Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹American Film Festiwal 2010›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
MiejsceWrocław
Od20 października 2010
Do24 października 2010
WWW

Odkrywanie Ameryki, czli pierwszy AFF

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3

Karol Kućmierz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Artur Zaborski

Odkrywanie Ameryki, czli pierwszy AFF

NOWOJORSKA PRZYGODA („A NY THING”, reż. Olivier Lécot)
Ekstrakt: 40%
Wszystko wskazuje na to, że „Nowojorska przygoda” trafiła na AFF przypadkiem. Po pierwsze – to tak naprawdę film francuski, którego akcja toczy się w USA. Po drugie – nie jest to produkcja specjalnie warta uwagi. Wygląda na to, że marzeniem Oliviera Lécota było nakręcenie filmu w Nowym Jorku, a reszta – scenariusz, fabuła, przesłanie – nie miało już większego znaczenia. I to marzenie się spełniło, i należy przyznać, że sam Nowy Jork filmowany jest całkiem ciekawie i to wcale nie przy oczywistych lokalizacjach. Tyle tylko, że bohaterowie są beznadziejnie papierowi, cała romantyczna historia bardzo drętwa i nieabsorbująca (nikogo zupełnie nie obchodzi, czy główny bohater odzyska swą dziewczynę), a aktorstwo momentami woła o pomstę do nieba (słabiutko wypada zwłaszcza Greta Gerwig, którą na AFF mogliśmy zobaczyć także w „Greenbergu”).
Konrad Wągrowski
„O JEDEN RANEK ZA DALEKO” („ONE TOO MANY MORNINGS”, REŻ. MICHAEL MOHAN)
Ekstrakt: 70%
„O jeden ranek za daleko” to sympatyczna, niskobudżetowa komedia, w której udało się jednocześnie zawrzeć kumpelską atmosferę jej tworzenia. Film powstawał przez trzy lata, kręcony głównie w weekendy, ponieważ wszyscy zaangażowani w produkcję musieli także pracować. Aktorzy grają mniej lub bardziej autentyczne wersje samych siebie, a sytuacje, w których biorą udział są inspirowane ich prawdziwymi doświadczeniami. Zdecydowano się także na alternatywny sposób dystrybucji, żeby zapewnić filmowi żywotność i większą popularność. Wszystkie te okoliczności wraz z nostalgiczną, czarno-białą taśmą składają się na bardzo satysfakcjonujące dziełko, sięgające do niewyczerpanego źródła inspiracji – niedojrzałości facetów. Aktorzy kreują wiarygodne i zabawne postacie, posługujące się pełnym humoru, charakterystycznym językiem. Ich znajomość w życiu pozafilmowym przekłada się także na dodatkową głębię, która wychodzi na jaw w bardziej emocjonalnych scenach. Komedia wynika przede wszystkim z konstrukcji bohaterów i ich sposobu bycia, chociaż bardziej konwencjonalne gagi również wypadają zadowalająco. Jak na niemal amatorskie warunki realizacji, „O jeden ranek za daleko” jest naprawdę świetnie zrobiony, pełny dopracowanych ujęć, sprawnego montażu i wciągającego klimatu.
Karol Kućmierz
RIDE, RISE, ROAR (REŻ. HILLMAN CURTIS)
Ekstrakt: 80%
„Ride, Rise, Roar” to interesujący wizualnie i muzycznie dokument z trasy koncertowej Davida Byrne’a, promującej jego ostatni wspólny album z Brianem Eno. Były wokalista Talking Heads postanowił urozmaić swoje występy niezwykłą choreografią, do której zatrudnił grupkę wybitnych tancerzy. Mamy okazje śledzić kulisy żmudnych przygotowań, proces castingu, opracowywanie skomplikowanej choreografii i wnikliwe wypowiedzi samych artystów na temat pracy z legendarnym muzykiem. Oczywiście na przemian z próbami oglądamy także niesamowite efekty niecodziennej kolaboracji, składające się zarówno z wykonań klasycznych już utworów, jak i całkowicie nowych piosenek. Przy każdej z nich zastosowano unikalny układ taneczny, starając się w kreatywny sposób uzupełnić treść muzyki i zaskoczyć publiczność. W połączeniu z zaraźliwą ekspresją sceniczną Byrne’a i geniuszem samych kompozycji powstał bardzo dobry film muzyczny, przekazujący wspaniałą energię koncertową oraz zakulisową atmosferę twórczych przygotowań. Trochę mu brakuje do słynnego „Stop Making Sense” Jonathana Demme’a, jednak jest dowodem na to, że David Byrne to ciągle inspirujący artysta, pełen zaangażowania i entuzjazmu.
Karol Kućmierz
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„SCOTT PILGRIM KONTRA ŚWIAT” („SCOTT PILGRIM VS. THE WORLD”, REŻ. EDGAR WRIGHT)
Ekstrakt: 90%
Odlot! Nie ukrywam, że cały obiektywizm umknął mi gdzieś głęboko pod fotel gdy początkowe logo Universala zostało przekonwertowane do pikselowego formatu z kilkutonowymi dźwiękami na wzór gier z lat 80. „Scott Pilgrim kontra świat” to film-pomnik dla każdego kto kiedykolwiek czuł się choć na krótko geekiem lub nerdem. Reżyser Edgar Wright przełożył kultowy komiks na język filmowy w sposób jakiego oczekiwał by tego każdy fan jakiegokolwiek dzieła popkultury – z prawdziwym szacunkiem do oryginału. Przede wszystkim nie pozbawił go charakterystycznej otoczki dając jej wybrzmieć pełnym dźwiękiem w nowym, żywszym medium. Dlatego na ekranie pojawiają się co chwila pisane dźwięki, spadające monety w roli bonusa i inne komiksowo-growe efekty. Cała reszta to skomasowany atak barw, akcji i niesamowitej rozrywki, od której nie można się oderwać. W „Scottcie Pilgrimie” świadomie przewartościowano schematy nerdowej kultury, jednocześnie drwiąc i gloryfikując niektóre jej aspekty. Tytułowy z pozoru nieco zahukany bohater (Michael Cera w roli życia) funkcjonuje w quazi-realnym świecie gdzie niemal wszystko może się zdarzyć, gra na gitarze, gdy trzeba zna sztuki walki, a przede wszystkim ugania się za dziewczyną, dla której musi pokonać(dosłownie!) jej Siedmiu Nikczemnych Eksów. Choć już na pierwszy rzut oka zdecydowanie nie jest to kino dla każdego to zarzucać filmowi Wrighta zawartość kiczu na milimetr taśmy filmowej grubo ponad przeciętną to jak krytykować stare gry wideo za to, że wyświetlają tylko 16 kolorów. Tak po prostu musi być.
Kamil Witek
„SYNEKDOCHA, NOWY JORK” („SYNECDOCHE, NEW YORK”, REŻ. CHARLIE KAUFMAN)
Ekstrakt: 80%
Opus magnum Charliego Kaufmana – nie tylko dlatego, że słynny scenarzysta staje po raz pierwszy także za kamerą, ale dlatego, że cechy scenariuszy Kaufmana („Być jak John Malkovich”, „Adaptacja”) zostały doprowadzone do skrajności. Powiedzmy sobie szczerze – albo się „Synekdochę” akceptuje w całości, albo całkowicie odrzuca, uznając za nonsensowny bełkot. A jest co odrzucać – po początku sugerującym (dla niewtajemniczonych) w miarę tradycyjne kino obyczajowe, zaczynają się Kaufmanowskie „jazdy”. Ciało głównego bohatera zaczynają dotykać wszelkie choroby, mieszkanie zmienia się w pordzewiałą piwnicę, w innym lokalu cały czas płoną ściany, czas zaczyna biec bardzo niejednorodnie… Doskonałą gimnastyką dla widza będzie dobieranie odpowiednich znaczeń do tych alegorii (?). Ale najważniejszy jest oczywiście Wielki Projekt – sztuka wszech czasów, ekspozycja, która ma symulować… cały świat. Każdy bohater dostaje aktora, który zagra jego rolę, każdy otrzyma własny scenariusz. Efekt tego jest piorunujący – w filmie, który wydaje się snem maniaka pojawiają się prawdziwe emocje, a widz (który dotrwał do tej chwili) doznaje swego rodzaju oświecenia i dochodzi do wniosku, że żadnemu filmowcowi do tej pory nie udało się tak blisko dotrzeć do tajemnicy istnienia i tak wiele powiedzieć o świecie, życiu i nas samych, jak udało się to Charliemu Kaufmanowi.
Konrad Wągrowski
„SYNOWIE MARNOTRAWNI” („SONS OF PERDITION”, REŻ. Tyler Measom, Jennilyn Merten)
Ekstrakt: 80%
Bardzo dobry dokument, wpisujący się w trend filmów poświęconych religijnemu obliczu Ameryki (na czele z głośnym „Obozem Jezusa”). Tyler Measom i Jennilyn Merten przez trzy lata towarzyszą kilu chłopcom, nastoletnim uciekinierom z sekty Fundamentalistycznego Kościóła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, czyli najbardziej skrajnego odłamu kościoła mormońskiego. Odłamu rządzonego twardą ręką przez charyzmatycznego (i wysoce podejrzanego) guru Warrena Jeffs, zachowującego XIX-wieczne zasady wiary – wielożeństwo, bezwzględne podporządkowanie kobiet mężczyznom, a tych ostatnich prorokowi, wykorzystywanie pracy dzieci. Uciekinierzy muszą odnaleźć się w nowym świecie i oderwać od przekonania, że odejście od wiary oznacza pewne piekielne potępienie, ale także radzić sobie z tęsknotą za pozostawionymi najbliższymi. Najbliższymi, których, przy każdej nadarzającej się okazji próbują też przeciągnąć na swoją stronę. Z jednej strony to złożone kino psychologiczne, z drugiej arcyciekawy obraz Ameryki, w której mogą istnieć enklawy wyjęte nie tylko spod prawa, ale też całkowicie oderwane od rzeczywistości kraju, zupełnie inne światy, w których, mimo pozorów amerykańskiej wolności, ludzie prowadzą żywot w gruncie rzeczy niewolniczy.
Konrad Wągrowski
„SZCZĘŚLIWY POETA” („THE HAPPY POET”, REŻ. PAUL GORDON)
Ekstrakt: 70%
Paul Gordon, jako reżyser, scenarzysta i odtwórca głównej roli stworzył optymistyczny, szczery i skromny film o outsiderze, który postanawia założyć własny interes. Uzbrojony jedynie w naiwność i chęć niesienia ludziom zdrowego jedzenia Bill kupuje budkę hot-dogową z własnych oszczędności i niewielkiej pożyczki. Jednak zamiast bułek i parówek, wypełnia ją kanapkami z hummusem, bezjajecznymi sałatkami jajecznymi, warzywnymi chipsami i innymi wegetariańskimi przysmakami. Początkowo nikt nie jest zainteresowany, jednak z czasem jego wycofany sposób bycia i absolutna wiara w samo jedzenie zjednuje mu kilku stałych klientów. Po drodze czeka głównego bohatera jeszcze sporo przeszkód, a jego naiwność zostanie bezlitośnie wykorzystana, jednak wszystko prowadzi do bombastycznego, trochę ironicznego szczęśliwego zakończenia. Czynnikiem wyróżniającym „Szczęśliwego poetę” z grona innych, niskobudżetowych komedii o idealistycznych indywidualistach jest prostolinijność i szczerość intencji. Dziwactwa Billa i jego znajomych nie sprawiają wrażenia dodanych na siłę i mających przekonać odbiorcę jedynie o „odjechanym” poczuciu humoru twórcy. To raczej kolejne, logiczne elementy świata, w którym stoicki spokój i przekonanie o własnej słuszności prowadzą do sukcesu, niezależnie od niesprzyjających okoliczności. Jest to wizja zdecydowania naiwna, ale jest w tej naiwności metoda, która ostatecznie zjednuje publiczność w kibicowaniu poczynaniom głównego bohatera.
Karol Kućmierz
„WSZYSTKO W PORZĄDKU” („AND EVERYTHING IS GOING FINE”, REŻ. STEVEN SODERBERGH)
Ekstrakt: 50%
Nie ma co ukrywać, że gdyby nie nazwisko reżysera, dokument o niejakim Spaldingu Grayu, większość widzów ominęła by szerokim łukiem. Gray bowiem to w Polsce postać raczej anonimowa, choć za Oceanem cieszył się sporą sceniczną popularnością. Co ciekawe był człowiekiem, który zarabiał w najprostszy możliwy sposób – opowiadając o sobie. Zasłynął jako twórca unikalnych, nacechowanych autobiograficzną rysą monologów, był też aktorem, scenarzystą i performerem. „Wszystko w porządku” to sprawna, choć nieco nudnawa i nieatrakcyjna formalnie kompilacja jego monologów wymieszana fragmentami telewizyjnych wywiadów i wystąpień. Soderbergh oddając Grayowi cały czas dokumentu zezwolił na to by jego ironiczno-zabawne i nieco freudowskie opowieści broniły się same, tak jak działo się to za jego życia. Skąpiąc niemal jakichkolwiek typowych dla dokumentów zabiegów formalnych , wyszedł z założenia, że względu na charakter twórczości artysty najlepiej o Spaldingu Grayu może opowiedzieć tylko sam Spalding Gray. Podobnie do swoich spektaklów, podczas których z reguły samotnie siedział za biurkiem, tak i w filmie Soderbergha jego główny bohater z werwą dzieli się swoim życiem i jego analizą. Ta swoista próbka uprawianego przez Graya poetyckiego dziennikarstwa dowodzi, że nawet najzwyczajniejsze życie opowiedziane w odpowiedni sposób może być intrygujące.
Kamil Witek
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„WYJŚCIE PRZEZ SKLEP Z PAMIĄTKAMI” („EXIT THROUGH THE GIFT SHOP, REŻ. BANKSY)
Ekstrakt: 90%
Subwersywny dokument o sztuce street artu, którego najciekawszym aspektem jest jego wieloznaczność, właściwa także całej działalności Banksy’ego. Początkowo historia podąża w kierunku, którego można się było spodziewać. Razem z kierującym się kompulsywną potrzebą filmowania wszystkiego ekscentrycznym Francuzem, Thierry’m Guettą, wnikamy stopniowo w świat ulicznych artystów. Guetta poznaje coraz szersze obszary tego środowiska, które skrupulatnie rejestruje, aż w końcu trafia na trop Banksy’ego, enigmatycznego i kontrowersyjnego Brytyjczyka, znanego z licznych prac i prowokacji umieszczanych w przestrzeni miejskiej. Ich znajomość prowadzi do coraz większego zaangażowania Guetty w świecie street artu, aż w końcu Banksy proponuje, aby ten zorganizował własną wystawę. Od tego momentu akcent zostaje przesunięty na Thierry’ego i śledzimy jego próby stworzenia ogromnego przedsięwzięcia, obficie korzystającego z dorobku wszystkich artystów, którzy tylko przychodzą mu do głowy. Organizacja coraz bardziej wymyka się spod kontroli, kiedy wychodzą na jaw graniczące z upośledzeniem dziwactwa Guetty, lecz w końcu wszystko okazuje się wielkim, niespodziewanym sukcesem. Przemyślana satyra na świat sztuki, który kupi wszystko? Wielka manipulacja Banksy’ego, której ofiarą jest Thierry? Fałszerstwo czy dokument? Tylko świetny film rodzi tyle wątpliwości.
Karol Kućmierz
koniec
« 1 2 3
8 listopada 2010

Komentarze

08 XI 2010   16:34:31

Ufff.bo juz myślalam ze zapomnieliście.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mąż i Żona
— Kamil Witek

American Film Festival 2018 (3)
— Jarosław Robak, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Esensja ogląda: Lipiec 2017
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Mistrz kierownicy ucieka
— Kamil Witek

Siedem „ale” przeciw „Trzynastu powodom”
— Gabriel Krawczyk

Esensja ogląda: Grudzień 2016 (2)
— Jarosław Loretz

DocPoint 2015: Son of Anarchy
— Marta Bałaga

Chodź, pomaluj mój blok
— Daniel Markiewicz

Święto Zmarłych
— Bartosz Sztybor

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.