Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Porażki i sukcesy A.D. 2012

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 3 4 5 6 »
Konrad Wągrowski: No fajnie, ale ile można tłuc kino wojenne? „Wiem, jak było, 37 filmów o tym nakręciłem”. Zgadzam się, że „Róża”, „Pokłosie” i „Obława” to nie dzieła odtwórcze, że poruszają nowe, ważne wątki, budzą emocje i kontrowersje, ale nie tylko takimi tematami polskie kino powinno stać. O współczesności, bardziej przekrojowo, analitycznie – nic. Kino gatunkowe nie istnieje. Dobra sensacja? Dobry kryminał? Dobra komedia? I co najgorsze to marudzenie trwa od lat…
Sebastian Chosiński: Eee tam. Można tłuc. Pod warunkiem, że będzie to po prostu dobre kino. Rosjanie zawsze kręcili znacznie więcej filmów wojennych niż my (zwłaszcza w czasach komunistycznych), a i tak do dzisiaj z drżeniem serca czekam na każdy kolejny obraz o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Chyba że będą to „Spaleni słońcem 3, 4, 5” – wtedy pewnie też obejrzę, ale wcześniej nieźle się znieczulę. Choć na pewno nie Heinekenem, który obrzydł mi po „Skyfall”.
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Mateusz Kowalski: Bo, jak zwykle, jesteśmy 100 lat za… sami sobie dopowiedzcie. Polskie kino się w jakiś sposób budzi dopiero do życia, poza tym mam niejasne wrażenie, że wina tu tak twórców, jak i krytyków. Bo jeśli komedia – to Bareja. Jeśli kino epickie – to Ford lub Hass. Jeśli ekranizacje – to Wajda (no, przykro mi, ale tak to ostatnio jest). Przypomina mi się tu skecz Limo o ekranizacji „Janka Muzykanta”, w którym reżyser wypowiada pamiętne słowa: „Czy ten film jest taki sam jak książka? Nie wiem, nie czytałem”. Po prostu twórcy idą na łatwiznę i realizują sprawdzone pomysły. Owszem, gdzieś tam przewinął się Wojcieszek i jego „Głośniej od bomb”, czy też Saramonowicz, który pokazał, że da się zrobić świetną i inteligentną komedię („Ciało”), ale ten drugi potem zaczął iść na łatwiznę, a Wojcieszek gdzieś się zagubił. Dopóki jednak ktoś będzie próbował zasłaniać się z jednej strony służbą Muzom oraz tym, że „on chciał coś przekazać” (tudzież zwali winę na PISF, czy inną instytucję), a z drugiej będzie szedł na łatwiznę – dopóty nie będziemy mieli normalnego polskiego kina. Wszyscy sobie jakoś zdają sprawę z tego, że nie da się oglądać na kino zachodnie (co pokazują co i rusz twórcy z krajów ościennych, jak choćby Kusturica) i wyjść na tym dobrze, dopóty polska kinematografia Jankami Muzykantami będzie stała najsilniej. W tej perspektywie jestem w stanie nawet bardzo docenić zeszłoroczną „Różę”, czy też tegoroczną „Obławę”.
Jakub Gałka: Ale jakąś świeżynką jest sam fakt, że te trudne tematycznie filmy historyczne się kręci, nie ograniczając się do „Klossów” czy innych „Bitew pod Wiedniem”. „Jesteś bogiem” też jest krokiem w słusznym kierunku (zresztą każdy kierunek w stronę „od” komedii romantycznych jest dobry). Jeśli dodać to tego obserwację Grzegorza o reakcji na „Kac Wawę” i „Big Love”, można mieć jakieś tam nadzieje. Co prawda to wciąż jest raczej powrót do tradycji dobrych dramatów, a nie nabycie umiejętności kręcenia dobrego kina gatunkowego – tu musi nam pewnie wystarczyć Smarzowski, który w najnowszej „Drogówce” może konwencję dramatu w oparach czarnego humoru osadzić we współczesnej scenerii i fabule bardziej sensacyjnej niż np: „Wesele”. Niestety dopiero w przyszłym roku.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Grzegorz Fortuna: Wydaje mi się, że na porządne filmy rozrywkowe nasze kino (a dokładniej – nasi twórcy) nie są jeszcze gotowi. Filmy gatunkowe zawsze traktowane były przez rodzimych reżyserów i krytyków niejako po macoszemu, jako coś gorszego, czasami wręcz haniebnego. I efekt jest taki, że nawet po dwóch dekadach od upadku komuny nie potrafimy nakręcić porządnego horroru, akcyjniaka czy filmu przygodowego. Tegoroczne przykłady – jak „Hans Kloss” albo „Felix, Net i Nika”, czyli filmy siermiężne, toporne i odpychające – potwierdzają, że nawet młode pokolenie polskich reżyserów nie potrafi odnaleźć się w formule kina rozrywkowego. Na drugim biegunie znajduje się natomiast „Pokłosie” – modelowy thriller, zrealizowany według najlepszych amerykańskich standardów, misternie ubrany w sztafaż polskiej historii.
Sebastian Chosiński: Jedyną chyba nadzieją na odrodzenie kina akcji w Polsce jest Pasikowski. Po fantastycznych dwóch sezonach „Gliny” wrócił w końcu do produkcji kinowej i to od razu jakim filmem! Widać, że prawie dziesięcioletnia przerwa od dużego ekranu wyszła mu na dobre. I dlatego sądzę, że byłby dzisiaj w stanie nakręcić obraz dorównujący „Psom”, którego akcja rozgrywałaby się w – powiedzmy – 2012 roku. Nie ukrywam też, że chętnie obejrzałbym klasyczne kino akcji w wykonaniu Smarzowskiego, który i tak kręci się gdzieś w pobliżu tego gatunku, ale jakoś nie miał do tej pory śmiałości wejść w tę konwencję obiema nogami.
Konrad Wągrowski: Wybacz, ale jeśli nadzieją na kino akcji jest Pasikowski, to nie ma nadziei. „Pokłosia” nie widziałem co prawda (to jednak nie kino akcji, prawda), ale jednak pamiętam przerażający zjazd w dół Pasikowskiego zakończony ze wszech miar tragicznym (choć mocno niezamierzenie śmiesznym) „Reichem”. Bromski i Machulski też pokazywali (choć akurat nie w zeszłym roku), że ich czas minął. Ktoś młody musi się wziąć za kino sensacyjne…
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński: Ale Pasikowski odbił się od tego dna (mam nadzieję, że „Pokłosie” nie okaże się skokiem jednorazowym). Poza tym z perspektywy czasu wydaje się, że fatalny – zgadzam się – „Reich” i tak nie jest tym, co najgorsze w tym gatunku wypichcili Polacy. W pewnym momencie Pasikowski zaczął dobijać swoje filmy koszmarnymi wątkami miłosnymi, w którym eksponował jakieś tyczkowate chude szkapy, na dodatek amatorki zamiast aktorek.
Piotr Dobry: A ja po tylu latach narzekania na polskie kino wreszcie poszedłem po rozum do głowy i stwierdziłem, że filmy potencjalnie złe będę sobie po prostu odpuszczał. Z tego też względu zobaczyłem w tym roku tylko trzy polskie filmy – „Różę”, „Lęk wysokości” i „Jesteś Bogiem” – i wszystkie mi się podobały. Serdecznie polecam tę metodę – nie dość, że można na koniec roku powiedzieć ciepłe słowo o polskim kinie, to ileż nerwów mniej!
• • •
Konrad Wągrowski: Z filmami najgorszymi jest łatwo – już przecież od chyba stycznia było wiadomo, że pulę zgarnia „Kac Wawa”. Co jeszcze byście do niego dorzucili? A co nie kwalifikuje się może do najgorszych, ale było wyraźnym rozczarowaniem?
Sebastian Chosiński: Zdecydowanie ten koszmarek o odsieczy wiedeńskiej, którego tytułu nie chcę nawet pamiętać.
Piotr Dobry: O najgorszych też wolę nie pamiętać. Boleśnie rozczarował mnie „Iron Sky”. Do tej pory zachodzę w głowę, jak można było tak marnie ograć temat NAZISTÓW NA KSIĘŻYCU, tak spieprzyć coś z wszelkimi zadatkami na ponadczasowy film kultowy.
Jakub Gałka: Zgadzam się z Piotrem, „Iron Sky” to jedno z większych rozczarowań roku, chociaż na pewno nie najgorszy film. Tu bliżej by było „Ghost Riderowi”, choć to dość banalny typ. Z polskich „wielką trójkę” obok „Kac Wawy” i „September Eleven 1863” [w tym momencie S.Ch. dziwnie charczy, zakrywa usta i biegnie w stronę toalety – przyp. red.] dopełnia chyba „Ixjana”, choć oczywiście wnioskuję tylko na podstawie zwiastuna…
Sebastian Chosiński: [charczy, charczy i…]
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Mateusz Kowalski: Veto. „Iron Sky” to film, który faktycznie jest w dużej mierze niewypałem, ale trzeba też pamiętać o tym, że Finowie mają niebezpiecznie specyficzne poczucie humoru. Jeśli patrzeć na to z perspektywy wysokobudżetowej realizacji jakiegoś fanfika, to film się całkiem nieźle broni.
Piotr Dobry: Ależ ja nie mam najmniejszego problemu ze specyficznym poczuciem humoru. Mam natomiast ten, że film po kilkunastu ledwie minutach zarzuca wątek „nazistów w kosmosie” na rzecz parodiowania Sarah Palin i w ogóle amerykańskiej polityki. Nie żebym miał coś przeciwko, ale dlaczego akurat w tym filmie?
Mateusz Kowalski: Natomiast darować nie mogę nowemu „Asteriksowi” i totalnie spapranemu „Resident Evil” (jedyne dwa filmy, przy których żałowałem wydanych pieniędzy). Pod znakiem zapytania postawiłbym również „Silent Hill 2”, które sam oceniłem dość wysoko, ale które się nie broni jako samodzielny horror.
Gabriel Krawczyk: Wydmuszka totalna to dla mnie „Atlas chmur": gdyby twórcy nie wyłożyli kawa na ławę głównego wniosku, przez niewiadomą film byłby w stanie się wybronić, a tak – nie ma czego bronić. We „Wszystkich odlotach Cheyenne’a” przeszkadzało mi połączenie tematu Zagłady Żydów – w tym kontekście zupełnie niestrawnego. Porządnie zawiodłem się na nowym filmie Allena, który kręcąc w zawrotnym tempie kolejne obrazy, zapomina o scenariuszu. „Wstydu” natomiast nie uważam za niewypał, lecz jestem niemile zaskoczony tak poprawnym i jawnym przesłaniem, które McQueen (twórca rewelacyjnego i wieloznacznego „Głodu”) wyłożył nam jak z ambony. Pod tym względem zgoła odwrotny był „Musimy porozmawiać o Kevinie”, w którym tropy pozostawione były tak luźno, że uniemożliwiło to usłyszenie choć monosylaby odpowiedzialnego zdania twórczyni (Lynne Ramsay). Dało to ciekawą, lecz w rezultacie nijaką opowieść.
« 1 3 4 5 6 »

Komentarze

09 I 2013   16:24:54

większością się zgadzam, aczkolwiek... Avengers okay, godny uwagi film, ale nie historia (która moim zdaniem była dość denna i nie mam tu na mysli samego Lokiego... jako "zagrożenie" o_O) czyni go filmem interesującm, a wzajemne relacje między bohaterami i resztą świata, słowem: gdyby nie Stark i Hulk to z tego filmu nie byłoby co zbierać... Bo przyznaję, że Downey ukazal mi się jako geniusz zbrodni po raz n-ty.
Dodatkowo "Igrzyska". Proszę... Czekałam na opinię pana Sebastiana, ale jej nie było. Jako entuzjastka całej serii "Hunger games" w wersii książkowej poczułam się niemalże obrażona tym filmem. Czekałam na nią, odliczałam czas do seansu i co? Jedyne czego sie doczekałam to przypomnienie, że nie istnieje "dobra" adaptacja filmowa książki, ponieważ postacie takie jak Cinna, Rue i wiele innych zostały naprawdę boleśnie spłaszczone. Jak w "Eragonie". Jako film- okay, bardzo ciekawy obraz i nowe spojrzenie na główną postać we współczesnym filmie młodzieżowym. Jako adaptacja? Do.. .
A na zakończenie powiem tylko, że z Kac Wawą zgadzam się w 200 %. Ale przydała się. Żeby wszyscy sobie uświadomili, że polskie komedie zmierzają w zdecydowanie złym kierunku :)

09 I 2013   22:13:50

Ode mnie tylko mała uwaga. Z powyższego tekstu można wywnioskować, że reżyserem "Battle Royale" jest Takeshi Kitano, a twórca "Hana-Bi" jedynie zagrał w owym filmie. Za reżyserię "BR" odpowiada weteran Kinji Fukusaku (widział ktoś "47 mieczy zemsty"? Wypas:D).

09 I 2013   22:30:51

Ale dlaczego nikt z Was nie wyczekuje "Gravity" Cuarona? Zapomnieliście, czy hard SF zrobiło się passe? :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.