East Side Story: Bohater czy ofiara? [Wiktoria Fanasiutina „Żołnierzyk” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Żołnierzyk” pod pewnymi względami przypomina omawianą w tej rubryce przed tygodniem „Siostrzyczkę”. Z tą różnicą, że obraz Aleksandra Galibina pokazywał wojnę widzianą z perspektywy dziecka z bezpiecznej odległości od frontu, z kolei kinowy debiut Wiktorii Fanasiutiny przenosi widzów na pierwszą jego linię.
East Side Story: Bohater czy ofiara? [Wiktoria Fanasiutina „Żołnierzyk” - recenzja]„Żołnierzyk” pod pewnymi względami przypomina omawianą w tej rubryce przed tygodniem „Siostrzyczkę”. Z tą różnicą, że obraz Aleksandra Galibina pokazywał wojnę widzianą z perspektywy dziecka z bezpiecznej odległości od frontu, z kolei kinowy debiut Wiktorii Fanasiutiny przenosi widzów na pierwszą jego linię.
Wiktoria Fanasiutina ‹Żołnierzyk›EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Żołnierzyk | Tytuł oryginalny | Солдатик | Reżyseria | Wiktoria Fanasiutina | Zdjęcia | Aleksandr Nosowski | Scenariusz | Wiktoria Fanasiutina, Natalia Żurawlowa | Obsada | Andriej Andriejew, Wiktor Dobronrawow, Daria Ursuliak, Andriej Nowik, Zurab Miminoszwili, Swietłana Kożemiakina, Anatolij Kałmykow, Nikołaj Kuczyc, Iwan Szczetko, Julia Michniewicz, Olga Kołokolcewa, Aleksandra Komissarowa | Muzyka | Maksim Koszewarow | Rok produkcji | 2018 | Kraj produkcji | Białoruś, Rosja | Czas trwania | 86 min | Gatunek | dramat, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Jak w czasie każdego konfliktu zbrojnego, również podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej najbardziej cierpieli cywile. Pozbawieni możliwości obrony, żyjący na terenach okupowanych bądź takich, przez które przewalały się – nierzadko wielokrotnie – wojska (własne i obce), skazani byli na ból i męczeństwo. Nie miały przy tym znaczenia płeć czy wiek. Los Sierioży Alioszkina, którym po wojnie żył cały Związek Radziecki, nie był wcale niczym odosobnionym, chociaż to właśnie jemu dane było przejść do historii jako najmłodszemu bohaterowi wojny z III Rzeszą. Miał zaledwie siedem lat, kiedy otrzymał medal za „zasługi bojowe”. O tym niezwykłym chłopcu, „synu pułku”, postanowiła opowiedzieć w swym kinowym debiucie rosyjska reżyserka Wiktoria Fanasiutina. Fanasiutina przyszła na świat w dalekim Kazachstanie (urodziła się w ówczesnej Ałma-Acie), jeszcze w czasach, gdy ten niepodległy kraj był częścią Związku Radzieckiego. Studia podjęła już jednak w Moskwie, na miejscowym uniwersytecie – najpierw ukończyła fakultet psychoanalityczny, następnie dziennikarski. A potem… wyjechała do Stanów Zjednoczonych, by kształcić się w New York Film Academy, gdzie poznawała tajniki pisania scenariuszy oraz realizacji filmów. Po powrocie do ojczyzny dołożyła do tego jeszcze dyplom zdobyty na moskiewskich Wyższych Kursach Scenariopisarstwa i Reżyserii, gdzie uczyła się pod okiem Ałły Surikowej. Trzeba przyznać, że podstawy teoretyczne zdobyła nadzwyczajne, teraz należało udowodnić przydatność tej wiedzy w praktyce. Na debiut wybrała sobie historię niezwykłą, napisała scenariusz (z pomocą przyszła jej w tym Natalia Żurawlowa) – i tak powstał „Żołnierzyk”. Premiera filmu miała miejsce wiosną ubiegłego roku, 9 maja tego roku natomiast, czyli z okazji kolejnej rocznicy zakończenia zwycięskiej Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, obraz pokazano w telewizji rosyjskiej. Tym samym cały kraj mógł sobie przypomnieć zawiłe losy nieco już zapomnianego, nieżyjącego zresztą od trzech dekad, Siergieja Alioszkina, pojawiającego się tutaj pod nazwiskiem Szyszkin. Sierioża urodził się w 1936 roku w wsi Gryń w rejonie uljanowskim. Kiedy wybuchła wojna radziecko-niemiecka miał więc zaledwie pięć lat. Mieszkał tylko z matką i starszym bratem Pietią (ojciec zmarł jeszcze przed wojną, starsze rodzeństwo zdążyło się prawdopodobnie wcześniej wyprowadzić z domu rodzinnego). Ich wieś stała się bazą wypadową oddziału partyzanckiego – i to ściągnęło na jej mieszkańców zagładę. W czasie pacyfikacji Grynia Pietię powieszono, a jego matkę, która starała się interweniować, zastrzelono. „Żołnierzyk” zaczyna się właśnie od ataku wojsk niemieckich na Gryń i jego okrutnej pacyfikacji. Niespełna siedmioletniemu Sierioży udaje się jednak w wielkim zamieszaniu i pod osłoną nocy uciec do lasu. Błądząc, chłopiec nieświadom przekracza linię frontu i trafia na obszar kontrolowany przez czerwonoarmistów. Znaleziony przez zwiadowców, zostaje odtransportowany do dowództwa 142. pułku strzeleckiego (wchodzącego w skład 47. dywizji strzeleckiej). Stojący na czele pułku major Nikołaj Kuzniecow nie kryje irytacji – ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje w okopach, jest berbeć, którego przez cały czas trzeba mieć na oku. Sierioża szybko jednak zdobywa sobie sympatię żołnierzy – zwłaszcza Reza, ordynansa majora, starego żołnierza Jegora Stiepanowicza, wreszcie zwiadowcy Andrieja, jednego z tych, którzy odnaleźli go samotnego w lesie. To oni przekonują Kuzniecowa, by po krótkim pobycie w szpitalu przyfrontowym nie odsyłać malucha na tyły. Bo do kogo miałby trafić, skoro jego najbliżsi nie żyją? Radzieckie domy dziecka nie cieszyły się ani wtedy, ani później dobrą sławą. Przebywając w szpitalu, Sierioża zaskarbia sobie także sympatię pięknej pielęgniarki Jekatieriny Wasiljewej. Dla wszystkich, z którymi się styka, jest nie tylko maskotką, ale też wspomnieniem lepszego życia, czasów sprzed wojny, jak również nadzieją na to, że kiedyś uda się wrócić do normalności. W efekcie major Kuzniecow zmienia zdanie i pozwala chłopcu zostać w oddziale – Siergiej dostaje od niego wyrzeźbiony w drewnie pistolet, a pułkowy krawiec szyje mu malutki mundur. Do tego momentu to może wydawać się świetną zabawą, ale rzeczywistość wojenna jest okrutna i w okopach nie oszczędza nikogo. Mały Szyszkin musi więc doświadczać tego wszystkiego, co i pozostali żołnierze – permanentnego strachu czy niedożywienia, każdego dnia może zginąć bądź dostać się do niewoli. Mimo to chłopiec nie poddaje się i jak tylko potrafi wspiera żołnierzy w walce. Wiktoria Fanasiutina skupia się na heroicznym obrazie wojny. Widz, nawet nie znając dalszych losów tytułowego bohatera, od początku do końca zdaje sobie sprawę, że nic złego nie może go spotkać. Taką reżyserka przyjęła konwencję – ma być optymistycznie, bez odrobiny złowieszczego cienia. I głównie z tego powodu film, który podejmuje nadzwyczaj istotny temat (dla osoby mającej dyplom z psychoanalizy było to chyba tym bardziej oczywiste), może liczyć jedynie na krótkotrwałe zainteresowanie widzów i krytyków. „Żołnierzyk” nie przejdzie więc do historii, jak chociażby pokrewne tematycznie, ale jakże różniące się w wydźwięku, „ Dziecko wojny” (1962) Andrieja Tarkowskiego. Na ekranie nie widzimy bowiem dziecka przerażonego czy płaczącego, wzywającego nieżyjącą matkę – widzimy gieroja, na którego to, co dzieje się dookoła, zdaje się nie mieć żadnego negatywnego wpływu. Jakiż to wyidealizowany obraz wojennej rzeczywistości! I jakiż – zapewne – nieprawdziwy. Siergiej Alioszkin przeżył wojnę, wziął udział w bitwie pod Stalingradem, potem ze swoim pułkiem dotarł aż do Polski. W 1944 roku odesłano go na tyły; mając zaledwie osiem lat, został przyjęty do szkoły wojskowej (suworowskiej) w Tule. W Charkowie studiował prawo, a potem przeniósł się do Czelabińska (po azjatyckiej stronie Uralu), gdzie mieszkała jego przybrana rodzina. Tam pracował jako śledczy w prokuraturze, potem był przez jakiś czas prokuratorem, w końcu został konsultantem prawnym w fabryce. Zmarł 1 lutego 1990 roku na przystanku autobusowym w drodze do pracy; przyczyną śmierci był zawał serca. Chyba więc jednak przeżycia wojenne odcisnęły na nim swoje piętno. W „Żołnierzyku” w młodziutkiego Alioszkina / Szyszkina wcielił się debiutujący na ekranie Andriej Andriejew; Kuzniecowa zagrał Wiktor Dobronrawow („ Rubież”, „ Zwierciadła”, „ T-34”), pielęgniarkę Katię – Daria Ursuliak („ Do wynajęcia dom z wszystkimi niedogodnościami”, „ Grzesznik”), a matkę chłopca – Białorusinka (co nie powinno dziwić, bo film jest koprodukcją rosyjsko-białoruską) Swietłana Kożemiakina („ Kod Kaina”, „ Kadet”). Za zdjęcia odpowiadał Aleksandr Nosowski, od lat pracujący głównie na potrzeby „małego ekranu”; z kolei ścieżka dźwiękowa wyszła spod ręki etatowego dostarczyciela muzyki do produkcji o nieco skromniejszym budżecie – dlatego nie sposób oczekiwać po niej arcydzielności – Maksima Koszewarowa („ Rusałka. Jezioro martwych”, „ Rżew”).
|