Nowe Horyzonty już po raz dziewiątyEwa Drab, Urszula Lipińska, Konrad Wągrowski, Kamil WitekNowe Horyzonty już po raz dziewiąty„Nimfa” („Nang mai”, reż. Pen-Ek Ratanaruang) Ocena: 50% Las był wyjątkowo modną scenerią wielu filmów pokazywanych na tegorocznej Erze. Dumała prowadził przez niego swoich bohaterów, von Trier w „Antychryście” uczynił go miejscem walki kobiecości z męskością. „Nimfa” wydaje się zresztą wariacją filmu duńskiego prowokatora. Małżeństwo z pozoru posiadające w życiu wszystkie wygody wybiera się na wycieczkę do lasu. Tajemnicze moce, którymi przesiąknięte jest otoczenie, zaczyna ich zmieniać. Leśna nastrojowość to najmocniejszy punkt „Nimfy”. Interesujące, bo Pen-Eka zapamiętałam z „Ostatniego życia we wszechświecie” jako reżysera o wyjątkowym zmyśle do obserwacji miejskich, industrialnych przestrzeni. Dudniąca muzyka i pewnie sunąca pośród drzew kamera pogłębiają płyciutką fabułkę „Nimfy” o motyw zagadkowej siły czającej się w naturze. Ratanaruang nie potrzebuje gadających zwierząt, żeby wykreować atmosferę grozy, ale także nie ma pomysłu co ten klimat ma uzupełniać. Umiarkowanie działa tu stale podejmowany przez azjatyckich twórców temat samotności i braku porozumienia wytarty na wszystkie możliwe sposoby. Ale wyczucie i skromność w dobieraniu wizualnych narzędzi wciąż robi wrażenie. Ula Lipińska „Noc i miasto” („Night and the City”, reż. Jules Dassin) Ocena: 90% Bez wątpienia najlepszy film festiwalu. Przy „Nocy i mieście” większość prezentowanych obrazów wyglądała jak amatorskie etiudy. Brakowało im klasy, stylu, umiejętności prowadzenia narracji i kamery, a może przede wszystkim odrobiny pokory i solidnego przygotowania ich autorów u mistrzów kina. Nadzwyczajna szlachetność bije ze starego dzieła Dassina udowadniając, że to chyba właśnie elegancja i staranność uleciały z dzisiejszego kina bezpowrotnie. Współczesne dziwadła wydały się nagle pospieszne, rażące niechlujnością, zaledwie szkicowo przybliżające reżyserskie wizje. Dassin przypomniał o mocy starych zasad budowania filmu, które większość pokazywanych we Wrocławiu produkcji próbuje rozsadzić, czasem bez celu, dla samego faktu dekonstrukcji. „Noc i miasto” do programu wybrał sam Pedro Almodovar, któremu dzieło Dassina posłużyło za inspirację przy pracy nad „Przerwanymi objęciami”. Panie Romanie, niech pan zatrudni Almodovara w swojej ekipie programowej. Błagam! Ula Lipińska
Wyszukaj / Kup Ocena: 30% Eksperymentalne kino esejowo-dokumentalne. Przy martwym ciele znakomicie zmumifikowanego mężczyzny odnaleziono dziennik. Z jego treści bezsprzecznie wynikło, iż jego autor postanowił zagłodzić się na śmierć. „Odgłosy robaków” to niemal kronikarska relacja całego cyklu głodowej agonii, w postaci odczytywanych beznamiętnie przez narratora zapisków z notatnika, ubarwiona spojrzeniem na leśną florę, zjawiska atmosferyczne i…wrocławskie tramwaje. Spod tej sterty beznamiętnych klisz i wizerunków przyrody wydobywa się postać człowieka całkowicie świadomego, filozoficznie i duchowo w pełni wykształconego. Poddającego się z własnej woli swego rodzaju ascezie, w pełni zdającego sobie sprawę z konsekwencji własnej decyzji. Płynące z zapisków mądrości są prawdziwe, sny i halucynacje chwilami przerażają, ale robi to wrażenie przez pierwsze kilkanaście minut. Z czasem jest już tylko monotonną i męczącą wyliczanką, wywołującą u oglądającego co najwyżej ból brzucha. Kamil Witek „Ostrożnie” („Careful”, reż. Guy Maddin) Ocena: 80% Z Maddinem było jak z Bollywoodem. Widziałeś jeden film, to prawie tak jakbyś widział wszystkie. Pomysły podobne, forma zbliżona, mitologia znajoma. Tym milszym zaskoczeniem było dla mnie „Ostrożnie”, jeden z najbardziej szalonych seansów w programie tegorocznego festiwalu. Większość bohaterów umiera w pierwszych piętnastu minutach. Tym, którzy przetrwali pozostaje noszenie nietwarzowych fryzur i wygłaszanie patetycznych dialogów. Samobójstwo popełnia się tu obcinając sobie… palce. Na znak kary za miłość do matki całuje się tu… rozżarzony węgiel. „Ostrożnie” parodiuje styl starych filmów górskich kręconych przez Leni Riefenstahl i czyni to w sposób zupełnie beztroski. Przy bardzo rozwiniętej wyobraźni można ten film odbierać jako przewrotną parodię „Białej wstążki”. Nawet Gosia Dobrowolska w roli mamy bohaterów wyjątkowo nie irytuje, tylko rozkosznie bawi się deklamując wzniosłe kwestie z polskim akcentem. Ula Lipińska „Ożywcze wiatry” („Fenyes Szelek”, reż. Miklos Jansco) Ocena: 10% O kurcze! Zapomnijcie o poszukiwaniu nowych horyzontów w dziwadłach bez dialogów, z jednym cięciem montażowym albo obrazem nakręconym komórką. Jansco odkrył je już dawno temu i spokojnie mógłby startować z „Ożywczymi wiatrami” w tegorocznym konkursie. W jego filmie grupka idealistów buntuje się przeciwko wszystkim i wszystkiemu. Komunikuje to światu tańcem – najczęściej w najmniej oczekiwanych miejscach i najmniej stosownych sytuacjach. Trudno uznać ten film za musical, gdzie przynajmniej numery muzyczne winny się choć odrobinę od siebie różnić. U Jansco każda scena przypomina poprzednią, budując dzieło monotonne, które świetnie sprawdziłoby się w formacie teledysku. My, dzieci MTV, wiemy, że mało który teledysk nadaje się na pełny metraż. A w „Ożywczych wiatrach” nie ma nic mogącego zamaskować niedociągnięcia. Rozmach ogranicza się do dwóch scenerii (ulica i druga, nieco inna, ulica) a polityczne przesłanie, jak zwykły mówiać nasze babcie, poszło w las. Albo wybrało inną ulicę. Ula Lipińska „Parque via” (reż. Enrique Rivero) Ocena: 60% „Służąca” w męskim wydaniu nakręcona w stylu Lisandro Alonso. Reżyser położył mniejszy nacisk na społeczny wymiar historii o wieloletnim służącym w domu bogatej pani, więcej miejsca poświęcając kameralnemu dramatowi bohatera. Beto całe życie poświęcił trosce o czystość domu i wygodę swojej chlebodawczyni. Słabość ma tylko jedną – do kobiet. Regularnie odwiedza go wygadana prostytutka w pstrokatych rajstopach. Harmonijną stabilność spokojnego życia przełamuje wiadomość o sprzedaży domu. Beto musi sobie znaleźć nowe miejsce, inne zajęcie i od początku można się domyślić, że przerośnie to jego możliwości. „Parque via” nakręcono w powolnym tempie raz zaburzonym bardzo mocnym punktem zwrotnym. Nie wypada zdradzać szczegółów, ale mam wrażenie, że taką strategię przyjmuje ostatnio co drugi meksykańki reżyser (ostatni przykład: „Los Bastardos” Amata Escalante). Zamiast więc wstrząć widzem, ów akt niepohamowanej agresji staje się dla kina z Meksyku elementem obowiązkowym, jak spektakularny wybuch u Michaela Baya. Ula Lipińska „Patrick” (reż. Richard Franklin) Ocena: 80% Cathy Jacquard dostaje pracę w szpitalu psychiatrycznym. Opiekuje się tajemniczym Patrickiem, od kilku lat unieruchomionym śpiączką. Nowa, piękna pielęgniarka jednak porusza serce uśpionego chłopaka, że używając swoich nadprzyrodzonych mocy nawiązuje z nią kontakt. Zaloty należą do wyjątkowo osobliwych: Patrick najpierw pluje na Cathy, potem na nią gwiżdże, a wreszcie zaczyna się z nią porozumiewać wystukując absurdalne komunikaty na maszynie. Czy to uczucie na przyszłość? Wygląda na to, że tak przynajmniej dla Patricka. Wariat bez mrugnięcia okiem, przy pomosy swoich psychokinetycznych zdolności powoli i pomysłowo wykańcza dwóch mężczyzn zabiegających o względy Cathy, sądząc, że nie da się pokochać faceta przypalającego spaghetti. W tym świetnym filmie obok kompletnie odjechanych pomysłów fabularnych i dziwacznych, szczególną uwagę przykuwają dialogi. Zazwyczaj jeden z rozmówców mówi o czymś innym niż drugi i w ten sposób próbują znaleźć wspólne rozwiązanie problemu. Szkoda, że nie powstała druga część filmu, mimo, że jej scenariusz, „Patrick II: The Man Who Wasn′t There”, w którym bohater stawał się przedmiotem kultu pewnej sekty, był gotowy tuż po sukcesie „Patricka”. Ula Lipińska „Piknik” („Pescuit sportiv”, reż. Adrian Sitaru) Ocena: 40% Miała być rumuńska wersja „Noża w wodzie” Polańskiego, a wyszła w najlepszym razie rumuńska wersja „Trzeciego” Hryniaka i to bez Marka Kondrata w roli głównej. Para niemałżeńska jedzie sobie na piknik. Po drodze ich samochód potrąca stojącą na poboczu prostytutkę. Wydaje się, że dziewczyna nie żyje, już zastanawiają się, gdzie ukryć ciało, a tu jednak okazuje się, że poza potłuczeniami nic jej nie jest. W ramach rekompensaty zabierają prostytutkę ze sobą. Nad rzeką, podczas letniej sielanki, kąpieli i łowienia ryb, przybyła dziewczyna prowokacyjnymi pytaniami i zachowaniem buduje napięcie, by w gruncie rzeczy pomóc uzmysłowić bohaterom własne uczucia. A widz ma wrażenia, że to już oglądał, że metafizyczna podbudowa jest bardzo wątła i naciągana i że w gruncie rzeczy słabo scharakteryzowani bohaterowie mało go obchodzą. Konrad Wągrowski |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Weekendowa Bezsensja: Jak poradzić sobie z brakiem dostępu do fryzjera, czyli 10 filmów z niesfornymi włosami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
Filmowe dziedzictwo Jasona Bourne’a
— Esensja
Co nam w kinie gra: Aż po grób, Pozwól mi wejść
— Ewa Drab, Urszula Lipińska
Mój własny wampir
— Konrad Wągrowski
100 najlepszych filmów dekady
— Esensja
„Autor widmo” najlepszym filmem I kwartału 2010 w polskich kinach według Stopklatki i Esensji
— Esensja
Wytrzymać pięć minut
— Patrycja Rojek
Siła pustyni dla początkujących
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jak radzić sobie z nienawiścią
— Sebastian Chosiński
Wielkość i małość rodu Laurentów
— Sebastian Chosiński
Krótko o filmach: Letnia szkoła życia
— Kamil Witek
Esensja ogląda: Marzec 2018 (2)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski
W poszukiwaniu samego siebie
— Marcin Szałapski
Esensja ogląda: Październik 2017 (3)
— Jarosław Loretz
Muzyka stop!
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Między „Dybukiem” a „Weselem”
— Sebastian Chosiński
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski