Klasyka kina radzieckiego: Dinozaury i ludzie [Jurij Moroz „Podziemie wiedźm” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Można odnieść wrażenie, że na taką powieść Kira Bułyczowa, jak „Świątynia czarownic”, radzieccy filmowcy czekali z ogromną niecierpliwością. Za przygotowanie scenariusza zabrano się bowiem jeszcze przed jej wydaniem książkowym. Na dodatek na realizację obrazu namówiono towarzyszy z czechosłowackiego studia Barrandov. Tak powstało „Podziemie wiedźm”, który jako reżyser kinowy zadebiutował Jurij Moroz.
Klasyka kina radzieckiego: Dinozaury i ludzie [Jurij Moroz „Podziemie wiedźm” - recenzja]Można odnieść wrażenie, że na taką powieść Kira Bułyczowa, jak „Świątynia czarownic”, radzieccy filmowcy czekali z ogromną niecierpliwością. Za przygotowanie scenariusza zabrano się bowiem jeszcze przed jej wydaniem książkowym. Na dodatek na realizację obrazu namówiono towarzyszy z czechosłowackiego studia Barrandov. Tak powstało „Podziemie wiedźm”, który jako reżyser kinowy zadebiutował Jurij Moroz.
Jurij Moroz ‹Podziemie wiedźm›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Podziemie wiedźm | Tytuł oryginalny | Подземелье ведьм | Reżyseria | Jurij Moroz | Zdjęcia | Aleksandr Fiłatow, Aleksandr Krupnikow | Scenariusz | Kir Bułyczow | Obsada | Siergiej Żygunow, Marina Liewtowa, Nikołaj Karaczencow, Dmitrij Piewcow, Igor Jasułowicz, Żanna Prochorienko, Władimir Tałaszko, Siergiej Bystricki, Anatolij Mambetow, Leonid Gromow, Wiłłor Kuzniecow, Natalia Kamienska | Muzyka | Maksim Dunajewski | Rok produkcji | 1990 | Kraj produkcji | Czechosłowacja, ZSRR | Czas trwania | 81 min | Gatunek | przygodowy, SF | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
O tym wspominałem już przed tygodniem. Lata 80. ubiegłego wieku były dla Kira Bułyczowa nadzwyczaj udane, zwłaszcza jako twórcy scenariuszy filmowych. Dekadę tę otworzył dramat science fiction „ Przez ciernie do gwiazd [Per aspera ad astra]” (1980) Riczarda Wiktorowa, zamknęło natomiast fantastyczno-przygodowe „Podziemie wiedźm” (1990) Jurija Moroza. A po drodze była jeszcze – między wieloma innymi – doskonała tragikomedia obyczajowa (z elementami fantasy) „ Łzy płynęły” (1982) Grigorija Danieliji. Zapotrzebowanie na teksty prozaika było więc, jak widać, olbrzymie, on zaś starał się realizować w terminie wszystkie zamówienia. Nie zaniedbując przy tym jednak swojej kariery pisarskiej. Właśnie w tamtym czasie powstały chociażby dwie powieści Bułyczowa, których głównym bohaterem był agent Floty Kosmicznej Andrew Bruce: „Agent FK” (1983) oraz – pierwotnie opublikowana na łamach czasopisma „Młodość” („Юность”) – „ Świątynia czarownic” (1987). Na tę drugą szybko zwrócił uwagę początkujący, bo już nie taki młody, reżyser Jurij Pawłowicz Moroz. Urodził się on w 1956 roku w ówczesnym Krasnodonie (dzisiejszym Sorokyne) na wschodzie Ukrainy. Mając dwadzieścia trzy lata, został dyplomowanym aktorem: ukończył szkołę działającą przy Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym (MChAT), po czym przyjęto go na etat w stołecznym Teatrze imienia Leninowskiego Komsomołu (obecnie jego patronem jest Mark Zacharow). W ostatnich latach swojej pracy w tej placówce Moroz podjął kolejne studia – tym razem reżyserskie – we Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK). Namówili go do tego wykładowcy WGIK-u, małżeństwo reżysersko-aktorskie Siergiej Gierasimow i Tamara Makarowa, których Jurij Pawłowicz znał doskonale, ponieważ na początku swojej kariery aktorskiej zagrał w biograficzno-historycznej dylogii Gierasimowa „Młodość Piotra Wielkiego” i „Początek wielkich spraw” (1980). Pierwszym obrazem wyreżyserowanym przez Moroza była – przeznaczona dla młodego widza – krótkometrażówka science fiction „Eksperyment 200” (1986), której scenariusz oparty został na opublikowanym rok wcześniej opowiadaniu Kira Bułyczowa. Było to zarazem pierwsze spotkanie reżysera z twórczością wybitnego pisarza. Jak się szybko okazało, nie ostatnie. W 1989 roku Jurij Pawłowicz zabrał się za realizację „Podziemia wiedźm”. Jako że film wymagał efektów specjalnych, z którymi macierzysta wytwórnia Moroza (studio imienia Maksima Gorkiego) nie była się w stanie uporać, do współpracy zaproszono Czechów. Wszystkie tricki, związane głównie z pojawieniem się na ekranie wymarłych już zwierząt (jak pterodaktyle, dinozaury czy mamuty), wykonano więc w praskim Barrandovie. Z kolei plenery zapewnił niezawodny w takich sytuacjach Półwysep Krymski. Na ekranie możemy zobaczyć więc Zatokę Cichą, Białą Skałę (Ak-Kaja) w pobliżu Biłohirśka (Biełogorska) oraz stare twierdze w okolicach Bakczysaraju – Eski-Kermen i Mangup. Poza tym do pracy nad filmem zatrudniono cenionego etnografa, profesora Lwa Mironowicza Minca (1937-2011), który odpowiadał za „stworzenie” języków, jakimi posługiwały się planetę Koszew dzikie plemiona. Jeśli chodzi o fabułę, „Podziemie wiedźm” jest, pomijając kilka drobiazgów, wierną adaptacją „ Świątyni czarownic”, o co zadbał zresztą sam Bułyczow. Na pokładzie okrętu kosmicznego „Tytan”, który zmierza ku planecie opisywanej jako KS 63/12, znajduje się agent Floty Kosmicznej Andrew Bruce. Nie ma przydzielonych żadnych konkretnych zadań, ale nieznany mu dotąd świat wzbudza tak duże jego zainteresowanie, że dowódca statku pozwala mu polecieć z ekipą do znajdującej się na Koszewie terrańskiej bazy. Którą notabene zawiaduje dobry znajomy Andrew, Konrad Żmuda. Co takiego fascynującego jest w KS 63/12? Otóż fakt, że ewolucja potoczyła się tu zupełnie inaczej niż na innych „ciałach niebieskich”. Z jakiegoś niezrozumiałego dla Ziemian powodu żyją tu obok siebie dinozaury i ludzie. Na dodatek jedno z koczowniczych plemion, któremu przewodzi agresywny wódz Oktin Hasz, znajduje się w posiadaniu żelaznych mieczy. Skąd? Skoro poziom rozwoju cywilizacyjnego mieszkańców Koszewu nie pozwala na dokonywanie podobnych wynalazków… Technologiczna przewaga pozwala Oktin Haszowi narzucać swoją władzę innym plemionom – także temu, na czele którego stoi Biały Wilk. Ziemianie zobowiązani są do zachowania neutralności, ale Konrad – idealista i pacyfista – nie godzi się na to i, wbrew regulaminowi, bierze szczep Białego Wilka pod ochronę. Z drugiej strony przybysze z odległej planety są tak pewni siebie i swojej dominacji nad tubylcami, że lekceważą zagrożenie ze strony Oktin Hasza. Ten zaś – człowiek bezwzględny i podstępny – zdobywa terrańską bazę i wyrzyna jej załogę. Giną między innymi Konrad i lekarka Ingrid; szczęście mają natomiast Andrew i filolog Jean Żirblis, który jako jedyny z Ziemian przyswoił sobie miejscowy język, dzięki czemu może porozumieć się z najeźdźcą. Jednocześnie też nauczył mówić swoim językiem (w filmie jest to oczywiście rosyjski) Białkę, czyli jasnowłosą córkę Białego Wilka, a jest to o tyle istotne, że teraz, znalazłszy się w niewoli, Bruce i Żirblis mogą liczyć jedynie na pomoc z jej strony. Istotne jest też pytanie, dlaczego Oktin Hasz postanowił zostawić przy życiu Andrew i Jeana. Odpowiedź pojawia się już następnego dnia po ataku na bazę – chce złożyć ich w ofierze, na razie przynajmniej Bruce’a, tajemniczym Wiedźmom, które żyją na niewielkiej wysepce pośrodku jeziora. Po drodze Andrew zostaje jednak uratowany przez Białkę i jej brata. Zaintrygowany opowieściami o Wiedźmach (i przy okazji wieloma innymi anomaliami cywilizacyjno-ewolucyjnymi istniejącymi na planecie), pragnie przyjrzeć im się bliżej. Kim są? Skąd pochodzą? W jaki sposób wpływają na to, co dzieje się na Koszewie? Wiąże się to oczywiście z dużym ryzykiem, ale przecież Bruce jest agentem przeznaczonym do wykonywania podobnych misji. Tym sposobem klasyczna opowieść z pogranicza science fiction i fantasy zamienia się w fantastycznonaukowe kino akcji, dyskontujące nieco – choć oczywiście na innym, nieporównywalnym technicznie poziomie – popularność „Gwiezdnych wojen” (1977-1983). Tak naprawdę jednak „Podziemiu wiedźm” jest dużo bliżej do pierwszej ekranowej adaptacji – zrealizowanej zresztą w tym samym czasie – klasycznej powieści Braci Strugackich „ Trudno być bogiem” (1989). Żałować tylko można, że w przypadku ekranizacji „ Świątyni czarownic” Rosjanie nie poprosili o pomoc twórców z Europy Zachodniej. O ile bowiem broni się scenariusz (co najwyżej można nieco posarkać na niektóre dialogi), o tyle szwankuje wykonanie techniczne. Wiele efektów – zwłaszcza sceny rozgrywające się w „gościnie” u tytułowych Wiedźm – bardziej śmieszą niż trzymają w napięciu; poziomem nie przewyższają bowiem typowych amerykańskich produkcji klasy B. Jakby w ciągu dekady, jaka minęła od nakręcenia „ Przez ciernie do gwiazd”, nie dokonał się w kinematografii radzieckiej żaden techniczny przełom. Od strony aktorskiej nie jest najgorzej. Młode pokolenie – to jest Siergiej Żygunow („ Rita”) jako Andrew, Marina Liewtowa („ Klucz bez prawa przekazania”) jako Białka oraz Dmitrij Piewcow („ Boris Godunow”) grający Oktin Hasza – poradziło sobie przyzwoicie. Starsze nie dostało, niestety, większych możliwości zaistnienia, a przecież ściągnięto na plan nie byle kogo, bo Nikołaja Karaczencowa („ Panie proszą panów”), który wcielił się w Jeana, Igora Jasułowicza („ 9 dni jednego roku”), który zagrał Konrada, oraz Żannę Prochorienko („ A jeśli to miłość…”), która pojawiła się w roli Ingrid. Na plus należy też zapisać ścieżkę dźwiękową, która wyszła spod ręki cenionego kompozytora Maksima Dunajewskiego, autora oprawy muzycznej do serii radzieckich obrazów o muszkieterach (1978-2008).
|