East Side Story: Dusza odleciała, przestraszyła ją burza [Wiera Głagoliewa „Dwie kobiety” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Aż trudno uwierzyć, że „Dwie kobiety” Wiery Głagoliewej to dopiero pierwsza rosyjska kinowa adaptacja dramatu Iwana Turgieniewa „Miesiąc na wsi”. Na dodatek, niestety, średnio udana, pomimo powierzenia jednej z głównych ról samemu Ralphowi Fiennesowi. Cóż, tak to się najczęściej kończy, gdy zamiast korzystać z własnej tradycji realizacji filmów kostiumowych, reżyserzy starają się ślepo wpatrywać w dokonania BBC.
East Side Story: Dusza odleciała, przestraszyła ją burza [Wiera Głagoliewa „Dwie kobiety” - recenzja]Aż trudno uwierzyć, że „Dwie kobiety” Wiery Głagoliewej to dopiero pierwsza rosyjska kinowa adaptacja dramatu Iwana Turgieniewa „Miesiąc na wsi”. Na dodatek, niestety, średnio udana, pomimo powierzenia jednej z głównych ról samemu Ralphowi Fiennesowi. Cóż, tak to się najczęściej kończy, gdy zamiast korzystać z własnej tradycji realizacji filmów kostiumowych, reżyserzy starają się ślepo wpatrywać w dokonania BBC.
Wiera Głagoliewa ‹Dwie kobiety›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Dwie kobiety | Tytuł oryginalny | Две женщины | Reżyseria | Wiera Głagoliewa | Zdjęcia | Ģirts Bērziņš | Scenariusz | Swietłana Grudowicz, Olga Pogodina, Wiera Głagoliewa | Obsada | Anna Astrachancewa, Aleksandr Bałujew, Ralph Fiennes, Anna Liewanowa, Nikita Wołkow, Sylvie Testud, Bernd Moss, Siergiej Juszkiewicz, Łarisa Maliewannaja, Wasilij Miszczenko, Andriej Zanoga, Roman Drobot, Anna Nachapietowa, Polina Bystricka | Muzyka | Siergiej Baniewicz | Rok produkcji | 2014 | Kraj produkcji | Francja, Łotwa, Rosja | Czas trwania | 101 min | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Iwan Turgieniew to – obok Aleksandra Puszkina, Nikołaja Gogola, Fiodora Dostojewskiego, Lwa Tołstoja i Antona Czechowa – najwybitniejszy przedstawiciel dziewiętnastowiecznej literatury rosyjskiej. Prozaik, dramaturg i publicysta, który największą sławę zdobył dzięki takim powieściom przedstawiającym portret podupadającego ziemiaństwa, jak „Rudin” (1855), „Szlacheckie gniazdo” (1858), „W przededniu” (1860) oraz „Ojcowie i dzieci” (1862). Jak w przypadku większości rosyjskich klasyków, jego dzieła często prezentowane były na deskach teatralnych i przenoszone na ekran. Pisany w latach 1848-1850 dramat „Miesiąc na wsi” po raz pierwszy doczekał się wystawienia w 1872 roku. Równie chętnie sięgano po niego w czasach Związku Radzieckiego; dwukrotnie też spektakle te były rejestrowane na potrzeby telewizji: w 1973 roku (w reżyserii Jekatieriny Jełanskiej) oraz dziesięć lat później (w reżyserii Anatolija Efrosa). Aż dziw bierze, że za klasyczną adaptację filmową wzięto się dopiero przed dwoma laty. Zrobiła to Wiera Głagoliewa (rocznik 1956), znana i lubiana aktorka oraz reżyserka („ Ta sama wojna”). Scenariusz wyszedł spod ręki głównie dwóch autorek: Białorusinki Swietłany Grudowicz (która z Głagoliewą współpracowała już wcześniej) oraz Rosjanki Olgi Pogodinej; co nieco od siebie dorzuciła również sama reżyserka. Dlaczego panie zdecydowały się zmienić tytuł z „Miesiąca na wsi” na „Dwie kobiety”, staje się oczywiste w trakcie seansu – akcja została bowiem skompresowana z kilku tygodni do zaledwie kilkudziesięciu godzin. Co, jak się okazało, było zabiegiem całkowicie chybionym. Spodziewano się zapewne, że tym sposobem uda się fabule przydać zadziorności i tempa; nie wzięto jednak pod uwagę, że tym samym pozbawi się ją całkowicie – typowego dla dramatu rosyjskiego dziewiętnastego wieku (vide „ Wujaszek Wania”, „Trzy siostry” czy „Wiśniowy sad” Czechowa) – nastroju sielskiego rozleniwienia, które sprawia, że choć na ekranie nie dzieje się nic, to w rzeczywistości ma miejsce tak wiele. Głagoliewa, zapatrzona w kostiumowe melodramaty masowo produkowane w ostatnich latach przez BBC, postanowiła oprzeć swoje dzieło na podobnym schemacie. Ba! udało jej się nawet – dzięki międzynarodowej koprodukcji – pozyskać do jednej z głównych ról brytyjskiego aktora Ralpha Fiennesa (tak, tego od „Listy Schindlera”, „Quiz Show”, „Angielskiego pacjenta” i „Księżnej”). W ubiegłym roku „Dwie kobiety” zdołały wywalczyć kilka laurów festiwalowych, choć nie powinno nas to zwieść – nie były to bowiem liczące się przeglądy. Wymieńmy je jednak: VII Wszechrosyjski Festiwal Aktorów i Reżyserów „Złoty Feniks” (Grand Prix i nagroda za muzykę), Festiwal Kina i Teatru „Amurska Jesień” (najlepszy film i zdjęcia), wreszcie II Międzynarodowy Festiwal Filmowy „Urga” (ponownie Grand Prix oraz najlepsza reżyseria i dwie główne role żeńskie). Aż strach pomyśleć, jakie filmy w takim razie plasowały się za „plecami” Głagoliewej! Ale może nie jest aż tak źle? Może to jedynie kwestia zbyt wysoko zawieszonej poprzeczki? I geniuszu samego Turgieniewa, któremu trudno dorównać? W „Dwóch kobietach” przenosimy się w połowę dziewiętnastego wieku; Arkadij Siergiejewicz i Natalia Pietrowna Isłajewowie mieszkają w wystawnym pałacyku na prowincji (zdjęcia kręcono pod Smoleńskiem); on zajmuje się potężnym gospodarstwem, ona – pełni rolę pani domu. I to wielką gębą, bo i dom potężny. Ma czas na realizowanie zachcianek. Jedną z nich jest wychowywanie przywiezionej z Moskwy siedemnastoletniej sieroty, Wiery. Dziewczyna ma w sobie naturalny wdzięk i jest miła; świetnie dogaduje się zwłaszcza ze sprowadzonym po to, by uczyć języka rosyjskiego kilkuletniego synka gospodarzy, Nikołaja, studentem Aleksiejem Nikołajewiczem Bielajewem. Liosza jest starszy od niej zaledwie o kilka lat, więc nie należy się dziwić, że nastolatka szybko zakochuje się w przystojnym intelektualiście. On jednak, choć spędza z nią sporo czasu na spacerach, darzy uczuciem kogoś innego. Dostrzega to natychmiast przybyły z wizytą do Isłajewów stary przyjaciel Arkadija Siergiejewicza, Michaił Aleksandrowicz Rakitin, którego z kolei łączy platoniczne uczucie z panią domu. I tylko gospodarz żyje w całkowitej nieświadomości tego, co się pod jego dachem wyprawia. W dramacie Turgieniewa atmosfera gęstnieje stopniowo; bohaterowie mają czas, aby posnuć się po salonach, ogrodach i oranżeriach, przy okazji porozmawiać, posprzeczać się czy wyznać sobie to i owo. W filmie Głagoliewej wszystko dzieje się nagle. Można odnieść wrażenie, że przez cały dzień wszyscy tylko chodzą w tę i we w tę (poza Arkadijem Siergiejewiczem, który ciężko pracuje), trafiają na siebie – ni to przypadkiem, ni świadomie – i prowadzą słowne, a więc wypełnione po brzegi konwenansami, flirty. Spyta ktoś: co w tym złego? Ano to, że przy takim zagęszczeniu zdarzeń prysnął gdzieś ten hipnotyczno-iddyliczny nastrój rosyjskiej dziewiętnastowiecznej prowincji. Nie pomaga w jego stworzeniu nawet sekwencja burzowa, która sprawia wrażenie dodanej na siłę, bo tego wymaga schemat podobnych opowieści. I to jest właśnie podstawowy problem „Dwóch kobiet” – w tym filmie nie ma nic, czego nie widzielibyśmy w dziesiątkach podobnych produkcji (głównie brytyjskich, choć nie tylko), których akcja rozgrywa się przed stu kilkudziesięciu laty. Nie ma za to duszy rosyjskiej. I na pewno nie zastąpi jej „mówiący” po rosyjsku Ralph Fiennes. Główną rolę, Natalii Pietrownej, reżyserka powierzyła czterdziestojednoletniej Annie Astrachancewej, do tej pory występującej głównie w filmach i serialach telewizyjnych. W jej męża, ziemianina Isłajewa, wcielił się – zdecydowanie zbyt rzadko pojawiający się na ekranie – starszy od swojej filmowej małżonki o jedenaście lat, niezwykle charyzmatyczny Aleksandr Bałujew („ Indi”, „ Kandahar”, „ Po omacku”). Młodziutką, zaledwie siedemnastoletnią Wierę, zagrała Anna Liewanowa (rocznik 1988), kończąca w tym roku moskiewską Wyższą Szkołę Teatralną imienia Michaiła Szczepkina, a jej „ukochanego”, studenta Aleksieja Nikołajewicza – Nikita Wołkow („ Chagall – Malewicz”). W rolach drugoplanowych dostrzec można natomiast Siergieja Juszkiewicza („ Kromow”, „ Kryj się!”, „ Pożegnanie”) jako sąsiada Isłajewów, Ignatija Szpigielskiego, oraz wiekową już Annę Siemionową („ Dom”) w roli matki Arkadija Siergiejewicza. Nie możemy też oczywiście zapomnieć o Ralphie Fiennesie, wcielającym się w Michaiła Aleksandrowicza. Autorem zdjęć jest łotewski operator Ģirts Bērziņš, doświadczony, ale znany przede wszystkim z obrazów kręconych w jego ojczyźnie; z kolei ścieżka dźwiękowa wyszła spod ręki stałego współpracownika Głagoliewej – Siergieja Baniewicza. I niewiele więcej da się o niej powiedzieć, albowiem jest… idealnie nijaka. Niby wpisana w klimat epoki, ale na odległość tchnąca – jak zresztą cały film – wykoncypowaną sztucznością.
|