Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych płyt 2012 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 »

Esensja

50 najlepszych płyt 2012 roku

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
30. Soko „I Thought I Was An Alien”
„Zdarza jej się śpiewać, przytrafi szeptać i recytować, a w końcu wykorzystywać w utworach aktorskie doświadczenie i talent. Wszystko w subtelny (momentami również zawadiacki) sposób scalono z akustyczną – opartą głównie na gitarze, ale wspartą np. smyczkami – warstwą muzyczną.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
29. First Aid Kit „The Lion’s Roar”
„Trudno pojąć, jak młode dziewczyny ze Szwecji mogą nie tylko tak długo działać na muzycznej scenie, ale do tego prezentować aż tak dojrzałą i klimatyczną, autorską wersję indie folku.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
28. Alabama Shakes „Boys & Girls”
„Choć nie jest to przesadnie długi krążek, to potrafi bardzo wciągnąć swoim lekko brudnym brzmieniem, a takie numery jak chwytliwy „Hold On”, trochę bardziej soulowy i kołyszący „Rise To The Sun”, jeszcze spokojniejszy „Goin To The Party” albo wreszcie pięknie zaśpiewany „You Ain’t Alone” trzeba poznać.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
27. Dry The River „Shallow Bed”
Jak na debiut, „Shallow Bed” wypada wręcz znakomicie – przepełniony jest przejmującymi utworami, które z łatwością zjednują słuchaczy, a przy tym po prostu trudno wskazać na nim jakikolwiek słabszy numer. Do tego Dry The River wypadają wiarygodnie w każdym aspekcie twórczej działalności. Choćby ich wizerunek doskonale współgra z chwytliwymi kompozycjami z pogranicza rocka, indie folku i gitarowego popu. Wyjątkowej melancholii nadają całości wysoki głos Petera Liddle’a, często wspierany przez pozostałych członków zespołu, oraz zauważalne wykorzystanie smyczków. Zresztą kiedy tylko wsłuchać się w materiał z „Shallow Bed”, to od razu można zrozumieć, czemu formacja ma tyle fanek płci pięknej. Ale niech nie buduje to fałszywego obrazu brytyjskiej grupy – muzycy potrafią zagrać też prawdziwe ostro, co udowadniają nie tylko podczas koncertów.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
26. The Soft Moon „Zeros”
Gatunki takie jak nowa fala i post-punk popularnością w naszym kraju się nie cieszą. Mało jest wytwórni, które byłyby w stanie w taką muzykę u nas zainwestować. Może wynika to z faktu, że The Cure już dawno się wszystkim przejadło, a aktualnie bardzo ciężko na tym polu jest stworzyć coś nowatorskiego. The Soft Moon już z drugim albumem na koncie – „Zeros” – ma szansę ponownie otworzyć wrota do wspomnianych gatunków i wskrzesić chłód lat 80. Vasquez tym razem oprócz cytatów z brytyjskiej formacji pozwala sobie na więcej eksperymentów, zahaczających o modne ostatnimi czasy shoegaze’owe wtręty czy nawet industrialne wątki. To tylko 30 minut, ale wypełnionych po brzegi nihilistyczną, ciemną materią, skąpaną w dźwiękach maszyn, syren czy innych przetworzonych przemysłowo brzmień. To z jednej strony jakby odprysk Joy Division, a z drugiej ukłon w stronę The Jesus and Mary Chain czy Skinny Puppy, ale wszystko jakby stonowane, jednostajne i podane przy minimum środków. Odważna i zaskakująca płyta.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
25. Kamp! „Kamp!”
„Na naszym rynku muzycznym „Kamp!” jawi się jako małe elektroniczne dzieło. Sentymentalne i romantyczne, czasem przesłodzone, a innym razem dreampopowo spowolnione i ledwie majaczące. Jednak przede wszystkim zróżnicowane i dopieszczone, dające za sprawą światowej jakości ogromną frajdę i potwierdzające, że warto było tyle czekać.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
24. Alamaailman Vasarat „Valta”
„Gdy zespół o rockowej proweniencji określa styl wykonywanej przez siebie muzyki jako „kosher-kebab-jazz-film”, należy mieć się na baczności. Trudno przecież podejść do takiej deklaracji poważnie. A jednak! Finowie z Alamaailman Vasarat od piętnastu lat grają całkiem na serio i wychodzi im to znakomicie.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
23. Andy Stott „Luxury Problems”
House czy techno w tej klasycznej formie to praktycznie do cna wyeksploatowane gatunki. Dla brytyjskiego producenta, Andy’ego Stotta, to doskonały punkt wyjściowy dla eksperymentów na tym polu. „Luxury Problems” to kolejna dekonstrukcja klubowego podejścia do wspomnianych nurtów i próba przekazania czegoś więcej za pomocą jednostajnych, dubowych bitów. Pomaga w tym zdecydowanie Alison Skidmore, która swoim chóralnym wokalem wprowadza transową rytmikę w zupełnie inny, wręcz erotyczny wymiar. Muzyka zawarta na albumie, często przeplatana różnego rodzaju samplami, ma jednostajny, ale wcale nie nużący charakter. „Luxury Problems” nigdzie się nie śpieszy. Atmosfera budowana jest bardzo powoli, a funkowa rytmika z oszczędną narracją w postaci elektronicznych szumów czy glitchowych wtrętów pozwala dokładniej wsłuchać się w szczegóły utworów. Andy Stott nagrał płytę wymagającą jeszcze większego skupienia niż poprzedniczki. Nic zatem dziwnego, że ten skrajny minimalizm nie trafi do każdego. Niemniej jednak dla odkrywców nowej elektroniki jest to pozycja obowiązkowa.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
22. Matt Elliott „The Broken Man”
„The Broken Man” wydaje się prostą kontynuacją „Howling Songs”. Wszystko jest utrzymane w podobnej konwencji. Znów dostajemy eteryczną, hiszpańską nieśpieszną suitę, a jednak wiele te płyty różni. Ostatnie wydawnictwo przedstawia Elliotta balansującego na krawędzi depresyjnych emocji. Apogeum smutku przypada na najlepszy na płycie „Dust Flesh And Bones”. Niski, wręcz cohenowski głos Elliotta milknie, dźwięki gitary w specyficznym dla flamenco stylu grają coraz wolniej i ciszej, delikatne smyczki, odległe w tle, zamykają pierwszą część utworu, a za chwilę słyszymy najbardziej przejmujący żałobny lament, któremu towarzyszą coraz gwałtowniejsze uderzenia w gitarę i zniewalająco melancholijne wyznanie wokalisty: „This is how it feels to be alone”. Bardziej przygnębiająco grać już się chyba nie da. Stopniowanie napięcia Elliott opanował tutaj do perfekcji, a wtórujący mu chór jawi się niczym koszmar z najgorszego snu. Na szczęście całość nie jest oparta na tym samym pomyśle, ale dostarcza podobnych wzruszeń. Jest także miejsce na klawiszową ekspresję oraz krótkie, akustyczne, gitarowe pasaże przy akompaniamencie męskich lub żeńskich zaśpiewów. Album „The Broken Man” nie wpisuje się w standard smutnych piosenek dla wrażliwych, a raczej dla cierpliwych. I to jest jego ogromna zaleta.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
21. Norah Jones „Little Broken Hearts”
Norah Jones już dawno temu została instytucją, jeśli chodzi o eksperymentalną estetykę. Podczas pierwszego przesłuchania płyty miałem niejasne wrażenie, że podobną drogę swego czasu obrała Pati Yang na „Silent Treatment”, jednak to płyta Nory przypomina stary teatr, oparty na pokazywaniu tego, co chce artysta – i niczego więcej. Piosenkarka doskonale miesza zgorzknienie i smutek z poczuciem absurdu i nieoczywistości, i nawet singlowe „Happy Pills” oraz „Miriam” tworzą armosferę lekko dekadenckiej depresji. Rzecz w tym, że kiedy większość wokalistów wylewa swoje traumy hektolitrami i jęczy ponad miarę (niczym Tilo Wolff z Lacrimosy), Nora wie, kiedy zaprzestać autoerotycznej, nic niewnoszącej już do muzyki spowiedzi. Dzięki temu „Little Broken Hearts” to płyta doskonała na wyciszenie i relaks w ciemny, deszczowy wieczór – dojrzała, konkretna, uczuciowa. Portret cudowny.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

« 1 2 3
06 I 2013   16:53:22

No i jak można się było spodziewać - im bardziej skomplikowana jest muzyka, tym lepsza dla Esensji.

06 I 2013   17:45:17

@goandrewgo: no jak takie Chromatics, Goat, albo Anathema jest skomplikowana to ja wysiadam. Poza tym, co to za dziwne kryterium: "skomplikowanie"? Wytypowane płyty wygrały zasłużenie, bo wniosły coś nowego do muzyki.

06 I 2013   19:14:35

Lubię GY!BE, Swans, Chromatics ale nie wkręcaj że te płyty wniosły coś nowego do muzyki.. Takie rzeczy już były i to tworzone przez właśnie te zespoły. Boli mnie masa eksperymentalnych albumów które tu się znajdują, a brak płyt (albo niskie pozycje) które zachwycają melodią albo zwyczajnym uczuciem braku sztuczności, bezpretensjonalności. Albumy które trzymają się przy ziemi a nie próbują rozwikłać sensu istnienia wszech świata. Nie ważne jest czy dany album wprowadza coś nowego do muzyki, ważne jest by dobrze się go słuchało a nie by miał fantastyczne brzmienie i zmianę tempa co 30 minut... Brak Fiony Apple, Boba Dylana, Bruca Springsteena, Leo Cohena, Sharon Van Etten, Dexys, Mac De Marco, Japandroids, Cloud Nothings, Grizzly Bear i niskie pozycje Jacka White'a i Beach House. Smutno mi, ale to wasza decyzja i niech tak będzie a ja mogłem napisać że mi się to nie podoba i tak też niech będzie.
A jak już chcieliście coś co wprowadza nowe rzeczy do muzyki to polecam Dirty Projectors.

06 I 2013   19:45:05

Lubię eksperymentalny i progresywny rock. SBB to mój ulubiony polski zespół itd, itp
Ale ta płyta Swans to dla mnie już kociokwik i rzępolenie ;)

Ale ja tam nie znam się na muzyce i na nutkach, więc wolno mi pohańbić się szukaniem jednak w muzyce jakiejś melodii :P

07 I 2013   13:59:35

No dobra. Trzy grosze ode mnie. Ta lista choć ciekawa to pomieszanie z poplątaniem. Powinna być przedstawiona bez wartościowania. Zbyt dużo tu różnych stylów muzycznych by je porównywać ze sobą.

07 I 2013   17:02:40

wiadomo, że każdy wartościuje płyty po swojemu - miejsca konkretnych albumów tutaj wyniknęły tylko i wyłącznie z naszego głosowania ;)

07 I 2013   18:19:54

@Gadba
W zeszłym roku przy okazji indywidualnych podsumowań pojawiały się zarzuty o monotonii i skupieniu tylko na pojedynczych gatunkach czy rejonach muzycznych. Nie ma złotego środka dla takich zestawień :) a wiadomo też, że wartościowanie jest tutaj rzeczą baaardzo umowną i chyba mniej istotną.

07 I 2013   22:40:47

Chociaż wygląda na to, że najlepiej będzie prezentować i takie i takie zestawienie :P

07 I 2013   23:31:59

@michalp
bardzo chętnie zobaczę Wasze indywidualne preferencje co do albumu roku w danych, zbliżonych do siebie rejonach muzycznych. Jeśli tylko macie czas i ochotę, proszę publikujcie.

07 I 2013   23:38:19

Tak dla zachęty podam swoją dziesiątkę;)

1. STEVE HACKETT - GENESIS REVISITED II
2. RED SAND - BEHIND THE MASK
3. ANATHEMA - WEATHER SYSTEMS
4. THRESHOLD - MARCH OF PROGRESS
5. ARJEN ANTHONY LUCASSEN - LOST IN THE NEW REAL
6. RIVAL SONS - HEAD DOWN
7. ARCHIVE - WITH US UNTIL YOU'RE DEAD
8. ULVER - CHILDHOOD'S END
9. GALAHAD - BATTLE SCARS
10.BLACK COUNTRY COMMUNION - AFTERGLOW

« 1 2 3

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Siła jazzowych orkiestr
Sebastian Chosiński

4 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Weekendowa Bezsensja: 50 najgorszych okładek płyt 2012 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

50 utworów z 50 najlepszych płyt 2012 roku
— Esensja

Po amerykańsku, po męsku
— Michał Perzyna

Odrodzenie po holendersku
— Dawid Josz

O śmierci z chirurgiczną precyzją
— Michał Perzyna

Topniejące disco
— Michał Perzyna

Esensja słucha: Grudzień 2012 (2)
— Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Mateusz Kowalski, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Eteryczna agresja
— Dawid Josz

Powrót w świetnym stylu
— Dawid Josz

Esensja słucha: Grudzień 2012
— Mateusz Kowalski, Paweł Lasiuk, Michał Perzyna, Bartosz Polak

Tegoż twórcy

Matka Ziemia może na niego zawsze liczyć!
— Sebastian Chosiński

Człowiek z duszą i sercem
— Sebastian Chosiński

Przez dziury w dachu widać księżyc nad górami
— Sebastian Chosiński

Przepastne archiwa wypełnione skarbami
— Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Ocean smutku z nutą optymizmu
— Sebastian Chosiński

Krótko o muzyce: Stu lat, Mistrzu!
— Sebastian Chosiński

SilnaPłyta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wetknij dłoń w swoje oko!
— Jakub Dzióbek

Co się tu dzieje?!
— Jakub Dzióbek

Tu miejsce na labirynt…: Światłość, która przenika przez mrok
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.