Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych płyt 2012 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 »

Esensja

50 najlepszych płyt 2012 roku

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
20. Sigur Rós „Valtari”
„Nowy materiał jest tak złożony i naładowany emocjami, że trzeba być przygotowanym na odebranie solidnej dawki tego rodzaju brzmień, na spójną i monotonną, wypełnioną post-rockiem, elektroniką i ambientem wędrówkę w głąb siebie. Może i trochę nudną, ale piękną i odrobinę wyniosłą.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
19. Napalm Death „Utilitarian”
Napalm Death to właściwie instytucja, której byli oraz aktualni członkowie mogą poszczycić się niemałym wkładem w rozwój muzyki ekstremalnej: od Godflesh prowadzonego przez Broadricka, Scorn Micka Harrisa, aż po jazzowy Painkiller, w którym udzielali się John Zorn oraz Bill Laswell. A to tylko pierwsze z brzegu projekty. Napalm Death to jeden z nielicznych zespołów, który od 30 lat jest wierny własnym zasadom i przez 15 krążków udowadnia, jak wiele jeszcze ma do przekazania. „Utilitarian” to album na wskroś pierwotny, przywołujący najstarsze czasy zespołu, ale doskonale wpasowany w aktualną, cyfrową rzeczywistość. Dość powiedzieć, że płyta była udostępniona legalnie w sieci przed oficjalną premierą. Patetyczny wstęp w postaci „Circumspect” z jednej strony zaskakuje, a z drugiej udowadnia, że grindcore’owców z Birmingham nadal stać na pewną dozę eksperymentu. Ale już „Errors In The Signal” wszelkie wątpliwości rozwiewa, bo to nadal stary dobry Napalm Death, tyle że znów zaskakujący, bowiem w kolejnym „Everyday Pox” słyszymy samego Johna Zorna, który zdecydowanie ubarwia całość i przypomina o konotacjach z wspomnianym wcześniej Painkiller. Takich krótkich, acz wzbogacających materiał smaczków jest na płycie więcej. Wystarczy wspomnieć „Fail Of Their Swords” z męskim chórem czy czyste wokale kojarzące się z Fear Factory w „The Wolf I Feed”. Jedynie Mark „Barney” Greenway wydaje się być niewzruszony i niczym huragan akompaniuje rozwrzeszczanym growlem w takt kolejnych rwanych riffów. Zaskakuje bezkompromisowość, zadziwia dojrzałość i brak stagnacji, bo przecież w takim wieku można pokusić się o odcinanie kuponów, ale zespół tej klasy nigdy nie uznawał kompromisów. „Utilitarian” to kwintesencja ekstremy w najlepszym możliwym wydaniu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
18. Skubas „Wilczełyko”
„Skubas zaskoczył. Nie tylko postawieniem na surowe i tradycyjne gitarowe granie, nasycone mrocznym klimatem, lecz głównie poziomem, który osiągnął na „Wilczymłyku”. Bez dwóch zdań to pozycja podnosząca prestiż całej polskiej muzyki, świetnie zrealizowana, kompletna i przyciągająca jak mało co.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
17. Bobby Womack „The Bravest Man In The Universe”
„Prawdziwy wokalny mistrz, który zbliża się do siedemdziesiątki. Dotychczas nie stronił od wyniszczających używek, a przy tym twórczo milczał już kilkanaście lat. „The Bravest Man in The Universe” to jego tegoroczny powrót do wielkiej muzyki. Reaktywacja w zaskakującym i nowoczesnym stylu, potwierdzająca, że Bobby Womack ciągle ma to coś.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
16. The White Buffalo „Once Upon a Time in the West”
„Osobnego podkreślenia wymaga natomiast autentyczna świeżość tej starej (jak bezprawny amerykański świat) muzyki. Muzyki różnorodnej – potrafiącej zaskakiwać, na przemian ożywiać albo miło kołysać – a do tego dającej prostą satysfakcję wynikającą z obcowania z klasycznym gitarowym graniem, które nadal okazuje się wielce atrakcyjne.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
15. Tales of Murder and Dust „Hallucination of Beauty”
Jedno z największych odkryć ubiegłego roku. Duńczycy z Tales of Murder and Dust brzmią tak, jakby czas zupełnie dla nich nie istniał i odważnie sięgają po psychodelię lat 70., tyle że tę bardziej rozmarzoną, przypominającą najlepsze dokonania Jefferson Airplane, choć z drugiej strony shoegaze’owy klimat mocno kojarzy się z My Bloody Valentine. Jest romantycznie, pięknie, aczkolwiek niepokojąco i narkotycznie. To transowa wycieczka po emocjach, która czasem zahacza też o Pink Floyd, a brzmienie sitary przywołuje na myśl Lamp of the Universe. Pomimo tylu oczywistych inspiracji debiut Tales of Murder and Dust ma własną tożsamość. „Hallucination of Beauty” to osiem spokojnych utworów, z których każdy przedstawia zupełnie inną historię, a wolno snujące się melodie od pierwszego do ostatniego taktu, niczym wspomniany narkotyk, potrafią przyciągnąć swoimi dźwiękami. Jeden z najlepszych debiutów 2012. Warto mieć na nich oko.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
14. Luxtorpeda „Robaki”
„Od początku do końca – no dobrze, prawie do końca – Luxtorpeda zapewnia ostrą jazdę, która powinna przypaść do gustu wszystkim kibicującym Friedrichowi od zarania jego kariery, czyli Acid Drinkers i Turbo.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
13. Death Grips „The Money Store”
„Wokale tym razem w ogóle nie dają słuchaczowi wytchnienia. Przez ich wściekłość i punkowo-hardcore’ową agresję przebija się nie do końca określony, biblijny profetyzm. Zupełnie jakby MC Ride chciał siebie określić mesjaszem nowej ery.”
Czytaj więcej w recenzji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
12. Soulsavers „The Light The Dead See”
Nowy album brytyjskich eksperymentatorów brzmi na samym początku jak prosty przepis na depresję: wymieszać elektronikę, podlać sosem klasycystycznych elementów, dorzucić trochę rocka i downtempa, a potem powiedzieć „voilà”, serwując danie na starym patefonie. Z jednym zastrzeżeniem: tam gdzie można było się zaplątać we własnych pomysłach, na „The Light The Dead See” wkraczają do tego goście, tworząc atmosferę ulokowaną gdzieś pomiędzy koszmarami Jónsiego z Sigur Rós a ekstatycznymi uniesieniami This Mortal Coil. „The Light The Dead See” jest albumem niełatwym, wymagającym cierpliwości, homogenicznym i spójnym ponad miarę. Nawet udręczony David Gahan brzmi tu na miejscu – nie ma bezmyślnego potęgowania smutku ani rozdrapywania starych ran. Jest cisza i kontemplacja bez nawet jednego zbędnego dźwięku.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
11. Moonface „With Siinai: Heartbreaking Bravery”
Moonface nie miało szczęścia i nie zyskało dużego rozgłosu, być może dlatego, że Spencer Krug nagrał w tym projekcie muzykę, której dotychczas nikt nie chciał słuchać. Nawet jego możliwości wokalne nie zagwarantowały sukcesu. Na opisywanym albumie odnalazł właściwą formułę. Duża w tym zasługa krautrockowców z Siinai, którzy wplatają w wydawnictwo sporo ciekawych pomysłów. Dzięki tej pomocy „Heartbreaking Bravery” staje się bardzo interesującym popowo-elektronicznym eksperymentem, przy którym warto zatrzymać się na dłużej. Otwierający płytę utwór tytułowy to powoli sącząca się, romantyczna ballada o orientalnym zabarwieniu, dobrze wprowadzająca w dalszą część opowieści. Ale dopiero od drugiego numeru Spencer Krug wydobywa z albumu to, co najlepsze. „Yesterday’s Fire” jawi się niczym odprysk „trylogii berlińskiej” Davida Bowiego, zarówno muzycznie, jak i wokalnie, ale zamiast zwykłej kopii dostajemy uwspółcześnioną kontynuację myśli kompozytora z Brixton. Zaskakuje „I’m Not the Phoenix Yet”, który hipnotyzującą elektroniką może przypominać eksperymentalne Silver Apples. „Headed For The Door” to z kolei wycieczka po świecie Davida Lyncha. Niepokojące ambientowe tła od razu na myśl przywołują ścieżkę dźwiękową do serialu „Twin Peaks”. To dzięki zróżnicowaniu „Heartbreaking Bravery” ma ogromną szansę przebić się do świadomości słuchacza. Krug dawkuje emocje, wprowadzając kolejne elementy muzycznej układanki bardzo rozsądnie, nagrywając przy tym doskonałe, dramatyczne wokale. I chyba to jest największą zaletą krążka.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

« 1 2 3
06 I 2013   16:53:22

No i jak można się było spodziewać - im bardziej skomplikowana jest muzyka, tym lepsza dla Esensji.

06 I 2013   17:45:17

@goandrewgo: no jak takie Chromatics, Goat, albo Anathema jest skomplikowana to ja wysiadam. Poza tym, co to za dziwne kryterium: "skomplikowanie"? Wytypowane płyty wygrały zasłużenie, bo wniosły coś nowego do muzyki.

06 I 2013   19:14:35

Lubię GY!BE, Swans, Chromatics ale nie wkręcaj że te płyty wniosły coś nowego do muzyki.. Takie rzeczy już były i to tworzone przez właśnie te zespoły. Boli mnie masa eksperymentalnych albumów które tu się znajdują, a brak płyt (albo niskie pozycje) które zachwycają melodią albo zwyczajnym uczuciem braku sztuczności, bezpretensjonalności. Albumy które trzymają się przy ziemi a nie próbują rozwikłać sensu istnienia wszech świata. Nie ważne jest czy dany album wprowadza coś nowego do muzyki, ważne jest by dobrze się go słuchało a nie by miał fantastyczne brzmienie i zmianę tempa co 30 minut... Brak Fiony Apple, Boba Dylana, Bruca Springsteena, Leo Cohena, Sharon Van Etten, Dexys, Mac De Marco, Japandroids, Cloud Nothings, Grizzly Bear i niskie pozycje Jacka White'a i Beach House. Smutno mi, ale to wasza decyzja i niech tak będzie a ja mogłem napisać że mi się to nie podoba i tak też niech będzie.
A jak już chcieliście coś co wprowadza nowe rzeczy do muzyki to polecam Dirty Projectors.

06 I 2013   19:45:05

Lubię eksperymentalny i progresywny rock. SBB to mój ulubiony polski zespół itd, itp
Ale ta płyta Swans to dla mnie już kociokwik i rzępolenie ;)

Ale ja tam nie znam się na muzyce i na nutkach, więc wolno mi pohańbić się szukaniem jednak w muzyce jakiejś melodii :P

07 I 2013   13:59:35

No dobra. Trzy grosze ode mnie. Ta lista choć ciekawa to pomieszanie z poplątaniem. Powinna być przedstawiona bez wartościowania. Zbyt dużo tu różnych stylów muzycznych by je porównywać ze sobą.

07 I 2013   17:02:40

wiadomo, że każdy wartościuje płyty po swojemu - miejsca konkretnych albumów tutaj wyniknęły tylko i wyłącznie z naszego głosowania ;)

07 I 2013   18:19:54

@Gadba
W zeszłym roku przy okazji indywidualnych podsumowań pojawiały się zarzuty o monotonii i skupieniu tylko na pojedynczych gatunkach czy rejonach muzycznych. Nie ma złotego środka dla takich zestawień :) a wiadomo też, że wartościowanie jest tutaj rzeczą baaardzo umowną i chyba mniej istotną.

07 I 2013   22:40:47

Chociaż wygląda na to, że najlepiej będzie prezentować i takie i takie zestawienie :P

07 I 2013   23:31:59

@michalp
bardzo chętnie zobaczę Wasze indywidualne preferencje co do albumu roku w danych, zbliżonych do siebie rejonach muzycznych. Jeśli tylko macie czas i ochotę, proszę publikujcie.

07 I 2013   23:38:19

Tak dla zachęty podam swoją dziesiątkę;)

1. STEVE HACKETT - GENESIS REVISITED II
2. RED SAND - BEHIND THE MASK
3. ANATHEMA - WEATHER SYSTEMS
4. THRESHOLD - MARCH OF PROGRESS
5. ARJEN ANTHONY LUCASSEN - LOST IN THE NEW REAL
6. RIVAL SONS - HEAD DOWN
7. ARCHIVE - WITH US UNTIL YOU'RE DEAD
8. ULVER - CHILDHOOD'S END
9. GALAHAD - BATTLE SCARS
10.BLACK COUNTRY COMMUNION - AFTERGLOW

« 1 2 3

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Płyń, Pavel, płyń!
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.

więcej »

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Weekendowa Bezsensja: 50 najgorszych okładek płyt 2012 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

50 utworów z 50 najlepszych płyt 2012 roku
— Esensja

Po amerykańsku, po męsku
— Michał Perzyna

Odrodzenie po holendersku
— Dawid Josz

O śmierci z chirurgiczną precyzją
— Michał Perzyna

Topniejące disco
— Michał Perzyna

Esensja słucha: Grudzień 2012 (2)
— Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Mateusz Kowalski, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Eteryczna agresja
— Dawid Josz

Powrót w świetnym stylu
— Dawid Josz

Esensja słucha: Grudzień 2012
— Mateusz Kowalski, Paweł Lasiuk, Michał Perzyna, Bartosz Polak

Tegoż twórcy

Matka Ziemia może na niego zawsze liczyć!
— Sebastian Chosiński

Człowiek z duszą i sercem
— Sebastian Chosiński

Przez dziury w dachu widać księżyc nad górami
— Sebastian Chosiński

Przepastne archiwa wypełnione skarbami
— Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Ocean smutku z nutą optymizmu
— Sebastian Chosiński

Krótko o muzyce: Stu lat, Mistrzu!
— Sebastian Chosiński

SilnaPłyta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wetknij dłoń w swoje oko!
— Jakub Dzióbek

Co się tu dzieje?!
— Jakub Dzióbek

Tu miejsce na labirynt…: Światłość, która przenika przez mrok
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.