Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Porażki i sukcesy A.D. 2012

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 4 5 6
Grzegorz Fortuna: W kategorii gniotów przybijam dwie piątki Gabrielowi: pierwszą za „Atlas chmur”, który jest trzygodzinnym zlepkiem sześciu nędznych filmów, połączonych nieprzekonującą, łopatologicznie wyłożoną myślą przewodnią, która brzmi zresztą jak cytat z książki Paulo Coelho; i drugą za „Zakochanych w Rzymie”, czyli film bez scenariusza, bez pomysłu i bez polotu. Allenowi chyba naprawdę odbiło od tych wszystkich europejskich funduszy, skoro podpisuje się pod takim chłamem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Małgorzata Steciak: Mnie też się „Iron Sky” podobał! Za to za filmowy zapping podany w filozoficznym sosie a’la Paulo Coelho meets „LOST”, jakim był seans „Atlasu chmur”, Wachowskim i Tykwerowi należą się solidne baty.
Sebastian Chosiński: Dopisuję się do pogromców „Atlasu chmur”. I „Loopera”. Z kolei stanąłbym po stronie obrońców „Iron Sky”. Casus „Atlasu chmur” przypomina mi trochę przypadek „Między niebem a piekłem” (1998) Vincenta Warda z Robinem Williamsem – film piękny od strony wizualnej, ale od emocjonalnej będący klasyczną wydmuszką, z przesłaniem na poziomie gimnazjalnego Paulo Coehlo.
Jakub Gałka: No właśnie: bodaj jeden z największych „sleeperów” tego sezonu, a my się praktycznie jak jeden mąż nim rozczarowaliśmy. Ale mimo wszystko nie umieszczałbym go w porażkach. W końcu to na tle gatunku zupełnie przyzwoity film, który w jakiś tam sposób ożywia na wpół martwą fantastykę jako gatunek. Po prostu okazał się nie tak dobry jak się podniecili niektórzy (chyba warto dodać: „za oceanem”) po pierwszych seansach.
Grzegorz Fortuna: Z „Looperem” to ciekawa sprawa, bo podejrzewam, że gdyby ten film wszedł do kin bez poprzedzającej go sławy i chwały, to wiele osób uznałoby go za jedno z pozytywnych zaskoczeń roku (bo – jak słusznie zauważył Jakub – ożywia gatunek fantastyki w intrygujący sposób). Tymczasem fala zachwytu nad tym filmem, która zalała anglojęzyczne portale po premierze za Oceanem, kazała spodziewać się arcydzieła, którym „Looper” w żadnym wypadku nie jest. I wydaje mi się, że to ten film nieco stłamsiło.
• • •
Konrad Wągrowski: A dystrybucja DVD i BR? Co roku trafia tam niemało filmów, które bywają lepsze niż wiele produkcji pokazywanych w kinach – nie wiem np. czemu do kin nie trafiła bardzo dobra „Kobieta na skraju dojrzałości”. Co jeszcze?
WASZ EKSTRAKT:
90,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Grzegorz Fortuna: Rynek DVD śledzę słabo, ale na różnych festiwalach pojawiały się filmy, które z kompletnie niezrozumiałych dla mnie powodów nie trafiły (i pewnie nie trafią) do polskich kin. Między innymi znakomite, intrygujące „Kill List” Bena Wheatleya, czyli dziki, fascynujący mariaż horroru, dramatu rodzinnego i sensacji o płatnych mordercach, oraz „The Hunt” – znakomicie rozegrane studium osaczenia i zaszczucia ze znakomitym jak zwykle Madsem Mikkelsenem.
Mateusz Kowalski: Prawdopodobnie o DVD się wypowiem dopiero w przyszłym roku, kiedy dane będzie mi obejrzeć „Imaginaerum”, na które sobie ostrzyłem zęby – stety, czy niestety – ten obraz ma bardzo nikłe szanse na wyjście poza Finlandię.
Jakub Gałka: Świetny „Wojownik” z Tomem Hardym i Joelem Edgertonem, który co prawda nakręcono rok temu, ale dopiero w 2012 ktoś raczył sprowadzić go do Polski, niestety tylko na DVD. Co zresztą jest niesamowicie zaskakujące, bo to film o znakomitych recenzjach, prosty w konstrukcji i przekazie, atrakcyjny tematycznie i z przyciągającym (kobiece) oko plakatem.
Piotr Dobry: Podpisuję się pod słowami Kuby. Jestem przekonany, że gdyby dystrybutor zdecydował się jednak pokazać „Wojownika” w tym roku w kinach, wielu z nas umieściłoby film O’Connora na czele listy podsumowań. Dorzuciłbym też nie tak świetny, ale z kolei lepszy od większości premier kinowych „Spisek” Roberta Redforda z 2010 roku, rzecz o zabójstwie Abrahama Lincolna, z bardzo dobrymi rolami Jamesa McAvoya i Robin Wright Penn. Jest jeszcze „Brudny glina”, czyli „Rampart” Orena Movermana z wyśmienitym Woodym Harrelsonem. Jest „Teksas – Pola śmierci”, mroczny thriller z Samem Worthingtonem, Jessiką Chastain i Chloe Moretz. Wciągnął mnie „Tranzyt” z Jimem Caviezelem, prosty jak konstrukcja cepa, ale bardzo energetyczny film akcji w klimacie „Autostopowicza”. To wszystko żadne arcydzieła, ale można bez wstydu polecić.
Kamil Witek: Kubo, Piotrku – nie rozumiem waszych zachwytów nad „Wojownikiem”. Dla mnie była to ledwie kolejna opowiastka o szarym underdogu, który wspina się na sam szczyt dzięki motywacji i sercu do walki. Taki „Rocky” tyle, że podrasowany dramatem rodzinnym w tle. Co Was tak urzekło?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr Dobry: Dla mnie to zupełnie nie był „Rocky” i nie tyle o zwycięstwo tu chodziło, co o braterskie pojednanie. Poza tym trzy wielkie role – Nolte, Hardy, Edgerton. No i tło też ciekawe (ile było filmów o boksie, a ile o MMA?).
Kamil Witek: Widzisz, moim zdaniem zabrakło właśnie równowagi w odpowiednim wyważeniu tła i pierwszego planu. W połowie filmu przeskoki z walki do walki może i napędziły fabułę, ale równocześnie wyhamowały braterski dramat. Emocji było trochę, ale płynęły tylko z pierwszego źródła. Na szczęście MMA to jeszcze młody sport i pewnie nie raz zagości na ekranie, lecz w tym momencie na swojego „Wściekłego byka” musi jeszcze poczekać. „Wojownik” nim nie jest.
• • •
Konrad Wągrowski: No i sakramentalne – czego oczekujecie po 2013 roku?
Sebastian Chosiński: Jeśli chodzi o polskie kino, z zainteresowaniem i niepokojem będę czekał zwłaszcza na trzy produkcje: „Jacka Stronga” Władysława Pasikowskiego, czyli film o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim, „Drogówkę” Smarzowskiego oraz mimo wszystko „Tajemnicę Westerplatte” Pawła Chochlewa (by skonfrontować ją ze znakomitym obrazem Stanisława Różewicza). Wierzę również w odrodzenie Nikity Michałkowa, który na 2013 rok zapowiada ekranizację „Porażenia słonecznego” według tytułowego opowiadania Iwana Bunina oraz dzienników pisarza z lat 1918-1919 wydanych jako „Nieszczęsne dni”. Inni reżyserzy rosyjscy też na pewno dostarczą wielu niezapomnianych wrażeń. A gdyby tak jeszcze Asghar Farhadi uwinął się z zapowiadanym na ten rok dramatem „The Past”, byłbym w pełni szczęśliwy.
Piotr Dobry: Nade wszystko „Django” Tarantino. Nie czekałem tak na żaden film od czasu, hmm, „Bękartów wojny”.
Konrad Wągrowski: Pod tym podpiszę się obiema rękami.
Grzegorz Fortuna: Przede wszystkim „Django”, ale na drugim miejscu „Only God Forgives”, nowy film Refna z pokiereszowanym Ryanem Goslingiem. Premiera będzie w Cannes, w okolicach marca można się pewnie spodziewać trailera. Nie ma szans, żeby ten film się nie udał.
Jakub Gałka: Ja z niepokojem czekam na „Wolverine’a” – chciałbym wierzyć, że takich atutów jak postać Rosomaka i sceneria japońska z ninjami na czele nie da się zmarnować. No i mimo wszystko „Hobbit”. Czekanie cały rok na powrót do Śródziemia jest bardzo bolesne.
Mateusz Kowalski: Chciałbym powiedzieć, że nie mam oczekiwań, ale te po prostu kołaczą się gdzieś niewypowiedziane. Tak naprawdę przestałem je głośno wyrażać po pogrzebaniu mansonowskiej interpretacji „Alicji w Krainie Czarów”, choć z pewnością będę wyczekiwał „Monsterpocalypse” Burtona – z przyzwyczajenia. Nie mogę się również doczekać „Nędzników”, kolejnego „Star Treka”, sequela „Igrzysk Śmierci”, no i… „Warm Bodies”, których trailer mnie rozłożył na łopatki ze śmiechu i wzruszenia.
Małgorzata Steciak: Bardzo czekam na „Django”, „Wroga numer 1” i kontynuację „Igrzysk śmierci”. Poza tym ciekawi mnie, jak w przyszłym roku zmieni się status kina trójwymiarowego, jako że za pasem premiera co najmniej dwóch ciekawych tytułów zrealizowanych przy użyciu tej technologii („Życie Pi” i „Wielki Gatsby”).
Gabriel Krawczyk: Mam nadzieję na obejrzenie na polskich ekranach Ryana Goslinga w roli dzieciatego wytatuowanego kaskadera motocyklowego, który, by utrzymać rodzinę (Goslingowi partneruje życiowa partnerka, Eva Mendes), napada na banki. Prócz rzeczonego „The Place Beyond the Pines”, z radością powrócę do przerwanej już dwa razy rozmowy Julie Delpy i Ethana Hawke’a, czyli kontynuacji „Przed zachodem słońca” zatytułowanej „Before Midnight”.
Kamil Witek: Prócz obowiązkowego „Django”, po amerykańskich recenzjach nie mogę doczekać się „Lincolna”, mojego prywatnego bożyszcza wśród reżyserów – Stevena Spielberga. Ciekaw jestem także sequela „Kick-Assa” i intrygującego „This is the End” w mega-komediowej obsadzie. Dla zawodzącego Crowe’a odliczam także dni do premiery „Les Miserables”, ale ogółem szału nie ma.
Konrad Wągrowski: Szału może nie ma, ale już po powyższej liście widać, że tematów do przyszłorocznej dyskusji nie zabraknie.
koniec
« 1 4 5 6
9 stycznia 2013

Komentarze

09 I 2013   16:24:54

większością się zgadzam, aczkolwiek... Avengers okay, godny uwagi film, ale nie historia (która moim zdaniem była dość denna i nie mam tu na mysli samego Lokiego... jako "zagrożenie" o_O) czyni go filmem interesującm, a wzajemne relacje między bohaterami i resztą świata, słowem: gdyby nie Stark i Hulk to z tego filmu nie byłoby co zbierać... Bo przyznaję, że Downey ukazal mi się jako geniusz zbrodni po raz n-ty.
Dodatkowo "Igrzyska". Proszę... Czekałam na opinię pana Sebastiana, ale jej nie było. Jako entuzjastka całej serii "Hunger games" w wersii książkowej poczułam się niemalże obrażona tym filmem. Czekałam na nią, odliczałam czas do seansu i co? Jedyne czego sie doczekałam to przypomnienie, że nie istnieje "dobra" adaptacja filmowa książki, ponieważ postacie takie jak Cinna, Rue i wiele innych zostały naprawdę boleśnie spłaszczone. Jak w "Eragonie". Jako film- okay, bardzo ciekawy obraz i nowe spojrzenie na główną postać we współczesnym filmie młodzieżowym. Jako adaptacja? Do.. .
A na zakończenie powiem tylko, że z Kac Wawą zgadzam się w 200 %. Ale przydała się. Żeby wszyscy sobie uświadomili, że polskie komedie zmierzają w zdecydowanie złym kierunku :)

09 I 2013   22:13:50

Ode mnie tylko mała uwaga. Z powyższego tekstu można wywnioskować, że reżyserem "Battle Royale" jest Takeshi Kitano, a twórca "Hana-Bi" jedynie zagrał w owym filmie. Za reżyserię "BR" odpowiada weteran Kinji Fukusaku (widział ktoś "47 mieczy zemsty"? Wypas:D).

09 I 2013   22:30:51

Ale dlaczego nikt z Was nie wyczekuje "Gravity" Cuarona? Zapomnieliście, czy hard SF zrobiło się passe? :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.