Klasyka kina radzieckiego: Jak nie pokochać nieznajomego [Bołotbek Szamszyjew „Echo miłości” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Zmarły w grudniu 2019 roku Bołotbek Szamszyjew był artystą, który najczęściej wracał do twórczości Czingiza Ajtmatowa. Jako aktor (w swym jedynym występie przed kamerą w tej roli) i jako reżyser (aż czterokrotnie w latach 1974-1988). Choć trzeba przyznać, że długo do tego dojrzewał. Rolę w „Znoju” od „Echa miłości” – pierwszej dokonanej przez niego adaptacji prozy wielkiego Kirgiza – dzieli bowiem długich dwanaście lat.
Klasyka kina radzieckiego: Jak nie pokochać nieznajomego [Bołotbek Szamszyjew „Echo miłości” - recenzja]Zmarły w grudniu 2019 roku Bołotbek Szamszyjew był artystą, który najczęściej wracał do twórczości Czingiza Ajtmatowa. Jako aktor (w swym jedynym występie przed kamerą w tej roli) i jako reżyser (aż czterokrotnie w latach 1974-1988). Choć trzeba przyznać, że długo do tego dojrzewał. Rolę w „Znoju” od „Echa miłości” – pierwszej dokonanej przez niego adaptacji prozy wielkiego Kirgiza – dzieli bowiem długich dwanaście lat.
Bołotbek Szamszyjew ‹Echo miłości›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Echo miłości | Tytuł oryginalny | Эхо любви | Reżyseria | Bołotbek Szamszyjew | Zdjęcia | Manasbek Musajew | Scenariusz | Czingiz Ajtmatow, Elga Łyndina | Obsada | Tattybubu Tursunbajewa, Kuman Tastanbekow, Orozbek Kutmanalijew, Kumbołot Dosumbajew, Bakirdin Alijew, B. Mukałajewa, Aliman Dżangorozowa, Erkin Asanalijew, Kenesz Kurmanalijewa | Muzyka | Michaił Marutajew | Rok produkcji | 1974 | Kraj produkcji | ZSRR | Czas trwania | 86 min | Gatunek | melodramat | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Proza kirgiskiego pisarza Czingiza Torekułowicza Ajtmatowa (1928-2008) zawsze urzekała poetyckością i symbolizmem. We wspaniały sposób potrafił opisywać on ludzkie uczucia i zawirowania losu (vide „ Twarzą w twarz”, 1957; „ Dżamila”, 1958; „ Moja dziewczyna”, 1961; „ Pierwszy nauczyciel”, 1962). Miał też to szczęście, że trafiał na bardzo zdolnych adaptatorów swoich dzieł na język filmowy, dzięki czemu powstały tak piękne obrazy o miłości, jak – oparte na wspomnianych powyżej powieściach – „ Przełęcz” (1961), „ Pierwszy nauczyciel” (1965) czy „ Dżamila” (1968). „Echo miłości” Bołotbeka Szamszyjewa zalicza się właśnie do tego grona – to melodramat o gorącym uczuciu, któremu nie jest, niestety, dane rozpostrzeć skrzydła. Film oparty jest na opowiadaniu, jakie pierwotnie ukazało się w 1955 roku w języku kirgiskim pod tytułem „Na rzece Bajdamtał”; rok później przetłumaczono je na rosyjski jako „Trudną przeprawę”. Reżyser obrazu, powstałego w wytwórni „Kirgizfilm”, ale na zlecenie radzieckiego (mającego siedzibę w Moskwie) Radiokomitetu, nie zachował żadnego z tych dwóch szyldów – zdecydował się na nowy, bardziej komercyjny. Zgodę na to musiał jednak wyrazić sam Ajtmatow, skoro jego nazwisko figuruje wśród dwojga scenarzystów (do spółki z Elgą Łyndiną – krytyczką filmową, prozatorką i dramaturżką, która po wielu latach przypomniała o sobie „ Przebaczeniem” Andrieja Proszkina). A kim był reżyser? Bołotbek Szamszyjew (1941-2019) karierę w kinematografii zaczynał jeszcze jako nastolatek, pełniąc funkcję pomocnika dźwiękowca w wytwórni frunzeńskiej, która później przeistoczyła się w „Kirgizfilm”. Zdobywszy jako takie doświadczenie, zdecydował się na zrobienie kolejnego kroku i na kilka lat wyjechał do Moskwy, aby studiować reżyserię we Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK), który ukończył w 1964 roku. Po studiach wrócił w ojczyste strony i przez kolejne ćwierć wieku (do 1990 roku) był reżyserem w „Kirgizfilmie”. Miał już wtedy na koncie jeden jedyny epizod aktorski; wystąpił w głównej roli w „ Znoju” (1962) – nakręconym w Kirgizji debiucie Łarisy Szepitko, opartym zresztą na prozie Ajtmatowa. Aż dziw, że po tak udanym początku więcej go już do aktorstwa nie ciągnęło. Pierwszym filmem, jaki nakręcił samodzielnie, była krótkometrażówka „Manasczi” (1965), której bohaterem uczynił Sajakbaja Karałajewa, opowiadacza legendarnego kirgiskiego eposu „Manas”. W tym kontekście dziwić może fakt, że dwa kolejne obrazy Szamszyjewa były stricte komercyjnymi easternami („Wystrzał na przełęczy Karasz”, 1968; „Szkarłatne maki Issyk-Kulu”, 1972), które zresztą zapewniły mu dużą popularność nie tylko w republikach Azji Środkowej, ale w całym Związku Radzieckim. I kiedy można było się spodziewać, że Kirgiz podąży tą koleiną, on wykonał kolejną gatunkową woltę, następne dwa dzieła opierając na prozie Ajtmatowa. Chodzi o „Echo miłości” (1974) i „Biały statek” (1975). Rzeka Bajdamtał, jaka pojawia się w tytule opowiadania, przepływa przez wschodni Kirgistan i jest częścią rezerwatu przyrodniczego w obwodzie issykkulskim. W filmie Szamszyjewa odgrywa istotną, symboliczną rolę, będąc granicą dzielącą dwoje głównych bohaterów opowieści – pechowego studenta Nurbeka Alijewa (w tę postać wcielił się kazachski aktor Kuman Tastanbekow, który do historii kina środkowoazjatyckiego przeszedł dzięki swemu debiutanckiemu występowi w dramacie historycznym Sułtan-Achmeta Chodżikowa „Kyz-Żibek” z 1970 roku) i młodą hydrolożkę Asiję Bieżanową (którą zagrała znana z innych adaptacji prozy Ajtmatowa – „ Matczyne pole” i „ Żołnierzyk” – Tattybubu Tursunbajewa). Przekorny los przeciął ich drogi w niezwykle dramatycznym dla Nurbeka momencie. O tym, co zaszło między nimi, dowiadujemy się z retrospekcji, gdy po roku od wydarzeń Alijew wraca do górskiej wsi, w której poznał Asiję – i… nie zastaje jej. Siada wówczas przed domem ze starym Asyjbałem (Bakirdin Alijew, który sześć lat wcześniej zaliczył epizod w „ Dżamili”) i zaczyna snuć swoją smutną opowieść. Rok wcześniej to właśnie Asyłbaj i mieszkający z rodziną – żoną Dżijde i dziećmi – w drewnianej chacie na wzgórzu Baktemir (w tej roli Orozbek Kutmanalijew) znaleźli w rzece nieprzytomnego młodego mężczyznę. Chociaż nie miał przy sobie dokumentów, zabrali go ze sobą, co – z punktu widzenia władz sowieckich – nie jest rozważne, biorąc pod uwagę, że to teren przygraniczny, a więc podatny na infiltrację przez potencjalnych szpiegów. W takiej sytuacji ludzie przyzwoici myślą jednak głównie o tym, aby ratować bliźniego, którego życie jest zagrożone. W tym samym domu co Baktemir, ale w innym mieszkaniu żyje Asija, do zadań której należy badanie rzeki i doglądanie nawadniania pól. Baktemir pomaga jej jako technik. Dziewczynę traktuje jak młodszą siostrę, zamartwia się o nią, a jednocześnie wierzy w to, że hydrolożka ułoży sobie wspólną szczęśliwą przyszłość z nader chętnie odwiedzającym ją weterynarzem Ajdarkułem (który ma twarz Kumbołota Dosumbajewa, znanego również ze „ Znoju” i „ Żegnaj, Gulsary!”). Pojawienie się nieznajomego burzy jednak spokój tego oddalonego od cywilizacji zakątka. Zwłaszcza że kontakt z mężczyzną jest utrudniony – niechętnie mówi o sobie ani o tym, co mu się przytrafiło. Nie ma wątpliwości, że skrywa jakąś tajemnicę. Tajemnicę, o której – i Baktemir, i Ajdarkuł są co do tego w stu procentach przekonani – powinno się powiadomić miejscową milicję. I chociaż Asija ma dostęp do radiotelegrafu, nie robi tego. Podświadomie czuje, że powoli dochodzący do siebie rekonwalescent nie jest złym człowiekiem. Jeżeli tak, to dlaczego w takim razie nie chce nikomu nic o sobie powiedzieć? Dlaczego milczy, kiedy zadają mu konkretne pytania? Dlaczego nie spieszy się z powrotem do „swoich” ani nie prosi, aby powiadomić kogoś o tym, że żyje i jest bezpieczny? To milczenie Nurbeka wywołuje kolejne napięcia i – jak się wydaje – prostą drogą musi doprowadzić do tragedii. Rozgrywająca się w pięknych, ale i groźnych okolicznościach przyrody (vide rwąca rzeka, wysokie góry) opowieść o miłości Bieżanowej i Alijewa – uczuciu, które przychodzi niespodziewanie, burząc wewnętrzny spokój kobiety i wywołując gniew „przypisanego” jej narzeczonego, czyli Ajdarkuła – urzeka, jak to często bywa u Czingiza Ajtmatowa, prostotą i siłą wyrazu. Choć Szamszyjew opowiada tę historię z pewnym dystansem, czuć, jak podskórnie buzują w bohaterach emocje. Jak zmagają się oni sami ze sobą, nie mogąc podjąć ostatecznej decyzji, co jest ważniejsze – obowiązek i odpowiedzialność czy poryw serca? Ten miłosny trójkąt poddawany jest nieustannej presji ze strony nie zawsze obiektywnych obserwatorów (Baktemir, Dżijde, Asyłbaj), których działanie musi w końcu doprowadzić do przesilenia. Nie bez znaczenia pozostają tu również kwestie kulturowe. Mniejsze znaczenie ma fakt, że Asiji udało się wprawdzie wyrwać z rodzinnego aułu, ale czy to na pewno oznacza, że teraz już może decydować sama o sobie, bez oglądania się na środowisko, w którym żyje? To oczywiście pytanie retoryczne. Opowieść Szamszyjewa przypomina trochę miłosne perypetie bohaterów „Niewysłanego listu” (1959) Michaiła Kałatozowa, aczkolwiek opowiadanie Ajtmatowa jest wcześniejsze od dzieła Gruzina. Nie może być więc mowy o żadnym naśladownictwie, a jeśli tak, to możliwe, że to właśnie Kałatozow inspirował się prozą Kirgiza (jeśli w ogóle ją wtedy znał). To zresztą sprawa drugorzędna, która w żaden sposób nie wpływa na ocenę filmu. A ta musi być wysoka, bo wszystko tu ładnie się zazębia: i liryczno-dramatyczne aktorstwo, i podniosła muzyka Michaiła Marutajewa (1925-2010), i eksponujące piękno natury zdjęcia Manasbeka Musajewa (rocznik 1942). Szkoda, że taki film powstał z myślą jedynie o „małym ekranie”; miałby bowiem spore szanse, aby powalczyć o widzów także w kinach. I o nagrody na festiwalach. Jak zrobił to chociażby „Biały statek” (1975) – kolejny obraz Bołotbeka Szamszyjewa oparty na prozie Ajtmatowa. Nawiasem mówiąc, kirgiski reżyser wracał potem jeszcze dwukrotnie do twórczości swego wielkiego rodaka, kręcąc „Żurawie przyleciały wcześnie” (1979) i „Wejście na Fudżi” (1988). Po drodze zrealizował natomiast jeszcze dramat „Wśród ludzi” (1979) – wspólnie z Artykpajem Sujundukowem, kryminał „Wilczy dół” (1983) oraz wojennych „Snajperów” (1985).
|