Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

100 najlepszych komedii wszech czasów

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 4 5 6 7 »

Esensja

100 najlepszych komedii wszech czasów

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
20. Płonące siodła (Blazing Saddles, 1974, reż. Mel Brooks)
Pastisz i parodia wszystkich klasycznych westernów, w której mamy oczywiście miasteczko, gdzie źle się dzieje i szeryfa, który ma tam zaprowadzić porządek. Tylko że zbawczym szeryfem jest czarnoskóry Bart (Cleavon Little). Oczywiście za wszystkim stoi zły czarny charakter Hedley Lamarr (Harvey Korman), który nie tylko terroryzuje okolicę, ale też sam angażuje zrobienie z Barta szeryfa. Wśród licznych odniesień do westernowej klasyki mamy choćby podróż czarnoskórych osadników za kolumną wozów pełnych białych, rozgoryczonego, przegranego rewolwerowca Jima, dość niesmaczną scenę ilustrującą problemy ze wszechobecną podczas zdobywania Zachodu fasolą czy wreszcie samo miasto Rock Ridge zamieszkiwane przez samych białych o nazwisku Johnson.
Mimo że film ma dość wyraźną i wyraźnie przewidywalną fabułę, to jednak najmocniej wypada w nim wiele pojedynczych scen czy motywów, poczynając od zupełnie statycznej czołówki, przez kata wieszającego najpierw gościa w wózku inwalidzkim, a później jeźdźca i konia, sceny pierwszego kontaktu Barta z Rock Ridge, aż po późniejsze i nie mniej śmieszne próbę wstąpienia do Ku-Klux-Klanu czy bójkę rozprzestrzeniającą się z jednego planu w studiu filmowym na drugi.
Najlepszy żart: próba wstąpienia do Ku-Klux-Klanu? bijatyka w studio filmowym?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
19. Dzisiejsze czasy (Modern Times, 1936, reż. Charles Chaplin)
„Dzisiejsze czasy” jest dość ostrym komentarzem na temat nowego wspaniałego świata industrializacji, która dehumanizuje jednostkę, tworząc zeń zaledwie trybik w wielkiej machinie kapitalistycznej. Ręce stały się zaledwie narzędziem pracy, nawet jedzeniem zajmie się maszyna. Przecież nie można sobie pozwolić na marnotrawienie czasu! Chaplinowi zawsze były bliskie problemy społeczne, takie jak bieda, wykluczenie, głód i brak zatrudnienia. To zadziwiające, że mimo zdobytego bogactwa, nie zapomniał jak sam cierpiał niedostatek w londyńskim okresie jego życia. Film rozpoczyna się od iście eisensteinowskiej sceny (panowie mieli okazję zresztą się spotkać w 1930 roku), kiedy stado pędzących owiec zostaje zestawione z napierającym tłumem robotników. Zmontowanie tych dwóch scen stawia jednoznaczną tezę o upadku człowieczeństwa w imię zysku panów w garniturach. Widzimy to dosadnie podczas klasycznej już sceny pracy przy taśmie produkcyjnej, gdzie wyśrubowane normy powodują, że człowiek staje się bezmyślną maszyną, której stawia się tylko wymagania bez odpowiedniego wynagrodzenia. Postać trampa doczekała się w „Dzisiejszych czasach” dorównującej mu partnerki, która jest zadziorna, odważna i potrafiąca sobie radzić w każdej sytuacji. Warto to odnotować, bo w większości jego filmach rola kobiet oscyluje między wampem a podawaczką kapci. Taka zmiana być może jest zasługą odtwórczyni tej roli: ówczesnej żony Chaplina – Paulette Goddard. „Dzisiejsze czasy” to nie tylko komentarz społeczny Chaplina. To również manifestacja swojej niechęci do kina dźwiękowego. Kiedy od końca lat 20. na ekranach kin królowały musicale i komedie dźwiękowe, on nakręcił niemy film z zaledwie kilkoma wstawkami dźwiękowymi. Sam na końcu uraczy widzów piosenką, której słowa zlepiają się w nonsensowną mieszankę francuskiego i włoskiego – co też może być pewnego rodzaju manifestacją antyfoniczną. A z pewnością było przymiarką do wrzaskliwych przemówień Hynkela w „Dyktatorze” z 1940 roku.
Najlepszy żart: praca przy linii produkcyjnej, flagowe nieporozumienie, porwana w wir tańca kaczka i dach nad głową a deski na głowie.
Krystian Fred
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
18. Hot Fuzz – Ostre psy (Hot Fuzz, 2007, reż. Edgar Wright)
„Hot Fuzz” to druga część nieformalnej trylogii „Trzech smaków Cornetto”. W tej odsłonie Wright i jego współpracownicy eksplorują gatunkowe terytorium wyznaczane przez policyjne kino akcji, takie jak „Bad Boys”, „Zabójcza broń” czy „Na fali”, z domieszką horroru typu slasher. Głównym bohaterem filmu jest Nicholas Angel (Simon Pegg), gliniarz tak skuteczny i obowiązkowy, że jego przełożeni postanawiają wysłać go na prowincję, ponieważ w porównaniu z nim cały posterunek wygląda źle. Trafia do miasteczka Sandford, pozornie idyllicznego i nieszkodliwego, które jednak kryje w sobie wiele tajemnic. Konfrontacja Angela z jego mieszkańcami i ich osobliwym stylem życia stanowi podstawowe (i obfite) źródło humoru, a wraz z rozwojem fabuły pojawia się coraz więcej elementów gatunkowych i bezpośrednich cytatów. Oprócz znakomitych gagów i pomysłowych nawiązań do popkultury, „Hot Fuzz” zawiera także serię spektakularnych sekwencji akcji, bardzo zabawnych ze względu na scenerię i uczestników, ale jednocześnie wyreżyserowanych ze swadą godną prawdziwych mistrzów.
Edgar Wright to niewątpliwie reżyser komediowy, lecz w przeciwieństwie do wielu współczesnych mu twórców poświęca uwagę nie tylko odpowiedniej sekwencji żartów i zabawnych dialogów, chociaż tych wcale nie brakuje, ale także strukturze scenariusza, konstrukcji bohaterów i niuansom filmowej formy. Jego dzieła wyróżnia niezwykła dbałość o szczegóły: ujęcia są dokładnie skadrowane i zainscenizowane, co pozwala na stosowanie czysto wizualnego humoru, dynamiczny montaż nadaje całości wręcz muzyczny rytm, a poszczególne gagi, hołdy dla konkretnych tekstów popkultury i one-linery powracają w rozmaitych konfiguracjach, tworząc sieć wewnętrznych i zewnętrznych odniesień.
Najlepszy żart: podczas rutynowego wezwania Angel i Danny odkrywają skład broni Arthura Webleya, a w nim minę morską.
Karol Kućmierz
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
17. Blues Brothers (The Blues Brothers, 1980, reż. John Landis)
Jake (John Belushi) wychodzi z więzienia po kilkuletniej odsiadce za napad rabunkowy. Jego „brat” Elwood (Dan Aykroyd) podjeżdża po niego radiowozem… Nie ma dobrych wieści: zespół, w którym razem śpiewali, rozpadł się, ich dawny „bluesmobile” brat wymienił na mikrofon, nie bardzo wiadomo, co dalej robić. Odwiedzając klasztorny przytułek, w którym się wychowywali, dowiadują się o kłopotach finansowych, grożących zamknięciem jedynego domu, jaki mieli. Gdy jednak w przydrożnym kościółku (w którym pastorem jest James Brown) Jake doznaje oświecenia, sytuacja staje się klarowna: trzeba zebrać ekipę z powrotem i, koncertując jak za dawnych lat, zebrać odpowiednią kwotę na opłacenie zaległego podatku sierocińca. Problemów po drodze jest kilka: po pierwsze, każdy z muzyków już się zdążyć w życiu urządzić i niekoniecznie ma ochotę wracać do przeszłości; po drugie, trzeba się powtórnie zgrać, znaleźć salę i namówić widzów; po trzecie, trzeba dostać się najpierw na ów koncert, a następnie do urzędu skarbowego… Każdy kolejny krok jest trudniejszy, bo z biegiem czasu bracia Blues mają przeciwko sobie coraz liczniejszą gromadę wrogów – począwszy od „zwykłej” drogówki, poprzez niedoszłą żonę Jake’a (Carrie Fisher), po partię neonazistowską. Sceny pościgu, w którym uczestniczą (oraz ulegają zniszczeniu) dziesiątki wozów policyjnych, przeszły do historii kina, a w Polsce utrwalone zostały między innymi w teledysku do utworu Marka Bilińskiego „Ucieczka z tropiku”.
Pod koniec lat 70. Belushi i Aykroyd występowali w telewizyjnym show Saturday Night Live. Na jego potrzeby zmontowali – z uznanych muzyków – zespół The Blues Brothers, z którym następnie nagrali całkiem udaną płytę rhytmandbluesową „Briefcase Full of Blues” i udali się w trasę koncertową. Sukces sprawił, że pojawił się pomysł nakręcenia filmu o zespole, z wykorzystaniem potencjału komicznego obu liderów oraz muzycznego wielu zaproszonych do współpracy gwiazd muzyki. James Brown, Ray Charles, Aretha Franklin, John Lee Hooker – te nazwiska mówią same za siebie. Po śmierci Johna Belushiego w 1982 roku Dan Aykroyd skupił się na aktorstwie, a zespół, zmieniając nieznacznie skład i wokalistów, kontynuuje działalność nagrywając kolejne płyty i koncertując – także kilkukrotnie w Polsce.
Najlepszy żart: „Jaką gra się tu muzykę?” „Och, OBA rodzaje: i country, i western.” / scena samochodowej ucieczki przez hipermarket
Wojciech Gołąbowski
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
16. Hot Shots! (Hot Shots!, 1991, reż. Jim Abrahams)
Piloci wojskowi są elitą zaś elitę owej elity stanowią piloci marynarki wojennej. Topper Harley (Charlie Sheen) jest spośród owych morskich rycerzy przestworzy najlepszy… A może raczej był do momentu gdy armia się z nim pożegnała po pewnym bardzo kosztownym wypadku. Topper ma bowiem (przy wszystkich swych zaletach) jeden słaby punkt – „zawiesza się” gdy ktoś przy nim wspomni jego ojca Buzza Harleya, który swego czasu również był świetnym pilotem ale musiał odejść z wojska w niesławie po incydencie w przestworzach zakończonym śmiercią swego przyjaciela. Topper znalazł azyl wśród „rdzennych amerykanów” – żyje na odludziu nie spodziewając się, że ojczyzna da mu jeszcze kiedyś szansę zasiąść za sterami myśliwca…
Gdyby reżyserem „Hot Shots!” nie był Jim Abrahams po takim wstępie byłoby już pewnie całkiem ponuro z widokiem co najwyżej na dramatycznie ciemniejącą na horyzoncie burzę… Mamy jednak do czynienia z kompletnie zwariowaną komedią pokrewną filmom „Czy leci z nami pilot?” oraz „Naga broń” – wypełnioną po brzegi gagami i zabawnie przekształconymi cytatami z mniej lub bardziej poważnych filmów. Na czoło okpionych tytułów wysuwa się oczywiście pamiętny „Top Gun” ale mamy tu również odniesienia do filmów „Tańczący z wilkami”, „Dziewięć i pół tygodnia”, „Full Metal Jacket”, „Superman”, „Rocky”, „Przeminęło z wiatrem”, „Ojciec chrzestny"… A to pewnie i tak tylko wierzchołek góry lodowej – tak swoją drogą tego typu komedie mogłyby mieć na okładce zamieszczoną listę filmów, które należałoby najpierw zobaczyć by w pełni docenić zawarte do nich aluzje.
O ile „Hot Shots!” jest ogólnie bardzo zabawny sytuacyjnie a każda z głównych postaci na ekranie ma co najmniej swoje pięć minut na wzbudzenie salwy śmiechu o tyle nawet w takiej powodzi żartów błyszczy Lloyd Bridges jako admirał Benson – ów wytrawny pilot (który nigdy w życiu nie wylądował) oraz weteran wielu bitew (począwszy od Little Big Horn) składa się niemal wyłącznie z rozmaitych „części zamiennych” i jako dowódca całej operacji jest żywym dowodem na to, że rzeczywistość jest zawsze pod kontrolą najbardziej szalonych jednostek. Można powiedzieć, że kradnie każdą scenę w której bierze udział.
Z czystym sumieniem można polecić „Hot Shots!” każdemu spragnionemu bezpretensjonalnej rozrywki widzowi – znajdzie tu w takiej ilości żarty tak różnego kalibru, że w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie będzie musiał się roześmiać.
Najlepszy żart: Cała sekwencja z Pete „Truchło” Thompsonem począwszy od chwili, gdy zauważa przed lotem zgubienie „szczęśliwej gumy do żucia” aż po zapewniony przez admirała Bensona ostateczny huczny finał.
Adam Kordaś
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
15. Wysyp żywych trupów (Shaun of the Dead, 2004), reż. Edgar Wright
Mieszanka czarnej komedii i apokalipsy zombie otworzyła nieformalną trylogię Edgara Wrighta z udziałem Simona Pegga i Nicka Frosta. Ich bohaterowie nie mają ochoty dorosnąć, ustatkować się i wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Zaczyna to przeszkadzać Shaunowi, którego dezynwoltura i brak organizacji doprowadzają do rozpadu jego związku. Atak zombie okaże się zatem dobrą okazją do tego, żeby przejść szybki kurs dorastania, oczywiście z przymrużeniem oka. Shaun uczy się bowiem, jak chronić innych i radzić sobie w ciężkich sytuacjach w ekstremalny sposób, czyli w rozpryskach krwi żywych trupów.
Wright tworzy fantastycznych, krwistych (i nie chodzi w tym przypadku o nieapetycznych zombiaków) bohaterów, dzięki którym i humor, i historia nabierają dodatkowego znaczenia. Jest zabawnie, zwłaszcza wtedy gdy Shaun przez długi czas nie zauważa zombie – w ten sposób Wright atakuje ogłupione rutyną i mediami społeczeństwo, przypominające żywe trupy na co dzień. Ale to właśnie ze względu na życiowe odniesienia, a także za sprawą ekranowej makabry „Wysyp…” to szczególna krzyżówka komediowa, z iście gorzką wkładką.
Najlepszy żart: Lekcja aktorstwa a la zombie.
Ewa Drab
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
14. A teraz coś z zupełnie innej beczki (And Now for Something Completely Different, 1971, reż. Ian MacNaughton)
Uwaga, podstęp! Za pomocą tego filmu Monty Pythoni przemycili do naszego rankingu cały swój Latający Cyrk. Bo oczywiście „A teraz coś z zupełnie innej beczki” nie jest dziełem filmowym sensu stricto, ale zbiorem zmontowanych w jedną płynną całość skeczy z przeznaczeniem na kinowe ekrany. Film, nakręcony za szokująco małą kasę, jest po prostu ponownym odegraniem najlepszych fragmentów telewizyjnego cyklu Pythonów z dodaniem drobnych elementów spajających kolejne skecze. Powstał w celu podbicia Ameryki, gdzie grupa Monty Pythona nie była wówczas jeszcze zbytnio znana. Wielki żart (a tylko takie pojawiają się przy okazji Pythonów) zadecydował, że film swego celu nie zrealizował (w USA był kompletną klapą), ale był przebojem w Wielkiej Brytanii i karierę robił potem znów na małym ekranie.
W zestawie znajdujemy większość najsłynniejszych skeczy grupy: zabójczy dowcip, martwa papuga, zawody kretynów z wyższych klas, wyprawa na Kilimandżaro, piosenka drwala, brudny widelec w restauracji, oczywiście uzupełnione animacjami Terry’ego Gilliama. Nie różni się to wiele od oryginalnych wersji z TV, ale jest z pewnością nadal równie śmiesznie. Film więc można polecić osobom, które chcą zapoznać z Monty Pythonem w pigułce, zachęcając ich jednak przy okazji do obejrzenia całego telewizyjnego cyklu.
Najlepszy żart: Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput! (to oczywiście nie tylko najlepszy żart tego filmu, ale najlepszy żart w ogóle).
Konrad Wągrowski
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
13. Śpioch (Sleeper, 1973), reż. Woody Allen
Jedna z wcześniejszych komedii wyreżyserowanych przez Woody’ego Allena jest o tyle nietypowa w dorobku nowojorczyka, że wykorzystuje z ogromnym rozmachem kostium science fiction. Grany przez twórcę filmu bohater, Miles Monroe, jest niespełnionym muzykiem jazzowym pracującym w sklepie ze zdrową żywnością. Zostaje zahibernowany na dwieście lat i budzi się w Stanach Zjednoczonych XXII wieku – w rządzonym przez dyktaturę państwie policyjnym. Jak to często w filmach Allena bywa, przypadek czyni z niego herosa – Monroe, wbrew sobie, wyrasta na przywódcę antysystemowej opozycji. Co oczywiście wymaga od niego, oczywiście jeśli nie chce wpaść w ręce służb specjalnych, zarówno sprytu, odwagi, jak i sporej dozy szczęścia. Jak na niewielki budżet filmu, który wyniósł dwa miliony dolarów, reżyserowi udało się stworzyć bardzo przekonującą wizję całkowicie odhumanizowanej, totalitarnej rzeczywistości, rodem wziętej z takich dystopii, jak „Rok 1948” George’a Orwella czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya. Do tej ponurej wizji Allen dorzuca typowe atrybuty slapstickowej komedii, których nie powstydziliby się ani Charlie Chaplin, ani Flip i Flap. W pamięci widza pozostają przede wszystkim genetycznie zmutowane gigantyczne owoce, Miles Monroe w roli wielce awaryjnego robota oraz…
Najlepszy żart: …poddany działaniu Orgazmatronu, czyli urządzenia elektromechanicznego stymulującego orgazm.
Sebastian Chosiński
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
12. Dyktator (The Great Dictator, 1940), reż. Charles Chaplin
Opowieść o dwóch rówieśnikach z wąsem. „Dyktator” to jednoznaczna satyra na Hitlera i to w czasie, zanim to stało się modne. Kiedy izolacjonizm amerykański uznawano za jak najbardziej słuszną koncepcję, Chaplin wyraził głośno (i to dosłownie – w końcu to jego pierwszy w pełni dźwiękowy film), co myśli o sytuacji w Niemczech. W filmie odbijają się echa nazistowskich poczynań zza wielkiej wody jak prześladowania Żydów, anszlus Austrii, obozy koncentracyjne czy też buńczuczność Mussoliniego. Fabuła (jak na dotychczasową filmografię Chaplina całkiem spójna) opiera się na losie dwóch sobowtórów: żydowskiego fryzjera (pożegnanie Charliego z postacią Trampa) i dyktatorem Tomanii – których losy nie krzyżują się aż do kulminacyjnej sceny, będącej jednym z najpiękniejszych apeli o pokój. W scenach w getcie dominuje nadal humor slapstickowy, ale za to postać Hynkela to prawdziwa maestria wykorzystania dźwięku w kinie. Szczególnie zapadają w pamięć przemówienia w języku sznyclowskim, wzbogacone o przesadną gestykulację, unaoczniające komizm i miałkość dyktatora. Dlatego nie powinno być zaskoczeniem, że film został zakazany w krajach osi (premiera w Niemczech dopiero w 1998 r., a we Włoszech pełna wersja została udostępniona na DVD w 2002 r). Ale na film kręcili wąsem nie tylko brunatni dygnitarze, ale też zwolennicy pokoju za wszelką cenę. Dopiero cień meserszmitów na Wyspach Brytyjskich sprawił, że Tramp stał się doskonałym orężem propagandowym. Jak zwykle Chaplin jest główną atrakcją filmu, ale tym razem dotrzymuje mu kroku Jack Oakie w roli Mussoliniego… scuza! …Napoliniego. Trzeba znać, bo z wąsem czy bez, wszelkiej maści dyktatorzy są nadal groźni. Nawet Ci z botoksem.
Najlepszy żart: wszystkie z Hynkielem.
Krystian Fred
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
11. Rybka zwana Wandą (A Fish Called Wanda, 1988, reż. John Cleese, Charles Crichton)
Co uzyskamy, łącząc amerykańską dezynwolturę i seksapil z brytyjskim skrępowaniem i dobrymi manierami, a to wszystko mieszając z kradzieżą diamentów? Kultowe kino komediowo-kryminalne (w skrócie KKKK)! Dwóch członków ekipy Monty Pythona (John Cleese i Michael Palin) zapewnia brytyjskie skrępowanie, amerykański seksapil dostarcza Jamie Lee Curtis, zaś dezynwolturę – Kevin Kline. Wszyscy starają się wyrolować wszystkich pozostałych, sojusze zmieniają się co i rusz, akcja mknie w niespodziewane rejony, staruszki tracą pieski, a jąkały tracą rybki. Oczywiście – oprócz Wandy.
Amerykańsko-brytyjskie relacje znajdziemy tu nie tylko w galerii głównych bohaterów. „Rybka zwana Wandą” to niesłychanie udane połączenie klasycznej brytyjskiej komedii z nowoczesnym amerykańskim spojrzeniem na ten temat. To pierwsze zapewnia nawiązanie do dawnych produkcji studia Ealing (kilka z nich trafiło na naszą listę) i zatrudnienie nawet doświadczonego reżysera z tego nurtu. To drugie to oczywiście gangsterska otoczka i mocniejsze nutki erotyczne. W efekcie powstał film, który był ogromnym sukcesem po obu stronach oceanu (ale także w krajach europejskich, w tym w Polsce), doczekał się kilku nominacji do Oscara a statuetkę zabrał do domu Kevin Kline za drugoplanową rolę męską. Kilkanaście lat później sukces próbowano zdyskontować w nieformalnym sequelu „Lemur zwany Rollo”, ale już bez efektu.
Najlepszy żart: Archie przeprasza Ottona, wisząc za oknem.
Michał Kubalski, Konrad Wągrowski
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

« 1 5 6 7
14 II 2021   00:37:26

Bardzo kiepski ranking. Większość z tych filmów to kiepskie filmy nie dorównujące dobrym filmom przygodowym. To chyba jakaś kpina

19 XII 2021   10:00:24

Filmy przygodowe to dno dla kretynów, najlepsze są horroty.

20 XII 2021   12:25:15

Od horrotów lepsze są niektóre komentarze.

05 III 2022   21:03:15

Po pozycjach jakie zajęły np. Brzdąc, Gorączka złoty czy Pół żartem, pół serio to zgaduje, że listę układał jakimś gimnazjalista wychowany na Kogiel Moglu i filmach Lubaszenki.

01 IV 2022   13:46:31

Jakos mi brakuje "Kaczej zupy" Braci Marx

14 VIII 2022   18:50:51

Najwyżej ocenione obrzydliwe i ohydne dzieła Monty Pythona. Idzie się załamać.

04 IV 2023   17:35:01

"Oscar": najlepsza scena - gra Louisa de Funès na walizce. To w ogóle jedna z najlepszych scen w historii komedii.

14 V 2023   12:40:18

same bzdury to jakas kpina szkoda czasu

28 X 2023   20:58:48

A gdzie filmy z Clintem Eastwoodem ? "Każdy sposób jest dobry"

« 1 5 6 7

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.