Klasyka kina radzieckiego: Bratnia pomoc wśród gwiazd [Riczard Wiktorow „Przez ciernie do gwiazd [Per aspera ad astra]” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W latach 80. XX wieku Kir Bułyczow był zapracowanym człowiekiem. Nie dość, że pisał kolejne opowiadania i powieści fantastycznonaukowe, to na dodatek na jego twórczość rzucili się filmowcy. Jedno adaptowali gotowe już teksty, inni – jak Riczard Wiktorow – zamawiali nowe. Tak powstała dwuczęściowa opowieść science fiction „Przez ciernie do gwiazd”, swego czasu wyświetlana w Polsce pod łacińskim tytułem „Per aspera ad astra”.
Klasyka kina radzieckiego: Bratnia pomoc wśród gwiazd [Riczard Wiktorow „Przez ciernie do gwiazd [Per aspera ad astra]” - recenzja]W latach 80. XX wieku Kir Bułyczow był zapracowanym człowiekiem. Nie dość, że pisał kolejne opowiadania i powieści fantastycznonaukowe, to na dodatek na jego twórczość rzucili się filmowcy. Jedno adaptowali gotowe już teksty, inni – jak Riczard Wiktorow – zamawiali nowe. Tak powstała dwuczęściowa opowieść science fiction „Przez ciernie do gwiazd”, swego czasu wyświetlana w Polsce pod łacińskim tytułem „Per aspera ad astra”.
Riczard Wiktorow ‹Przez ciernie do gwiazd [Per aspera ad astra]›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Przez ciernie do gwiazd [Per aspera ad astra] | Tytuł oryginalny | Через тернии к звёздам | Reżyseria | Riczard Wiktorow | Zdjęcia | Aleksandr Rybin | Scenariusz | Kir Bułyczow, Riczard Wiktorow | Obsada | Jelena Mietiołkina, Nadieżda Siemiencowa, Wadim Liedogorow, Uldis Lieldidžs, Jelena Fadiejewa, Wacław Dworżecki, Aleksandr Łazariew, Aleksandr Michajłow, Boris Szczerbakow, Igor Liedogorow, Gleb Striżenow, Igor Jasułowicz, Władimir Fiodorow, Ludmiła Nilska, Walerij Nosik, Anatolij Boczarow | Muzyka | Aleksiej Rybnikow | Rok produkcji | 1980 | Kraj produkcji | ZSRR | Czas trwania | 148 min | Gatunek | dramat, SF | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W latach 1976-1991 powstało w Związku Radzieckim prawie trzydzieści filmów, w których powstanie zaangażowany był – w mniejszym bądź większym stopniu – Kir Bułyczow (1934-2003), a właściwie Igor Wsiewołodowicz Możejko, bo tak brzmiały jego prawdziwe imię, otcziestwo i nazwisko. Były to obrazy krótko- i pełnometrażowe, telewizyjne i kinowe, fabularne i animowane. Niestety, ilość rzadko przechodziła w jakość. Fantazja pisarza znacznie bowiem przewyższała możliwości techniczne ówczesnej kinematografii Kraju Rad – to raz, a poza tym nie trafił on na interpretatora swoich idei pokroju Andrieja Tarkowskiego (jak Bracia Strugaccy) – to dwa. Nie oznacza to jednak, że z tak licznego grona nie da się w ogóle wybrać obrazów, na których warto zawiesić oko. Aż tak źle to na pewno nie jest. Na uwagę zasługują chociażby tragikomedia „ Łzy płynęły” (1982) Gieorgija Danieliji oraz – oparte na powieści „ Świątynia czarownic” (1987) – „Podziemie wiedźm” (1990) Jurija Moroza. Pod pewnymi warunkami można do tej dwójki dorzucić jeszcze najwcześniejsze „Przez ciernie do gwiazd” (1980), którego scenariusz Bułyczow napisał do spółki z reżyserem Riczardem Nikołajewiczem Wiktorowem. Wiktorow urodził się w dwunastą rocznicę wybuchu Wielkiej Rewolucji Październikowej w mieście Tuapse w Kraju Krasnodarskim (nad Morzem Czarnym). Jego ojciec był inżynierem. Po wojnie Riczard Nikołajewicz znalazł się we Lwowie – tam najpierw ukończył szkołę średnią, a następnie studia uniwersyteckie (trzy specjalizacje: język rosyjski, logika i psychologia). Jak się jednak niebawem okazało, wybrał jeszcze inną drogę kariery, kończąc dodatkowo wydział reżyserski Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) w Moskwie, gdzie uczył się pod okiem Siergieja Jutkiewicza (znanego między innymi z portretowania na ekranie Włodzimierza Iljicza Lenina). Wiktorow na szczęście nie poszedł śladami swego mistrza. Pierwszych sześć lat po zdobyciu dyplomu spędził w Mińsku, pracując na etacie w wytwórni „Biełaruśfilm”. Tam – do spółki z Igorem Szyszowem – nakręcił swój fabularny debiut, to jest dramat „Na ziemi mojej zielonej” (1958), który następnie zaliczono mu jako film dyplomowy. Na jego planie poznał swoją późniejszą małżonkę, aktorkę Nadieżdę Siemiencową, którą potem zatrudniał w każdym realizowanym przez siebie obrazie. Dla „Biełaruśfilmu” Wiktorow nakręcił jeszcze trzy fabuły: dramat obyczajowo-psychologiczny „Przed nami zakręt” (1960), wojenną – opartą na powieści Wasila Bykaua – „Trzecią rakietę” (1963) oraz melodramat „Najdroższa” (1965), za podstawę którego posłużyła z kolei powieść Nikołaja Pogodina. Wysoko ocenione przez krytyków dzieła zaowocowały „transferem” Riczarda Nikołajewicza do Moskwy, a konkretnie – do Wytwórni imienia Maksima Gorkiego. Nie był to wprawdzie „Mosfilm” ani „Lenfilm”, ale na pewno w karierze zawodowej znaczący awans. Współpracę z nowym pracodawcą Wiktorow zaczął od nakręcenia dwóch dramatów młodzieżowych: „Wieku przejściowego” (1968) oraz „Przekrocz prób” (1970), by następnie zainteresować się tematyką… fantastycznonaukową. W pierwszej połowie lat 70. zrealizował dwa – powiązane ze sobą fabularnie – filmy, za sprawą których zapisał się w historii kina radzieckiego: „W drodze na Kasjopeję” (1973) i „Spotkanie na Kasjopei” (1974). Kiedy można było się spodziewać, że czterdziestokilkuletni twórca wreszcie odnalazł swoją niszę, ten wrócił do prozy Bykaua, przenosząc na ekran kolejną z jego powieści – „Obelisk” (1976). Ale zaraz potem… …wrócił do science fiction. Tym razem jednak zmienił nieco swoje podejście. Zamiast, jak w przypadku „Kasjopei”, nakręcić dwa osobne filmy, które do kin trafiły z rocznym odstępem, zdecydował się na jeden, tyle że podzielony na dwie części, obraz (tym samym trwający niemal dwie i pół godziny). Premiera całości odbyła się – nie bez powodu – 12 kwietnia 1981 roku. Wtedy właśnie przypadała dwudziesta rocznica pierwszego lotu człowieka ( Jurija Gagarina) w kosmos. Przez kolejnych osiem miesięcy „Przez ciernie do gwiazd” obejrzało w kinach radzieckich około 20,5 miliona widzów. Nie jest to wynik przyprawiający o ciarki, ale weźmy pod uwagę fakt, że mimo wszystko nie mamy tu do czynienia z arcydziełem filmowej fantastyki naukowej. Budżet nie pozwalał bowiem na realizację wszystkich zamierzeń Bułyczowa i Wiktorowa. Dość powiedzieć, że wytwórnia imienia Gorkiego zleciła produkcję swojej filii w Jałcie, a ta – mówiąc delikatnie – groszem nie śmierdziała. Zdjęcia powstawały na Krymie (na płaskowyżu w okolicach skalnego miasteczka Czufut-Kale nieopodal Bakczysaraju), na przyfabrycznych terenach tadżyckiego miasta Isfara oraz w Moskwie. O ile więc plenery się bronią, to nie da się tego powiedzieć o efektach specjalnych, które przypominają amerykańskie filmy klasy B z lat 50. ubiegłego wieku. Ba! nakręcona dwie dekady wcześniej przez Pawła Kłuszancewa „ Planeta burz” bije pod tym względem dzieło Wiktorowa na głowę. Mimo to warto „Przez ciernie do gwiazd” poznać, choćby z uwagi na wkład Bułyczowa. Pierwsza część obrazu, którego akcja rozgrywa się w odległej przyszłości, bo w XXIII wieku, nosi tytuł „Nija – sztuczny człowiek”. Jest 2221 rok. Przemierzający przestrzeń kosmiczną ziemski patrolowiec „Puszkin” spotyka statek niewiadomego pochodzenia. Z jednostką nie można nawiązać kontaktu. Radzieccy astronauci decydują się więc na bardzo ryzykowny manewr, czyli wejście na pokład obcego okrętu. Trafiają tam na trupy istot humanoidalnych. Okazuje się jednak, że jedna z nich żyje. Siergiej Lebiediew nie waha się ani chwili i zabiera ją na pokład „Puszkina”, a następnie dostarcza do bazy na orbicie okołoziemskiej, gdzie zbiera się konsylium naukowe. Istota jest młodą kobietą, jej wiek biologiczny określa się na nie więcej niż osiemnaście lat. Powstaje problem, co z nią zrobić. Nadieżda Iwanowa – dyrektor instytutu naukowego – najchętniej zabrałaby ją do swojej pracowni i poddała kompleksowym badaniom. Lebiediew chce jednak uchronić młodą kobietę, choćby i sztuczną, od roli królika doświadczalnego i proponuje, że zabierze ją do swego domu. Tam będzie obserwował, jak zachowuje się w naturalnych ziemskich warunkach. Co oczywiście nie wyklucza także badań stricte laboratoryjnych. Nija – tak się po jakimś czasie przedstawia – ma nadzwyczajne zdolności: nie jest jej obca telekineza ani, przynajmniej na krótkie odległości, teleportacja. Jest także nadzwyczaj szybka i uczy się w ekspresowym tempie, w czym pomagają jej Siergiej i jego bliscy: matka Maria Pawłowna oraz syn Stiepan, marzący o lotach w kosmos. Z czasem też dziewczynie powraca pamięć. Momentem przełomowym okazuje się przylot na Ziemię, o czym szeroko informują media, delegacji z planety Dessa. Przybysze – Rakan i Torki – proszą Terran o pomoc w przywróceniu do stanu używalności ich doszczętnie zdegradowanego świata. W części drugiej, która nosi nadzwyczaj optymistyczny tytuł „Anioły kosmosu”, widzimy właśnie ziemską wyprawę na Dessę, w której uczestniczy grupa naukowców pod kierownictwem Nadieżdy Iwanowej oraz profesora Wiktora Klimowa. Na pokładzie „Astry” swój pierwszy lot odbywa również Stiepan Lebiediew oraz – będąca pasażerem na gapę – Nija, której szczególnie zależy na rozwiązaniu tajemnic wiążących się z Dessą. Dziewczyna chciałaby się dowiedzieć, czy stamtąd właśnie pochodzi? I kim jest tajemniczy starzec Głan, pojawiający się w jej niepokojących wizjach? Terrańscy astronauci przybywają do obcego świata pełni optymizmu, z misją czynienia dobra; nie przychodzi im nawet do głowy myśl, że jednak nie przez wszystkich zostaną powitani z otwartymi ramionami. Analizując szczegółowo obie części „Przez ciernie do gwiazd”, można odnieść wrażenie, że to film – nomen omen – zagubiony w czasie. Z jednej strony podejmuje bowiem nadzwyczaj aktualny temat (dzisiaj nawet aktualniejszy niż cztery dekady temu) degradacji środowiska naturalnego, z drugiej – robi to w poetyce typowej dla fantastyki naukowej epoki socrealizmu (jakby od niesławnej, opartej na „Astronautach” Stanisława Lema, „Milczącej gwiazdy” Kurta Maetziga minęły zaledwie dwa, a nie dwadzieścia lat). Ziemianie ponownie występują jako forpoczta wszechświatowej cywilizacji i niosą bratnią pomoc wypatrującym jej jak kania dżdżu Dessańczykom. Jeśli dodamy do tego jeszcze fakt, że do pracy nad swoim dziełem Wiktorow przystąpił mniej więcej w tym samym czasie, kiedy wojska sowieckie wkraczały do Afganistanu – dostrzeżemy niezamierzoną przez twórców ironię dziejów. Choć zakończenie filmu jest akurat – w sferze symbolicznej – jego mocną stroną. Cóż z tego jednak, skoro całe przesłanie zostało rozłożone na łopatki przez wyjątkowo nieudolne efekty specjalne (ach, ta pulpowa biomasa!). Swoje dołożyła jeszcze radziecka cenzura, która zakazała wyświetlenia informacji, że wszystkie sceny zdegradowanego środowiska naturalnego zostały nakręcone na „planecie Ziemia”. Mimo oczywistych mankamentów, na film Wiktorowa zwrócili uwagę amerykańscy producenci. Jeden z nich, Sandy Frank, który wcześniej zasłynął sprowadzaniem do Stanów Zjednoczonych i przerabianiem na modłę hollywoodzką japońskich filmów o gadzich monstrach, kupił prawa do dystrybucji „Przez ciernie do gwiazd” w USA. Najpierw jednak dokonał koniecznych, jego zdaniem, przeróbek. Sporo materiału, blisko godzinę, wyciął, podłożył angielski dubbing i pozmieniał twórcom i aktorom personalia na brzmiące bardziej z angielska. Całość otrzymała też nowy, zresztą wcale nie taki głupi, tytuł – „Humanoid Woman”. Ale nie tylko Amerykanie grzebali przy dziele Wiktorowa. Dwadzieścia lat po premierze zrobił to także syn reżysera, Nikołaj, który przygotował nową wersję obrazu. Krótszą o dwadzieścia minut, z na nowo nagraną ścieżką dialogową (wszyscy aktorzy zostali zdubbingowani), jak również premierową muzyką. Być może tak właśnie wyglądałby oryginalny film, gdyby jego twórcy nie musieli się liczyć z każdym rublem i gdyby do ich pracy nie wtrącali się cenzorzy. A kogo możemy oglądać w obu częściach „Przez ciernie do gwiazd”? Niję zagrała aktorka niezawodowa Jelena Mietiołkina (rocznik 1953), która po ukończeniu studiów pracowała jako bibliotekarka, a dorabiała jako modelka. W Siergieja Lebiediewa wcielił się Łotysz Uldis Lieldidžs („ Oddział specjalny”), dotąd znany głównie z ról oficerów nazistowskich; w jego syna Stiepana – Wadim Liedogorow (zadebiutował kilka lat wcześniej w „Spotkaniu na Kasjopei” Wiktorowa), którego ojciec z kolei, Igor, użyczył swej twarzy Dessańczykowi Rakanowi. Dużo bardziej znanymi artystami byli natomiast: Wacław Dworżecki („ Tarcza i miecz”), grający ojca Siergieja, i Jelena Fadiejewa („ Zapomniana melodia na flet”), filmowa matka Lebiediewa; podobnie Gleb Striżenow („ Nieuchwytni mściciele”, „ Garaż”), wcielający się w Głana, oraz Igor Jasułowicz („ 9 dni jednego roku”), czyli Torki. Tradycyjnie znalazło się też w obsadzie miejsce dla żony reżysera, Nadieżdy Siemiencowej („ Mimino”), którą oglądamy w roli Nadieżdy Iwanowej. Za zdjęcia odpowiadał dzisiaj już zapomniany operator Aleksandr Rybin (1935-2016), który miał jednak to szczęście, że zaledwie rok wcześniej dane mu było znaleźć się w ekipie realizującej wielki przebój kin radzieckich (i nie tylko) – „bojewik” „ Piraci XX wieku”. Oryginalna ścieżka dźwiękowa jest natomiast autorstwa Aleksieja Rybnikowa (rocznik 1945), który z jednej strony stworzył elektroniczną oprawę w stylu kompozycji Eduarda Artiemjewa do obrazów Andrieja Tarkowskiego, z drugiej poprzerabiał własne motywy wykorzystane w kultowej rock-operze „Junona i Awoś”, nad którą pracował zresztą w tym samym czasie. Dla Wiktorowa „Przez ciernie do gwiazd” mogło okazać się nowym otwarciem. W chwili premiery filmu miał dopiero pięćdziesiąt jeden lat. A to przecież najlepszy dla reżyserów wiek! Niestety, nakręcił jeszcze tylko jeden, znów we współpracy z Kirem Bułyczowem, obraz – komedię fantastyczną „Kometa” (1983). Po zakończeniu zdjęć trafił do szpitala z rozpoznaniem zawału i niedługo potem zmarł. Dzieło dokończył inny twórca – Jurij Czuliukin („ Dziewczęta”), który na etapie montażu musiał użerać się z wyjątkowo wrednymi cenzorami. W efekcie film został niesamowicie pocięty i ostatecznie niewiele miał wspólnego z pierwotną wersją Riczarda Nikołajewicza. Pewnie to i lepiej, że Wiktorow nie musiał go w takiej wersji oglądać.
|