East Side Story: W rzeczywistości było jeszcze straszniej! [Andriej Smirnow „Żyła sobie baba” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Trzydzieści dwa lata znany aktor Andriej Smirnow kazał czekać swoim wielbicielom na nowy, wyreżyserowany przez siebie film. Od rozpoczęcia prac nad scenariuszem do skierowania gotowego już produktu do kin minęło zaś prawie ćwierć wieku. Opłacało się jednak być cierpliwym. Dwuczęściowa „Żyła sobie baba” to epicki dramat historyczny, ukazujący początki władzy radzieckiej w Rosji z punktu widzenia zwykłej chłopki.
East Side Story: W rzeczywistości było jeszcze straszniej! [Andriej Smirnow „Żyła sobie baba” - recenzja]Trzydzieści dwa lata znany aktor Andriej Smirnow kazał czekać swoim wielbicielom na nowy, wyreżyserowany przez siebie film. Od rozpoczęcia prac nad scenariuszem do skierowania gotowego już produktu do kin minęło zaś prawie ćwierć wieku. Opłacało się jednak być cierpliwym. Dwuczęściowa „Żyła sobie baba” to epicki dramat historyczny, ukazujący początki władzy radzieckiej w Rosji z punktu widzenia zwykłej chłopki.
Andriej Smirnow ‹Żyła sobie baba›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Żyła sobie baba | Tytuł oryginalny | Жила-была одна баба | Dystrybutor | 35mm | Data premiery | 15 marca 2013 | Reżyseria | Andriej Smirnow | Zdjęcia | Nikołaj Iwasiw, Jurij Szajgardanow | Scenariusz | Andriej Smirnow | Obsada | Daria Jekamasowa, Nina Rusłanowa, Władysław Abaszyn, Roman Madianow, Wsiewołod Szyłowski, Jewdokia Germanowa, Maksim Awierin, Aleksiej Sieriebriakow, Aleksiej Aleksiejew, Ludmiła Łarionowa, Igor Kłass, Wiaczesław Krikunow, Juris Laucynsz, Boris Połunin, Jurij Szewczuk, Andriej Kurnosow, Joła Sańko, Jakow Szamszyn, Olga Łapszyna | Rok produkcji | 2011 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 156 min | Gatunek | dramat, historyczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Andriej Siergiejewicz Smirnow (rocznik 1941) nie musi nikomu nic udowadniać. Wcześniej już zapewnił sobie trwałe miejsce w historii rosyjskiej (względnie radzieckiej) kinematografii, występując w tak klasycznych dziełach, jak „ 9 dni jednego roku” (1961) Michaiła Romma czy „ Białe słońce pustyni” (1969) Władimira Motyla oraz kręcąc nostalgiczny dramat psychologiczny „ Dworzec Białoruski” (1970). Dziewięć lat później podpisał jeszcze swoim nazwiskiem obyczajowy obraz „Wieroj i prawdoj”, po czym – jako reżyser – zamilkł na długie trzy dekady (tak przynajmniej mogło się wydawać). Oczywiście udzielał się w tym czasie jako aktor – między innymi w omawianej nie tak dawno w tym samym miejscu „ Jelenie” (2011) Andrieja Zwiagincewa – lecz o kolejnym jego projekcie reżyserskim było cicho. Co wcale jednak nie znaczyło, że nad nim nie pracował. Scenariusz mającego premierę dwudziestego siódmego października tego roku dramatu historycznego „Żyła sobie baba” Smirnow napisał już bowiem w 1987 roku (miał już wtedy ponoć nawet skompletowaną obsadę) i od tamtej pory starał się zdobyć pieniądze na jego realizację. Przez długie lata – bezskutecznie. Nie oznacza to jednak, że tracił czas. Czekając na sposobniejszy moment, dopracowywał tekst – przede wszystkim szczegóły językowe i etnograficzne, co było możliwe dzięki licznym wojażom po guberni tambowskiej, na terenie której umieścił akcję filmu. Na jakiś czas zamieszkał nawet na wsi, aby być bliżej ludzi, o których przodkach chciał opowiedzieć w swoim dziele; wiele spraw historycznych konsultował natomiast z pracownikami regionalnych muzeów. Szansa na realizację najambitniejszego artystycznego konceptu Andrieja Siergiejewicza pojawiła się dopiero przed czterema laty, kiedy w sukurs przyszedł mu znany (i kontrowersyjny) polityk Władimir Surkow, który zdołał zebrać kwotę potrzebną do rozpoczęcia prac. Smirnow, otrzymawszy pieniądze, nie zwlekał i niemal natychmiast wyjechał z ekipą do Tambowa, aby w okolicznych miejscowościach przeprowadzić castingi na statystów. Następnie przystąpiono do zdjęć. Kręcono je głównie na Tambowszczyźnie (we wsiach Cariowka, Łysyje Gory i Kriwopolanje), ale nie tylko – odpowiednią cerkiew, odgrywającą w filmie niezwykle ważną rolę, znaleziono bowiem dopiero w Zadonsku w obwodzie lipieckim, zaś dworzec kolejowy – w Petersburgu. Odpowiednio tanie atelier wynajęto natomiast w białoruskim Mińsku. Dlaczego reżyserowi tak bardzo zależało na tym, aby zdjęcia do jego najnowszego dzieła były realizowane na Tambowszczyźnie? Miał ku temu istotne powody. Otóż fabuła drugiej części obrazu rozgrywa się na tle wydarzeń historycznych, które miały miejsce w tym regionie Rosji (na południu kraju nad rzeką Cną, która jest jednym z dopływów Wołgi) w latach wojny domowej, a więc między 1918 a 1921 rokiem. Tam właśnie wybuchł największy chłopski bunt przeciwko władzy komunistycznej, którego główną przyczyną były katastrofalne dla miejscowej ludności rekwizycje żywności oraz pobór do Armii Czerwonej. Do pierwszych niepokojów w okolicach Tambowa doszło już kilka miesięcy po zwycięskiej dla bolszewików rewolucji październikowej; sytuacja stała się jednak szczególnie groźna na początku 1921 roku, kiedy to przywództwo nad powstaniem objęli najpierw, pochodzący z tego regionu, były porucznik armii carskiej Piotr Tokmanow, a po jego śmierci – Aleksandr Antonow, były zesłaniec i aktywny działacz Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, tak zwanych eserowców, czyli „ zielonych”. Stanął on na czele Zielonej Armii, której liczebność w pewnym momencie sięgnęła nawet czterdziestu tysięcy żołnierzy. Niestety, po rozgromieniu białych generałów (patrz: „ Generał Piotr Wrangel. Działalność polityczna i wojskowa w latach rewolucji i wojny domowej w Rosji”) oraz zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej Lenin mógł skierować na Tambowszczyznę nawet stutysięczne, wyposażone w artylerię i lotnictwo, wojsko pod dowództwem marszałka Michaiła Tuchaczewskiego. Do akcji wkroczyły także oddziały CzeKa, które odpowiedzialne były za sianie terroru; oporni, jeśli w ogóle uszli z życiem (masowe mordy były na porządku dziennym), trafiali do specjalnie założonych obozów koncentracyjnych. Ostatecznie Zieloną Armię rozbito latem 1921 roku. Ale Antonow walczył dalej – aż do czerwca następnego roku, kiedy to w jednej ze wsi w okolicach Tambowa został zatrzymany przez czekistów i natychmiast zamordowany (razem ze swoim bratem Dmitrijem). Historycy rosyjscy, którzy obejrzeli obraz Smirnowa, byli pod dużym wrażeniem; uznali, że wszystko, co zostało w nim pokazane, jest zgodne z prawdą, choć – to bardzo znacząca uwaga – nie tak straszne, jak w rzeczywistości. Akcja pierwszej części (noszącej podtytuł, którego część druga jest pozbawiona, „Stara władza”) rozgrywa się w latach 1909-1914 (klamrą zamykającą akcję jest wybuch pierwszej wojny światowej), drugiej natomiast – pomiędzy 1919 a 1921 rokiem (czyli do rozprawienia się z powstaniem na Tambowszczyźnie). Główną bohaterką filmu jest młodziutka Warwara, zwykła chłopka, ani szczególnie piękna, ani też rozgarnięta. Gdy zostaje wydana za mąż, staje się de facto własnością rodziny męża. Wszyscy krewni Iwana – jego siostra Fiekłusza, brat Jegor oraz teściowie, Kriaczicha i Baranczik – traktują szwagierkę i synową jak tanią siłę roboczą. Wykonuje ona najcięższe prace, a kiedy coś się jej nie udaje, ponosi za to bolesne konsekwencje. Tak jest chociażby w przypadku choroby jedynego konia; kiedy zwierzę dogorywa, Warwara zostaje oskarżona o zaniedbanie i skatowana przez teścia. Przyglądający się całemu zdarzeniu Iwan, nie reaguje. Na szczęście jest jednak na miejscu, gdy upokorzona publicznie kobieta próbuje popełnić samobójstwo, i ratuje ją przed niechybną śmiercią. Relacje w rodzinie męża pozostawiają zresztą wiele do życzenia; o normalnym funkcjonowaniu nie może w zasadzie być mowy. Tyle że Warwara zna swoje miejsce w szeregu; zdaje sobie sprawę, że jedynym wyjściem z sytuacji jest zacisnąć zęby i podporządkować się woli mężczyzn; droga powrotna do rodzinnego domu jest już bowiem od chwili ślubu zamknięta, ojciec zresztą przegnałby ją na cztery wiatry, gdyby próbowała sprowadzić się doń z powrotem. Jakiś czas później dochodzi do kolejnego dramatycznego zdarzenia. Kiedy Baranczik próbuje zgwałcić synową, ta w samoobronie niechcący przyczynia się do jego śmierci. Chwilę później jej własne życie wisi na włosku; wtedy jednak za żoną wstawia się, przeciw swoim najbliższym, Iwan. Ten incydent zmienia jednak wszystko w ich dotychczasowym życiu – nie mogąc pozostać dłużej w chacie teściów, Iwan i Warwara opuszczają wieś, by zacząć wszystko od nowa w nowym miejscu. Z mozołem próbują budować swoje szczęście rodzinne od podstaw, co okazuje się niezwykle trudne, bo też czasy i społeczeństwo, w którym żyją, są bardzo surowe. A jakby tego było mało, wielkimi krokami zbliża się wojna światowa… Listopad 1918 roku dla wielu krajów Europy Zachodniej był wybawieniem od nieszczęść związanych z pierwszym w dziejach ludzkości konfliktem globalnym. Ale nie dla Rosji. Kraj od ponad roku pogrążony był w wojnie domowej, do której asumptem okazała się rewolucja październikowa. Warwara przeżyła wojnę, mieszkając jedynie z kilkuletnią córką; Iwan bowiem już latem 1914 został wzięły do armii i do tej pory nie wrócił z wojny. W porównaniu z okresem przedwojennym życie kobiety niewiele się zmieniło, a już na pewno nie na lepsze; ciągła bieda, głód i niedostatek zostały jeszcze spotęgowane nowym zagrożeniem – krążącymi w okolicy uzbrojonymi oddziałami, trudniącymi się rabunkiem i gwałtami na ludności cywilnej. Pozbawiona opieki męża Warwara jest łatwym łupem. Nie lepiej poczynają sobie zresztą nowe władze, które przeprowadzając ciągłe rekwizycje, doprowadzają okoliczną ludność na skraj śmierci głodowej. Jedynym oparciem dla samotnej matki staje się mieszkający w sąsiedniej wsi Lebieda – tyle że jest on inwalidą wojennym i ma własną rodzinę, o którą również musi się zatroszczyć. Na dodatek w czasie jednej z akcji rekwizycyjnych sprzeciwia się krasnoarmiejcom i od tej pory musi się przed nimi ukrywać… Czytając (czy też oglądając) przed laty „Chłopów” Władysława Reymonta, można było wzruszyć się niezbyt szczęśliwym położeniem pokrzywdzonych przez los polskich włościan; gdy jednak docieramy do finału dzieła Smirnowa, zdajemy sobie sprawę, jak bardzo cukierkowy i laurkowy portret codziennego życia wieśniaków przedstawił nasz Noblista. Oczywiście w porównaniu z tym, które stało się udziałem rosyjskich chłopów. „Żyła sobie baba” to film w swej wymowie skrajnie naturalistyczny, mimo to niepozbawiony elementów romantycznych i nostalgicznych – te ostatnie przenikają na ekran wraz z obrazami kolejnych zmieniających się pór roku. Przez pryzmat pełnych tragizmu, ale i heroizmu losów Warwary reżyser (i scenarzysta w jednym) przedstawia nie tylko trudną dolę chłopstwa za czasów carskich, ale nade wszystko zbrodniczość systemu, który nastąpił po obaleniu władzy Romanowów, a mienił się „robotniczo-chłopskim”.
|
obejrzałam przed chwilą ten film skazałam się świadomie na katowanie ,ale rzeczywistośc była straszniejsza wierzę rosyjskim historykom ...umarłabym z rozpaczy gdybym zyła w tamtych czasach w Rosji czy ti carskiej czy czerwonej !!