50 najlepszych polskich płyt dekadyEsensja50 najlepszych polskich płyt dekadyTo bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza płyta z okołojazzowej półki. Właśnie nią, wydaną w najbardziej istotnej dla współczesnej elektroniki wytwórni, Skalpel udowodnił, że polscy twórcy mogą równać się z resztą świata. Tak jak SBB w latach 70. trzymało polską muzykę prog(jazz)rockową w europejskich standardach, tak w tym wieku dla wielbicieli samplowanej sztuki Skalpel jest najbliżej światowej czołówki. Skoro więc tyle tu o samplach i elektronice, to czemu ten jazz z pierwszego zdania? Bo swoje granie wrocławski duet opiera na starych jazzowych płytach: wyciągając z nich pojedyncze dźwięki i transowe motywy, dokłada nowoczesne beaty i podkłady oraz świeże brzmienia. Tworząc zupełnie nową jakość, Marcin Cichy i Igor Pudło nie wpadają w pułapkę loopów i rytmów. Trzymając cały czas rękę na pulsie melodii, sprawiają, że muzyka wypełniająca ich pierwszą płytę wydaje się tym bardziej uniwersalnym dziełem. Jakub Stępień Nosowska długo kazała czekać na kolejną solową płytę. Pochłonięta innymi projektami i przede wszystkim zmianami personalnymi w Heyu, następny album sygnowany swoim nazwiskiem wydała siedem lat po ostatnim. Wiele się musiało przez ten czas zmienić. To najbardziej popowa, momentami niemalże radiowa pozycja z wielkim komercyjnym potencjałem. Jednak to wciąż ta sama Kasia – awangardowa i odważna. To także najbardziej zróżnicowana i kolorowa płyta w jej dorobku. Obok akustycznych gitar i fortepianu pojawiają się elektroniczne beaty, za przesterowanymi dźwiękami podążają dęciaki, a syntezator przebija się przez taneczne basy. „UniSexBlues” jest najlepszym dowodem na to, że Nosowska jest w wysokiej formie i nie ustępuje w niczym zagranicznym artystom, a popowy album wysokich lotów – ciekawy, niebanalny i dobrze wyprodukowany – można nagrać także w naszym kraju. Jakub Stępień Debiut formacji Mikromusic był w 2006 roku prawdziwym powiewem świeżego powietrza. Powietrza pełnego jazzu, swingu i popu, zawierającego trochę trip-hopu i funku. Mimo że słuchacze podchodzili do albumu ze sporą rezerwą, to bardzo szybko zakochali się w jego kołyszących, łagodnych brzmieniach, a zwłaszcza w charyzmatycznej Natalii Grosiak. Niestety, „Mikromusic” nie dotarło jeszcze wtedy do szerokiej publiczności (na szczęście przez ostatnie lata sporo się zmieniło), ale czyni ten fakt z opisywanej płyty jeszcze większy diament, a z ówczesnych słuchaczy-odkrywców wielkich szczęściarzy. W porównaniu do późniejszego „Sennika” debiut zespołu wydaje się trochę bardziej funkowy – brzmienia są momentami żwawsze, pobudzające. Kawałki, jak kapitalne „Dobrze jest” albo „Każdą chwilę łap”, przepełnione są prawdziwą energią i ciepłem. Nie brakuje oczywiście charakterystycznych, pięknych piosenek, spośród których najbardziej uwodzą: „Oddychaj” i „Motylki”. Warto wspomnieć, że na sukces płyty pracowali z wrocławską formacją znakomici goście: Sambor Dudziński, Piotr Dziubek, Leszek Możdżer czy francuski perkusista Pierre Level. „Mikromusic” to świetny i od razu dojrzały debiut. Michał Perzyna Kiedy w 2003 roku ukazał się ten album, stała się rzecz dziwna, choć typowa. Dla wielu zwolenników yassowych brzmień i początkowej twórczości formacji nie był to krok do przodu, dla wielu innych tak naprawdę pierwsza okazja, by z muzyką Mazolewskiego się spotkać. Dla tych pierwszych postawienie na melodię i znaczne zwrócenie się w kierunku klasyki jazzu oznaczało zerwanie z trójmiejską sceną. Mimo to krążek był pierwszym komercyjnym sukcesem Pink Freud i jak już wspomniano, zapewnił mu wielu nowych fanów. Dziś, z perspektywy siedmiu lat, nawet ci, którym początkowo materiał nie przypadł do gustu, potrafią docenić sposób, w jaki Mazolewski, Ziętek i Staruszkiewicz obracają się w jazz fusion, chilloutowych klimatach, progresywnych pochodach i improwizacjach, czy też wariacjach opartych na zgranych motywach (covery „Come As You Are” i „My Man’s Gone Now” wypadły świetnie). Do tego nu-jazzowe elektroniczne sample, wtręty i klawiszowe tła, zmieniające się klimaty od melancholii po mrok oraz – wcale nie tak rzadko – łamiące melodyjny schemat rytmy. Jakub Stępień Na szczęście dla słuchaczy zespół Ewa Braun po nie najlepszym starcie na początku lat 90. z każdą płytą się rozwijał. Muzycy Szukali, kombinowali, aż znaleźli. Na nieszczęście kiedy już nagrali całkiem porządny album („Sea Sea”), coś na styku Marcin Dymiter – reszta kapeli zaczęło się psuć. Na szczęście zdążyli jeszcze raz wejść do studia przed rozwiązaniem. Na wielkie szczęście dla naszego rankingu zrobili to już w tym wieku. Wydana w 2002 r. płyta „Stereo” to zarazem ostatnie i najciekawsze, najrówniejsze, najlepiej brzmiące i najbardziej wciągające dziecko Ewy. Najczystszy post-rock jaki kraj między Bugiem a Odrą wydał. Od krautrockowego „Upadku Systemu Swingu” przez ambientową „Piosenkę Dla Dziewcząt”i jazzujacy „Koniec Nowego Roku” aż po noisowe zakończenie „Wzmocnienia Swiatła” to trzymające w napięciu dzieło. Jakub Stępień Andrzej Smolik to niewątpliwie jeden z najlepszych kompozytorów i producentów w naszym kraju. Ma na koncie pracę nad wieloma albumami rodzimych gwiazd (Nosowska, Gawliński, Krawczyk, Peszek to tylko kilka z nich), ale to jego solowe wydawnictwa stanowią najlepszy wyznacznik jego upodobań i wielkiego muzycznego wyczucia. Pierwsze z nich ukazało się w 2001 roku i od razu ujawniło duże zamiłowanie do muzyki elektronicznej i chilloutu, a także potwierdziło szerokie znajomości muzyka, które zaowocowały wieloma gościnnymi występami na płycie, zatytułowanej po prostu „Smolik”. Później był jeszcze utrzymany w podobnej tonacji krążek „Smolik 2” ze świetnym „Who Told You”, zaśpiewanym przez Mikę Urbaniak, a zwieńczeniem dotychczasowego, indywidualnego dorobku muzyka jest album „3” – najlepszy, ale też najbardziej popowy. Przy pracy nad nim artysta zdecydował o częściowym odejściu od czystej elektroniki na rzecz prawdziwych instrumentów, od których wcześniej raczej stronił. Słuchacze otrzymali więc krążek zawierający nastrojowe, lekko kołyszące melodie urozmaicone przez: gitary, saksofony, puzony, trąbki i orkiestrowe aranżacje. Tradycyjnie już Smolik zaprosił do współpracy znanych wokalistów: Mikę Urbaniak, Rojka, Novikę, Marsiję, Bogdana Kondrackiego, Victora Daviesa czy zespół Sofa. Razem z nimi stworzył bardzo równy i spójny, ciepły album, który świetnie sprawdza się jako relaksacyjny podkład, a kawałki pokroju „S. Dreams”, „U Missing” albo „V2” stanowią już klasykę polskiego elektropopu. Płyta „3” to kawał dobrej roboty i to na światowym poziomie. Michał Perzyna Debiut Riverside zbiegł się z kolejną falą popularności rocka progresywnego w naszym kraju, podobnie, jak to było w przypadku opisywanego wcześniej „S.U.S.A.R.” Indukti. Muzyka Pink Floyd, King Crimson, a z młodszej ligi, Porcupine Tree, znów stała się modna, nic zatem dziwnego, że na „Out of Myself” odnajdziemy sporo odwołań do ich twórczości. Mimo to nie można zarzucić ekipie Mariusza Dudy, że postawiła na bezmyślne kopiowanie. Doświadczeni muzycy wchodzący w skład zespołu (m.in. z Unnamed i Hate) pokazali, że potrafią wypracować własny styl i nawet w utworach, które z początku sprawiają wrażenie ewidentnych zapożyczeń (zwłaszcza początek „The Same River”), odnajdziemy wiele oryginalnych patentów. Riverside nie byłby tym samym zespołem, gdyby nie charakterystyczny, ciepły głos Dudy. Kiedy trzeba potrafi zaśpiewać delikatnie i z uczuciem („Out of Myself”), ale ma też siłę w płucach, by zaserwować metalowy ryk („Loose Heart”). „Out of Myself” to na pewno jeden z najciekawszych debiutów na naszej scenie w ciągu ostatnich dziesięciu lat i paradoksem jest, że prędzej poznano się na nim na Zachodzie niż nad Wisłą. Piotr „Pi” Gołębiewski Tej płyty nie mogło zabraknąć w zestawieniu. Janerka nagrał rzecz, która jeśli nie przewyższa, to na pewno dorównuje osławionym „Historiom podwodnym”. Kawał porządnej, światowej produkcji, do tego spójny muzycznie i tekstowo materiał, mnogość smaczków (choćby sample z „Revolution 9” Beatlesów), flirty z trip-hopem, klimat budowany efektami gitarowymi (brawa dla Wojtka Seweryna), monotonnymi basami i nierockową perkusją. Tworzone przez Janerkę muzyczne i słowne frazy osiągnęły na „Fiu fiu…” najwyższy poetycko-obrazowy poziom. Transcendentalne oderwanie się od podłoża otaczającej nas (pseudo)kultury i poszukiwania rozmówcy i zrozumienia u Boga wyniosło Janerkę na prawdziwe wyżyny. Jakub Stępień Tworzywo Sztuczne to jeden z wielu projektów, w których udział brali Fisz i Emade. Większość słuchaczy klasyfikuje jednak „F3” po prostu jako trzeci album w dorobku Bartka Waglewskiego, do którego zaprosił nie tylko swojego utalentowanego brata Piotra (perkusja, gitara, produkcja), ale i szereg innych muzyków: Dominika Trębskiego (trąbka), Karima Martusewicza (kontrabas, bas), Jurka Zagórskiego (gitara), Nuno (wokal), Joannę Kalińską (flet poprzeczny). Jak widać za wydawnictwo odpowiadało naprawdę szerokie grono, dzięki któremu na „F3”, poza tradycyjnymi elektronicznymi podkładami, mamy spore instrumentarium, sprawiające, że momentami krążek bardzo daleko odchodzi od typowego polskiego hip-hopu. W tym tkwi też jego wielka siła – niebanalność warstwy muzycznej, często zahaczającej o jazz, w 2002 roku rozpoczęła nawet dyskusję pomiędzy bardziej konserwatywnymi raperami i ich fanami a słuchaczami, którzy dali się najzwyczajniej ponieść kołyszącym dźwiękom albumu. Kontrowersje wzbudzał też sposób artykułowania tekstów przez Bartka – jednych mocno drażnił, a innych wprawiał w jeszcze bardziej błogi nastrój, idealnie dopasowujący się do spokojnych brzmień. Obojętnie do której grupy należymy, powinniśmy szczerze przyznać, że tekstowo „F3” to jeden z najlepszych krążków Fisza, ale też po prostu polskich wydawnictw. Trafne komentarze do otaczającej rzeczywistości, mentalności ludzi i pewnych grup społecznych, do tego wewnętrzne rozterki młodego człowieka, w wykonaniu niesilącego się na gwiazdę i przechwałki rapera, wypadają nad wyraz naturalnie i prawdziwie. Całość, a więc instrumentalne aranżacje bez zbędnych fajerwerków, mądre teksty i ich charakterystyczne wykonanie oraz ciepły nastrój, złożyła się na oryginalne, eklektyczne, a przy tym autorskie dzieło, które już dawno znalazło zasłużone miejsce w historii polskiej muzyki. Michał Perzyna Najlepszy polski zespół rockowy ostatnich kilkunastu lat plus aspirujący do tytułu producenta dekady Marcin Bors. Czy mógł być zatem inny zwycięzca naszego rankingu? Mógł! Bo Hey tą płytą zaryzykował. W większości nowych utworów przesunął gitary na drugi plan, gdzieniegdzie wyostrzył elektroniczne bity i proste, często taneczne basy, w pozostałych spowolnił tempo, stawiając na klimat i atmosferę typową dla soulu czy muzyki funk. Gdyby się nie udało, pisalibyśmy zapewne o jednym z największych rozczarowań obecnej dekady (swoją drogą inna dama polskiego rocka na takie wyróżnienie zasługuje). Bo trzeba także nadmienić, że poprzedzający „Miłość!” album „Echosystem” wycisnął z Heyowej stylistyki niemalże wszystko co najlepsze i kolejną podobną płytą zespół mógł zabrnąć w ślepą uliczkę. Wydany w 2009 r. krążek udowodnił na szczęście, że Kasia Nosowska i Panowie to klasa sama w sobie, to zbyt doświadczony zespół, by pozwolił sobie na wpadki, a zarazem kapela, która ciągle spogląda młodym, głodnym nowinek okiem na to, co na świecie dzieje się w muzyce pop. Jakub Stępień • • • Czytaj także ranking „50 najlepszych zagranicznych płyt dekady”. |
Pozycja "Trudno Nie Wierzyć w Nic" to jakaś porażka, przecież na liście najlepszych polskich albumów w historii ustawiliście ją chyba na 12 miejscu..
Ani jednej polskiej płyty rapowej w zestawieniu? Ja rozumiem, że hip-hop w polskich mediach nie istnieje, a w niektórych kręgach zaliczenie go do muzyki to w ogóle faux pas i hańba, no ale bez przesady. Czy 'Na Legalu' Peji, 'We Własnej Osobie' WWO, Tabasko OSTRa, któryś z krążków Grammatika czy 'Muzyka Poważna' nie zasłużyly choćby na wzmiankę na liście?
nie ma Nosowskiej/Osieckiej?? ani Turnaua?? Ani sistars?! niefajna ta lista...
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Pakiet startowy: 50 najlepszych utworów Kazika według czytelników Esensji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Prezenty świąteczne 2015: Loading…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tak to leciało, czyli najpopularniejsze płyty 2010 roku według OLIS
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Esensja słucha: Drugi kwartał 2010
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień, Jacek Walewski, Mieszko B. Wandowicz
Kontrolowane szaleństwo
— Jakub Stępień
Tego słuchaliśmy, czyli najpopularniejsze płyty 2009 roku według OLIS
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 najważniejszych koncertów 2009 roku i coś ponadto
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jakub Stępień, Jacek Walewski
Podsumowanie muzyczne roku 2009 (2)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Podsumowanie muzyczne roku 2009 (1)
— Jakub Stępień, Mieszko B. Wandowicz
50 płyt na 50-lecie polskiego rocka
— Esensja
Najlepsze książki dekady – wybór czytelników Esensji
— Esensja
Kolejne 50 książek minionej dekady, które warto znać
— Esensja
50 książek minionej dekady, które warto znać
— Esensja
10 najlepszych zagranicznych gier fabularnych dekady
— Esensja
10 najlepszych gier fabularnych wydanych po polsku
— Esensja
Najlepsze gry planszowe dekady – suplement
— Esensja
10 najlepszych gier planszowych dla dzieci
— Esensja
15 najlepszych gier planszowych dekady
— Esensja
50 najlepszych zagranicznych płyt dekady
— Esensja
100 najlepszych filmów dekady
— Esensja
Krótko o muzyce: Przejmująca muzyka na smutne czasy
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Atmosferycznie, romantycznie… trochę nużąco
— Sebastian Chosiński
Trochę się działo!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Diabeł z jasełek pokazuje rogi
— Jacek Walewski
Underground from Poland: „Budzy” i jego żołnierze
— Sebastian Chosiński
Gdzie jest koniec?
— Michał Perzyna
Nie tacy gorsi
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tu miejsce na labirynt…: W połowie drogi… ale dokąd?
— Sebastian Chosiński
W audiowizualnej przestrzeni
— Michał Perzyna
Album niekoncepcyjny z konceptem
— Monika Kapela
Wybierz najlepsze utwory Kazika!
— Esensja
50 najlepszych płyt 2018 roku
— Esensja
50 najlepszych płyt muzycznych 2017 roku
— Esensja
Zmarł Zbigniew Wodecki
— Esensja
Chris Cornell nie żyje
— Esensja
50 najlepszych płyt 2016 roku
— Esensja
Music For Mr. Fortuna - konferencja prasowa
— Esensja
50 najlepszych płyt 2015 roku
— Esensja
50 najlepszych płyt 2014
— Esensja
Moda na Castle Party
— Esensja
Hi Pi.
AAAAA racja. Zapomniałem o Gusłach;)