Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »

Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)

Powrót do domu po zawodach zapasów w błocie bywa uciążliwy. (Znaki)
Powrót do domu po zawodach zapasów w błocie bywa uciążliwy. (Znaki)
KW: Co ważne i co w naszej dyskusji powraca, to że ten przestrach musi opierać się na osobistym odbiorze dzieła. Nic na mnie nie działa tak, jak strach o najbliższych. Choćby dlatego za najlepsze dzieło Kinga uważam „Smętarz dla zwierzaków”, książkę, po lekturze której każdy musi odnieść jej treść do siebie i zapytać się: „a co ja bym zrobił na miejscu Louisa Creeda?” (w filmie zostało to kompletnie schrzanione przez bezsensowne przeładowanie go elementami gore). Dopiero w następnej kolejności zależy mi na możliwości odniesień społecznych.
PD: Ja oczekuję oczywiście nade wszystko solidnego przestrachu, co dziś mi się już, niestety, praktycznie nie zdarza. Poza tym miło jest, gdy twórcy pokuszą się o jakąś głębszą myśl, komentarz socjologiczny czy polityczny bądź dowcipną pointę. Przepadam też za horror-komediami, tymi zamierzonymi (Peter Jackson, Troma, „Wysyp żywych trupów”, „Opowieści z krypty”), jak i tymi niezamierzonymi (te wszystkie „Ślimaki”, „Kleszcze”, „Żaby” etc.). Ktoś jeszcze lubi czy tutaj pozostaję osamotniony?
KW: Zakładam jednak, że w tych przypadkach oczekujesz śmiechu, nie strachu?
PD: To zależy. Dobry komediowy horror, który nie popada w ekstremalne gore na wzór „Martwicy mózgu” (na przykład poszczególne odcinki „Opowieści z krypty”, które kończą się zazwyczaj zabawną pointą, ale gdzieś po drodze jest też budowanie napięcia), powinien może nie od razu straszyć, ale mieć swój klimat.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
MCh: Swoją drogą, to też jest miara mistrzostwa – rozbawić, ale jednocześnie nie osłabiając przestrachu. Niewielu się to udało, bo ekranowe jaja po prostu biorą wszystko w nawias, a wtedy strach znika. Moim zdaniem ta sztuka wyszła na przykład Raimiemu, ale tylko w pierwszej części „Evil Dead”.
JL: Tak, to jeden z niewielu filmów, na których się bałem. No i nie miał happy endu, co od pewnego czasu bardzo cenię w filmach.
MK: Oczywiście lubię „Wysyp żywych trupów” – jak można nie lubić filmu, w którym bohaterowie, broniąc się przed nacierającą ospale zombiaczką, rzucają w nią winylowymi płytami, jeszcze robiąc szybką selekcję, co warto zachować, a czym można cisnąć?
JL: Oj, można nie lubić. Ja na przykład go nie lubię, bo będąc komedią, zaskakująco mało bawi. I w dodatku miejscami jest nudnawy. Uwielbiam konwencję z przymrużeniem oka, ale niech to będzie przede wszystkim dobry film. Dlatego mnie bardzo się podobał „Dellamorte Dellamore”, tracący impet pod koniec, ale zamknięty prześliczną klamrą. A „Wysyp żywych trupów” śmieszy jakoś tak na siłę.
• • •
KW: Jak w ogóle zapatrujecie się na dzisiejsze kino grozy? Regres? Rozwój? W czym widzicie największy problem gatunku na dzisiejszym etapie rozwoju?
Trójkę, panie! Wybierz trójkę! (Planet Terror)
Trójkę, panie! Wybierz trójkę! (Planet Terror)
SCh: 90 proc. filmów mnie śmieszy, 9 proc. nuży… Ratunek w kinematografiach dla nas egzotycznych – azjatyckiej, iberoamerykańskiej. Choć nie ukrywam, że pierwszy japoński „Ring” zamiast mnie wystraszyć, na zakończenie wzbudził eksplozję śmiechu.
PD: Miałem to samo. Poza tym jak mam się bać, kiedy po ekranie biega banda prawie identycznych (na pierwszy rzut oka) gostków, którzy bardzo emocjonalnie reagują, bardzo szybko mówią i bardzo śmiesznie się przy tym krzywią?
KW: Oj, wyłażą z Ciebie uprzedzenia kulturowe… :). Zapewniam Cię jednak, że po odpowiedniej liczbie seansów nie tylko zaczyna się odróżniać bohaterów, ale i od ręki widzisz, czy ktoś jest Japończykiem, czy Koreańczykiem.
PD: Chociaż przyznam, że powoli przekonuję się do horroru azjatyckiego, ale tego faktycznie zdumiewająco oryginalnego (Miike, „The Host”), nie tego powielającego schemat kruczowłosej dziewczynki o ruchach C3PO, czarnej wody w wannie czy na ścianie itp.
JL: Ja się obśmiałem na wersji amerykańskiej. Japońska przypadła mi natomiast do gustu, bo podczas seansu ździebko trzeba było myśleć. A to rzadka potrzeba w kinie grozy. Natomiast co do pytania Konrada – odpowiedź brzmi: regres. Owszem, bywają świeże pomysły, ale najczęściej pojawiają się one w produkcjach niezależnych czy niskobudżetowych, co siłą rzeczy rzutuje na jakość oglądanego filmu i stosowanych efektów specjalnych. Zaś tytani rynku filmowego poszli na łatwiznę i kręcą remake za remakiem wyłącznie w nadziei zbicia kasy, a nie przestraszenia widza. W tej sytuacji zbawienną stała się inwazja azjatyckiego kina grozy, które wpuściło trochę świeżej krwi w kostniejący już gatunek. Niestety, kino azjatyckie za bardzo w pewnym momencie spoczęło na laurach i zaczęło bez opamiętania mnożyć historie o duchach długowłosych dziewczyn, a jak wiadomo, wszystko w nadmiarze szkodzi. Mimo to nadal uważam, że najciekawsze horrory w chwili obecnej powstają w Azji (jak choćby puszczone u nas ostatnio na rynek DVD – szkoda, że nie do kin – „Lustro”). Pytanie, czy kinematografia europejska i amerykańska wyciągnie z tego jakieś nauki i udoskonali warsztat. Jak na razie to „wykorzystanie” idzie w absurdalnym kierunku – kręcenia prostszych i głupszych odpowiedników azjatyckiego oryginału.
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
MK: Obecnym problemem gatunku jest stosowanie klisz i robienie kolejnych wersji – co już koledzy wspomnieli. Jednak można w tym odnaleźć i pozytywne aspekty: filmy grozy kręcone w latach 50. czy 60. XX wieku, zwykle w studiu, z oszczędnym użyciem technikaliów i efektów specjalnych, dziś już nie są (oczywiście generalizuję teraz koszmarnie) w stanie przerazić współczesnego widza. Widz ten zawiesza swą niewiarę na znacznie solidniejszym kołku – widok namalowanego tła w scenie na cmentarzu czy przywoływany przez Kinga zamek błyskawiczny na plecach Potwora powoduje natychmiastowe klapnięcie atmosfery. Zatem zrobienie nowej wersji „Nawiedzonego” czy innej klasycznej opowieści grozy może być konieczne, żeby esencja – czyli sama opowieść – mogła zostać przyjęta współcześnie.
PD: Najlepszym tu przykładem nowy „Świt żywych trupów”, choć nie tylko – nowa „Teksańska masakra…” też emocjonowała mnie o wiele bardziej od filmu Hoopera, na którym dziś potrafię już tylko drzemać. Ale przyznam, że do nowej wersji „Ptaków” podchodzę z niepokojem. Pośrednio poruszaliśmy zresztą już ten temat z Konradem w dyskusji o remakach – tu chyba najwięcej zależy po prostu od tego, na ile sprawny twórca się za to bierze. A więc na ile profesjonalna będzie to produkcja (lepsze efekty – proszę bardzo, byle nie kosztem klimatu), ale też na ile reżyser będzie potrafił odejść od powielania kropka w kropkę i dołożyć coś od siebie. To nie musi być rewolucja, niekiedy wystarczy zaskoczenie w postaci zmienionego w stosunku do pierwowzoru zakończenia, szczypty humoru w to miejsce, gdzie kiedyś było śmiertelnie poważnie (bądź vice versa) itp.
Przepraszam, którą Rzeczpospolitą teraz mamy tam na zewnątrz? (Szósty zmysł)
Przepraszam, którą Rzeczpospolitą teraz mamy tam na zewnątrz? (Szósty zmysł)
MCh: No nie, sprzeciw – skuteczność horroru ma moim zdaniem dosyć ograniczony związek ze sposobem jego realizacji (nie mówię oczywiście o kompletnej nieudolności). Straszyć musi idea, a idei – przy założeniu przyzwoitego poziomu technicznego – nie da się łatwo stępić. Popatrzcie zresztą na ekspresjonizm – moim zdaniem nadal straszy, niezależnie od ośmiu dekad rozwoju technicznego kina. Natomiast zgoda ze wszystkimi dotychczasowymi głosami, że horror zabija powielenie chwytów. I dzisiaj to chyba drugi największy problem gatunku. Ale pierwszym jest dla mnie co innego. Otóż uważam ten gatunek za najlepszy – z natury rzeczy – do mocnego wyrażania i definiowania lęków cywilizacyjnych z danego momentu w czasie. Dzisiejszy problem horroru polega w dużej mierze na tym, że stracił skuteczność, bo odwrócił się od diagnozowania problemów współczesności. Ostatnia sensowna fala związana była ze wspomnianym tu już kilka razy nowym horrorem japońskim. Pomyślmy, dlaczego bywał on skuteczny? Moim zdaniem dlatego, że – tak jak wcześniej wspomniany Polański – umiejętnie przeniósł tradycyjne formy opowieści grozy nagle do środka miasta. Straszył przecież blokiem mieszkalnym, dziwnymi sąsiadami, plamami na suficie, klaustrofobicznością windy, utratą pracy oraz środków do życia itd. W dzisiejszym horrorze dzieje się to za rzadko. A w horrorze hollywoodzkim – prawie wcale.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
KW: Ale w dyskusji w TVP Kultura mówiłeś jednak o reakcji horroru na wydarzenia 9/11, wojnę w Iraku, strachu przed terroryzmem. Podtrzymujesz, czy też powinniśmy zaczekać, aby spojrzeć na to z dystansu?
MCh: Poczekaj – to Piotrek Kletowski bronił swojej tezy przedstawionej w „Kinie”, że nowa fala amerykańskiego gore jest reakcją na 11 września.
KW: A, racja. Nie wiem, czemu mi się pomyliło.
MCh: Ja tej pewności nie mam. Wydaje mi się, że horror powinien wręcz zareagować odwrotnie – przy przeładowaniu mainstreamowych mediów obrazami obrzydliwości, horror gore przecież wysiada. Dlatego II wojna światowa skasowała ówczesną falę amerykańskiego horroru – bo kogo w kontekście komór gazowych przestraszy wilkołak? Jak dla mnie właśnie dlatego dzisiejszy horror porn jest kompletnym nieporozumieniem, a wyjaśnienia Eli Rotha, że buduje sceny na odwołaniach do Guantanamo, to idiotyzm. Dlatego też czekam na jakąś większa falę sublimacji gatunku. Póki co jej nie ma.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

23 XII 2009   14:31:55

Ciekawe zestawienie mógłbym się tylko przyczepić do \"Switu żywych trupów\" na tak wysokiej pozycji. Tak czy innaczej badzo miło się czytało i z pewnością postaram się obejrzeć te z wymienionych filmów których jeszcze nie widziałem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Z filmu wyjęte: Latająca rybka
Jarosław Loretz

6 V 2024

W chińskich filmach nawet latające ryby są trochę… duże.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Polecamy

Latająca rybka

Z filmu wyjęte:

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Wojna w przestworach oceanu
— Sebastian Chosiński

Dobry, zły i łamliwy
— Konrad Wągrowski

Nie tylko klata
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja ogląda: Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Esensja ogląda: Lipiec 2017
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Mistrz kierownicy ucieka
— Kamil Witek

Rozszczepieni
— Jarosław Robak

Esensja ogląda: Grudzień 2016 (2)
— Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Listopad 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.