Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Weserbergland
‹Sacrae Symphoniae Nr. 1›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSacrae Symphoniae Nr. 1
Wykonawca / KompozytorWeserbergland
Data wydania18 lutego 2022
Wydawca Apollon Records: PROG
NośnikWinyl
Czas trwania39:49
Gatunekelektronika, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jørgen Mathisen, Mattias Olsson, Ketil Vestrum Einarsen, Gaute Storsve, Jan Terje Augestad, Maria Grigoriewa, Filippo Tramontana, Manuel Domènech, Ingebrigt Håker Flaten, Vetle Adrian Larsen
Utwory
Winyl1
1) Sacrae Symphoniae Nr. 139:49
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Świętość zgrzytliwa i awangardowa
[Weserbergland „Sacrae Symphoniae Nr. 1” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Pięć lat temu, gdy ukazała się pierwsza płyta Weserbergland, zastanawiałem się, czy będzie to jedynie efemeryczny projekt Ketila Vestruma Einarsena i Mattiasa Olssona, czy też zespół zagości na scenie na dłużej. Trzy lata później światło dzienne ujrzał kolejny album, a przed paroma miesiącami trzeci. Jego tytuł – „Sacrae Symphoniae Nr. 1” – sugeruje, że za jakiś czas możemy spodziewać się następnych.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Świętość zgrzytliwa i awangardowa
[Weserbergland „Sacrae Symphoniae Nr. 1” - recenzja]

Pięć lat temu, gdy ukazała się pierwsza płyta Weserbergland, zastanawiałem się, czy będzie to jedynie efemeryczny projekt Ketila Vestruma Einarsena i Mattiasa Olssona, czy też zespół zagości na scenie na dłużej. Trzy lata później światło dzienne ujrzał kolejny album, a przed paroma miesiącami trzeci. Jego tytuł – „Sacrae Symphoniae Nr. 1” – sugeruje, że za jakiś czas możemy spodziewać się następnych.

Weserbergland
‹Sacrae Symphoniae Nr. 1›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSacrae Symphoniae Nr. 1
Wykonawca / KompozytorWeserbergland
Data wydania18 lutego 2022
Wydawca Apollon Records: PROG
NośnikWinyl
Czas trwania39:49
Gatunekelektronika, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jørgen Mathisen, Mattias Olsson, Ketil Vestrum Einarsen, Gaute Storsve, Jan Terje Augestad, Maria Grigoriewa, Filippo Tramontana, Manuel Domènech, Ingebrigt Håker Flaten, Vetle Adrian Larsen
Utwory
Winyl1
1) Sacrae Symphoniae Nr. 139:49
Wyszukaj / Kup
To wspaniałe, że krautrock nie umarł! Że wciąż w różnych zakątkach świata powstają zespoły, które nawiązują do tradycji niemieckiej muzyki progresywno-eksperymentalnej z lat 70. XX wieku. Jednymi z najwierniejszych uczniów ówczesnych artystów są dwaj Norwegowie: klawiszowiec Ketil Vestrum Einarsen (odpowiedzialny także za efekty elektroniczne i będący kompozytorem całego materiału) oraz gitarzysta Gaute Storsve. Ten pierwszy to legenda skandynawskiej sceny rockowej, muzyk znany doskonale z takich formacji, jak Anima Morte, White Willow, Galasphere 347 czy Wobbler (a to jedynie wierzchołek góry lodowej jego aktywności). Ten drugi jest przy nim jak czeladnik przy mistrzu, ale to na pewno praktykant, który szybko się uczy i zdobywa doświadczenie. Do niedawna jeszcze ton zespołowi Weserbergland nadawał szwedzki perkusista Mattias Olsson (niegdyś w słynnym Änglagǻrd, później między innymi w Gösta Berlings Saga i Pixie Ninja). Po nagraniu drugiego albumu Olsson rozstał się jednak z kolegami.
Właśnie! Przypomnijmy, jak wygląda dyskografia grupy. Zadebiutowała ona przed pięcioma laty longplayem „Sehr Kosmisch • Ganz Progisch”, który zbierał nagrania dokonane pomiędzy 2010 a 2015 rokiem. Trzy lata później ukazał się natomiast krążek „Am Ende der Welt”, na który trafiła zupełnie nowa muzyka. Zaczął też krystalizować się stały skład formacji. Do Ketila, Gautego i Mattiasa dołączyli jeszcze pianista Jan Terje Augestad, saksofonista Jørgen Mathisen (potentat sceny jazzowej i improwizowanej, znany chociażby z grup Momentum i Krokofant) oraz rosyjska skrzypaczka i wiolonczelistka Maria Grigorjewa. Wszystkich ich możemy usłyszeć również na najnowszej produkcji Weserbergland – wydanym w lutym tego roku albumie (zatytułowanym nadzwyczaj podniośle) „Sacrae Symphoniae Nr. 1”.
Ale do starego składu z czasów „Am Ende der Welt” dołączyli teraz nowi muzycy: włoski waltornista Filippo Tramontana, francuski oboista Manuel Domènech, perkusista Vetle Adrian Larsen (który wcześniej udzielał się w bluesowym Bedrock Bluesband i freejazzowym Tigerfish & Lioncats) oraz – i ten transfer świadczy o wzroście prestiżu grupy – (kontra)basista Ingebrigt Håker Flaten, będący kolejną żywą legendą skandynawskiej sceny improwizowanej. Wystarczy wspomnieć o jego zaangażowaniu w działalność Nu Ensemble Matsa Gustafssona, Angles 3 Martina Küchena, The Thing bądź Atomic. W efekcie określenie Weserbergland anno Domini 2022 mianem supergrupy na pewno nie będzie nadużyciem. A od supergrupy wymaga się supermuzyki. I taką też można usłyszeć, sięgając po „Sacrae Symphoniae Nr. 1”.
Podobnie jak w przypadku poprzedniego wydawnictwa na to również trafiła tylko jedna, ale za to rozbudowana do prawie czterdziestu minut kompozycja tytułowa. I chociaż nie podzielono jej odgórnie na części, to ewidentnie składa się – jak na symfonię (przynajmniej tytularnie) przystało – kilku spojonych ze sobą fragmentów. Stylistycznie to muzyka lokująca się bardzo blisko elektroniczno-eksperymentalnego krautrocka sprzed pięciu dekad; nawiązania do Can, Cluster czy Neu! są oczywiste. Ale nie tylko do nich. Norwescy artyści odwołują się również do twórczości Karlheinza Stockhausena (1928-2007), czołowego awangardzisty XX wieku i pioniera muzyki elektronicznej, oraz – co może być dużo większym zaskoczeniem – do muzyki dawnej, a konkretnie tej, jaka powstawała w Wenecji w epoce późnego renesansu. Na styku tych trzech „kultur” powstała nowa jakość – Weserbergland i jego „Sacrae Symphoniae Nr. 1” (co, miejmy nadzieje, jest jednoznaczne z obietnicą, że kiedyś powstaną „symfonie” numer dwa, a może nawet trzy…).
Początek suity jest stricte elektroniczny, mocno eksperymentalny, wręcz zahaczający o noise. Kiedy w tle pojawia się saksofon Mathisena i gitara Storsvego, instrumenty te podporządkowują się dominującej roli elektroniki i syntezatora. Dopiero po prawie siedmiu minutach następuje znacząca zmiana nastroju: perkusja rozpędza się, a w ślad za Larsenem podąża Jørgen, któremu z kolei starają się dotrzymać tempa waltornista i oboista. Dęciaki przez cały czas pozostają jednak na drugim planie, aż do uspokojenia, kiedy to na jakiś czas na arenie ponownie pozostaje jedynie Einarsen ze swoim komputerem. Ketil, choć dba o nastrój, jednocześnie nie oszczędza słuchaczy, generując kolejne szumy i zgrzyty, które – jak się okazuje – również mogą brzmieć… klimatycznie. Wszystko jest kwestią wyobraźni i talentu. Kolejna część „symfonii” zaczyna się w jedenastej minucie, a „grubą kreską” oddzielającą ją od wcześniejszej jest ponownie motoryczna partia perkusji. W tle z kolei ton nadają Einarsen (ze swoją elektroniką) i Tramontana (na waltorni). Z czasem dołączają kolejne instrumenty, za sprawą których faktura gęstnieje, a przy okazji rośnie też niepokój.
Nie jest to bowiem, co należy podkreślić, muzyka służąca jedynie rozrywce. To także twórczość skłaniająca do kontemplacji i rozważań na temat współczesnego świata. Dlatego obok tonów spokojnych i kojących rozbrzmiewają i takie, które mogą wywoływać zaniepokojenie. Ketil świetnie nad wszystkim panuje: wie, kiedy emocje wyciszyć i kiedy je podgrzać. W dwudziestej drugiej minucie mamy do czynienia z repryzą najbardziej energetycznego fragmentu „symfonii”, tym razem wzbogaconą jednak o wygenerowany komputerowo podniosły chór. Do tego dochodzą noise’owe zgrzyty i przetworzone dźwięki gitary i fortepianu. Trzeba przyznać, że tych kilka minut utworu potrafi wywołać ciarki na plecach. Ale to wcale nie ostatnie atrakcje. W dalszej części zespół implementuje do swojej muzyki elementy innych jeszcze gatunków: post-rocka i free jazzu. Jakby tego było mało, w jednej chwili brzmi jak grupa minimalistycznie awangardowa, by kilka minut później zaatakować słuchacza z siłą rozpędzonego big bandu. A im bliżej końca, tym bardziej przejmujący, kłujący w uszy staje się przekaz Skandynawów (i ich zagranicznych gości).
Muzyka Weserbergland znacząco ewoluuje i dojrzewa. Słychać to szczególnie wyraźnie, gdy wysłuchamy po kolei wszystkich trzech produkcji: od intrygującego, kosmicznego, ale niekiedy niezbornego „Sehr Kosmisch • Ganz Progisch”, poprzez bardzo konsekwentny i bliski już obecnej formule przyjętej przez zespół „Am Ende der Welt”, aż po „Sacrae Symphoniae Nr. 1”. Czy ten album oznacza już dotarcie do celu, ostatecznie wykrystalizowanie się stylu grupy – okaże się dopiero w przyszłości, za dwa, może trzy lata. Znając jednak Ketila Vestruma Einarsena, należy podejrzewać, że to nie koniec jego artystycznych poszukiwań.
koniec
19 maja 2022
Skład:
Ketil Vestrum Einarsen – syntezator, komputer, efekty elektroniczne, muzyka
Gaute Storsve – preparowana gitara elektryczna
Jan Terje Augestad – preparowany fortepian
Jørgen Mathisen – saksofon
Maria Grigorjewa – skrzypce
Filippo Tramontana – waltornia
Manuel Domènech – obój
Ingebrigt Håker Flaten – gitara basowa
Vetle Adrian Larsen – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.