Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Porażki i sukcesy 2014

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 4 5 6 7 »
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jarosław Robak: Znakomitym – choć przez wzgląd na tematykę i arthouse’owy rodowód raczej przeoczonym – thrillerem okazał się „Nieznajomy nad jeziorem” Alaina Guiraudiego, pełna hitchcockowskiego suspensu opowieść o męsko-męskim pożądaniu. Jeśli David Fincher przygląda się swoim bohaterom na chłodno, niczym biolog badający pantofelki pod mikroskopem, to Guiraudie mówiąc o pragnieniu i szaleństwie jest o wiele bardziej empatyczny – co nie znaczy, że dostrzega mniej. A gdyby komuś (homo-)erotycznego thrillera było mało, koniecznie powinien obejrzeć świetnego „Toma” od Xaviera Dolana. Kinem z nieco innej półki, ale które też sprawiło mi wiele przyjemności, był „Gość” Adama Wingarda, trochę slasher – a trochę ironiczna zgrywa, z bardzo, bardzo przystojnym Danem Stevensem i rewelacyjną Maiką Monroe (która zapowiada się na nową pierwszą damę amerykańskiego horroru). Co do „Babadooka"… uwielbiam pierwszą godzinę tego filmu, psychologiczną gęstość, operatorską robotę, końcową puentę uważam za wspaniałą. Mam niestety problem z trzecim aktem, gdy reżyserka Jennifer Kent zmienia tonację i z klimatów rodem z „Wstrętu” Polańskiego przechodzi na stronę „Martwego zła” (i to raczej drugiej części). Oglądałem ten film na krakowskiej Off Plus Camerze, gdzie cała sala w kinie pokładała się ze śmiechu w momentach, w których teoretycznie powinno być straszno. Film jest jednak na tyle intrygujący, że na pewno dam mu drugą szansę.
Konrad Wągrowski: Moim zdaniem siłą „Babadooka” nie jest tonacja i klimat – solidne, ale przecież nie odkrywcze – ale mnogość interpretacji, na jakie film pozwala. Poz zakończeniu seansu z ogromną przyjemnością zacząłem składać elementy układanki (kto jest autorem książki? dlaczego powraca? kto – i w którym momencie – staje się czarnym charakterem? jakie jest znaczenie zakończenia?).
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jarosław Robak: Tak, to składanie puzzli, które rozrzuciła Kent (nie jest dla mnie najmniejszym zaskoczeniem, że asystowała von Trierowi na planie „Dogville”) było przyjemne i chyba od czasu szwedzkiego „Pozwól mi wejść” nie oglądałem horroru z takim zainteresowaniem. Ale jak już wspomniałem, mi zabawę trochę zepsuł nadmiar tanich straszaków, jakby z zupełnie innego filmu.
Krystian Fred: Dla „Nieznajomego nad jeziorem” jestem bezlitosny. Intelektualna płycizna sięgająca do kostek (choć chciałoby się, że do pasa), kuriozum przywołujące mi na myśl 997 Fajbusiewicza. Tak jak „Nimfomanki” nigdy nie nazwałbym filmem pornograficznym, to ten film dla mnie nie jest niczym więcej. Choć zdaję sobie sprawę, że jestem w ocenie tego produktu w zdecydowanej mniejszości. Choć ramię w ramię z Jerzym Płażewskim. Jedno jest pewne, rok 2014 jest datą, w której penis na dobre wszedł na salony. Pytanie, komu to zrobi dobrze: penisowi czy kinu.
[…]
INNE PEREŁKI
Konrad Wągrowski: W tym miejscu chciałbym jeszcze wspomnieć zasłużenie nagrodzony w Cannes „Zimowy sen”, przegadanego snuja, który jest i mądry i ma najlepiej poprowadzone dialogi w kinie, jakie widziałem od lat, „Locke’a”, który udowadnia, że nie jest potrzebnych wielu aktorów i bardzo dramatyczny temat, by przykuć uwagę widza na półtorej godziny oraz japoński „Jak ojciec i syn” piękną, mądrą i wzruszającą analizę, czym jest właściwie rodzicielstwo. A u Was?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Krystian Fred: Dla mnie numerem jeden roku 2014 jest „Scena zbrodni”. Trochę szkoda, że w Polsce przeszła bez większego echa, choć w końcowych rankingach pojawia się dość wysoko. Oppenheimerowi udało się pokazać banalność zła. Okazuje się, że bycie seryjnym mordercą to taka ludzka rzecz. Wystarczą odpowiednie warunki. Niepokojący film do głębokiej refleksji i drobiazgowych analiz. W moim odczuciu niewątpliwe arcydzieło dokumentu.
Jarosław Robak: Też żałuję, że „Scena zbrodni” nie doczekała się w Polsce dyskusji, bo to jeden z najważniejszych, najbardziej wgniatających w fotel dokumentów ostatnich lat. Ja jednak mam co do filmu Oppenheimera spore wątpliwości – nie do końca rozumiem, czemu służyć ma tu wizualne, surrealistyczne rozpasanie; a finał, gdzie każą mi wierzyć, że do dawnego oprawcy, w wyniku odegrania kilku scenek, w których wciela się w rolę ofiar, dociera ogrom wyrządzonego przez niego zła, uważam za zupełnie niewiarygodny. Nie mówiąc już o tym, że mam zgryz z samą koncepcją, w której dokumentalista funduje katu psychoterapię.
Krystian Fred: Przemiana głównego bohatera wydaje się nieprawdziwa i taka z pewnością była. To sprytny wybieg zbrodniarza, który uświadomiwszy sobie, że donał dekonspiracji na oczach widzów, próbuje w dość radykalny sposób pokazać siebie w innym świetle. Choć (anty)bohaterowie tego filmu wydają się kretynami, w gruncie rzeczy kamerę czują doskonale i wiedzą, czego oczekuje publiczność.
Jarosław Robak: Absolutna zgoda. Pytanie, czy Oppenheimer w ogóle powinien pozwalać im na takie sztuczki przed kamerą…
Piotr Dobry: Ja z kolei chciałbym zwrócić uwagę na inny dokument, który jest dla mnie ubiegłorocznym numerem jeden, mianowicie „Szukając Vivian Maier”. Od strony warsztatowej trudno ten film nazwać arcydziełem, za to sama historia jest niesamowita, nieodparcie przywodząca na myśl „Sugar Mana”, ale jednak dużo bardziej złożona. Przebogaty materiał do przemyśleń, do postawienia pytań o granice sztuki, granice moralności, granice tolerancji, rolę przypadku w życiu tak człowieka, jak i artysty, skalę zjawiska „zwyczajnych niezwyczajnych” etc. No i te zdjęcia!
Miłosz Cybowski: Trochę zaskakuje mnie w podsumowaniu rocznym nieobecność „Za jakie grzechy, dobry Boże?”, znakomitej i subtelnie śmiesznej francuskiej komedii i jednocześnie satyry na tamtejszy konserwatyzm. Oczywiście by w pełni docenić wielość zwartych tam żartów trzeba by chyba być Francuzem, ale kogo nie rozbawi rozmowa dwóch przyszłych teściów, w których każdy jest zadeklarowanym gaullistą? Albo słowne (i nie tylko) przepychanki tak różniących się od siebie zięciów?
Krystian Fred: Dorzuciłbym jeszcze dwa filmy, które nie trafiły na naszą listę, choć uważam je za warte objerzenia. Pierwszy to meksykański „Heli” – surowa opowieść o tragicznych skutkach nieprzemyślanych decyzji. Tym bardziej dotkliwych, że podjętych na terenach kontrolowanych przez kartele narkotykowe. Drugi obraz to palestyński „Omar”, który zajmuje się tematem zdrady, dotykając go z różnych stron i racji, w podobnych tonach jak „Obława” Kryształowicza.
KINO POLSKIE
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Nie ma co ukrywać – to nie był dobry rok. „Bogowie” znakomici, ale poza nimi niewiele było w polskim kinie naprawdę dobrego. Był rozgłos wokół „Jacka Stronga”, „Kamieni na szaniec”, „Pod Mocnym Aniołem”, „Miasta 44”, ale każdy z tych filmów spotykał się z krytyką. Jak na to patrzycie?
Jacek Walewski: „Bogowie” okazali się bardzo dobrym filmem, choć napisanym i nakręconym dość linijkowo. „Jacka Stronga” osobiście zapisuje na swoją listę guilty pleasures, zaś „Kamienie na szaniec” przemilczę… Co innego „Miasto 44”, które uważam za świetny film i doskonałą lekcję historii dla współczesnej młodzieży, na pewno obraz przemawia do wyobraźni widza lepiej niż wspomniane „Kamienie…” czy „ Bitwa warszawska” z lat minionych. Nareszcie ktoś w Polsce pokazał, że można nakręcić tutaj udany film wojenny z efektami specjalnymi, które stałyby na wysokim poziomie (smok z „Wiedźmina” nadal śni mi się w najstraszniejszych koszmarach).
Konrad Wągrowski: „Miasto 44” miało dla mnie bardzo ciekawą cechę – film był tak angażujący emocjonalnie, że podczas seansu nie widziałem w ogóle jego wad. Te ujawniły się dopiero w poseansowych refleksjach.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Krystian Fred: Dla mnie właśnie „Miasto 44” zwycięża w kategorii: polski film roku. Świetnie zrealizowany, drapieżny i boleśnie realistyczny. Może pomijając niektóre komasowskie wstawki, wyrwane z miejsca, które każdy się domyśla, lecz nie przystoi jego przytaczać. Chociaż z drugiej strony, estetykę gore z „polskimi flaczkami wprost z rynsztoków Kilińskiego” uważam za adekwatną do przedstawianego wydarzenia. Mam nadzieję (lecz surowa kalkulacja każe mi w to wątpić), że będzie miał szeroką dystrybucję za granicą. Nie tylko dlatego, że włącza mi się Chrystus Narodów. To naprawdę kawał dobrego kina, którego nie powinniśmy się wstydzić. Zapatrzony jestem również w „Powstanie warszawskie”, które zawsze oglądam ze ściśniętym gardłem. Czapki z głów dla ekipy filmowej za benedyktyńską pracę, która przywróciła do życia bohaterów tamtych dni. Jednocześnie rozummiem ideę, jaka przyświęcała skonstruowania fabuły zza offu, lecz momentami historia braci była irytująca. Co do „Bogów” – zgadzam się, naprawdę niezłe kino. I chyba pierwszy polski film, przy tytule którego powinno paść nazwisko scenarzysty (Krzysztof Rak!) a nie reżysera.
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Spotkanie na pustkowiu
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Skażona utopia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Spaghetti-superbohaterstwo
— Sebastian Chosiński

Krótko o filmach: Kieślowszczyzna w pelerynce
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zaufaj indonezyjskiej smoczycy
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ksiądz znikąd
— Sebastian Chosiński

Ostateczny Porządek
— Kamil Witek

Skywalker na sterydach
— Konrad Wągrowski

Do sedna: Darren Aronofsky „mother!”
— Marcin Knyszyński

Tegoż autora

Przygody z literaturą
— Miłosz Cybowski

Dylematy samoświadomości
— Miłosz Cybowski

Tysiąc lat później
— Miłosz Cybowski

Europa da się lubić
— Miłosz Cybowski

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Zimnowojenne kompleksy i wojskowa utopia
— Miłosz Cybowski

Powrót na „Discovery”
— Miłosz Cybowski

Odyseja kosmiczna 2001: Pisarz i Reżyser
— Miłosz Cybowski

Mniej, ale więcej
— Miłosz Cybowski

Jak drzewiej o erpegach rozprawiano
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.