Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Porażki i sukcesy A.D. 2009

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 3 4 5

Piotr Dobry, Ewa Drab, Jakub Gałka, Urszula Lipińska, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Porażki i sukcesy A.D. 2009

KaW: Okej, Piotrze, ale mamy w tym roku niespotykaną od lat sytuację, w której niektórzy polscy filmowcy zamiast iść tylko utartymi ścieżkami, wychodzą przed szereg z czymś zupełnie innym. Mierzą się z multiwątkową historią („Zero”), kinem noir („Rewers”) czy skomplikowaną i niejednoznaczną ekranizacją („Wojna polsko-ruska”). W większości są to próby nieudane, ale ich filmy wreszcie są jakieś. Nie od razu Hollywood zbudowano… Jestem daleki od wychwalania polskiej kinematografii, ale jako jej zajadły krytyk muszę przyznać jedno – coś drgnęło.
KW: Ja też nie czekałem na przełom – ale muszę przyznać, że Smarzowski i Lankosz sprawili mi dużo kinowej przyjemności (takiej właśnie czystej przyjemności oglądania dobrego filmu), więc myślę, że nie ma co narzekać. Dużo gorzej jest z polskim kinem popularnym, które tłucze te same koszmary, ale po co ma robić cokolwiek innego, skoro widz na to idzie…?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
ED: Trudno mi odnieść się do tego, co mówicie, bo widzę racje i w wypowiedzi Piotra, i w wypowiedzi Kamila. Może faktycznie polscy filmowcy starają się wyrwać z letargu, ale problem tego, że poruszenie w polskim środowisku filmowym powoduje jedynie kilka tytułów sprawia, iż ciągle do tego symbolicznego przełomu nam daleko? W końcu, co roku jest film, który obwołuje się odświeżeniem polskiego kina (przez niektórych dalej mieszany z błotem), było „Cześć, Tereska”, „Pręgi”, „Plac Zbawiciela” i za każdym razem wszyscy się zachwycali, by na koniec roku stwierdzić, że polskie kino i tak kuleje, a jeden tytuł nie jest w stanie niczego zmienić… Błędne koło?
PD: Raczej brak elementarnej logiki, ale w końcu jesteśmy w Polsce. Cóż, ja nie widzę tej nowej jakości, o której mówi Kamil. „Rewers” wygląda jak film szkoły polskiej po liftingu, unowocześniony trochę poprzez liczne nawiązania – że tu Almodóvar, tu „Arszenik i stare koronki”, tu Bogart i tak dalej – wszystko pięknie, ale sam film coś mało pasjonujący i przewidywalny. „Wojnę polsko-ruską” można pochwalić za formę, jednak mając w pamięci wcześniejszy „Chaos” tegoż Żuławskiego, trudno się tu czymś zaskoczyć. Podobnie „Zero” – niemal wszyscy krytycy rozpływają się nad jego mozaikową strukturą, jakby to był pierwszy polski film w duchu Altmana. A „Warszawa” Gajewskiego sprzed sześciu lat? Nagrodzona zresztą pięcioma Złotymi Lwami w Gdyni, a teraz nikt już o niej zdaje się nie pamiętać. Co tylko potwierdza moją wcześniejszą tezę. Jak tak będziemy co roku pocieszać się w takim stylu, że oto, proszę państwa, mamy pierwszy polski film taneczny („Kochaj i tańcz”), to faktycznie daleko zajdziemy.
UL: Właśnie. Ja nadal nie do końca rozumiem, skąd w was pokusa mierzenia polskich filmów potencjałem na wywołanie symbolicznego przełomu w kinie. Czekamy na jakiegoś mesjasza, który przyjdzie z wielkimi nożyczkami i ciachnie taśmę pamięci? I dalej co? Wymażemy z naszych wspomnień „Quo Vadis” i „Kochanków Roku Tygrysa”? Wolne żarty, ta trauma zostanie na całe życie. Polska stanie się krainą płynącą wybitnymi filmami, a my w recenzjach będziemy jedynie odmieniać słowo „arcydzieło” przez przypadki? I może nawet Żamojda trzaśnie komedię, na myśl o której serce będzie skakało z radości? Nie. Przyjdzie zapewne masa nieporadnych naśladowców i co drugi film będzie czarno-biały, a co trzeci akcję umiejscowi w czasach stalinizmu. Widzę wartość „Rewersu” czy „Domu złego” między innymi w tym, że nie ogląda się ich jak filmy polskie, choć przecież oba są narodową tematyką przesycone. To produkcje znakomicie wytrzymujące konkurencję z resztą światowej kinematografii. Takie trochę pozbawione narodowego kompleksu, że u nas czegoś w kinie nie można wziąć: konwencji, ram gatunku, fikuśnej narracji, cytatu od braci Coen i płaszcza od Humphreya Bogarta. I że można mówić własnym głosem bez cienia wzniosłości czy lamentu.
KaW: To nie tak. Jasne, możemy jak co roku mieszać wszystkich z błotem i nikt nie będzie miał nam tego za złe. Ja, podobnie jak Piotr, nie rozumiem np. fascynacji „Rewersem”. Dla mnie te zapożyczenia, o których mówi Ula, wydają się momentami tak nachalne, że aż biją po oczach. Byłem nawet świadkiem przezabawnej dywagacji dwóch krytyków, którzy na poważnie prześcigali się w nadinterpretacjach „Rewersu” mnożąc skojarzenia jak tylko można. Ale w tym wszystkim na szczęście jest też druga strona medalu. Bo każdej, nawet najwybitniejszej kinematografii zdarzają się takie gnioty jak „Kochaj i tańcz”. Okej, u nas niestety ten odsetek jest ekstremalnie wysoki. Dlatego nawet nie ma co oceniać polskiego kina jako całości. Ale dla tych kilku twórców, którzy stają pod ten masowy prąd jak Smarzowski czy Lankosz, nie należy dla zasady odwracać się do wszystkiego plecami. Jasne, że nie ma co mówić o przełomie i nowej jakości mając dwa, trzy nienajgorsze filmy w roku. Jednak mimo tego, wyjątkowo zamiast narzekać, skupmy się może na tym co w minionym roku udało się polskim filmowcom. Bo to, że ogółem jest marnie – wiemy wszyscy.
ED: To może zaczniesz? Mnie przychodzą do głowy następujące nazwiska: Lankosz, Smarzowski, Rosłaniec, Falk, Żuławski i ich filmy, które w większości podzieliły widzów i krytyków, ale (jak świetnie!) wzbudziły emocje i nie pozostawiły nikogo obojętnym. To już coś, prawda?
UL: Prawda, prawda. W zeszłym roku poważnym sukcesem polskiego kina wydawało mi się właśnie to, że nie pozostawało ono widzom obojętne i w tym dzieje się podobnie. Więc, póki nie możemy się zgodzić w sprawie wartości artystycznej poszczególnych tytułów, zainteresowanie publiczności należy uznać największym powodzeniem naszej kinematografii. W okolicach pierwszych miejsc box office′u lądowali w końcu wszyscy wymieni przez Ewę filmowcy, z wyjątkiem Falka. Nie „Idzie młodość”, tylko „Idzie widz do kina i wybiera film polski” – bardziej słuszne hasło minionego roku?
JG: To może lepiej podsumujmy hasłem bardziej neutralnym i bezsprzecznie optymistycznym: „Rok 2009 był rokiem, w którym statystycznie KAŻDY Polak poszedł do kina”. I życzmy sobie by w przyszłym zaskakiwała nie tylko ilość filmów wprowadzonych do kin i obejrzanych przez widzów, ale też ich jakość.
TOP 2009 według „Esensji":
1. AVATAR
2. BĘKARTY WOJNY
3. ODLOT
4. SLUMDOG. MILIONER Z ULICY
5. WATCHMEN: STRAŻNICY
6. STAR TREK
7. SPOTKANIE
8. DOM ZŁY
9. DROGA DO SZCZĘŚCIA
10. LEKTOR / STAN GRY
koniec
« 1 3 4 5
4 stycznia 2010

Komentarze

22 II 2010   17:14:24

Pouczająca dyskusja. Mam tylko jedną uwagę: wstęp pani Ewy Drab jest nieznośnie nadęty.
"Lektor" zasługuje na więcej. Pozdro dla p. Witka

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Suplement filmowy 2019
— Adam Lewandowski, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Ostateczny Porządek
— Kamil Witek

Skywalker na sterydach
— Konrad Wągrowski

Szalone lata 60.
— Piotr Nyga

Usłyszcie ich krzyk!
— Sebastian Chosiński

Człowiek z rozgoryczenia
— Piotr Dobry

Sztuka? Gdzieś zaginęła. Ale szlak został przetarty
— Gabriel Krawczyk

Tu potrzebne są rozwiązania systemowe
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Nie tak ładnie pachniesz
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Lipiec 2017 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz

Tegoż autora

Co nam w kinie gra: Perfect Days
— Kamil Witek

Co nam w kinie gra: Czasem myślę o umieraniu
— Kamil Witek

14. American Film Festival: Czasem myślę o umieraniu
— Kamil Witek

Co nam w kinie gra: Poprzednie życie
— Kamil Witek

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.