Nie taki krautrock straszny: Wzlot i upadek Remigiusa D. Opowieść o zapomnianej legendzie krautrockaSebastian ChosińskiNie taki krautrock straszny: Wzlot i upadek Remigiusa D. Opowieść o zapomnianej legendzie krautrockaŚmierć i życie po życiu
Wyszukaj / Kup W każdym razie nie zmienia to faktu, że płyta prawdopodobnie przypadłaby do gustu dotychczasowym wielbicielom monachijczyków, a być może nawet pozyskaliby nowych, zorientowanych na bardziej rockowe brzmienia (dzięki obecności w składzie drugiego gitarzysty). Nie brak na niej bowiem kompozycji, które mogłyby być ozdobą zarówno „Out of Focus”, jak i „Four Letter Monday Afternoon”; zresztą nawet te nieco słabsze nie schodzą poniżej przyzwoitego poziomu. Siłą tych nagrań są nade wszystko nastrojowe partie gitar Drechslera i Göhringera („That’s Very Easy”), grające unisono dęciaki Neumüllera i Schmida-Neuhausa („Y”, „Spanish Lines”), w końcu – urokliwe melodie (piosenkowe, w dużej mierze akustyczne „The Way I Know Her”). Całość zbudowana jest natomiast na jazzrockowej rytmice, ze smakowitymi odniesieniami do psychodelii i hard rocka („That’s Very Easy”), a nawet bluesa („X”). Niestety, mimo dobrej formy artystycznej nie do zasypania okazały się podziały personalne, w efekcie których jeszcze w tym samym roku drogi muzyków rozeszły się. Stefan Wiesheu i Klaus Spöri zamilkli na dobre; Hennes Hering po zawieszeniu działalności przez macierzystą grupę z biegu dołączył do progresywnej Sahary („Sunrise”, 1974; „For All the Clowns”, 1975). Remigius Drechsler próbował, co prawda, szczęścia jeszcze raz; reaktywował nawet Out of Focus w 1976 roku (wspólnie z Göhringerem), ale po dwudziestu czterech jałowych artystycznie miesiącach poddał się ostatecznie. Z grania jednak nie zrezygnował. Najpierw na krótko związał się z inną legendą krautrocka, grupą Embryo (usłyszeć można go na hindusko-eksperymentalnym longplayu „Embryo’s Reise” z 1979 roku), a potem – w pierwszej połowie następnej dekady – powołał do istnienia nowy projekt, Call That Work, do którego zaprosił saksofonistę Christiana Bäcka, irlandzkiego poetę Paula Smytha oraz… wokalistę i flecistę Morana Neumüllera. Bäck, podobnie jak Drechsler, pochodził z Monachium. Karierę zaczynał od grania w formacjach jazzowych (Choo-Choo-Big-Band) oraz rockowych (Haircut for a Cent), ale pracował również w teatrze lalkowym. Smyth z kolei urodził się w Belfaście w Irlandii Północnej (zmarł dekadę temu w angielskim Brighton), lecz przez wiele lat mieszkał w Niemczech i związany był z bohemą artystyczną ze środowiska muzyków krautrockowych. Remigius zafascynowany był jego tekstami, postanowił je więc wykorzystać, przygotowując się do nagrania kolejnej płyty. Z biegiem czasu nowa formacja Drechslera poszerzała skład; co ciekawe, znalazł się w niej jeszcze jeden muzyk z Out of Focus – saksofonista Ingo Schmid-Neuhaus. To bardzo ciekawa postać, której los naznaczony był wieloma traumami. Urodził się w 1943 roku jako wcześniak; gdy jego, będąca w szóstym miesiącu ciąży, matka otrzymała wiadomość o śmierci swojego męża na froncie wschodnim, przeżyła załamanie nerwowe, co wywołało przyspieszone o kilka tygodni skurcze porodowe. Kiedy miał dwa lata, cudem ocalał w ruinach zbombardowanego przez aliantów domu (w nalocie zginęła wtedy jego babka). Będąc już dorosłym człowiekiem, przeżył fascynację kulturą azjatycką (zwłaszcza japońską); jako muzyk realizował się, grając soul i jazz. Na początku lat 80. często grywał na saksofonie w monachijskim Englischer Garten – wielkim parku, który po dziś dzień przyciąga nie tylko zwykłych mieszkańców bawarskiej stolicy, ale też ekscentryków i ludzi kultury. Tam też w 1983 roku Ingo poznał innego artystę – gitarzystę Richarda Netušila. Połączyła ich nie tylko miłość do muzyki, lecz także fascynacja filozofią Wschodu. Aneks w postaci Kontrastu
Wyszukaj / Kup Niestety, wydania płyty nie doczekał Ingo Schmid-Neuhaus, który – nie mogąc poradzić sobie z dręczącymi go demonami – w 1984 roku popełnił samobójstwo, wieszając się w swoim domu. Znalazł go nad ranem śpiący tamtej nocy u niego kolega z zespołu, Moran Neumüller. Pozostały nagrania, na opublikowanie których – nie mając oczywiście żadnej nadziei na zwrot inwestycji – Drechsler wyłożył prywatne środki. Na album trafiły cztery kompozycje. Całą pierwszą stronę wypełnia, trwająca ponad dwadzieścia pięć minut, okraszona poetyckim tekstem Paula Smytha, „Suite for the Young Girl”. Czegóż to w niej nie ma! Po industrialnym otwarciu (na początku słyszymy odgłosy przejeżdżającego samochodu, kroków na chodniku, hamującego pociągu) muzycy wprowadzają nas stopniowo do świata etnicznego jazzu, w czym pomagają im różnego rodzaju instrumenty perkusyjne (jak bęben kielichowy, marimba, darbuka, marakasy i inne). Odpowiedni klimat wprowadzają też kontrabas Remigiusa Drechslera oraz preparowana gitara, na której gra Richard Netušil. Nie brakuje tu też jednak czysto jazzowych improwizacji, za które z kolei odpowiadają muzycy grający na dęciakach, a więc Schmid-Neuhaus, Bäck i Neumüller. Bywa, że grają razem, ale znacznie częściej po prostu wymieniają się partiami solowymi. W ciągu ostatnich sześciu minut dochodzi jeszcze jeden nowy element – melodeklamacja Morana, który w emocjonalny sposób wpisuje w muzykę Kontrastu wiersz irlandzkiego poety. Strona B wydawnictwa jest nie mniej fascynująca. Dwunastominutowy „Trip”, zgodnie z tytułem, zabiera słuchaczy w niezwykłą podróż – z jednej strony jazzową, z drugiej awangardową. A do tego dochodzi jeszcze cała masa dźwięków kojarzonych z etno i world music. Forma kompozycji jest luźna, dużo w niej improwizacji, co było jak najbardziej zgodne z ówczesnymi zainteresowaniami muzyków. W tym samym kierunku Kontrast podąża w „Opus Dope Us”, który w swej psychodelicznej transowości przywodzi na myśl dokonania takich polskich formacji (około)jazzowych z połowy lat 80. XX wieku, jak Free Cooperation czy Tie Break. Wpływają na to głównie dialogi saksofonistów: grającego na altowym Schmida-Neuhausa oraz na sopranowym Bäcka. Klimat pomaga budować również nastrojowa wokaliza Mariki Schmid-Falk. Całość zamyka utwór najkrótszy, ale za to najbardziej energetyczny i freejazzowy – „Let’s Fetz”, w którym narzucające szaleńcze, oczywiście jak na dokonania Kontrastu, tempo instrumenty perkusyjne akompaniują grającym unisono dęciakom. Z utworów dodatkowych bronią się te dłuższe, czyli „Order”, „Good Wax Home” oraz „Race to Heaven”, w których – może tylko poza ostatnim – znacznie więcej jest jazzu (czy też nawet free jazzu), niż muzyki etnicznej. Jakościowo i technicznie w niczym nie ustępują one tym, które miały szczęście znaleźć się na krążku. Może gdyby Remigius Drechsler mógł w 1986 roku zainwestować więcej, wydałby album dwupłytowy i wtedy one także ujrzałyby światło dzienne. A tak musiały czekać na swój moment jeszcze ponad dwie dekady… Historia Kontrastu nie miała ciągu dalszego; na przyszłości grupy zaważyła samobójcza śmierć Schmida-Neuhausa. Drechsler także zresztą potrzebował odpoczynku. Kiedy wrócił po raz kolejny, to już tylko po to, aby grać dla samej przyjemności grania, hobbystycznie, o czym świadczy fakt, że nazwy kolejnych tworzonych przez niego formacji – jak The Pitch Map, Sharp Senses, Sarasir czy Sun Ray – chyba nawet najlepiej zorientowanym w niemieckiej scenie rockowej specjalistom nic nie powiedzą. |
W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Non omnis moriar: Podzwonne dla monachijskiej legendy
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Improwizacja na tematy włoskie
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Pokaż mi, co odrzuciłeś, a powiem ci, kim jesteś
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Poniedziałek da się lubić
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: W poszukiwaniu nowego oblicza
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Drugie życie legendy
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Obudźcie się! Póki jest ku temu czas…
— Sebastian Chosiński
Średnio udane lądowanie
— Sebastian Chosiński
Od krautu do minimalistycznego ambientu
— Sebastian Chosiński
Eins, zwei, drei, vier, fünf…
— Sebastian Chosiński
Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
Nie zadzieraj z Czukayem!
— Sebastian Chosiński
Aneks, nie popłuczyny
— Sebastian Chosiński
Prywatna wyspa, prywatny zamek…
— Sebastian Chosiński
Spaghetti western, thriller, dramat…
— Sebastian Chosiński
Zdrowe dziecko i szczęśliwi ojcowie
— Sebastian Chosiński
Gdyby Wietnamczycy wiedzieli…
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Zeus = Zero. Wielki Zero!
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Mechanizm „afery skórzanej”
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W cieniu Purpurowego Słońca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mroczne zaułki Malmö
— Sebastian Chosiński
Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Bawełna czeka na wodę
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Ciemne chmury nad Anatewką
— Sebastian Chosiński