dziwić, że rodzimi wokaliści nadzwyczaj chętnie zapraszali formację do współpracy – gwarantowała ona bowiem nie tylko światowy poziom wykonawczy, ale także niezwykłe bogactwo brzmienia.
Można jedynie żałować, że taki album, jak „Continuation”, nie ukazał się w tamtym czasie – w połowie lat 70. ubiegłego wieku. Jego ewentualny sukces mógłby sprawić, że Janusz Koman, realizując swoje najbardziej ambitne zamierzenia artystyczne, a miał takie, poszedłby może śladem wytyczanym przez Józefa Skrzeka i jego SBB. Stało się inaczej. Układając repertuar „Continuation”, lider formacji zdecydował się na wymieszanie kompozycji zrealizowanych w sumie w czasie pięciu różnych sesji, na dodatek w dwóch różnych, chociaż nie skrajnie odmiennych, składach. Dwa ostatnie utwory – „Raga” i „Mucha tse-tse” – uznane zostały za bonusy. Zapewne pod kątem planowanej na później edycji winylowej, na którą się nie zmieszczą. Mimo że to naprawdę interesujące i intrygujące utwory, prezentujące nieco odmienny (ale tylko „nieco”) styl Koman Bandu. Do nich jednak – zgodnie z układem płyty – dojdę na końcu.
Srebrny krążek otwiera instrumentalny (pierwszy z pięciu) „Korbol” (1974), w którym gościnnie pojawia się grający na syntezatorze Arp Odyssey Mateusz Święcicki – znany nie tylko jako kompozytor (między innymi twórca „Pod papugami”, słynnego przeboju Czesława Niemena), ale również prekursor muzyki elektronicznej w Polsce (patrz: opublikowany w 2017 roku album „Halo Wenus”). To typowy „miękki” jazz-rock – tyleż w klimacie Chicago, co „środkowego” Weather Report – z pojawiającymi się w tle syntezatorami i zgrzytliwym fortepianem elektrycznym, jak również z potężnie brzmiącą sekcją trąbek. Z tej samej sesji pochodzi piosenka „Dom złej dziewczyny”. Była ona chyba jedną z ulubionych Komana, ponieważ w kolejnych latach wykorzystał ją jeszcze dwukrotnie; jej nowe interpretacje pojawiły się na singlu Andrzeja Zauchy (1980) i longplayu Fiesty (1987). Nie można jednak mieć wątpliwości co do tego, że najlepsza jest wersja pierwotna, zaśpiewana przez Wojciecha Tarczyńskiego (wcześniej między innymi bębniącego w zespole Respekt, w którym z kolei śpiewała Krystyna Prońko, w tamtym czasie najważniejsza współpracownica Koman Bandu). Funkowy puls i „czarny” wokal zbliżają ją do najlepszych dokonań Blood, Sweat & Tears.
Piosenką jest także utwór „Okno ciemnych spraw” (październik 1975), w którym Tarczyński nie tylko śpiewa, ale nadaje mu także pulsujący rytm za sprawą gry na kongach. Więcej tu jednak jest klasycznego jazzu (za sprawą klawiszy i saksofonu), aniżeli fusion; wycieczkę ku temu ostatniemu serwuje dopiero w końcówce – za sprawą gitarowej solówki – Bogdan Krajewski. „Ciemności złote, ciemności srebrne” (kwiecień 1974) miały dwie wersje; wokalna ukazała się na debiutanckim longplayu Krystyny Prońko w 1975 roku. Zatem tę, radiową, można prawdopodobnie uznać za pierwsze podejście. Którego zresztą zespół absolutnie nie musi się wstydzić. To ponad dziewięć minut doskonałego jazz-rocka, bogatego w popisy solowe instrumentalistów – od Wojciecha Michalczyka (gitara) po Komana i Jerzego Śnigurowicza (bas). Wersja płytowa – z Prońko – jest nie tylko krótsza, lecz także mniej wyrazista, za sprawą wokalistki kłaniająca się stylistyce popowej. Świetne wrażenie pozostawia po sobie również „W kraju milczenia” (maj 1975) – ostatnia z piosenek zaśpiewanych przez Tarczyńskiego (choć w dużym stopniu z melodeklamacją), którą obok rasowo brzmiących dęciaków wzbogacają jeszcze smyczki Bernarda Kondrackiego.
Właściwą część płyty zamyka piętnastominutowa kompozycja tytułowa (wrzesień 1975). To bez wątpienia opus magnum tego wydawnictwa. Dzieło, po wysłuchaniu którego każdy fan progresywnego fusion powinien zapłakać rzewnymi łzami, bolejąc nad tym, że trzeba było na nie czekać tak długo. To pięcioczęściowa suita, która zachwyca bogactwem brzmienia: począwszy od smyczkowej introdukcji, poprzez trąbki unisono i zniewalające rozbudowane solo na saksofonie tenorowym, aż po estradowo-orkiestrowy finał, sprawiający, że przez kilkadziesiąt sekund możemy poczuć się, jak widzowie i słuchacze festiwali w Opolu bądź Sopocie. Po „Continuation” pojawiają się jeszcze – pochodzące z tej samej sesji z kwietnia 1974 roku – dwa utwory opisane jako bonusy. „Raga” charakteryzuje się orientalizującą partią saksofonu, która z czasem przechodzi w jazzową improwizację; z kolei „Mucha tse-tse”, mimo że trwa zaledwie trzy i pół minuty, mogłaby być uznana za minisuitę. Tyle się w niej dzieje! To prawdziwie rozimprowizowany Koman Band – ze zmieniającą się rytmiką i dynamiką oraz świetnymi wstawkami poszczególnych instrumentalistów. Na „Continuation” trafiły wczesne utwory formacji, która w różnych składach przetrwała aż do połowy lat 80. Można podejrzewać, że w radiowych archiwach znajduje się jeszcze niemało podobnych perełek zarejestrowanych przez grupę Janusza Komana. Obyśmy nie musieli na nie zbyt długo czekać!
koniec
11 lutego 2021
Skład:
Janusz Koman – lider, fortepian elektryczny Fender-Rhodes, muzyka (2-8)
Wojciech Tarczyński – śpiew (2,3,5), konga
Wojciech Michalczyk – gitara elektryczna (1,2,4,7,8), muzyka (1,8)
Bogdan Krajewski – gitara elektryczna (3,5,6)
Andrzej Diering – trąbka
Władysław Dobrowolski – trąbka
Marian Maślanka – trąbka
Zbigniew Wójcik – trąbka (1,2,4,7,8)
Tadeusz Janik – trąbka (3,5,6)
Bernard Kondracki – saksofon tenorowy, skrzypce elektryczne (3,5,6)
Jerzy Śnigurowicz – gitara basowa
Maciej Czaj – perkusja (1,2,4,7,8)
Marian Śnigurowicz – perkusja (3,5,6)

gościnnie:
Mateusz Święcicki – syntezator (1)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Ente wcielenie Magmy
— Sebastian Chosiński

Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński

Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński

W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
— Sebastian Chosiński

Muzyczny seans spirytystyczny
— Sebastian Chosiński

Ciało, umysł i duch
— Sebastian Chosiński

Co tam, panie, w innym świecie?!
— Sebastian Chosiński

W pełni usprawiedliwiona pewność siebie
— Sebastian Chosiński

Szczęśliwi, choć nostalgiczni
— Sebastian Chosiński

Opus magnum
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Żółw i diabeł
— Sebastian Chosiński

Poobiednie lenistwo
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.