Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Timofiej Lewczuk
‹Jeżeli wróg nie poddaje się...›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJeżeli wróg nie poddaje się...
Tytuł oryginalnyЕсли враг не сдаётся…
ReżyseriaTimofiej Lewczuk
ZdjęciaEduard Płuczik
Scenariusz
ObsadaMichaił Uljanow, Jakow Tripolski, Władimir Mieńszow, Anatolij Pazienko, Algimantas Masiulis, Walentin Gaft, Wsiewołod Gawriłow
Rok produkcji1982
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania80 min
Gatunekwojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka kina radzieckiego: Żukow, Koniew, Watutin i… Stalin
[Timofiej Lewczuk „Jeżeli wróg nie poddaje się...” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Omawiane w tym miejscu przed tygodniem wojenne „Dwa lata nad przepaścią” były pierwszym obrazem ukraińskiego reżysera Timofieja Lewczuka, w którym zmierzył się on z tematem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. W kolejnych dwóch dekadach wracał do niego wielokrotnie, coraz bardziej zbliżając się do stylistyki reprezentowanej przez Jurija Ozierowa. Widać to idealnie na przykładzie filmu „Jeżeli wróg nie poddaje się…” z 1982 roku.

Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: Żukow, Koniew, Watutin i… Stalin
[Timofiej Lewczuk „Jeżeli wróg nie poddaje się...” - recenzja]

Omawiane w tym miejscu przed tygodniem wojenne „Dwa lata nad przepaścią” były pierwszym obrazem ukraińskiego reżysera Timofieja Lewczuka, w którym zmierzył się on z tematem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. W kolejnych dwóch dekadach wracał do niego wielokrotnie, coraz bardziej zbliżając się do stylistyki reprezentowanej przez Jurija Ozierowa. Widać to idealnie na przykładzie filmu „Jeżeli wróg nie poddaje się…” z 1982 roku.

Timofiej Lewczuk
‹Jeżeli wróg nie poddaje się...›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJeżeli wróg nie poddaje się...
Tytuł oryginalnyЕсли враг не сдаётся…
ReżyseriaTimofiej Lewczuk
ZdjęciaEduard Płuczik
Scenariusz
ObsadaMichaił Uljanow, Jakow Tripolski, Władimir Mieńszow, Anatolij Pazienko, Algimantas Masiulis, Walentin Gaft, Wsiewołod Gawriłow
Rok produkcji1982
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania80 min
Gatunekwojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Chociaż w kinematografii radzieckiej nie brakowało twórców, którzy mierzyli się z tematyką Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (1941-1945). Nierzadko odnosili oni wielkie sukcesy, zdobywając ważne nagrody na najbardziej prestiżowych festiwalach filmowych świata. A jednak miano największego batalisty, którego obrazy odznaczały się rozmachem i pieczołowitością w oddaniu historycznych realiów, należy się tylko jednemu – Jurijowi Nikołajewiczowi Ozierowowi (1921-2001), który przeszedł do historii kina w Kraju Rad za sprawą takich epopei, jak „Wyzwolenie” (1968-1971), „Żołnierze wolności” (1977), „Bitwa o Moskwę” (1985) oraz „Stalingrad” (1989). Później wprawdzie stworzył jeszcze „Tragedię wieku” (1993), „Aniołów śmierci” (1993) oraz „Wielkiego dowódcę Gieorgija Żukowa” (1995), ale były to dzieła zmontowane z wcześniejszych materiałów. Konkurentów mu nie brakowało, lecz żaden z nich nie zdołał przebić Ozierowa wpływami politycznymi na „czerwonym” Kremlu ani popularnością wśród widzów.
Kto był najbliżej? Moim zdaniem Timofiej Wasiljewicz Lewczuk (1912-1998), o którego gorszej pozycji decydowało ukraińskie pochodzenie oraz fakt, że pracował w kijowskiej Wytwórni imienia Ołeksandra Dowżenki, nie zaś w bardziej prestiżowych „Mosfilmie” lub „Lenfilmie”. „Wyzwolenie” Ozierowa zapoczątkowało w Związku Radzieckim modę na kinowe epopeje wojenne. Niedługo potem Michaił Jerszow nakręcił „Blokadę” (1974-1977), po drodze dorzucając jeszcze znacznie skromniejsze „Dożyć do świtu” (1975), natomiast Lewczuk zabrał się do pracy nad trylogią „Dumka o Kowpaku” (1973-1976), którą kilka lat później uzupełnił obrazem „Od Bugu do Wisły” (1980). Bliższe „Wyzwoleniu” – zarówno tematycznie, jak i stylistycznie – okazało się natomiast nakręcone przez Timofieja Wasiljewicza w 1982 roku „Jeżeli wróg nie poddaje się…”. Za fabułę filmu odpowiadał ukraiński specjalista od kina drugowojennego Jewgienij Onoprijenko (1925-1997), absolwent wydziału scenariuszowego Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii w Moskwie (1954), który następnie związany był z wytwórniami filmowymi w mołdawskim Kiszyniowie i Kijowie.
Trudno akurat ten jego tekst uznać za arcydzieło, ale trzeba przyznać, że opowiedzieć w ciągu osiemdziesięciu minut historię ważnej dla losów wojny na froncie wschodnim operacji korsuńsko-szewczenkowskiej było nie lada wyzwaniem. Onoprijenko podjął ją i – mimo początkowego chaosu narracyjnego – ostatecznie wyszedł obronną ręką. Oficjalna premiera „Jeżeli wróg nie poddaje się…” miała miejsce 31 października 1983 roku, niemal rok po śmierci Leonida Breżniewa, ale w stylu był to film – podobnie jak epopeje Ozierowa – charakterystyczny właśnie dla epoki, w której Związkiem Radzieckim rządził ten polityk. Widać to chociażby po tym, jak sportretowano Józefa Stalina, którego zagrał gruziński aktor Jakow Tripolski (1919-1998), specjalista od wcielania się w postać okrutnego satrapy, który na ekranie oczywiście nie był wcale zbrodniczym dyktatorem, lecz majestatycznym mężem stanu, przed którym strategia wojskowa nie ma żadnych tajemnic. Do twórcy „Żołnierzy wolności” Lewczuk nawiązał, pokazując na ekranie także innych sowieckich dowódców wojskowych: marszałka Gieorgija Żukowa, generała armii Nikołaja Watutina (dowódcę 1 Frontu Ukraińskiego) oraz generała armii, a później marszałka, Iwana Koniewa (wówczas stojącego na czele 2 Frontu Ukraińskiego).
Dokumentalna introdukcja wprowadza widza w wydarzenia: jest 1943 rok, walki na froncie wschodnim prowadzonego są na przestrzeni tysięcy kilometrów – od Morza Białego na północy do Morza Czarnego na południu. Niemcy, chociaż zostali już rozgromieni pod Stalingradem i nie udało im się przełamać radzieckiej obrony na Łuku Kurskim, wciąż stanowią śmiertelne zagrożenie. Wycofując się, nieustannie kąsają. Każdy wydarty im kilometr kwadratowy ziemi radzieckiej okupiony jest krwią setek, tysięcy, nawet milionów istnień. Ale życie ludzkie w Armii Czerwonej nie przedstawia większej wartości, dyktator – w filmie oczywiście nie ma o tym mowy – nie przejmuje się takimi drobiazgami; żołnierz w końcu jest po to, aby ginął: „Za Ojczyznę! Za Stalina!”. Dlatego najbardziej nawet, zdawałoby się, szalone plany militarne są realizowane bez poddawania w wątpliwości ich zasadności i racjonalności. Kiedy więc 11 stycznia 1944 roku Stalin podczas narady na Kremlu nakazuje opracować i zrealizować plan dotarcia do Bugu, dowódcy obu Frontów Ukraińskich biorą się do pracy.
Pierwszym trzydziestu minutom „Jeżeli wróg nie poddaje się…” towarzyszy poczucie ekranowego chaosu. Jego przyczyna jest oczywista: to niezdecydowanie twórców – Lewczuka i Onoprijenki – którzy nie potrafią zdecydować się, kogo chcą wysunąć na plan pierwszy jako głównychy bohaterów. Czy mają to być głównodowodzący (vide Żukow, Koniew, Watutin), czy też zwykli żołnierze (jak podpułkownik Sawieljew, lejtnant Smirnow, lejtnant Zacepin). Efekt jest taki, że jedni snują się „między” drugimi i niewiele z tego wynika. Z czasem jednak główny wątek opowieści zaczyna się krystalizować i wtedy Lewczuk wie już, na kogo przede wszystkim skierować kamerę. Krasnoarmiejcom udaje się zamknąć Niemców w kotle korsuńskim; uwięzionemu tam generałowi Wilhelmowi Stemmermannowi rusza na pomoc sam generał-feldmarszałek Erich von Mannstein, dowódca Grupy Armii „Południe” – jego sukces może ukrócić sowiecką ofensywę i tym samym zamknąć Armii Czerwonej drogę na Bałkany. Jest więc o co kruszyć kopie.
Lewczuk nie odpuszcza Niemcom i robi wiele, aby pokazać ich w sposób z jednej strony groteskowy, z drugiej – ohydny. Karykaturalnie wypada zwłaszcza von Mannstein, który tak sportretowany idealnie pasowałby do brytyjskiego serialu „Allo, allo”. Żołnierze Wehrmachtu nie mają też, jak się okazuje, za grosz honoru: jeden z nich strzela do parlamentariuszy radzieckich niosących białą flagę, inni rozstrzeliwują swoich rannych towarzyszy, którzy mogliby być balastem w czasie przebijania się przez pozycje wroga. Po drugiej stronie mamy natomiast – włącznie ze Stalinem – same świetlane postaci, a katalog ten otwiera jedna z pierwszych ekranowych ofiar, politruk Nikołaj Bajda. Na szczęście z czasem reżyser przejmuje pełną kontrolę nad fabułą i im bliżej końca, tym bardziej film jest poukładany, a przyjemność z jego oglądania – pomijając warstwę propagandową – większa.
Nie bez wpływu na to ma gwiazdorska obsada. Bo choć Timofiej Lewczuk to nie Ozierow, to jednak na jego zaproszenie pozytywnie odpowiedziało kilku wybitnych aktorów. W Żukowa wcielił się Michaił Uljanow („Żywi i martwi”, „Wezwij mnie w świetlistą dal”), który w latach 60., 70. i 80. etatowo odtwarzał właśnie Gieorgija Konstantinowicza bądź… Lenina. Koniew ma twarz raczej mało kojarzonego z kinem wojennym Władimira Mieńszowa („Moskwa nie wierzy łzom”, „Kurier”), a Watutin – Ukraińca Anatolija Pazienko. Von Mannsteina zagrał Litwin Algimantas Masiulis („Tarcza i miecz”), a Stemmermanna – zmarły w grudniu ubiegłego roku Walentin Gaft („Garaż”, „Wory w zakonie [Mafia w blasku prawa]”). Dwa miesiące przed Gaftem odszedł natomiast Mołdawianin Wsiewołod Gawriłow („Tabor wędruje do nieba”), który wcielił się w Sawieljewa; z kolei Bajdą był Anatolij Barczuk („Dwa lata nad przepaścią”, „Ucieczka «Mercedesa»”). Za zdjęcia odpowiadał etatowy operator Lewczuka (od początku lat 70.) Eduard Płuczik (1936-2019); ścieżka dźwiękowa wyszła zaś spod ręki Jewgienija Stankowicza (rocznik 1942), absolwenta akademii muzycznych we Lwowie i Kijowie, który oprócz soundtracków (głównie do filmów wojennych) komponował również opery, balety, a nawet symfonie. Muzyka do „Jeżeli wróg nie poddaje się…” jest więc, jak łatwo się domyśleć, ilustracyjną wersją muzyki klasycznej.
koniec
16 czerwca 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Bawełna czeka na wodę
Sebastian Chosiński

8 V 2024

Im bardziej budowa Kanału Wachszskiego zbliża się ku szczęśliwemu zakończeniu, tym mocniej zaniepokojony jest tym faktem wysłany przez kapitalistów do Tadżykistanu szpieg. W ostatnim odcinku miniserialu Bensiona Kimiagarowa „Człowiek zmienia skórę” nie ma on już wyboru i musi pójść na całość. Nawet za cenę ewentualnej dekonspiracji. Wtedy pozostaje mu jeszcze ewentualnie ucieczka do sąsiedniego Afganistanu.

więcej »

Fallout: Odc. 6. Krypta krypcie nierówna
Marcin Mroziuk

6 V 2024

Chociaż Lucy i Maximus spotykają się z przyjaznym przyjęciem w Krypcie 4, to panujące tam zwyczaje mogą napawać niepokojem zarówno parę przybyszów, jak i widzów. Obawy te są jeszcze wzmacniane przez retrospekcje ukazujące działania podejmowane przez Vault-Tec przed wybuchem wojny i rodzące się w tym okresie wątpliwości Coopera Howarda.

więcej »

East Side Story: Ciemne chmury nad Anatewką
Sebastian Chosiński

5 V 2024

Łotewski reżyser, wykształcony w Stanach Zjednoczonych, w poprzedniej dekadzie nakręcił w Ukrainie film na podstawie powieści żydowskiego prozaika z początku XX wieku, przerobionej następnie w latach 90. na sztukę teatralną przez rosyjskiego Żyda. Tak w skrócie można opisać historię powstania historycznego komediodramatu Vladimira Lerta „Pokój wam!”, który nawiązuje do legendarnych „Dziejów Tewjego Mleczarza” Szolema Alejchema.

więcej »

Polecamy

Latająca rybka

Z filmu wyjęte:

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.