WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
Cannes 2012: Nie ruszaj w drogę bez whiskyKolejne dni 65. Festiwalu Filmowego w Cannes obfitują we wrażenia. Pijemy whisky z Kenem Loachem, mścimy się z Bradem Pittem pod okiem Andrew Dominika i ruszamy w rozczarowującą drogę rozklekotanym wozem z Walterem Sallesem. A na prowadzenie i tak wysuwa się Leos Carax. I to nie dlatego, że ma największą limuzynę.
Urszula LipińskaCannes 2012: Nie ruszaj w drogę bez whiskyKolejne dni 65. Festiwalu Filmowego w Cannes obfitują we wrażenia. Pijemy whisky z Kenem Loachem, mścimy się z Bradem Pittem pod okiem Andrew Dominika i ruszamy w rozczarowującą drogę rozklekotanym wozem z Walterem Sallesem. A na prowadzenie i tak wysuwa się Leos Carax. I to nie dlatego, że ma największą limuzynę.
Zanim na festiwalu odbyła się projekcja „Post Tenebras Lux” Carlosa Reygadasa, bodaj najbardziej surrealistycznym filmowym przeżyciem było „Holy Motors” Leosa Caraxa. Mówiąc o tym filmie nie wiadomo od czego zacząć. Czy od imponującego Denisa Lavanta, wcielającego się tu w jedenaście ról? Czy od zwrotów akcji, które nie przyszłyby na myśl nawet umysłowi o szczególnie rozciągniętej fantazji? Czy od prób interpretacji, których na dwa dni od projekcji pojawiało ponadprzeciętnie wiele? Jedno jest pewne: jakby „Holy Motors” nie streścić, w opisie ten film wygląda beznadziejnie. Opowiada bowiem o jednym dniu z życia Monsieur Oscara, który rano wsiada do limuzyny i za każdym razem, gdy z niej wysiądzie, występuje w innym wcieleniu. Raz jest żebraczką, innym razem starszym panem, a jeszcze innym – chuliganem. Pozbawione wspólnego mianownika role często jednak łączy motyw umierania. Do końca jednak nie wiadomo czy mężczyzna jest tylko aktorem czy także uosobieniem śmierci, z którą igra, ale która nigdy nie ima się jego samego. Ilość znajomych filmowych konwencji w jakie wikła się „Holy Motors” wcale nie pomaga rozwiązać interpretacyjnego supła. Koniec końców jednak wyjaśnianie tego absurdalnego filmu, choć jest fajną zabawą, zupełnie nie przeszkadza w tym, aby pozwolić się uwieść jego onirycznej, intrygującej i kompletnie niedorzecznej zawartości.
Wyszukaj / Kup Z wyjątkowo lekką, by nie rzec błahą propozycją wyszedł w tym roku Ken Loach. Jego „The Angels’ Share” nie krzyczy w obronie uciśnionych z marginesu społecznego, nie formułuje haseł, nie gromadzi dramatów, aby udowodnić wszystkim, że są klasy szczególnie wykańczane przez system. Pozornie, te braki wydawałyby się dobre dla filmu, tymczasem w rzeczywistości dziwnie odbierają one kinu Loacha ciężar. Opowieść o skoku wszech czasów – czyli uprowadzeniu drogocennej whisky przez grupę młodziaków z małym wyrokami na koncie – prze do przodu bawiąc ciętymi dialogami, zaś klasowa przepaść stanowi tu co najwyżej sprawie wykorzystane tło. Ogląda się „The Angels’ Share” z niekrytym rozbawieniem i przyjemnością, aby po seansie dojść do wniosku, że nic z tego filmu nie przetrwało na dłużej w głowie. Wyjątkowo, jak na brytyjskiego reżysera, nikt się tu nie przerzuca racjami, co skutecznie uniemożliwia widzowi wejście w jakikolwiek dialog z tezami tego filmu. I o ile samo „The Angels’ Share” nie jest kinem złym, to w konkursowej stawce przecieka on przez palce, nie zostawiając po sobie nawet jednej szczególnej sceny w pamięci. A to, biorąc pod uwagę okoliczności, nie ustawia Loacha specjalnie wysoko na liście potencjalnych kandydatów do Złotej Palmy.
Wyszukaj / Kup „Killing Them Softly” Andrew Dominika to z kolei jakby odwrotność filmu Loacha. Tu hasła lecą strumieniami, górnolotne sformułowania padają z podziwu godną regularnością, a czasami nawet reżyserowi – chyba niechcący – udaje się osiągnąć na ekranie patos, którego nie powstydziłby się „Braveheart”. „Killing Them Softly” zaczyna się wysmakowanym prologiem. Wciąga w nim wszystko: rytm, moc, ruch, kolor, dźwięk. Mała scena, a cieszy, z miejsca podrywając uwagę widza. Wizualna hipnoza z każdą kolejną minutą staje się jednak piękną przykrywką płytkiej treści, w której wykrzyczane teorie zastępują wyrafinowane niedopowiedzenia i przestrzeń do myślenia. Dominik jest bowiem wkurzony (oburzony ?) rozmiarem zniszczenia zasianym w Ameryce ostatnimi latami. Z telewizorów grzmią George W. Bush i Barack Obama w przedwyborczych kampaniach obiecując wolność, równość i ogólną cudowność, a dookoła wszystko się rozkłada. Na to tło reżyser rzucił historię Jackiego Coogana, który objeżdża miasto kosząc winnych rabunku na majętnych mafiozach. Sama fabuła banalność usiłuje zakląć w wybitnie finezyjnych scenach i trzeba przyznać, że czasami dajemy się pięknu kina Dominika omotać.
Wyszukaj / Kup Podobnego szczęścia nie miał Walter Salles. Wraz z seansem „W drodze” przybyło festiwalowi największe rozczarowanie. Wielu miłośników książki Jacka Kerouaca dużo obiecywało sobie po tym filmie. Wielu choćby przelotnie zerkających na listę nazwisk w obsadzie mogło się wsiadać do tego samochodu z trwogą w sercu i duszą na ramieniu. „W drodze” spełniło chyba wszystkie obawy jakie można było mieć przed seansem. Zamiast soczystych ról dostaliśmy zestaw aktorów mający przyciągnąć do kin szesnastolatki i fanów „Zmierzchu”. Zamiast pieśni o wyzwoleniu ze społecznych konwenansów otrzymaliśmy grzeczny film, zero dusznej atmosfery i najmniejszego choćby poczucia wolności, rzekomo doświadczanego przez bohaterów. Kiedy Sal i Dean pakują plecak i ruszają w drogę, to już po trzydziestu minutach seansu widz ma ochotę zrobić to samo – spakować manatki i ruszyć w stronę wyjścia. I to powinien zrobić bo inaczej straci bezpowrotnie dwie godziny oraz siedemnaście minut na film o przekazie tylko ciut głębszym niż słynne „Crossroads” z Britney Spears w roli głównej. Bohaterowie wsiadają bowiem do samochodu, zatrzymują się w punktach obowiązkowych (pierwsza miłość, pierwsza trawka, pierwszy seks) i dojeżdżają do celu niby mądrzejsi i bardziej dojrzali. Super. Bo ja jako widz mam poczucie, że po tej podróży nie jestem ani mądrzejsza, ani dojrzalsza a co najwyżej o dwie godziny i siedemnaście minut starsza.
Wyszukaj / Kup 25 maja 2012 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
50 najlepszych filmów 2013 roku
— Esensja
Esensja ogląda: Maj 2013 (2)
— Miłosz Cybowski, Ewa Drab, Gabriel Krawczyk, Kamil Witek
Najlepsze filmy I kwartału 2013
— Esensja
Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Co nam w kinie gra: Holy Motors
— Gabriel Krawczyk, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Zuzanna Witulska
30 najlepszych filmów 2012 roku
— Esensja
Do kina marsz: Styczeń 2013
— Esensja
Do kina marsz: Grudzień 2012
— Esensja
Esensja ogląda: Listopad 2012 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Alicja Kuciel, Patrycja Rojek
From Cannes with Love
— Urszula Lipińska
Ostatnie tchnienie
— Urszula Lipińska
Koniec świata ze skrzyneczki na narzędzia
— Urszula Lipińska
Love is All Around
— Urszula Lipińska
Diabły, diabły
— Urszula Lipińska
Raje utracone
— Urszula Lipińska
Remanent filmowy 2016
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Gramofon u podstaw
— Karolina Ćwiek-Rogalska
Złote myśli Erica Cantony
— Alicja Siwik
Gwiazda (z) kryminału
— Piotr Dobry
Idea co nie przemija z wiatrem
— Kamil Witek
Do trzech razy sztuka
— Przemysław Ćwik
Od 01, przez 09, do 11 (w skali dziesięciopunktowej)
— Michał Chaciński
007: Wszystkie laski Jamesa Bonda
— Urszula Lipińska
Co nam w kinie gra: „Kopciuszek”, „Gloria”
— Marta Bałaga, Urszula Lipińska
Co nam w kinie gra: Mapy gwiazd
— Marta Bałaga, Urszula Lipińska, Kamil Witek
30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 10
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska
30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 9
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska
30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 8
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska
30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 7
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska
30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 6
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska, Gabriel Krawczyk
30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 5
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska
30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 4
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska