Porażki i sukcesy 2015Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Krystian Fred, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski
Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Krystian Fred, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad WągrowskiPorażki i sukcesy 2015Krzysztof Spór: Od kiedy wyznacznikiem jakości polskiego kina jest werdykt festiwalu w Gdyni? Jeśli zaś przywołałeś tę imprezę, to było tam kilka udanych filmów, jak na przykład „Moje córki krowy”, które właśnie wchodzą do kina i będziemy o nich mówić, mam nadzieję, szerzej za rok. To przecież bardzo udane „kino środka”. Grzegorz Fortuna: Konradzie, weź jednak pod uwagę, że werdykt z Gdyni to tylko werdykt z Gdyni, takie trochę Oscary w oparach cebuli, a nie wyrocznia polskiego kina. Gdyby tamtejsze werdykty miały jakieś większe znaczenie, to „Mała Moskwa” albo – o zgrozo – „Różyczka” byłyby klasykami polskiego kina. Czasami mam wrażenie, że tamtejsze jury nie jest w stanie rozpoznać wybitnego filmu, nawet jeśli się o niego potknie. • • • Piotr Dobry: „Sicario”, rzekomo jeden z filmów roku. Kapitalnie zrealizowany, ale grajmy fair – skoro „Haker” był ogólnie mocno zjechany, „bo maczyzm Thora i scenariusz”, to tu mamy przecież istny festiwal maczyzmu i jeszcze bardziej wątłą fabułę. Żeby nie było – uważam, że to naprawdę porządne kino, na mocną „siódemkę”, ale że arcydzieło? Gdzie Rzym… Krzysztof Spór: Zaskoczyłeś mnie tą niechęcią do „Sicario”, bo dla mnie to KINO właśnie. Nawet jeśli historia nie rzuca na kolana, to sposób jej podania, bohaterowie, klimat, pomysły realizacyjne i scenariuszowe nadrabiają pod każdym względem. Nie wiem czy widziałeś ten film w kinie. Te ciemne pomieszczenia, nocna sceneria, sceny akcji… Dla mnie to bardzo udane filmowe przedsięwzięcie na poziomie zwykłego kinowego doświadczenia. Jeśli zaś chodzi o rozczarowania to zawsze jest takich dużo. Z polskich filmów największy sprawił mi „Król życia”, a więcej chciałbym od „Ziarna prawdy”. Żałuję wpadki z „Krainą jutra” Brada Birda, bo to przecież facet, który czuje kino. Niestety więcej oczekiwałem po Guillermo del Toro i jego „Crimson Peak”, ale skupiono się na wizualnych atrakcjach, a przecież trzeba też przepracować opowieść. Tym bardziej, że do gotyckiego horroru Hollywood powraca rzadko i ponownie nie dostaliśmy arcydzieła. Piotr Dobry: To jest przecież dokładnie mój zarzut do „Sicario” – skupiono się na warstwie technicznej, a zapomniano przepracować opowieść. Na obu filmach bawiłem się zresztą podobnie dobrze, tyle tylko, że „Crimson Peak” nikt nie obwoływał filmem roku, a rozbuchane oczekiwania jednak potrafią zaszkodzić dziełu w konfrontacji z rzeczywistością. Grzegorz Fortuna: „Sicario” cierpi moim zdaniem na tę samą przypadłość co „Labirynt”. To doskonale wyreżyserowany film (scenę na zakorkowanej autostradzie można by pokazywać adeptom reżyserii, żeby nauczyli się budować napięcie) z fantastycznymi zdjęciami i pewnego rodzaju „sugestią mroku”, której nie wytrzymuje wątły scenariusz. Chodzi mianowicie o to, że Villeneuve kręci ten film co najmniej tak, jakby ekranizował „Jądro ciemności” Conrada – mrok ma być totalny, okrucieństwo przerażające, a wszechobecny syf i przerażenie nie do ogarnięcia – ale jego film w pewnym momencie zamienia się w ekranizację „Punishera” i wtedy bańka pryska, bo okazuje się, że za tą fasadą nic nie ma. Muszę się zatem zgodzić z Piotrem – to mocna siódemka, która mogłaby być dychą, gdyby z reżyserem współpracował lepszy scenarzysta. Konrad Wągrowski: Dla mnie „Sicario” jest przede wszystkim pewnego rodzaju metaforą. To – jak słusznie zauważył w swej recenzji Jarek Robak – nie jest analiza narkotykowego problemu na miarę „Traffic”. To jest impresja przedstawiająca sugestywnie stan świata w tym zakresie – bo przecież kreśląc grubą kreską udało się przedstawić i to, co się stało z Meksykiem i to, jak klęskę ponosi obecne podejście do problemu i to, jak tenże traktują służby, i to jak sytuacja się eskaluje. A przy tym jest to impresja pełna znakomitych, świetnie zakomponowanych i wyreżyserowanych scen – dla mnie jeden z filmów roku. A co do rozczarowań, to mówiłem już o „Spectre”, poza tym dziwaczne „Chappie”, w którym łączy się złe aktorstwo, ostrą brutalność z infantylną treścią i przesłaniem i które niestety potwierdza moją tezę, że Neill Blomkamp jest jednym z najbardziej przecenianych współczesnych reżyserów (co każe mocno się bać o nowego „Obcego”). Ach, no i jeszcze finał „Fotografa”, kładący ten nieźle zapowiadający się i rozwijający film. Finał pod znakiem „jak nie wiemy, jak domknąć film, zróbmy żeby wyglądało to tajemniczo i sugerowało głębię”.
Wyszukaj / Kup Piotr Dobry: Ja na „Przebudzeniu Mocy” bawiłem się wyśmienicie, tak utonąłem w tym eskapizmie, że zupełnie nie przeszkadzała mi wtórność. Natomiast dodam jeszcze, że pierwszy raz w życiu naprawdę mocno rozczarował mnie jeden z ulubieńców, Tim Burton. Miałem „Wielkie oczy” ze zdumienia, jak ktoś o takiej wyobraźni może poprzestać na tanim harlequinie, i jak można uczynić irytującymi tak cudownych aktorów, jak Amy Adams i Christoph Waltz. To zupełnie inny rodzaj rozczarowania niż „Sicario”, bo tamten po prostu nie był *aż tak* dobry, a ten okazał się *aż tak* kiepski. Grzegorz Fortuna: Dla mnie „Przebudzenie mocy” też było niezłą zabawą, ale im więcej czasu mija od seansu, tym mniej mi się podoba, że ten film jest jednak tak strasznie spolegliwy i tak bardzo chce się wszystkim przypodobać. Już teraz wiem, że nigdy nie będę miał ochoty do nowych SW wrócić – choćby dlatego, że nie czuje się w nich wielkości tego świata, który cztery dekady temu wykreował Lucas. • • • Konrad Wągrowski: Oczekiwania na rok 2016? Krzysztof Spór: Żeby kolejne „Gwiezdne wojny” były lepsze od „Przebudzenia Mocy” i by chamsko nie wyciągały tylko pieniędzy z naszych kieszeni. Żeby nie złapali zadyszki, jak wspomniany Marvel. Apetyt mam zaostrzony, ale poprzeczkę stawiam wysoko. To może być też bardzo dobry rok dla polskiego kina, bo powstaje kilka tytułów kina gatunkowego, będzie historia Beksińskich i Kantora, powraca Holland, Wajda, Smarzowski. Kto wie czy nie będzie to ostatni tak dobry rok dla naszej kinematografii, nowa władza ma swoją wizję filmu narodowego. Krystian Fred: Film Smarzowskiego o Wołyniu, nowohoryzontowa saga „Tysiąc i jedna noc” oraz węgierski „Syn Szawła”. Na szczęście dwa ostatnie już w styczniu. Jarosław Robak: Z oczywistych oczywistości – „Creed”, nowy Tarantino, „Ave Cezar!” braci Coen. I dwa zupełnie niepodobne superbohaterskie filmy o konflikcie między milionerem-wynalazcą a prostolinijnym harcerzykiem. Poza tym nie mogę się też doczekać „Nice Guys” Shane’a Blacka, bo zwiastuny zapowiadają mieszankę „Wady ukrytej”, „Tajemnic Los Angeles” i „Kiss, Kiss, Bang, Bang”; ponoć rewelacyjnego melodramatu „Brooklyn” według scenariusza Nicka Hornby’ego, z Saoirse Ronan w roli głównej; oraz francusko-tureckiego „Mustanga”, po którym spodziewam się kina na miarę „Przekleństw niewinności”. Ach, no i będzie jeszcze Emma Stone w „La la Land” Damiena Chazelle (nie przepadam za twórcą „Whiplasha”, ale w tym roku chyba się pogodzimy). Piotr Dobry: Czekam na nowe „Narodziny narodu”, tym razem opowiedziane z perspektywy afroamerykańskiej. I łudzę się, że któryś dystrybutor zakupi „Chi-Raq” Spike’a Lee, ale raczej się nie doczekam, ewentualnie za jakiś czas na DVD, a i to przy pomyślnych wiatrach. Grzegorz Fortuna: Oprócz wymienionych – „High-Rise” Wheatleya i „Neonowy demon” Windinga Refna. Ewa Drab: Żeby znalazły się i zaskoczenia, i prawdziwe wzruszenia. Żeby nie dzielono emocji płynących z kina na mainstream i off, tylko na dobre i złe filmy. Aby powroty podnosiły poprzeczkę w stosunku do swoich poprzedników, a nowości wyznaczały nieznane wcześniej kierunki. Żeby mistrzowie nie zawiedli, a debiutanci zrobili wszystkim kinomanom niespodziankę. Żeby było o czym dyskutować. |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów science fiction XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
Esensja ogląda: Marzec 2018 (1)
— Piotr Dobry, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Esensja ogląda: Luty 2018 (2)
— Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Kręgi Gwiezdnych Wojen
— Szymon Charko
100 najlepszych filmów animowanych wszech czasów
— Esensja
Do kina marsz: Kwiecień 2016
— Esensja
10 Najlepszych płyt koncertowych 2015 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Największe rozczarowania muzyczne 2015 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Przemysław Pietruszewski
Najlepsze książki 2015 roku
— Esensja
50 najlepszych płyt 2015 roku
— Esensja
Przybij piątkę – filmowe wyróżnienia roku 2015
— Esensja
40 książek z 2015 roku, które warto znać
— Esensja
Najlepsze komiksy 2015 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2015 roku
— Esensja
Kroniki młodego Stevena Spielberga
— Konrad Wągrowski
Devs: Odc. 8. Wyzwanie rzucone Bogu
— Marcin Mroziuk
Devs: Odc. 7. To, co nieuniknione
— Marcin Mroziuk
Devs: Odc. 6. Trudne nocne rozmowy
— Marcin Mroziuk
Devs: Odc. 5. Różne punkty na osi czasu
— Marcin Mroziuk
Devs: Odc. 4. Teoria i praktyka
— Marcin Mroziuk
Devs: Odc. 3. W tym szaleństwie jest metoda
— Marcin Mroziuk
Devs: Odc. 2. Czas nie zawsze leczy rany
— Marcin Mroziuk
Odc. 1. Praca marzeń, czyli początek końca
— Marcin Mroziuk
Siła pustyni dla początkujących
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski
"Neill Blomkamp jest jednym z najbardziej przecenianych współczesnych reżyserów (co każe mocno się bać o nowego „Obcego”)"
Przecież "Obcy" Blomkampa poszedł w odstawkę, bo Scott stwierdził, że teraz to on zrobi następnego "Prometeusza", a Blomkamp ogłosił na Twitterze, że w takim razie zajmie się czymś innym.
"Dzisiaj chyba dopiero docenia się Lucasa, że on jednak próbował w każdym epizodzie zaprezentować coś nowego."
Pamiętam jak po premierze "Mrocznego Widma" narzekano na jego wtórność i wyliczano nawiązania do "Nowej Nadziei" (cudowny chłopak na pustyni spotyka mentora, Rycerza Jedi, który ginie w walce z Sithem; chłopak wysadza coś wielkiego na końcu filmu, rozstrzygając losy bitwy; powracają te same roboty; o wyścigu na Tattoine ktoś napisał, że jest tylko wariacją pościgu z "Powrotu Jedi", co oczywiście było głupotą, ale pokazuje jaki był szał na wyszukiwanie podobieństw), a teraz niektórzy mówią, że choć Lucas zrobił słabe filmy, to przynajmniej próbował robić nowe rzeczy. A prawda jest banalna, tak jak Lucas mieszał zapożyczenia z nowościami, tak samo zrobił Abrams i spółka. Na każdą kliszę z PM da się dopowiedzieć przykładem kliszy z prequelów. Na każdą nowość z prequelów da się odpowiedzieć przykładem nowości w PM.
Zresztą GW zawsze tak działały. Sama "Nowa nadzieja" jest zbiorem klisz. Lucas, opisując Alecowi Guinnesowi postać Obi-Wana, stwierdził, że to taki Gandalf. W pierwszych wersjach scenariusza Obi-Wan wręcz powtarzał słowo w słowo kwestie z "Hobbita". Nie wiem, skąd się wzięło to przekonanie, że GW powinny być jakoś szczególnie oryginalne.
Tak poza tym ciekawa dyskusja, choć oczywiście nie mogło się obyć bez uwagi o "chamskim wyciąganiu pieniędzy" przez PM (a to chamy, zrobili film, który ma 93% na RT, a mogli przecież tak jak wizjoner Lucas zaryzykować i nakręcić nowatorską chałę).
I szkoda, że tak mało Piotra Dobrego w Esensji.