Porażki i sukcesy A.D. 2009Piotr Dobry, Ewa Drab, Jakub Gałka, Urszula Lipińska, Konrad Wągrowski, Kamil WitekPorażki i sukcesy A.D. 2009KaW: Okej, Piotrze, ale mamy w tym roku niespotykaną od lat sytuację, w której niektórzy polscy filmowcy zamiast iść tylko utartymi ścieżkami, wychodzą przed szereg z czymś zupełnie innym. Mierzą się z multiwątkową historią („Zero”), kinem noir („Rewers”) czy skomplikowaną i niejednoznaczną ekranizacją („Wojna polsko-ruska”). W większości są to próby nieudane, ale ich filmy wreszcie są jakieś. Nie od razu Hollywood zbudowano… Jestem daleki od wychwalania polskiej kinematografii, ale jako jej zajadły krytyk muszę przyznać jedno – coś drgnęło. KW: Ja też nie czekałem na przełom – ale muszę przyznać, że Smarzowski i Lankosz sprawili mi dużo kinowej przyjemności (takiej właśnie czystej przyjemności oglądania dobrego filmu), więc myślę, że nie ma co narzekać. Dużo gorzej jest z polskim kinem popularnym, które tłucze te same koszmary, ale po co ma robić cokolwiek innego, skoro widz na to idzie…?
Wyszukaj / Kup ED: Trudno mi odnieść się do tego, co mówicie, bo widzę racje i w wypowiedzi Piotra, i w wypowiedzi Kamila. Może faktycznie polscy filmowcy starają się wyrwać z letargu, ale problem tego, że poruszenie w polskim środowisku filmowym powoduje jedynie kilka tytułów sprawia, iż ciągle do tego symbolicznego przełomu nam daleko? W końcu, co roku jest film, który obwołuje się odświeżeniem polskiego kina (przez niektórych dalej mieszany z błotem), było „Cześć, Tereska”, „Pręgi”, „Plac Zbawiciela” i za każdym razem wszyscy się zachwycali, by na koniec roku stwierdzić, że polskie kino i tak kuleje, a jeden tytuł nie jest w stanie niczego zmienić… Błędne koło? PD: Raczej brak elementarnej logiki, ale w końcu jesteśmy w Polsce. Cóż, ja nie widzę tej nowej jakości, o której mówi Kamil. „Rewers” wygląda jak film szkoły polskiej po liftingu, unowocześniony trochę poprzez liczne nawiązania – że tu Almodóvar, tu „Arszenik i stare koronki”, tu Bogart i tak dalej – wszystko pięknie, ale sam film coś mało pasjonujący i przewidywalny. „Wojnę polsko-ruską” można pochwalić za formę, jednak mając w pamięci wcześniejszy „Chaos” tegoż Żuławskiego, trudno się tu czymś zaskoczyć. Podobnie „Zero” – niemal wszyscy krytycy rozpływają się nad jego mozaikową strukturą, jakby to był pierwszy polski film w duchu Altmana. A „Warszawa” Gajewskiego sprzed sześciu lat? Nagrodzona zresztą pięcioma Złotymi Lwami w Gdyni, a teraz nikt już o niej zdaje się nie pamiętać. Co tylko potwierdza moją wcześniejszą tezę. Jak tak będziemy co roku pocieszać się w takim stylu, że oto, proszę państwa, mamy pierwszy polski film taneczny („Kochaj i tańcz”), to faktycznie daleko zajdziemy. UL: Właśnie. Ja nadal nie do końca rozumiem, skąd w was pokusa mierzenia polskich filmów potencjałem na wywołanie symbolicznego przełomu w kinie. Czekamy na jakiegoś mesjasza, który przyjdzie z wielkimi nożyczkami i ciachnie taśmę pamięci? I dalej co? Wymażemy z naszych wspomnień „Quo Vadis” i „Kochanków Roku Tygrysa”? Wolne żarty, ta trauma zostanie na całe życie. Polska stanie się krainą płynącą wybitnymi filmami, a my w recenzjach będziemy jedynie odmieniać słowo „arcydzieło” przez przypadki? I może nawet Żamojda trzaśnie komedię, na myśl o której serce będzie skakało z radości? Nie. Przyjdzie zapewne masa nieporadnych naśladowców i co drugi film będzie czarno-biały, a co trzeci akcję umiejscowi w czasach stalinizmu. Widzę wartość „Rewersu” czy „Domu złego” między innymi w tym, że nie ogląda się ich jak filmy polskie, choć przecież oba są narodową tematyką przesycone. To produkcje znakomicie wytrzymujące konkurencję z resztą światowej kinematografii. Takie trochę pozbawione narodowego kompleksu, że u nas czegoś w kinie nie można wziąć: konwencji, ram gatunku, fikuśnej narracji, cytatu od braci Coen i płaszcza od Humphreya Bogarta. I że można mówić własnym głosem bez cienia wzniosłości czy lamentu. KaW: To nie tak. Jasne, możemy jak co roku mieszać wszystkich z błotem i nikt nie będzie miał nam tego za złe. Ja, podobnie jak Piotr, nie rozumiem np. fascynacji „Rewersem”. Dla mnie te zapożyczenia, o których mówi Ula, wydają się momentami tak nachalne, że aż biją po oczach. Byłem nawet świadkiem przezabawnej dywagacji dwóch krytyków, którzy na poważnie prześcigali się w nadinterpretacjach „Rewersu” mnożąc skojarzenia jak tylko można. Ale w tym wszystkim na szczęście jest też druga strona medalu. Bo każdej, nawet najwybitniejszej kinematografii zdarzają się takie gnioty jak „Kochaj i tańcz”. Okej, u nas niestety ten odsetek jest ekstremalnie wysoki. Dlatego nawet nie ma co oceniać polskiego kina jako całości. Ale dla tych kilku twórców, którzy stają pod ten masowy prąd jak Smarzowski czy Lankosz, nie należy dla zasady odwracać się do wszystkiego plecami. Jasne, że nie ma co mówić o przełomie i nowej jakości mając dwa, trzy nienajgorsze filmy w roku. Jednak mimo tego, wyjątkowo zamiast narzekać, skupmy się może na tym co w minionym roku udało się polskim filmowcom. Bo to, że ogółem jest marnie – wiemy wszyscy. ED: To może zaczniesz? Mnie przychodzą do głowy następujące nazwiska: Lankosz, Smarzowski, Rosłaniec, Falk, Żuławski i ich filmy, które w większości podzieliły widzów i krytyków, ale (jak świetnie!) wzbudziły emocje i nie pozostawiły nikogo obojętnym. To już coś, prawda? UL: Prawda, prawda. W zeszłym roku poważnym sukcesem polskiego kina wydawało mi się właśnie to, że nie pozostawało ono widzom obojętne i w tym dzieje się podobnie. Więc, póki nie możemy się zgodzić w sprawie wartości artystycznej poszczególnych tytułów, zainteresowanie publiczności należy uznać największym powodzeniem naszej kinematografii. W okolicach pierwszych miejsc box office′u lądowali w końcu wszyscy wymieni przez Ewę filmowcy, z wyjątkiem Falka. Nie „Idzie młodość”, tylko „Idzie widz do kina i wybiera film polski” – bardziej słuszne hasło minionego roku? JG: To może lepiej podsumujmy hasłem bardziej neutralnym i bezsprzecznie optymistycznym: „Rok 2009 był rokiem, w którym statystycznie KAŻDY Polak poszedł do kina”. I życzmy sobie by w przyszłym zaskakiwała nie tylko ilość filmów wprowadzonych do kin i obejrzanych przez widzów, ale też ich jakość. TOP 2009 według „Esensji": 1. AVATAR 2. BĘKARTY WOJNY 3. ODLOT 4. SLUMDOG. MILIONER Z ULICY 5. WATCHMEN: STRAŻNICY 6. STAR TREK 7. SPOTKANIE 8. DOM ZŁY 9. DROGA DO SZCZĘŚCIA 10. LEKTOR / STAN GRY |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów science fiction XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów animowanych wszech czasów
— Esensja
Piątka na piątek: Cztery nogi dobrze?
— Esensja
Śmiało dążyć tam, gdzie nikt dotąd nie dotarł…
— Konrad Wągrowski
Penelope Cruz i Johnny Depp najseksowniejszymi!
— Esensja
10 najseksowniejszych aktorek 2009
— Esensja
10 najseksowniejszych aktorów 2009
— Esensja
10 najmniej seksownych aktorów 2009
— Esensja
„Przybysz” Shauna Tana komiksem roku według czytelników „Esensji”
— Esensja
„Pan Lodowego Ogrodu t.3” Jarosława Grzędowicza książką roku według czytelników „Esensji”
— Esensja
Wybieramy komiks roku - nominacje!
— Esensja
Tego słuchaliśmy, czyli najpopularniejsze płyty 2009 roku według OLIS
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 najważniejszych koncertów 2009 roku i coś ponadto
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jakub Stępień, Jacek Walewski
Podsumowanie muzyczne roku 2009 (2)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Suplement filmowy 2019
— Adam Lewandowski, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Ostateczny Porządek
— Kamil Witek
Skywalker na sterydach
— Konrad Wągrowski
Szalone lata 60.
— Piotr Nyga
Usłyszcie ich krzyk!
— Sebastian Chosiński
Człowiek z rozgoryczenia
— Piotr Dobry
Sztuka? Gdzieś zaginęła. Ale szlak został przetarty
— Gabriel Krawczyk
Tu potrzebne są rozwiązania systemowe
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Nie tak ładnie pachniesz
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Lipiec 2017 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz
Co nam w kinie gra: Perfect Days
— Kamil Witek
Co nam w kinie gra: Czasem myślę o umieraniu
— Kamil Witek
14. American Film Festival: Czasem myślę o umieraniu
— Kamil Witek
Co nam w kinie gra: Poprzednie życie
— Kamil Witek
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Pouczająca dyskusja. Mam tylko jedną uwagę: wstęp pani Ewy Drab jest nieznośnie nadęty.
"Lektor" zasługuje na więcej. Pozdro dla p. Witka