Porażki i sukcesy A.D. 2004EsensjaPorażki i sukcesy A.D. 2004PD: Raczej to drugie. Rodzaj humoru prezentowany przez „Zabawy z piłką” trudno uznać za wysublimowany, a też rechotałem. To nie jest zła komedia i, podobnie jak np. „Straszny film 3”, gwarantuje odprężenie, ale podobnych pozycji – które umówmy się, mogłyby śmiało mieć premierę od razu na DVD – Hollywood natrzaskało już na pęczki. Mam na półce szereg ZAZów i Brooksów (na pakiet Chaplina wciąż mnie nie stać, a jak pamiętamy, Michał nie pożycza :)), do których z przyjemnością wracam co jakiś czas i wciąż mnie śmieszą, a już teraz wiem, że z tegorocznych stanie obok nich niebawem jedynie „Zły Mikołaj”. A na „Zabawy z piłką” może trafię jeszcze kiedyś przypadkiem przelatując po kanałach, a jak nie trafię, to też się nic nie stanie. Wniosek: albo się teraz robi komedie kompromitujące gatunek, albo – w najlepszym wypadku – takie jednorazowego użytku. O coś ponadczasowego ciężko się doprosić.
Wyszukaj / Kup ED: Dokładnie. Dobrą komedię zrobić najtrudniej, dlatego filmowcy – zwłaszcza amerykańscy – do znudzenia stosują schemat niewyszukanego humoru, który bawi, ale nie wnosi nic nowego. Mam dość pseudokomedii naszpikowanej niesmacznymi dowcipami, a tego teraz na ekranach kin najwięcej. Twórcy zapominają, że można bawić ironicznym, inteligentnym dialogiem. Kiedy zastanawiam się nad filmami, które szczerze mnie rozbawiły, przychodzą mi do głowy jedynie dwa tytuły: „Życie i cała reszta” oraz „Shrek 2”. Wiem, że Allen zawiódł wielu swoim lekkim podejściem i powielaniem wykorzystywanych przez siebie motywów , ale myślę, że nadal robi bardzo dobre filmy, wpasowujące się do dzisiejszych realiów, mimo niepopularnej formy. A dlaczego Allen wydaje mi się nadal zabawny? Bo nie ma reżyserów, którzy byliby konkurencyjni w komedii czysto dialogowej. MCh: Dla mnie problem komedii nie jest odosobnionym wycinkiem kina, tylko symbolem pewnej całościowej zmiany. Ta zmiana polega na tym, że od wielu lat zawęża się wybór. Masowo powstają tylko bardzo określone typy filmów – a powstają oczywiście dlatego, że gdzieś na początku cyklu coś odniosło spory sukces. Producentom, zwłaszcza w Hollywood, łatwiej później zatwierdzić realizację filmu podobnego do tego, który odniósł sukces, niż filmu oryginalnego. To oczywiście ta zasadnicza różnica, która odróżnia dzisiejsze Hollywood od tego sprzed kilku dekad. Kiedyś producent szukał czegoś nowego, dzisiaj szuka czegoś, co już się sprawdziło. Wynik w komedii jest niestety taki, że dostajemy zalew podobnych filmów, wykorzystujących np. motyw czegoś obleśnego. Spłaszcza i ujednolica się poczucie humoru. Znika wybór. A jeśli ktoś nie gustuje w obleśnawych komediach dla nastolatków, ma później do dyspozycji ledwie garstkę amerykańskich filmów w roku. Zwracam zresztą uwagę, że akurat filmy, które wymieniliście jako przyzwoite także należą do pewnych cykli: filmów z Benem Stillerem, którego ekipa to dzisiaj w Hollywood najważniejsza grupa aktorów komediowych (Stiller, Vaughn, Wilson, Ferrell). Sam poza „Złym Mikołajem” nie wymieniłbym absolutnie nic, co w tym roku wydało mi się w amerykańskiej komedii oryginalne. ED: Ja już nawet nie wymagam od twórców oryginalności, bo czegoś takiego w komedii już dawno nie było. Czekam tylko na film zabawny, po prostu komedię, a nie wyrób komediopodobny. KS: Niestety, w tym względzie muszę się przyłączyć do chóru marudnych. Najlepszą komedią pokazaną w kinie w tym roku był bezkonkurencyjnie „Żywot Briana”, któremu stuknęło lat tyle, co niektórym czytelnikom Esensji… MŁ: Ja również odczuwam dość poważny uwiąd, jeśli idzie o dzieło komediowe. Poza wspomnianym już „Shrekiem 2” i „Żywotem Briana”, który, choć znakomity, jednakowoż reprezentuje specyficzny humor pythonów (który niewielkiej liczbie widzów „podchodzi”), a i przyszyć go można do ubiegłego roku jedynie faktem powtórnych pokazów, odnotowałbym jedynie polski film „Vinci” Juliusza Machulskiego, na którym znakomicie się bawiłem. Na żadne tam „beny stillery” nie uczęszczam, bo wyszedłbym na durnia, który nic nie kapuje i siedzi przez cały pokaz z kamienną twarzą. Jako się rzekło – z komedią kiepściutko. BS: Wielu porządnych komedii nie było, to fakt. Najbardziej uśmiałem się na „Shreku 2”, który „jedynkę” zjada już samymi napisami początkowymi. Genialne żarty słowne, mnóstwo zabawnych sytuacji z pewnością przyprawiających Davida Zuckera o zawrót głowy. Zapewne do tej pory nie może spojrzeć w lustro – pokutując „Straszny film 3”. Mięśnie brzucha dały o sobie znać także przy: oryginalnie podchodzącej do tematu „Dziewczynie z sąsiedztwa” i nie mniej nowatorskim „Złym Mikołaju”. W pamięci na długo zostanie „Dziewczyna z Jersey” – jeden z lepszych filmów roku. Może to bardziej dramat czy obyczajowy, ale ja przez cały seans miałem uśmiech na twarzy, co wyznacznikiem komedii jest, i basta! Tak ciepłej, radosnej i prawdziwej opowieści nie widziałem dawno. PD: E tam, na „Hellboyu też się uśmiechałem non stop, a komedią bym go nie nazwał. Podobnie jak „Dziewczyny z Jersey” – to po prostu ciepły, pogodny film obyczajowy. Ale miło, że Tobie też się podobał, bo to znaczy, że liczba jego zwolenników wzrosła w tym kraju do dwóch… TK: O czym wy mówicie?! W wątku o komediach wymieniamy „Dziewczynę z sąsiedztwa”, „Dziewczynę z Jersey” i „Dziewcz… ekhem… Hellboya”? Te filmy to mogą bawić tylko po piątym piwie w dobrze dobranym towarzystwie. Porażką był także „Shrek 2” – widziałem film dwa razy i może miałem pecha, ale reakcję wypełnionej po brzegi sali można określić jako zbiorowy parsk, ale z pewnością nie gejzery śmiechu, który towarzyszyły „jedynce”. Śmieszny był „Zły Mikołaj”, choć oparty na jednym żarcie i z fatalnym zakończeniem. Prócz tego ubawiłem się na „Strasznym filmie 3” i „Zabawach z piłką” – choć trzeba przyznać, że humor tych komedii do najbardziej wyszukanych nie należy. PD: Zostawmy jednak na chwilę USA i przyjrzymy się innemu zjawisku. O ile zza wielkiej wody czy z Wysp dobra komedia, sporadycznie bo sporadycznie, ale się trafi, tak, nie wiedzieć czemu, dystrybutorzy zasypują nas ostatnio żałosnymi wyrobami komediopodobnymi z kraju Chiraca. Pod względem żenady takie „RRRrrrr!!!” przebiło nawet wydawałoby się pewniaka – sequel „Jak ugryźć 10 milionów”. Ręka w górę – kogo śmieszą francuskie komedie? KS: Mnie, owszem, choć może niekoniecznie te w stylu „RRRrrrr!!!”. Ale to chyba jakiś spisek, bo żadna z naprawdę fajnych współczesnych komedii francuskich, jakie powstały w tym roku, nie trafiła do polskich kin. Zresztą podobnie z amerykańskimi produkcjami: powstaje naprawdę sporo ciekawych, niezależnych produkcji, które są i śmieszne, i niegłupie – nieznaczna część z nich trafia do kin w trzech kopiach na cały kraj, jak ostatni Jarmusch, a większość nigdy nie znajdzie dystrybutora, bo nie gra w nich Sandra Bullock. Takie np. pyszne, zwariowane filmy jak „Harold & Kumar Go To Whitecastle” wylądują pewnie za trzy lata na wideo, jeśli dobrze pójdzie. A widz na tym traci! |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
50 najlepszych filmów o żywych trupach według czytelników Esensji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 2
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów science fiction XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów animowanych wszech czasów
— Esensja
50 najlepszych filmów superbohaterskich
— Esensja
„Hobbit” i „Władca pierścieni” w Esensji
— Esensja
100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja
Wojna, która zakończy wszystkie wojny
— Konrad Wągrowski
Trudno uwolnić się od zła
— Joanna Kapica-Curzytek
Esensja ogląda: Marzec 2018 (2)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski
Tu potrzebne są rozwiązania systemowe
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Nie tak ładnie pachniesz
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Lipiec 2017 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz
East Side Story: (Nie) chcieć, (nie) żyć, (nie) kochać
— Sebastian Chosiński
Esensja ogląda: Czerwiec 2017
— Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Jarosław Robak
Esensja ogląda: Grudzień 2016 (6)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Robak
Esensja ogląda: Grudzień 2016 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Marcin Osuch
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2018 roku
— Esensja
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja