Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »

Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)

KW: Czego właściwie oczekujecie od horroru? Dreszczyku emocji, strachu czy jeszcze czegoś innego? Na ile dzisiejszy horror spełnia to oczekiwanie?
MK: Rozrywki i zaskoczenia. Niczego więcej. I bardzo rzadko to spotykam.
JL: Zaskoczenie to ja mam codziennie na poczcie (przez nowe cenniki czy druczki), w telewizji (co też wymyślili tytani naszej sceny politycznej) czy przy komputerze (o, znowu nie działa – jak to?). Od filmu natomiast oczekuję ciekawej wizji, dobrych, świeżych pomysłów i klimatu. Cenię wyobraźnię i warsztat, dlatego między innymi szczególnie chętnie oglądam produkcje azjatyckie zrealizowane w ostatnich paru latach, bo nikt inny nie pokazuje tak pięknych kolorystycznie plenerów i nie robi tak czystych wizualnie kadrów. Wkurzają mnie natomiast notoryczne próby zaskoczenia serwowane w znacznej części amerykańskich horrorów kinowych – ktoś nagle łapie bohatera za ramię albo wysuwa się zza framugi, a wszystko to przy głośnej fanfarze.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
SCh: Dreszczyku emocji. A gdyby na dodatek horror zmuszał do myślenia, byłbym już w siódmym niebie. Niestety, większość horrorów – zarówno tych literackich, jak i filmowych – nie daje mi ani jednego, ani drugiego. Obawiam się, że w wielu przypadkach kinowy horror padł ofiarą rozdętych do granic przyzwoitości efektów specjalnych – im ich więcej, tym klimatu mniej.
MCh: Kurczę, panowie, nie róbcie jaj z poważnego gatunku. Żaden z was nie oczekuje, że się przestraszy? Co to znaczy: „zaskoczenia”? I czym się takie zaskoczenie w horrorze różni od zwyczajnego zwrotu akcji w stylu „Rollo Tomasi – Luke, I’m your father – Statua Wolności w piasku”? Albo co to znaczy: „dreszczyku emocji”? Dawajcie jakieś konkrety, bo na razie wychodzi na to, że nie ma różnicy między – dajmy na to – dobrym kryminałem a horrorem.
MK: No cóż, dla mnie takim zaskoczeniem, nadzwyczajnym zwrotem akcji, były rozwiązania zastosowane w „Szóstym zmyśle” i „Innych”. To było właśnie takie złamanie reguł, jakie może mnie poruszyć, nastraszyć. Ujęcie horroru z punktu widzenia ducha i ukazanie tego dopiero pod koniec filmu zmienia optykę, zmusza do obejrzenia filmu raz jeszcze. Pozwala także reżyserom na ukrycie różnych smaczków, scenek, które dopiero przy ponownym seansie dają się wyłapać i zrozumieć.
Bezczelnie wywalony język został całkiem słusznie wykadrowany. (Blair Witch Project)
Bezczelnie wywalony język został całkiem słusznie wykadrowany. (Blair Witch Project)
SCh: Cóż, wychodzi na to, że horror jako gatunek filmowy strasznie się zdezawuował. Dwadzieścia lat temu moja odpowiedź byłaby zapewne inna, dzisiaj podtrzymuję swoje: oczekuję dreszczyku emocji, ponieważ nie wierzę już, że pojawi się jeszcze kiedyś dzieło na miarę „Dziecka Rosemary”, „Omenu” „Egzorcysty”, „Obcego” czy „Lśnienia”, czyli filmów, podczas oglądania których naprawdę się bałem. Taki Shyamalan na przykład potrafi mnie co najwyżej rozśmieszyć.
PD: Serio? Dla mnie to największy mistrz suspensu w mainstreamie od czasów Hitchcocka. No, ale oczywiście każdemu jego strachy, jak zauważył Konrad.
JL: Sus-co? No przepraszam, ale nie kupuję tych jego suspensów. Na takiej zasadzie to się pisze „shorciki” do prasy. Krótkie, może zabawne, z zaskakującą puentą. A Shyamalan kręci wielkie filmy z idiotyczną fabułą tylko po to, by na koniec władować swoje ukochane zaskoczenie. Tak jest w „Szóstym zmyśle” (o ileż lepsi byli „Inni”), tak jest w „Znakach” (inwazja obcych po to, by pastor odzyskał wiarę w Boga) i tak jest w „Osadzie” (cała się zwyczajnie kupy nie trzyma). A przez dreszczyk emocji rozumiem żywsze zabicie serca w trakcie seansu czy wręcz podskoczenie – po prostu nie sposób tego inaczej określić. W sensacji co najwyżej można obgryzać kciuki z emocji :).
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
PD: Cóż w tym wszystkim jest idiotycznego? Może inaczej: cóż jest w tym bardziej idiotycznego od tych wszystkich Zębatych Wróżek i zombich z Berkeley, które dostarczają Ci tyle zabawy? Wszystkie filmy Shyamalana (poza „Kobietą w błękitnej wodzie”) mają niesamowity klimat i świetnie budowane napięcie, a dziurę logiczną czy jakieś fabularne nieprawdopodobieństwo to da się znaleźć praktycznie w każdym filmie. Zresztą… Konradzie – jako największy znany mi fan Shyamalana – widzisz i nie grzmisz?!
KW: Popieram Piotrka. Shyamalan może czasem prezentuje przesadną wiarę w swe umiejętności wymyślania historii, ale w „Niezniszczalnym”, „Znakach” czy nawet „Osadzie” budowanie napięcia jest prima sort. Jakże genialnie wygrywa napięcie w banalnej z pozoru scenie rewizji kibica w „Niezniszczalnym”, a potem w scenie kluczowej – wyszukiwania w tłumie ludzi osób, które mogą knuć coś złego. Uwielbiam trzy sceny ze „Znaków” – noga w kukurydzy, emitowany w telewizji film ukazujący obcego i obcy zamknięty za drzwiami. A i „Osada”, oglądana pierwszy raz, dostarczała mnóstwo napięcia – choćby podczas wyczekiwania na słupku tyłem do lasu czy w momencie, gdy „istota” przechodzi pod wieżą strażniczą.
MCh: Wetnę się po Konradzie, bo lubiłem do niedawna Shyamalana, ale zaprotestuję przed używaniem w kontekście jego filmów nazwiska Hitchcocka i przede wszystkim słowa suspens. W filmach Shyamalana nie ma moim zdaniem suspensu, jest natomiast świetnie utrzymane napięcie i świetnie wypracowana atmosfera. Suspens u Hitchocka brał się przecież z tego, że widz wiedział więcej niż bohater i w napięciu patrzył, jak ekranowa postać na przykład wchodzi w pułapkę. U Shyamalana mamy dobrze skonstruowane opowieści o tajemnicy, której nie znamy i nie rozumiemy (albo rozumiemy błędnie, jak się później okaże). I tyle. Może zresztą pogodzę was w opiniach o Shyamalanie tak: bardzo lubię oglądać jego filmy, choć często po zakończeniu odkrywam, że logicznie kompletnie nie trzymały się one kupy, co bezlitośnie obnaża wówczas drugi seans.
Słynna scena z wibratorem. (Psychoza)
Słynna scena z wibratorem. (Psychoza)
JL: Och, ja nie twierdzę, że te filmy źle się ogląda. Wręcz przeciwnie – zawsze są bardzo starannie zrealizowane i mają świetnie dobraną obsadę. Ale w większości są to (przynajmniej dla mnie) filmy jednokrotnego obejrzenia. Szczególnie wściekłem się na „Osadę”, bo istnienie takiego miejsca jest zwyczajnym absurdem. Skąd mieszkańcy – przy tak małej powierzchni terenu – biorą na przykład szkło, naftę, ubrania, metalowe elementy i inne rzeczy, które z czasem się przecież zużywają? Innych paru pytań nie zadam, bo mimo wszystko pewnie są jeszcze osoby, które nie oglądały tego filmu. Po prostu według mnie „Osada” zwyczajnie obraża inteligencję widza. I nie ma tu nic do rzeczy zawieszanie niewiary na czas seansu, bo konstrukcja fabularna filmu przekracza wszelkie granice rozsądku. Bardzo mi się natomiast podobała „Kobieta w błękitnej wodzie” – historia elegancko skonstruowana i wreszcie wolna od większych logicznych bzdur.
MCh: Ale wracając do tematu – oczekuję od horroru tego, by przekonująco uświadomił mi, że coś przekracza granice mojego pojmowania albo mojego światopoglądu, i że fakt tego przekroczenia bezpośrednio mi zagraża. Dopiero w drugiej kolejności oczekuję sztuczek „filmowych”, jakiegoś nowego języka czy chwytu. Za ideał niech posłuży „Nie oglądaj się teraz” Roega – film, który postawiłbym w swoim horrorowym Top 3.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
KW: A pozostałe dwa?
MCh: No tak, wiedziałem, że nie należy podawać żadnych liczb… „Psychoza” i „Lśnienie”. W zasadzie każdy z nich lubię za to samo – mistrzowskie połączenie wieloznaczności z wielopoziomowymi pomysłami filmowymi. Ale dokładniej powiem na przykładzie „Nie oglądaj się teraz”. Po pierwsze, Roeg krok po kroku pokazuje, że znany mi świat zaczyna się pruć i przestaję go rozumieć. Po drugie, robi to za pomocą oryginalnych środków filmowych (prywatnie montaż Roega nazywam sobie montażem prekognicyjnym, bo w ramach jednego cięcia facet jest w stanie zapowiedzieć przyszłość, zasugerować jej niejasność i przestraszyć). Po trzecie, pokazuje na końcu obiekt grozy i nie tylko nie traci niczego z mocy, ale podkręca ją nagle niesłychanie. Bo zdołał w ten sposób dorzucić nagle pół tuzina kolejnych myśli interpretacyjnych i kolejnych strachów.
KW: Ja nie będę wymyślał jak koledzy i powiem, że oczekuję przestrachu, który utrzyma się po seansie, a najlepiej będzie, jak w jakiś sposób powróci we śnie (to taki mój osobisty probierz). Dlatego też przykładam dużą wagę do klimatu oglądania horroru – jednak samotny wieczorny seans DVD we własnym kinie domowym, nieprzerywany reklamami czy wychodzeniem na herbatę, to sytuacja idealna.
MCh: A wiesz, że od pewnego czasu… kurczę, no naprawdę już od dłuższego (właśnie zdałem sobie z tego sprawę), mam to samo? Kino i horror idą dla mnie coraz rzadziej w parze. Zastępuje je wieczorny seans w domu z DVD i z słuchawkami na uszach (wymaganie rodziny, ale przy horrorze bardzo przydatne). Może to kwestia coraz większych ekranów w naszych domach. Może kwestia coraz gorszego zachowania ludzi w kinach. Ale od bodaj „Ukrytego wymiaru” nie miałem wrażenia podczas zbiorowego seansu w kinie, że wszyscy widzowie na sali czują to, co ja.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

23 XII 2009   14:31:55

Ciekawe zestawienie mógłbym się tylko przyczepić do \"Switu żywych trupów\" na tak wysokiej pozycji. Tak czy innaczej badzo miło się czytało i z pewnością postaram się obejrzeć te z wymienionych filmów których jeszcze nie widziałem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Wojna w przestworach oceanu
— Sebastian Chosiński

Dobry, zły i łamliwy
— Konrad Wągrowski

Nie tylko klata
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja ogląda: Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Esensja ogląda: Lipiec 2017
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Mistrz kierownicy ucieka
— Kamil Witek

Rozszczepieni
— Jarosław Robak

Esensja ogląda: Grudzień 2016 (2)
— Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Listopad 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.