Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4

Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)

Lekcja stylu. Jak jeść wątrobę. Prowadzi Jolanta K. (Cannibal Holocaust)
Lekcja stylu. Jak jeść wątrobę. Prowadzi Jolanta K. (Cannibal Holocaust)
MK: Zgadza się – horror (zresztą podobnie jak SF) wyraża lęki obecne w społeczeństwie. A że sytuacja się zmienia, zmieniają się też lęki. Kiedyś była to wojna atomowa i mutacje popromienne, infiltracja komunistów (bo przecież mówimy głównie o kinie amerykańskim), potem zanieczyszczenie środowiska. Jednak wciąż pamiętam niektóre sceny z serialu „Strefa mroku”, puszczanego kiedyś przez telewizję publiczną (chyba wtedy nie było jeszcze żadnej innej…), a konkretnie odcinek, w którym po niewielkiej awarii elektrowni jądrowej mieszkający nieopodal paranoik zamyka się w schronie i przekonany o atomowym światowym Armageddonie ignoruje wezwania ratowników, biorąc ich za postatomowych szabrowników. Ciekawe, czy moja reakcja na ten akurat odcinek miała związek z faktem, że w 1986 musiałem w szkole pić płyn Lugola? To w sumie jest również odpowiedź na Twoje, Konradzie, pytanie o odnoszenie horrorowych fabuł do własnych życiowych doświadczeń.
JL: Zadziwiające, bo ja też głównie ten odcinek (może prócz zamieniania klientów marketu w manekiny) pamiętam. Aczkolwiek nieco inaczej – że facet za późno ruszył się ze schronu, sprawdzić, czy rzeczywiście poziom promieniowania opadł. Zaś do schronu dobijał się któryś z żyjących jeszcze mieszkańców, a nie ratownik. Aczkolwiek rzeczywiście – filmy powinny podążać za społecznymi problemami. W chwili obecnej w kinie katastroficznym atomowa zagłada została praktycznie wyparta przez zagładę wirusową. Atom pozostał w sensacji, gdzie ściga się najczęściej Arabów (lub – wciąż jeszcze – Rosjan). W horrorze natomiast jest pewien przestój. Aczkolwiek zapominamy o drobiazgu – horror hollywoodzki jest kręcony głównie dla Amerykanów, bo to amerykański rynek jest najbardziej złotodajny. A tam jest dużo miejscowości na zadupiach, domków letniskowych, leśniczówek i innych rzeczy, których w Europie jest często jak na lekarstwo. I horror współczesny – ten amerykański, opierający się właśnie na miejscach odludnych – wciąż skutecznie straszy, tyle że Amerykanów. Azjaci zaś – zwłaszcza Japończycy – mieszkają w gęsto zabudowanych miastach, podobnie jak Europejczycy, więc i ich strachy są nam bliższe. Póki jednak nie będzie rynku przynoszącego duże pieniądze twórcom horrorów, póty będziemy mieli niezbyt oddziałujące na nas strachy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
• • •
KW: W jaki sposób w ogóle staracie się śledzić gatunek? Czy oferta naszych kin i dystrybutorów DVD jest wystarczająca?
SCh: To pytanie jest prowokacyjne. Nie odpowiem na nie :).
JL: A ja z chęcią dam się sprowokować ;). Kina biorą tylko to, co ma wysoki budżet, a wysokobudżetowych horrorów (i to amerykańskich głównie) zbyt wielu nie ma, siłą więc rzeczy w kinie nie ma co szukać dobrej rozrywki spod znaku kina grozy. Z rynkiem DVD jest jeszcze gorzej. Na płyty trafiają filmy, które zeszły z kin (a więc wspomniane wysokobudżetowe, bardzo często będące niewypałami), oraz – nie wiedzieć, czemu – masa bubli. Podejrzewam, że prawa do nich są sprzedawane w niedrogich pakietach i nasi skąpi dystrybutorzy z chęcią dają się skusić takiej ofercie (filmy takiego Dimension Films są w znacznej części u nas dostępne, mimo że więcej niż połowa z nich nie przedstawia sobą zbyt wielkiej wartości). Sęk w tym, że jak kiepski by to nie był film, i tak kosztuje najczęściej w okolicach 40 PLN. A to trochę drogo jak za bubel. Krajowy horrormaniak nie ma więc lekko.
Do rzeźni? Prosto. (Wysyp żywych trupów)
Do rzeźni? Prosto. (Wysyp żywych trupów)
PD: Ano nie ma i pozostaje mu tylko ściągać filmy na DVD z zagranicy (ale na szerszą skalę to już potrzeba do tego niemałych funduszy) albo korzystać z nieprzebranych zasobów Sieci. Ja staram się być na bieżąco zarówno ze współczesnym mainstreamem, bardziej niszowymi rzeczami, jak i niewidzianą jeszcze klasyką, a dużych funduszy nie posiadam :-).
MCh: Dziwne rzeczy mówicie, bo jeśli można coś w ogóle umiarkowanie pochwalić, to właśnie ewentualnie nasz rynek DVD. Oferta kinowa horroru jest tragiczna, ale na DVD, dzięki takim wydawnictwom jak bodajże „Kino grozy”, trafia przynajmniej coś. Trochę Azji, trochę nowszych produkcji europejskich, trochę klasyki sprzed lat. Da się z tego budować jakieś podstawy filmoteki. Większość i tak trzeba ściągać z zagranicy, ale przecież jakoś radykalnie nie przebijesz cen 11,90 zł czy 19,90 zł za rzeczy typu brytyjskie „Martwe mięso” albo japońskie „Sąsiad spod 13.”. Pewnie, że kupujesz to z kilkuletnim opóźnieniem, ale lepiej późno niż wcale. Czyli kina to dno, a DVD to poziom prawie znośny.
KW: Ciekawe natomiast, że te wydania są praktycznie całkowicie ignorowane w rodzimej prasie (może poza jakimiś niszowymi gazetkami w mikroskopijnych nakładach), przez co mało kto – poza zagorzałymi fanami – o nich wie. Przecież wydano u nas niedawno „Battle Royale” Kinji Fukasaku (czy to horror, zdania są podzielone – ja akurat nie kwalifikuję, ale pasuje mi jako przykład), film ważny, głośny, a u nas szerzej pisała tylko „Esensja”. Wyszedł na DVD absolutnie czołowy reprezentant horroru koreańskiego – „Opowieść o dwóch siostrach” Kim Ji-woona, a nikt (poza „Esensją :)) nie poświęcił mu więcej niż kilka zdań zajawki. Pewnie znajdziecie więcej takich przykładów. Najsłabszy remake (weźmy nową „Mgłę”), który wchodzi do kin, otrzymuje więcej przestrzeni w pismach i magazynach niż ciekawe i ważne pozycje wydawane tylko na DVD.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
JL: Seria „Kino grozy” jakoś nie cieszy się najlepszą opinią. Z numeru na numer jest coraz więcej sarkań na spadający poziom serii. Przykładowo – wspomniane przez Michała „Martwe mięso” jest może i pomysłowe (szczególnie atakująca krowa-zombie), ale fatalnie zrealizowane. Co do „Battle Royale” – zgoda, to świetny film, ale wiele osób ma problemy, jak go zaklasyfikować. Osobiście do horroru go nie zaliczam, a jedynie do SF (i to bliskiego zasięgu), ale jest wiele osób, które traktują ten film jako przeciętną sensację albo wręcz i dramat. W dodatku dla kogoś, kto nie jest obeznany z kinem azjatyckim i mentalnością mieszkańców Dalekiego Wschodu, film będzie dość abstrakcyjny i wydumany.
KW: Ale to nieistotne. Ważne, że pozycja dla kina znacząca, głośna, a u nas w prasie zignorowana. Podobnie się dzieje właśnie z większością horrorów u nas wydawanych poza obiegiem kinowym.
JL: Co do sytuacji na rynku DVD – problem polega na tym, że płyty (podobnie jak i książki) są relatywnie drogie. W związku z tym, jeśli kupuje się płytę, to głównie z tym filmem, który był w kinach i którego tytuł z czymś się kojarzy. Filmy nieznane, niewprowadzone do obiegu kinowego i nienagłośnione odpowiednio, są kupowane w drugiej kolejności, a więc – co oczywiste – schodzi ich znacznie mniej i znacznie mniej na nich się zarabia. A skoro i tak przyniosą małe dochody, to po co robić im reklamę, która podwyższyłaby koszty?
Ułożyłem dwie ścianki i się zaciąłem. Może pomożesz z tą kostką Rubika? (Hellraiser)
Ułożyłem dwie ścianki i się zaciąłem. Może pomożesz z tą kostką Rubika? (Hellraiser)
KW: Nie mówię o reklamie. Mówię o filmowej publicystyce, która powinna zwracać uwagę na dzieła ważne, a tego nie robi.
MCh: Panowie, strasznie się rozgadaliśmy i trzeba powoli kończyć. Dajcie sobie na koniec zadać pytanie, które może zmusi nas wszystkich jeszcze raz do zastanowienia, dlaczego czegoś się boimy. W kontekście moich powyższych sarkań na kiepski poziom dzisiejszego horroru, na jego dreptanie w miejscu i na pauzę w rozwoju gatunku, spróbujcie odpowiedzieć na pytanie, co mogłoby dzisiaj przestraszyć was osobiście? Od razu mówię, iż odpowiedź, że budzicie się bez penisa, już padła w „Loaded Weapon”, a pokazał to Cronenberg w „Musze”.
KW: Wyczuwam brak udziału kobiet w naszej dyskusji…
MCh: Dlaczego? Dla kobiet brak penisa może być równie przerażający.
JL: Mnie się w tej kwestii ciągle przypomina „Switch” oraz – przy okazji – mój ulubiony „Killer Condom” :).
MCh: Czyli odpowiedzcie, co jest waszym DRUGIM najgorszym koszmarem potencjalnie przekładalnym na film.
KW: Nieodmiennie od lat strach o swoich bliskich. Nie będę podawał przykładów tematów, bo same myśli są już wystarczająco przerażające.
SCh: Nowa wersja „Gabinetu figur woskowych” z postaciami Romana Giertycha, Stanisława Łyżwińskiego i ojca Rydzyka w rolach głównych. A na serio: pustka! Jakkolwiek to rozumieć – pustka w przestrzeni kosmicznej, pustka emocjonalna w człowieku, pustka, która się namnaża, atakuje, infekuje, czyli chyba nic nowego: kolejna wersja „Inwazji…”, ale tym razem dokonywanej przez „nicość”. Jej zapowiedź mieliśmy już w kampanii samorządowej przed paroma laty, kiedy jeden z kandydatów mówił, że „niczego już nie będzie”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
MK: Chyba zatoczę w takim razie koło i wrócę do pierwszej mojej wypowiedzi: zombie. Ale epidemia zombie tu, w Polsce. Z prostych przyczyn: broni palnej u nas mało i zwykły obywatel (jak ja) zazwyczaj jej nie ma i nie umie korzystać. Czyli zostają kłonice, noże kuchenne i ekipy dresiarzy z bejsbolami, z którymi trzeba by się przeprosić. Ogólny burdel organizacyjny, brak dobrych dróg i zakorkowanie polskich miast, do tego kiepskie oświetlenie uliczne, wymarzone dla mózgojadów – czyli kiepsko z szansami ucieczki z zainfekowanego miasta. Kraj generalnie zamieszkany – a gdzie ludzie, tam i zombiaki, trudno znaleźć bezpieczne schronienie. Nierozwiązywalne dylematy, typu: w którą stronę uciekać: na wschód („tam musi być jakaś cywilizacja!”), na zachód, na północ, na południe? Totalna nieumiejętność znajdowania pożywienia w naturze i uprawy roli. Jedyna nadzieja narodu w chłopach, bo jak wiadomo, chłop żywemu nie przepuści. Żywemu trupowi też nie. Brrrr. Przerażająca wizja.
PD: Mnie dziś tak dogłębnie przerazić potrafiłoby chyba tylko to, gdyby ktoś potrafił mi wmówić, że wszyscy moi bliscy nie są tymi, za których się podają, i że wszyscy w jakimś celu przeciwko mnie spiskują. Wmówić przez przypadkowe, a nad wyraz trafne analogie do mojego życia bądź też filmowanie mojego życia ukrytą kamerą, wszystko jedno. Coś jak połączenie „Historii przemocy” Cronenberga z „Truman Show”. Jeśli zasiano by we mnie choć ziarno wątpliwości, byłby to najstraszniejszy horror, jaki na tę chwilę mogę sobie wyobrazić.
Zagubiona, co? Na Euro 2012 wszystkie zagubione muszą się odnaleźć! (Zagubiona autostrada)
Zagubiona, co? Na Euro 2012 wszystkie zagubione muszą się odnaleźć! (Zagubiona autostrada)
SCh: Czyli znowu odzywa nam się zza grobu Dick! Sporo jego opowiadań i powieści było właśnie o tym – o świecie, który choć wydawał się bardzo realny, ostatecznie okazywał się nierzeczywisty. I o ludziach, którzy okazywali się kimś innym, niż wydawali się być. Po raz kolejny potwierdza się moja teza – że to właśnie w twórczości Dicka tkwi niewyczerpane wprost źródło grozy, także filmowej. Tkwi w „Ubiku”, w „Trzech stygmatach Palmera Eldritcha”…
MK: Zwłaszcza „Trzy stygmaty…”. Ta wizja złego demiurga, przed którym nie możesz uciec, budzi przerażenie. Bo jak uciec przed bogiem?
PD: Zgoda, ale skoro nawet Dick zawsze wywoływał u mnie wrażenie jedynie świetnej, bo świetnej, ale jednak fantastyki, to czy jakikolwiek filmowiec potrafiłby jego wizje uwiarygodnić? Patrząc po dotychczasowych ekranizacjach Dicka – bardzo wątpię.
JL: Prędzej czy później – chyba – znajdzie się ktoś, kto zrobi doskonały film na podstawie jakiejś książki czy opowiadania Dicka, ale pewnie wszyscy zmyją mu głowę za zbytnie odejście od oryginału, bo w większości przypadków nie sposób będzie zachować i oryginalną treść, i klimat. A często właśnie dzięki znacznemu odejściu od pierwowzoru zawdzięczamy wielkie dzieła, jak choćby Kubrickowskie „Lśnienie”. Natomiast co do horroru, na którym bym się bał… No cóż, skoro i tak lubię duchy, to niech to będą Zaduszki (niekoniecznie dosłowne), gdzie wracają między ludzi wszyscy zmarli, próbując rozliczyć się za wszelkie urazy – od morderstw i gwałtów, przez drobne kradzieże, wadliwie zainstalowane urządzenia, zabrudzone dywany, aż po krzywo podawane na powitanie ręce. Któryś wyskakujący z nicości upiór na pewno mnie przestraszy :).
SCh: Słowem – Mickiewiczowskie „Dziady”!
JL: Tylko proszę bez żadnych baranków i motylków (choć motylki-zombi nawet byłyby wskazane ;)).
MK: Grozę z użyciem motylków też już Dick wymyślił :D. Opowiadanie „Sonda przyszłości” się kłania.
JL: Ach, ale nie były jeszcze sfilmowane :).
MCh: Rany, ale jesteśmy przewidywalni w tych strachach. Boimy się po prostu samotności i odkrycia, że cały nasz świat jest zbudowany na kruchych podstawach. Czyli sami zachęcamy filmowców, żeby podawali nam w horrorze sprawdzone od dekad konwencje. Dorzucę, że od czasu, kiedy mam małe dzieci, przeraża mnie wszystko, co się z nimi wiąże – od tego, że mogłoby ich nie być, przez ich porwanie, po odkrycie, że każde z nich jest inkarnacją jakiegoś ostatniego sukinsyna, który w środku nocy postanowi pozarzynać wszystkich wokół. Ale nawiązując do najwcześniejszego pytania Konrada z tej dyskusji, odpowiem na własne pytanie w ten sposób: mój strach w pigułce wygląda tak, jak scena z Lynchowskiej „Zagubionej autostrady”, czyli budzę się w nocy i w twarzy kogoś bliskiego widzę, że to jakaś obrzydliwa postać, która na moment się zdemaskowała.
KW: Olbrzymie motylki-zombie o twarzach naszych dzieci, które atakują nas na polskich drogach, pozbawiając penisów lub sprawiając, że nie będą one już Tym, Czym Się Wydają, powinny więc jako temat horroru zadowolić wszystkich uczestników tej dyskusji. Tą konstatacją proponuję więc zakończyć nasze dywagacje.
koniec
« 1 2 3 4
13 listopada 2007

Komentarze

23 XII 2009   14:31:55

Ciekawe zestawienie mógłbym się tylko przyczepić do \"Switu żywych trupów\" na tak wysokiej pozycji. Tak czy innaczej badzo miło się czytało i z pewnością postaram się obejrzeć te z wymienionych filmów których jeszcze nie widziałem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Z filmu wyjęte: Latająca rybka
Jarosław Loretz

6 V 2024

W chińskich filmach nawet latające ryby są trochę… duże.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Polecamy

Latająca rybka

Z filmu wyjęte:

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Wojna w przestworach oceanu
— Sebastian Chosiński

Dobry, zły i łamliwy
— Konrad Wągrowski

Nie tylko klata
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja ogląda: Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Esensja ogląda: Lipiec 2017
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Mistrz kierownicy ucieka
— Kamil Witek

Rozszczepieni
— Jarosław Robak

Esensja ogląda: Grudzień 2016 (2)
— Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Listopad 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.