Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Hawkwind
‹PXR5›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPXR5
Wykonawca / KompozytorHawkwind
Data wydania15 czerwca 1979
Wydawca Charisma Records
NośnikWinyl
Czas trwania37:16
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Robert Calvert, Dave Brock, Simon House, Adrian Shaw, Simon King
Utwory
Winyl1
1) Death Trap03:52
2) Jack of Shadows03:27
3) Uncle Sam’s on Mars05:43
4) Infinity04:18
5) Life Form01:44
6) Robot08:13
7) High Rise04:41
8) PXR505:17
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Hawkwind na fali… „nowej fali”

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – zgodnie z chronologią nagrań – ósmy w dyskografii studyjny longplay Hawkwind, który ukazał się jednak jako wydawnictwo dziewiąte.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Hawkwind na fali… „nowej fali”

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – zgodnie z chronologią nagrań – ósmy w dyskografii studyjny longplay Hawkwind, który ukazał się jednak jako wydawnictwo dziewiąte.

Hawkwind
‹PXR5›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPXR5
Wykonawca / KompozytorHawkwind
Data wydania15 czerwca 1979
Wydawca Charisma Records
NośnikWinyl
Czas trwania37:16
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Robert Calvert, Dave Brock, Simon House, Adrian Shaw, Simon King
Utwory
Winyl1
1) Death Trap03:52
2) Jack of Shadows03:27
3) Uncle Sam’s on Mars05:43
4) Infinity04:18
5) Life Form01:44
6) Robot08:13
7) High Rise04:41
8) PXR505:17
Wyszukaj / Kup
„Zmiany, zmiany, zmiany” – ten cytat z filmu Stanisława Barei „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” idealnie pasuje do historii brytyjskiego zespołu Hawkwind. Zespołu, który od pewnego momentu balansował pomiędzy wzmożoną aktywnością artystyczną a zagrożeniem ostatecznego rozpadu. Związane to było oczywiście z problemami, z jakimi borykali się tworzący go muzycy: vide wyczerpanie pracą w studiu i koncertami, nadużywanie narkotyków, wynikające z tego schorzenia psychiczne. Na szczęście grupa okazywała się przy tym prawdziwą „wańką-wstańką”, co sprawiało, że z dużym prawdopodobieństwem można było zakładać, iż po kolejnym jej oficjalnym rozwiązaniu wystarczy odczekać ze spokojem kilka miesięcy, aby doczekać się reaktywacji. Niekoniecznie jednak pod nazwą Hawkwind. Na przykład w latach 1977-1978 londyńska (choć czasami tylko z nazwy) formacja funkcjonowała przez krótki czas jako Sonic Assassins i nieco dłużej jako Hawklords. Co związane było z nie do końca rozstrzygniętą kwestią praw do właściwego szyldu.
W czerwcu 1977 roku ukazał się siódmy w dyskografii studyjny longplay Hawkwind noszący tytuł „Quark, Strangeness and Charm”. Prezentował się on lepiej niż jego poprzednik (chodzi o zasługujący na szybkie zapomnienie „Astounding Sounds, Amazing Music”), ale do poziomu wczesnych produkcji zespołu wciąż było daleko (jak chociażby „Hawkwind”, „Doremi Fasol Latido” czy „Hall of the Mountain Grill”). Intensywna promocja nowej płyty sprawiła, że wytrzymałość psychiczna Roberta Calverta zaczęła się sypać jak domek w kart, w efekcie jego nieobliczalnego zachowania październikowa trasa koncertowa po Francji została przerwana przez Dave’a Brocka po zaledwie trzech występach. Jedno jest pewne: artyści potrzebowali dłuższego odpoczynku i spokoju. I to głównie z tego powodu ostatnie tygodnie 1977 roku Dave i Robert spędzili w Devon w południowo-zachodniej Anglii.
Tam zaprzyjaźnili się z muzykami z lokalnej grupy o nazwie Ark, zaczęli wspólnie muzykować i nawet – jako Sonic Assassins – zagrali jeden koncert w Queen’s Hall w miasteczku Barnstaple, co miało miejsce w przedwigilijny wieczór 23 grudnia 1977 roku. Calvertowi i Brockowi towarzyszyli wówczas klawiszowiec Paul Hayles, basista Harvey Bainbridge oraz perkusista Martin Griffin. Trzydziestominutowy zapis tego występu ukazał się w sprzedaży cztery lata później na minilongplayu zatytułowanym po prostu „Sonic Assassins”. W tym czasie Hawkwind formalnie istniało i sukcesywnie rejestrowało – w różnych miejscach – nowe utwory z myślą o kolejnym krążku. 29 września 1977, a więc w trakcie tournée po Anglii, w De Montfort Hall w Leicester nagrali „Robot” i „High Rise”, sześć dni później w londyńskim Hammersmith Odeon – „Uncle Sam’s on Mars”, a w styczniu następnego roku, w znanym sobie doskonale stołecznym studiu Rockfield – „Death Trap”, „Jack of Shadows” i „PXR5”.
Kiedy płyta była gotowa w mniej więcej dwóch trzecich, w marcu 1978 roku panowie z Hawkwind wybrali się na kolejną trasę po Stanach Zjednoczonych. I wtedy nastąpiła katastrofa: skrzypek i klawiszowiec Simon House postanowił odejść do zespołu Davida Bowiego, a Calverta dopadła tak silna depresja, że wylądował w szpitalu. Grupa rozsypała się. W czerwcu jeszcze co prawda Dave Brock z niewielką pomocą (przy jednym utworze) perkusisty Simona Kinga w studiu Week Park Farm w Devon zarejestrował dwie kompozycje („Infinity” i „Life Form”) i tym samym dokończył pracę nad planowanym albumem, lecz gdyby w tym momencie ujrzał on światło dzienne, to i tak nie miałby go kto promować. Postanowiono więc wydanie „PXR5” odłożyć na później; ostatecznie płyta trafiła do sprzedaży – po raz kolejny za sprawą wytwórni Charisma Records – w połowie czerwca 1979 roku. Nie oznacza to jednak, że do tej chwili Brock próżnował. Nic takiego nie miało miejsca. W połowie poprzedniego roku Dave reaktywował zespół – z Calvertem i Kingiem ze starego składu oraz dokooptowanymi z Sonic Assassins Bainbridge’em i Griffin z Ark oraz klawiszowcem Steve’em Swindellsem z grupy Pilot.
W czerwcu i lipcu 1978 roku nowy skład nagrał materiał na longplay „25 Years On”, który ukazała się już w październiku i tym samym o osiem miesięcy wyprzedził zarejestrowany wcześniej „PXR5”. Zaskoczeniem dla fanów mógł być jednak fakt, że na okładce krążka widniała nazwa Hawklords, nie Hawkwind. Mimo to płyta jest zaliczana do dyskografii grupy i nią także się zajmę, tylko że we właściwym, a więc chronologicznym porządku, odwracając tym samym kolejność publikacji. Co by o Hawkwind nie mówić, trzeba przyznać, że Dave Brock miał nosa i dostrzegał nadchodzące dopiero zmiany na rynku muzycznym. Dzięki temu często reagował szybciej niż inni, dostosowując swoją twórczość do nowych trendów. Nie zawsze przynosiło to wymierne korzyści artystyczne czy materialne, wszak zawartość longplaya „Astounding Sounds, Amazing Music” może przypaść do gustu chyba jedynie najzagorzalszym wielbicielom grupy. Ale omawiany dzisiaj „PXR5” to zupełnie co innego. Mimo że zawarta na nim muzyka różnie została oceniona, poza tym daleko odbiegła od psychodeliczno-spacerockowych początków formacji – to jednak broni się do dzisiaj.
Owszem, psychodelia i space rock są wciąż obecne na „PXR5”, ale w znacznie mniejszej dawce, niż bywało to wcześniej. Co zatem dominuje? Będziecie zaskoczeni: mieszanka nowej fali i punk rocka. Niekiedy w klimacie Blondie, to znów – w mniejszym stopniu – The Clash. W warstwie wokalnej z kolei Robert Calvert w kilku utworach zbliżył się do artrockowo-glamowej stylistyki Steve’a Harleya z Cockney Rebel. Ale co najistotniejsze – to wszystko zazębia się! Longplay otwiera motoryczny (i tu kłania się stary Hawkwind!), nowofalowy, ale zagrany z punkową energią i przy wykorzystaniu skandowanego wokalu „Death Trap”. To bardzo mocne i przebojowe wejście, choć jeszcze więcej melodyjności ma drugi na liście „Jack of Shadows”, inspirowany fantastycznonaukową powieścią Rogera Zelazny’ego (1937-1995) w Polsce znaną jako „Widmowy Jack” (1971). Nie brakuje w nim skocznego rytmu ani rytmicznego fortepianu, do tego dochodzi jeszcze popowo-rockowa partia gitary i dominujące zwłaszcza w drugiej części utworu syntezatory.
One wybijają się także w „Uncle Sam’s on Mars”, który udanie łączy hawkwindową dynamikę z krautrockowo-elektronicznymi dokonaniami takich niemieckich formacji, jak Neu! czy Cluster. Aczkolwiek i tutaj pojawia się punkowa motoryka, na którą nałożone zostają ścieżki syntezatorów i głosy Calverta, Brocka oraz – w chórku – basisty Adriana Shawa. Co ciekawe, numer ten wyewoluował ze znanego już dobrze z longplaya „Warrior on the Edge of Time” (1975) kawałka „Opa-Loka”. Nastrojowy, psychodeliczny „Infinity” nagrany został jedynie w duecie: Dave zarejestrował ścieżki wokalną (jego głos został zresztą lekko zniekształcony przez jakiś efekt elektroniczny), gitary solowej, syntezatora i basu, Simon King dograł perkusję. Natomiast zamykający stronę A longplaya niespełna dwuminutowy „Life Form” to już dziełko solowe Brocka, oparte przede wszystkim na narastających dźwiękach syntezatorów. Prawdopodobnie jego głównym celem było dopełnienie wolnego miejsca na krążku winylowym.
Strona B prezentuje się jeszcze lepiej. Wybrany na jej początek „Robot” – nawiązujący do „Trzech praw robotyki” (1942) sformułowanych przez Isaaca Asimova (1920-1992) – to najbardziej hawkwindowy utwór na całym albumie. Jest odpowiednio długi (ponad osiem minut), energetyczny i motoryczny; pojawiają się w nim skrzypce i przestrzenne, „kosmiczne” syntezatory. Jedynie śpiew Calverta i wspomagających do Brocka i Shawa pochodzi z innej epoki – więcej w nim nawiązań do nowej fali i progresywnego popu. Świetnie prezentuje się również „High Rise”, dla powstania którego inspiracją stała się dystopijna powieść „Wieżowiec” (1975) autorstwa J. G. Ballarda (1930-2009). Powolny rytm i majestatyczne organy przydają mu niepowtarzalnego klimatu i mocy. Trochę szkoda, że to nie on właśnie zamyka cały krążek. Przeznaczony do tego celu tytułowy „PXR5” nie ma już bowiem takiej mocy rażenia, aczkolwiek wypada całkiem przyzwoicie – dynamicznie, z zadziorną solówką gitarową i z powodzeniem wpisującą się w ogólną narrację partią skrzypiec (co wcale nie było w Hawkwind normą). To naprawdę niezła płyta, choć tak daleko od tego, co czego grupa z Londynu zdążyła przyzwyczaić nas wcześniej.
koniec
4 marca 2023
Skład:
Robert Calvert – śpiew (1-3,6,7), teksty
Dave Brock – gitara elektryczna, gitara basowa (1,4), syntezatory (1-3,4,8), śpiew (1,3,4-8), chórki (2)
Simon House – instrumenty klawiszowe (2,3,6-8), śpiew (2,7), skrzypce (6,8), syntezatory (8)
Adrian Shaw – gitara basowa (2,3,6-8), śpiew (6,7), chórki (2,3,8)
Simon King – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński

Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński

Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński

Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński

Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński

Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński

Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński

Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński

Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński

W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.