Klasyka kina radzieckiego: Pogranicznik z Dzikiego Wschodu [Iwan Sołowow „Karawana śmierci” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Karawana śmierci” Iwana Sołowowa to kolejny z filmów dotykających tematu wojny afgańskiej, który kręcony był jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, ale którego premiera miała miejsce już po jego upadku. W porównaniu z obrazami omawianymi w tej rubryce wcześniej ten większy nacisk kładzie na wątek sensacyjny, a jego konstrukcja fabularna przypomina współczesny western.
Klasyka kina radzieckiego: Pogranicznik z Dzikiego Wschodu [Iwan Sołowow „Karawana śmierci” - recenzja]„Karawana śmierci” Iwana Sołowowa to kolejny z filmów dotykających tematu wojny afgańskiej, który kręcony był jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, ale którego premiera miała miejsce już po jego upadku. W porównaniu z obrazami omawianymi w tej rubryce wcześniej ten większy nacisk kładzie na wątek sensacyjny, a jego konstrukcja fabularna przypomina współczesny western.
Iwan Sołowow ‹Karawana śmierci›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Karawana śmierci | Tytuł oryginalny | Караван смерти | Reżyseria | Iwan Sołowow | Zdjęcia | Aleksandr Garibian | Scenariusz | Giennadij Orieszkin | Obsada | Aleksandr Pankratow-Czornyj, Boris Chmielnicki, Jelena Kondułajnen, Władimir Trieszczałow, Wiktor Pawłow, Dżamila Agamuradowa, Mułkoman Orazow, Saparmurad Odajew, Jurij Wierigin, Wiaczesław Iljin, Michaił Mamajew, Władimir Jepiskoposian, Paweł Litwak | Muzyka | Jewgienij Geworgian | Rok produkcji | 1991 | Kraj produkcji | ZSRR | Czas trwania | 79 min | Gatunek | sensacja, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Radzieckie westerny nie cieszyły się może szczególną estymą w innych tak zwanych krajach demokracji ludowej (ani tym bardziej nie mogły liczyć na uznanie na Zachodzie), lecz w ojczyźnie zazwyczaj przyciągały do kin wielomilionową publikę. Niektóre z nich zresztą po dziś dzień cieszą się statusem filmów kultowych, jak chociażby niezapomniana trylogia o „ Nieuchwytnych mścicielach” (1966-1971) Edmonda Keosajana, „ Białe słońce pustyni” (1969) Władimira Motyla, jak również „ Swój wśród obcych, obcy wśród swoich” (1974), czyli reżyserski debiut Nikity Michałkowa. Wspólnym mianownikiem wszystkich wcześniej wspomnianych oraz dziesiątek niewymienionych był czas akcji – okres wojny domowej w Rosji, czyli przełom drugiej i trzeciej dekady XX wieku. Do tej tradycji twórcy rosyjscy nawiązywali również w późniejszych czasach, już po upadku Kraju Rad, czego najlepszym dowodem „ Panowie oficerowie: Ratujcie Imperatora” (2008) Olega Fomina. Aczkolwiek trafiały się także easterny jak najbardziej współczesne, na przykład „ Gospodarz tajgi” (1968) Władimira Nazarowa czy „ Długie i szczęśliwe życie” (2012) Borisa Chlebnikowa. Kinowy debiut Iwana Iwanowicza Sołowowa łączy oba te nurty. Z jednej strony rozgrywa się współcześnie, z drugiej – za tło ma wojnę. Nie domową jednak, lecz afgańską. Sołowow – dzisiaj będący cenionym reżyserem, scenarzystą i producentem – urodził się w 1952 roku w mieście Engels (w obwodzie saratowskim, będącym częścią Nadwołżańskiego Okręgu Federalnego). Jako dwudziestojednolatek rozpoczął studia dziennikarskie w Wyższej Szkole Wojskowo-Politycznej we Lwowie; po jej ukończeniu albo zostałby politrukiem w Armii Radzieckiej, albo znalazłby pracę w którymś z licznych resortowych czasopism sławiących imię żołnierza sowieckiego. Na szczęście w tym samym czasie poznał Siergieja Gierasimowa, słynnego reżysera i pedagoga w moskiewskim Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK), który namówił Iwana Iwanowicza do zmiany kierunku studiów. Za jego radą Sołowow przeniósł się więc do WGIK-u, gdzie najpierw ukończył wydział scenariuszowy (1981), a następnie reżyserski (1987). Był to czas, kiedy nie tylko kinematografia radziecka, ale cały kraj przechodził wielką reformę. Jej skutki nie zawsze były pozytywne czy pożądane. Ale Sołowow akurat nie wyszedł na tym najgorzej. Korzystając z otwarcia się państwa na prywatną inicjatywę, w 1988 roku stworzył kompanię producencką „Mentor-Cinema”, dzięki której miał praktycznie pełną kontrolę nad własnymi, kręconymi pod jej auspicjami obrazami. Mógł więc dowolnie dobierać tematy, nie musiał oglądać się na innych producentów; sam był sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Wiedział też doskonale, jak ważne jest mocne wejście do świata show-biznesu, nie ma się więc co dziwić, że jego dwa pierwsze dzieła – oba nakręcone w 1991 roku – to czyste kino gatunkowe, obliczone na widza szukającego na ekranie przede wszystkim sensacji (niekoniecznie taniej). Chodzi o kryminał (z mafią w tle) „Głusza” (którego premiera miała miejsce w styczniu 1992 roku) oraz „Karawanę śmierci” (która do kin trafiła cztery miesiące później). O tym pierwszym dzisiaj już mało kto pamięta; ten drugi, chociaż nie odniósł sukcesu frekwencyjnego, wciąż bywa przypominany i doczekał się nawet wydania DVD. Czas akcji nie został w filmie dokładnie określony. Można się tylko domyślać, że są to ostatnie miesiące wojny w Afganistanie. Wojska radzieckie skupiają się już w tej chwili głównie na ochronie granicy, którą wciąż starają się przekraczać czy to grupy bandyckie (szmuglujące narkotyki), czy też dywersanci, marzący o tym, aby przenieść konflikt zbrojny na teren ZSRR i tym samym wziąć krwawy odwet na Sowietach za to, co ci wyprawiali przez minioną dekadę. Jeden z takich oddziałów, w którym więcej jest najemników z innych państw islamskich, niż rodowitych Afgańczyków, szykuje się właśnie do przekroczenia granicy. Granicy którą strzeże jednostka pod dowództwem podpułkownika Piotra Jefimowicza (nazwisko w filmie nie pada). Tego dnia służbę w górach pełni oddział kapitana Tatabekowa, w szeregach którego wyróżnia się przede wszystkim chorąży Iwan Marjin. Ma on za sobą cztery lata spędzone w Afganistanie, jest więc doświadczonym żołnierzem, który niejednokrotnie otarł się już o śmierć i którego często ratował fakt, że nie przestrzegał regulaminu wojskowego. Na wojnie – to jego zdanie – procedury są bowiem dla oficerów siedzących za biurkiem… Z takim podejściem do przełożonych często popada z nimi w konflikty. Teraz też zadarł z wpływowym podpułkownikiem Sablinem, politrukiem jednostki pograniczników, który próbuje wymóc na Piotrze Jefimowiczu, by Marjina odwołać, odesłać do Moskwy i pozbawić członkostwa w partii komunistycznej. Tyle że Marjin w tej chwili wraz z jedenastoma innymi żołnierzami patroluje góry. Co oczywiście nie jest w smak mudżahedinom próbującym nielegalnie i najlepiej niepostrzeżenie przekroczyć granicę. Chcąc poznać plany i rozprawić się z „ szurawi”, „duszmeni” wyłapują marudera, starszego sierżanta Krotowa, który, zastraszony przez nich, ani słowem nie wspomina Tatabekowi o śledzących ich wrogach. W efekcie w nocy pogranicznicy dają się zaskoczyć; kilku z nich ginie (w tym dowódca oddziału), inni idą w rozsypkę. Marjin, któremu udaje się przeżyć, wysyła sierżanta Gaglidzego do bazy po pomoc. Nie może jej bowiem wezwać drogą radiową, ponieważ mudżahedini biorą do niewoli radiotelegrafistę, kaprala Pieczonkina. Nocna strzelanina nie uchodzi uwagi dwóm pracującym w górach archeolożkom, które poszukują śladów pobytu w tym miejscu wojsk Aleksandra Macedońskiego. Rano Oksana i Dżamila zwijają tymczasowy obóz i postanawiają wrócić do miasta; po drodze wpadają jednak w ręce „duszmenów”, którzy straciwszy przewodnika, zmuszają kobiety, aby przeprowadziły ich na stronę radziecką. Te, sterroryzowane, nie są w stanie odmówić. Śladem ich wszystkich podąża Marjin, który z jeszcze jednym ocalałym pogranicznikiem próbuje odbić Pieczonkina. Co kończy się niepowodzeniem i prowadzi do kolejnych niezwykle dramatycznych wydarzeń… W „Karawanie śmierci” mamy typowy schemat opowieści z Dzikiego Zachodu – szlachetnego i odważnego, lecz także niepozbawionego humoru kowboja (vide chorąży Marjin), który w pojedynkę staje przeciwko całej bandzie, w przełomowej chwili mogąc liczyć jedynie na wsparcie pięknej kobiety (archeolożka Oksana). Tło również jest stricte westernowe: skaliste góry, opuszczone osady, lejący się z nieba żar. Gdyby nagle gdzieś w tle zamajaczył Clint Eastwood czy Lee Van Cleef – naprawdę nie powinno nas to zaskoczyć. Kręcąc „Karawanę śmierci”, Sołowow wykorzystał scenariusz Giennadija Orieszkina (1966-2019), prozaika, któremu zdarzało się pisać na potrzeby filmu, ale który wielkiego sukcesu w tej dziedzinie nie odniósł. Co zatem jest – poza scenami akcji – mocną stroną obrazu? Bez wątpienia udział w nim ówczesnych gwiazd radzieckiego ekranu. W Marjina wcielił się Aleksandr Pankratow-Czornyj („ Stworzył nas jazz”, „ Kurier”, „ Dziesięć lat bez prawa korespondencji”), w dowódcę „duszmenów” – zmarły w 2008 roku Boris Chmielnicki („ Wojna i pokój”, „ Taras Bulba”), natomiast w seksowną Oksanę – Jelena Kondułajnen (rocznik 1958), absolwentka Państwowego Leningradzkiego Instytutu Teatru, Muzyki i Kinematografii. Jej prawdziwa tożsamość to Lembi Tuttovilho Kontulainen; jest bowiem Finką urodzoną na terenie radzieckiej Ingrii. Na początku lat 90. ubiegłego wieku stała się w ZSRR – także za sprawą kreacji w „Karawanie śmierci” – filmowym symbolem seksu. Tę popularność starała się wyzyskać, zakładając w 1993 roku partię polityczną o nazwie… Wolna Miłość; jej żywot był jednak bardzo krótki. W dwóch podpułkowników dowodzących jednostką pograniczników Piotra Jefimowicza i Sablina wcielili się natomiast nieżyjący już – odpowiednio – Władimir Trieszczałow (1937-1998), znany z pierwszej części „ Nieuchwytnych mścicieli”, oraz Wiktor Pawłow (1940-2006), który zagrał między innymi w „ 12 krzesłach” (1971). Za zdjęcia do „Karawany śmierci” odpowiadał ormiański operator Aleksandr Garibian (rocznik 1946), który pracował z Sołowowem przy wszystkich jego filmach zrealizowanych w latach 90.; z kolei autorem ścieżki dźwiękowej był rodak Garibiana – starszy od niego o dziesięć lat Jewgienij Geworgian, który wcześniej okrasił swoją muzyką dwa podobne stylistycznie obrazy Stanisława Goworuchina – „Kontrabanda” (1975) oraz „ Piraci XX wieku” (1979). Tym razem jednak Ormianin sięgnął po muzykę elektroniczną, opartą na dźwiękach syntezatorów, czym wpisał się w schemat filmowych opowieści o wojnie afgańskiej (patrz: „ Radzieccy”, „ Ładunek 300” i „ Wąwóz duchów”). Dla Iwana Sołowowa był to udany początek świetnej kariery, znaczonej głównie (melo)dramatami („A spać z cudzą żoną, to dobrze?”, 1992; „Lawina”, 2001; „Poczekam”, 2011; „Żona generała”, 2011; „Starsza żona”, 2013), komediami obyczajowymi („Święty i grzesznik”, 1999; „Romans kolejowy”, 2002; „Słowa i muzyka”, 2004) oraz kolejnymi obrazami sensacyjnymi („Czarny ocean”, 1998; „Gorący punkt”, 1998l; „Moja granica”, 2002). Najciekawszym jego dziełem zrealizowanym w XXI wieku pozostaje jednak skromna adaptacja wojennego opowiadania Andrieja Płatonowa „ Ojciec” (2007). Dzisiaj Iwan Iwanowicz jest także członkiem Europejskiej Akademii Filmowej.
|