Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Farah Khan
‹Om Shanti Om›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOm Shanti Om
Dystrybutor Blink, Gutek Film
Data premiery30 maja 2008
ReżyseriaFarah Khan
ZdjęciaManikandan
Scenariusz
ObsadaShahrukh Khan, Arjun Rampal, Kiron Kher, Shreyas Talpade, Deepika Padukone, Bindu, Abhishek Bachchan, Amitabh Bachchan, Priyanka Chopra, Karan Johar, Kajol, Farah Khan, Saif Ali Khan, Salman Khan, Zayed Khan, Rani Mukherjee, Hrithik Roshan, Shilpa Shetty, Sunil Shetty, Tabu, Preity Zinta
MuzykaVishal Dadlani, Shekhar Ravjiani, Pyarelal Ramprasad Sharma
Rok produkcji2007
Kraj produkcjiIndie
Czas trwania162 min
WWW
Gatunekakcja, dramat, komedia, musical
EAN5908241669374
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Pociąg do Bollywood: Kochać i nienawidzić

Esensja.pl
Esensja.pl
Drugi film w reżyserskim dorobku Farah Khan już zapisał się w historii kina jako znakomita rozrywka i niezwykłe widowisko. Jednak „Om Shanti Om” to nie tylko doskonała zabawa i gros wzruszeń, to również skarbnica wiedzy o Bollywood, hołd indyjskiemu kinu przyprawiony autoironią oraz filmowy manifest w słodko-gorzkim stylu. Film odczytywany inaczej przez przeciętnego widza, a zupełnie inaczej przez miłośnika Bollywood.

Ewa Drab

Pociąg do Bollywood: Kochać i nienawidzić

Drugi film w reżyserskim dorobku Farah Khan już zapisał się w historii kina jako znakomita rozrywka i niezwykłe widowisko. Jednak „Om Shanti Om” to nie tylko doskonała zabawa i gros wzruszeń, to również skarbnica wiedzy o Bollywood, hołd indyjskiemu kinu przyprawiony autoironią oraz filmowy manifest w słodko-gorzkim stylu. Film odczytywany inaczej przez przeciętnego widza, a zupełnie inaczej przez miłośnika Bollywood.

Farah Khan
‹Om Shanti Om›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOm Shanti Om
Dystrybutor Blink, Gutek Film
Data premiery30 maja 2008
ReżyseriaFarah Khan
ZdjęciaManikandan
Scenariusz
ObsadaShahrukh Khan, Arjun Rampal, Kiron Kher, Shreyas Talpade, Deepika Padukone, Bindu, Abhishek Bachchan, Amitabh Bachchan, Priyanka Chopra, Karan Johar, Kajol, Farah Khan, Saif Ali Khan, Salman Khan, Zayed Khan, Rani Mukherjee, Hrithik Roshan, Shilpa Shetty, Sunil Shetty, Tabu, Preity Zinta
MuzykaVishal Dadlani, Shekhar Ravjiani, Pyarelal Ramprasad Sharma
Rok produkcji2007
Kraj produkcjiIndie
Czas trwania162 min
WWW
Gatunekakcja, dramat, komedia, musical
EAN5908241669374
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jak „Om Shanti Om” może być postrzegane przez publiczność, która mainstreamowym kinem indyjskim się nie pasjonuje, czytamy w recenzji filmu autorstwa Jakuba Gałki. Natomiast jak widzą dzieło Farah Khan ci, którzy starają się poznać to kino jak najlepiej i w szczegółach? Oczywiście także jako wspaniałą, epicką historię o poświęceniu, miłości i wendecie, bo przecież film podsuwa widzom uniwersalne emocje i wartości. Z tym, że posiada również drugie dno, dodatkową warstwę, skierowaną do widza indyjskiego bądź do pasjonata, w której pojawia się szereg aluzji, odniesień i odwzorowań starego Bollywoodu z Rishim Kapoorem, Devem Anandem i Amitabhem Bachchanem na czele. Mówiąc prościej, im lepiej ktoś zna się na kinie indyjskim, tym lepiej będzie się na „Om Shanti Om” bawił, a w dodatku film Farah Khan posłuży mu do popkulturowej analizy również na linii Bollywood-Hollywood, nie tylko w obrębie kinematografii czysto indyjskiej.
Siłą filmu Khan jest oczywiście fakt, że przemawia do wszystkich, niezależnie od stopnia wtajemniczenia: działa na emocje, zachwyca widowiskowością, porusza świetną stroną muzyczną (za którą odpowiedzialny jest znany w swoim fachu duet Vishal & Shekar), a oprócz tego gloryfikuje kino samo w sobie, oddając szczególną cześć Bollywoodowi z oldschoolową przeszłością i nowoczesną, poddaną silnym wpływom zachodnim teraźniejszością. Farah Khan nie jest jednak zaślepiona swoją miłością do lokalnej kinematografii, więc nie przeistacza „Om Shanti Om” w przesłodzoną laurkę, ale dodaje od siebie kilka ironicznych komentarzy oraz trafnych obserwacji. Tak bardzo kocha Bollywood, że aż potrafi się z niego śmiać i jednocześnie przestrzegać, by nie straciło serca i ducha. Ironia widoczna jest przede wszystkim w skrawkach filmów, na planie których znajduje się często główny bohater Om, w pierwszej połowie seansu jako statysta, w drugiej – jako gwiazdor. Już sam podział filmu sugeruje rozdzielenie dwóch światów – tego dawnego, do którego podchodzimy z pobłażliwością, ale również z sentymentem i należnym szacunkiem, jak i tego nowego, wobec którego wymagania są wyższe, a rozwój w kierunku czystego konsumpcjonizmu jest tym baczniej obserwowany i krytykowany. Zresztą nie dotyczy to tylko i wyłącznie kina; przecież to, co dzieje się na srebrnym ekranie, stanowi odbicie kondycji rzeczywistości pozafilmowej, nawet jeśli widowisko zostało stworzone przede wszystkim dla rozrywki.
Farah Khan ogranicza się jednak w „Om Shanti Om” do zbadania kondycji kina, a nie świata. Kpi sobie, przerysowuje wiele elementów, ośmiesza słabości Bollywoodu, a jednocześnie wynosi je na piedestał. W końcu tylko prawdziwego przyjaciela stać na taką szczerość. Jej ironiczne spojrzenie jest dużo bardziej surowe w drugiej części filmu, rozgrywającej się w 2007 roku, bo to właśnie ta połowa symbolizuje środowisko branżowe, które cały czas kształtuje się i rozwija. Khan próbuje poprzez OSO ostrzec Bollywood, by nie rezygnowało z własnej drogi, by nie zaprzedało swego indywidualizmu Zachodowi. Słynny już, także w polskich mediach, numer muzyczno-taneczny „Dard-E-Disco”, robiący furorę za sprawą półnagiego Shahrukh Khana otoczonego wianuszkiem seksownych tancerek, ma na celu zupełnie co innego niż przysłanianie widzom torsem King Khana reszty filmu. To tak naprawdę złośliwy komentarz reżyserki do częstych tendencji w obecnym Bollywoodzie – skupienia na powierzchowności, miałkiego przekazu, odejścia od duchowości, a zwłaszcza ukrywania się za przystojnymi aktorami i małym tłumem tzw. item girls. W świetnej, bardzo zabawnej scenie poprzedzającej „Bolesne Disco” (bo takie jest tłumaczenie tytułu piosenki) krytykowana jest z kolei cierpiętnicza wizja Bollywoodu, tkwiącego wciąż w tych samych schematach, przesadzie i powtarzalności. Tymczasem sama piosenka to ośmieszenie prób zmiany takiego stanu rzeczy poprzez przejmowanie hedonistycznych tendencji kina hollywoodzkiego. W rezultacie wychodzi z tego gorzki dowcip.
Okazuje się, że humor w „Om Shanti Om”, jeśli spojrzeć na niego z perspektywy kina, jest trochę ironiczny i trochę prześmiewczy, co tylko wychodzi na dobre całemu filmowi. Zdystansowanie wobec świata sławy, blichtru i kultu gwiazd – wyjątkowo silnego w Indiach – bardzo dobrze zilustrowano w znakomitej sekwencji fikcyjnego rozdania Filmfare Awards. To niezwykle zabawny fragment, który ostrzega także przed płycizną fabularną: z przedstawionych nominacji wynika, że bać się należy głupiej akcji oraz bliźniaczo do siebie podobnych historii miłosnych z SRK w roli głównej. Na filmowej gali z OSO przytoczone przykłady bawią, w rzeczywistości i potraktowane na serio – śmieszyłyby już bez intencji twórców. W sekwencji Filmfare zachwycają fantastyczne epizody z udziałem Abhisheka Bachchana i Akshaya Kumara, którzy ewidentnie kpią sobie z wygórowanej samooceny i przerośniętego ego wielkich gwiazd. Oznacza to, że śmieją się także z siebie, a przecież nie każdy to potrafi. Wprowadzenie do filmu uroczystości rozdania nagród to także świetna okazja, aby mrugnąć do widza i przeinaczyć kilka znanych tytułów. Reżyserka przypomina widzom takie produkcje jak „Dil to pagal hai” („Serce jest szalone”), „Phir bhi dil hai Hindustani” czy „Main hoon na” („Jestem przy tobie” czyli poprzedni, debiutancki film autorstwa Khan) – oczywiście wszystkie z Shahrukhiem w roli głównej.
Shahrukh Khan i jego rola w „Om Shanti Om” również dotyka kwestii kultu gwiazd. W pierwszej połowie Om marzy o Shanti, wielkiej królowej ekranu. Czci ją i broni przed złem, łudząc się, że dwa światy, w jakich żyją, można pogodzić. Miłość do idola, w przypadku Oma przekształcająca się w prawdziwe poświęcenie i silne uczucie, pojawia się również w drugiej połowie filmu – Sandy przychodzi na casting deklarując, że jest największą fanką Oma Kapoora, a gdy go widzi, nie umie wykrztusić słowa i mdleje z zachwytu. Zgoła różne podejścia tych dwojga do gwiazd łączy wspólny mianownik: wynoszenie aktorów do rangi bóstw. Obdarzanie ich podziwem i silną fascynacją sprawia, że „zwykły człowiek”, żyjący z dala od magii ekranu, czuje się bliżej wyjątkowości, zapamiętania, marzeń o sukcesie (niekoniecznie w dziedzinach artystycznych). Shahrukh Khan z dużym dystansem do swojej osoby najpierw kreuje postać wielbiciela, a potem – gwiazdy. Oba wizerunki dotyczą go osobiście. Nie urodził się w rodzinie aktorskiej, więc wie, jak to jest próbować wybić się z pozycji przeciętnego człowieka do statusu króla Bollywoodu. Będąc już gwiazdą, świetnie zna świat szołbiznesu, dlatego w „Om Shanti Om” bawi się ideą gwiazdorstwa i piętnuje próżność oraz dumę aktorskiej śmietanki. Jego Om Kapoor jest z początku arogancki i irytujący, dopiero później przechodzi przemianę, symbolicznie wyprowadzając Bollywood na właściwą ścieżkę.
Farah Khan lubi paradoksy, bo co trochę zmienia ton opowieści: z prześmiewczego na sentymentalny, z komediowego na dramatyczny. To nic innego jak hołubienie zasadom typowego masala movie i wyrabianie własnego stylu w tym rejonie twórczym. Ale w OSO idzie o krok dalej: najpierw przedstawia postać Oma Kapoora, ucieleśniającego godne krytyki gwiazdorskie cechy, a potem wprowadza piosenkę „Deewangi Deewangi”, która budzi wielki entuzjazm wśród wszystkich fanów Bollywoodu, a nudzi niezmiernie widzów niezorientowanych w temacie. Prawie 10-minutowa sekwencja muzyczna jest paradą największych gwiazd indyjskiej fabryki snów przez wszystkie pokolenia, od Dharmendry przez Kajol, Saifa Alego Khana i Karismę Kapoor, po Priyankę Choprę. Tak wielkie nagromadzenie bogów ekranu w jednym filmie fanów przyprawia o dreszcz, resztę – o znużenie. To ukłon wobec tradycji indyjskiego kina, gloryfikacja ogromu przemysłu filmowego, a co najważniejsze – wybaczenie jego słabości i wad.
To samo zresztą można powiedzieć nie tylko o „Deewangi Deewangi”, ale także o całym filmie. Historię Oma i Shanti można dopasować do ram losów kinematografii bollywoodzkiej. Duch Shanti jest wówczas duchem Bollywood, który nie zazna spokoju, póki nie zdobędzie pewności, że kino indyjskie w najnowszym wydaniu nie wyrzeknie się siebie na rzecz silnych wpływów zachodnich. Bohater Arjuna Rampala, producent, a więc osoba kojarzona z pieniędzmi i nastawieniem na zysk, funkcjonuje w OSO jako czarny charakter, bo odbiera kinu emocje, a daje w zamian zimne kalkulacje. Om Kapoor nawracając się na właściwą drogę (poprzez ukaranie figury zła i uspokojenie ducha Shanti), pokazuje niezłomną siłę Bollywoodu, które mimo zawirowań zawsze się podniesie i nigdy nie utraci unikalnego charakteru. W perspektywie Khan zwycięstwo najczystszych uczuć i sprawiedliwości w finale filmu to po prostu pozytywna prognoza na przyszłość. Miejmy nadzieję, że prawdziwa.
koniec
29 lipca 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.