Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Günther Fischer Sextett
‹Günther Fischer›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGünther Fischer
Wykonawca / KompozytorGünther Fischer Sextett
Data wydania1979
Wydawca Amiga
NośnikWinyl
Czas trwania47:42
Gatunekjazz, pop, rock, soul
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Günther Fischer, Joachim Graswurm, Fred Baumert, Axel Donner, Wolfgang Greiser, Wolfgang Schneider, Mario Peters, Bernd Kleinow, Regine Dobberschütz, Veronika Fischer, Marion Scharf
Utwory
Winyl1
1) Großstadt03:39
2) Severino02:38
3) Philly-Nova03:59
4) Solo Sunny03:06
5) Das Versteck04:07
6) Premiere03:10
7) Ballade im Hinterhaus03:17
8) Surfing-Melodie02:47
9) Märchen-Träume03:23
10) Come Between Delights03:02
11) Corinthstr. 4402:54
12) Streets of Berlin02:33
13) Berlin04:01
14) Pastor Himmelsknecht04:08
15) Ende der Märchen-Träume01:00
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Filmowa strona jazzu

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj filmowe przygody enerdowskiego Sekstetu Günthera Fischera.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Filmowa strona jazzu

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj filmowe przygody enerdowskiego Sekstetu Günthera Fischera.

Günther Fischer Sextett
‹Günther Fischer›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGünther Fischer
Wykonawca / KompozytorGünther Fischer Sextett
Data wydania1979
Wydawca Amiga
NośnikWinyl
Czas trwania47:42
Gatunekjazz, pop, rock, soul
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Günther Fischer, Joachim Graswurm, Fred Baumert, Axel Donner, Wolfgang Greiser, Wolfgang Schneider, Mario Peters, Bernd Kleinow, Regine Dobberschütz, Veronika Fischer, Marion Scharf
Utwory
Winyl1
1) Großstadt03:39
2) Severino02:38
3) Philly-Nova03:59
4) Solo Sunny03:06
5) Das Versteck04:07
6) Premiere03:10
7) Ballade im Hinterhaus03:17
8) Surfing-Melodie02:47
9) Märchen-Träume03:23
10) Come Between Delights03:02
11) Corinthstr. 4402:54
12) Streets of Berlin02:33
13) Berlin04:01
14) Pastor Himmelsknecht04:08
15) Ende der Märchen-Träume01:00
Wyszukaj / Kup
Saksofonista i flecista Günther Fischer (rocznik 1944) karierę muzyczną zaczął w połowie lat 60. ubiegłego wieku w Sekstecie Klausa Lenza. Po trzech latach odbywania stażu u boku mistrza usamodzielnił się jednak i stworzył pierwszy własny zespół – Kwartet, który jednak dość szybko poszerzył skład do Kwintetu. Wtedy też formacja nawiązała bliską współpracę z dwojgiem wokalistów, którym akompaniowała na ich pierwszych płytach solowych. Byli to – dzisiaj już uznawani za klasyków wschodnioniemieckiej muzyki rozrywkowej – Uschi (Ursula) Brüning („Uschi Brüning und das Günther Fischer Quintett”, 1973; „Konzertmitschnitt”, 1974) oraz Manfred Krug. W późniejszych latach grupa działała już na własną rękę, ale nagrywała rzadko. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że obrała kurs na free jazz, a ta muzyka zawsze traktowana była w Niemieckiej Republice Demokratycznej – jako import z Zachodu – z pewną podejrzliwością. Chociaż wcale nie brakowało artystów, którzy byli w niej rozsmakowani…
W każdym razie pierwszy w pełni samodzielny longplay sygnowany przez Günther Fischer Quintett – „Kombination” – ujrzał światło dzienne dopiero w 1978 roku. Rok później ukazał się natomiast album zatytułowany po prostu „Günther Fischer” – jego zawartość różniła się jednak tak bardzo od poprzednika, że słuchacze mogli długo przecierać oczy i uszy ze zdziwienia. Jedyne co było tutaj tożsame z „Kombination”, to imię i nazwisko lidera (plus paru towarzyszących mu instrumentalistów). Skąd ta stylistyczna wolta? Wyjaśnienie tej zagadki jest, wbrew pozorom, zaskakująco proste. Na początku lat 70. XX wieku Fischer otworzył się na nowe wyzwanie, nadzwyczaj chętnie przyjmował składane mu przez reżyserów i producentów propozycje komponowania muzyki filmowej. Krążek z 1979 roku zebrał jedenaście motywów wykorzystanych w siedmiu obrazach fabularnych i jednym dokumentalnym, które uzupełniono kilkoma kompozycjami o bardzo filmowych charakterze. Może być i tak, że powstały one na konkretne zamówienie, ale potem nie zostały wykorzystane w żadnej ścieżce dźwiękowej.
Utwory te nagrane zostały głównie w składzie sześcioosobowym. Znaleźli się w nim muzycy, z którymi Fischer współpracował już wcześniej, jak na przykład gitarzysta Fred Baumert, pianiści Mario Peters (Klaus Lenz – Modern Soul – Big Band) i Axel Donner, basista Wolfgang Greiser oraz perkusista Wolfgang Schneider (Klaus Lenz Big Band, „Hubert Katzenbeier Quintett), ale również artyści, z którymi dotąd nie było mu po drodze, jak trębacz Joachim Graswurm (SOK, Klaus Lenz Big Band) czy grający na harmonijce ustnej bluesman Bernd Kleinow. Do tego należy doliczyć jeszcze trzy wokalistki: Veronikę Fischer (Panta Rhei), Regine Dobberschütz (Modern Soul Band) oraz Marion Scharf.
Ach! nie można zapomnieć jeszcze o tym, jak wyglądał w całym projekcie udział samego lidera. Günther Fischer nie tylko skomponował i zaaranżował wszystkie utwory, ale zagrał w nich także na flecie, saksofonach (altowym i tenorowym), fortepianie akustycznym, syntezatorach i mellotronie, jak również udzielał się wokalnie. Jego wszechstronność znalazła odbicie także w wielości form i stylów zaprezentowanych na płycie. Przyjrzyjmy się jej zawartości. Longplay otwiera zaskakująco mocny „Großstadt” – temat z apologetycznego dokumentalnego filmu Uwego Belza „Liebeserklärung an Berlin” (1977). To ognista mieszanka funku i rocka, z pulsującym basem, energetycznymi bębnami i ekscytującymi solówkami trąbki i saksofonu altowego, do których dochodzi jeszcze subtelna wokaliza Günthera. Trudno orzec, jak muzyka ta sprawdziła się jako podkład do propagandy sukcesu Ericha Honeckera, ale w oderwaniu od obrazu prezentuje się doskonale. Na stronie B albumu dorzucono jeszcze pochodzącą z tego samego dzieła, zaśpiewaną przez Veronikę Fischer, popową piosenkę „Berlin”, którą można pochwalić głównie za smakowite wstawki fortepianu i gitary elektrycznej.
Bezpośrednio po „Großstadt” pojawia się utwór „Severino” – z tak właśnie zatytułowanego enerdowskiego easternu (1978), w którym główną rolę zagrał serbski aktor Gojko Mitić. Patetyczny motyw przewodni z miejsca przywodzi na myśl ścieżki dźwiękowe autorstwa Ennia Morriconego, w niczym im zresztą nie ustępując. Najliczniej reprezentowany jest muzyczny dramat Konrada Wolfa „Solo Sunny” (1980), z którego wybrano aż trzy fragmenty: balladową, ale z rockowym zacięciem „Surfing-Melodie” (ponownie z wokalizą Fischera), świetną, zaśpiewaną przez Regine Dobberschütz w stylu bondowskim podniosłą pieśń tytułową (moc jej głosu świetnie kontrastuje z delikatnością partii fletu) oraz – w wykonaniu tej samej artystki – „Come Between Delights”, która jest przykładem szlachetnego popu. Günther wokalnie udziela się natomiast jeszcze w dwóch kompozycjach: nastrojowym „Philly-Nova”, który może kojarzyć się z esylisteningowymi dziełami naszego twórcy Andrzeja Korzyńskiego (ten dyskotekowo-soulowy puls) oraz balladowym, chociaż opatrzonym ostrą jak skalpel gitarą, „Das Versteck”, w którym tworzy chórek do spółki z Veroniką Fischer. Ten ostatni wykorzystany został w tak samo zatytułowanym miłosnym komediodramacie Franka Beyera (1978).
Zaskoczeniem może być motyw „Premiere” – z dramatu rodzinnego „Glück im Hinterhaus” (1980) Herrmanna Zschochego – w którym dyskotekowo grająca orkiestra zderza się z elementami bluesa (vide harmonijka ustna) i rocka progresywnego (partia fletu, na którym mógłby zagrać sam Ian Anderson z Jethro Tull). Stronę A longplaya zamyka natomiast nastrojowy, oparty głównie o dźwięki syntezatorów utwór „Ballade im Hinterhaus”, który wieńczy zapadająca w pamięć solówka trąbki. O kilku kompozycjach, jakie trafiły na stronę B wydawnictwa, wspomniałem już wcześniej; teraz przyjrzę się pozostałym. „Märchen-Träume” składa się z dwóch części: pierwsza ma charakter funkowo-rockowy (z naciskiem na funk), druga – typowo ilustracyjny, z subtelną wokalizą Marion Scharf. Co ciekawe, jej krótka, zaledwie minutowa kontynuacja – jako „Ende der Märchen-Träume” – wieńczy też całość albumu.
Zanim docieramy do finału, czeka nas jednak jeszcze kilka ciekawych momentów. Jak chociażby trzyminutowy „Corinthstr. 44”, zaczerpnięty z kryminalnego melodramatu „P.S.” (1979) Rolanda Gräfa, w którym główną rolę zagrał polski aktor Andrzej Pieczyński (znany między innymi z „Wielkiego szu”). To jeszcze jedna nastrojowa ballada, której ozdobą są kapitalne solówki na harmonijce ustnej i gitarze. Ogromnym kontrastem jest natomiast kompozycja „Streets of Berlin”, która została wykorzystana w erefenowskim dramacie Brytyjczyka Davida Hemmingsa „Just a Gigolo” (1978). Zawiera ona bowiem klasyczną muzykę… cyrkową, a dominują w niej rytmiczny fortepian i tuba, na której gra basista Wolfgang Greiser. Przegląd zawartości albumu „Günther Fischer” zamyka „Pastor Himmelsknecht”, utwór zaczerpnięty ze ścieżki dźwiękowej komedii „Ein irrer Duft von frischem Heu” (1979) Pieta Dreschera i Karin Hercher. Wbrew pozorom, numer ten nie ma wcale radosnego charakteru. Najpierw mamy w nim do czynienia z długą delikatną gitarową introdukcją, a następnie z kapitalną partią saksofonu tenorowego, który wydatnie wspierany jest przez gitarę i syntezatory. Z czasem ich ścieżki nakładają się na siebie, w efekcie nie tylko robi się gęsto od dźwięków, ale też bardzo dynamicznie.
„Günther Fischer” nie jest albumem dla tych, którzy lubią dzieła stylistycznie zwarte. Ale jeśli ktoś gustuje w nieoczywistej muzyce filmowej, opartej na kompozycjach jazzowych z elementami soulu, funku, rocka i popu, na dodatek szuka kapitalnych, zapadających w pamięć melodii – będzie ze wszech miar usatysfakcjonowany.
koniec
7 marca 2020
Skład:
Günther Fischer – lider, kompozycje, aranżacje, flet, saksofon altowy, saksofon tenorowy, fortepian, syntezatory, mellotron, śpiew (1,3,5,8)
Joachim Graswurm – trąbka, skrzydłówka
Fred Baumert – gitara elektryczna, gitara akustyczna (8)
Axel Donner – fortepian
Wolfgang Greiser – gitara basowa, tuba (12)
Wolfgang Schneider – perkusja, instrumenty perkusyjne

gościnnie:
Mario Peters – fortepian
Bernd Kleinow – harmonijka ustna (6,11)

oraz
Regine Dobberschütz – śpiew (4,10)
Veronika Fischer – śpiew (5,13)
Marion Scharf – śpiew (9,14,15)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: I jeszcze raaaz… i jeszcze dwaaa…
Sebastian Chosiński

24 VI 2024

Coś w tym musi być! Ukazujące się w serii „Can Live” angielskie koncerty Can wybijają się zdecydowanie ponad inne. Wydany trzy lata temu „Live in Brighton 1975” to prawdziwe arcydzieło, a tegoroczny „Live in Aston 1977” niewiele mu ustępuje. Ale czy może być inaczej, skoro muzycy biorą na warsztat między innymi tak wspaniały utwór, jak „Vitamin C”?

więcej »

Non omnis moriar: Narodziny legendy
Sebastian Chosiński

22 VI 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny longplay czechosłowackiej formacji Studio 5 wibrafonisty Karela Velebnego, na której gruzach powstał zespół SHQ.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Trochę Afryki, trochę Karaibów
Sebastian Chosiński

17 VI 2024

Na wydanym w 1977 roku albumie „Saw Delight” skład Can został poszerzony do sekstetu. Uzupełnili go bowiem dwaj instrumentaliści (rodem z Jamajki i Ghany), którzy nie tak dawno przewinęli się przez brytyjską formację Traffic. Nie wpłynęło to jednak na uczynienie jej muzyki progresywną czy jazzrockową, stała się za to dużo bardziej etniczna. Co w paru utworach przyniosło całkiem sympatyczny efekt.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.