50 najlepszych filmów 2013 rokuEsensja.pl Esensja.pl
50 najlepszych filmów 2013 roku40. Za wzgórzami (Dupa dealuri, reż. Cristian Mungiu) Kinematografia rumuńska dając światu Cristiana Mungiu podzieliła się prawdziwym skarbem. Autor „4 miesięcy, 3 tygodni i 2 dni” w nowym filmie potwierdza, że w rozdawaniu moralnych kopniaków nie ma sobie równych. Do żyjącej w klasztornej komunie mniszki Voichity przyjeżdża z Niemiec przyjaciółka. Osamotniona za granicą Alina chce w drodze powrotnej zabrać zakonnicę do siebie. Jednocześnie sugeruje, iż młodociane uczucie, które łączyło kiedyś obie dziewczyny nie straciło nic na aktualności. Mungiu z zacisznego i usystematyzowanego życia małego klasztoru wykreował żywą arenę dla poruszającego dramatu. Przez dwie i pół godziny nie mówi niczego wprost. W oziębłych kadrach każe widzowi rozstrzygnąć w swojej głowie czy ataki szału i nienaturalny stan Aliny to faktycznie opętanie przez złego ducha czy tylko depresyjny efekt odrzuconego uczucia. Aczkolwiek interpretacyjne pole „Za wzgórzami” nie można z czystym sumieniem podzielić na dwie wyraziste części. Trudno bowiem jasno stwierdzić czy irracjonalne zachowanie dziewczyny wynika z podszeptów szatana czy desperackich prób złamanego serca. A może obu jednocześnie? Na nieszczęście widza na końcu filmu jesteśmy tak samo blisko odkrycia prawdy jak na początku. W przeplatanej umiejętnie wątpliwościami i drobnymi gestami precyzyjnej fabule bardzo łatwo zgubić właściwą drogę. Bowiem do samego końca nie wierzymy, że jej prawidłowy bieg to poskręcana moralnie rzeczywistość gdzie szczera pomoc kończy się zbrodnią a jej brak to akt miłosierdzia. Kamil Witek Więcej o filmie: O „Za wzgórzami” w cyklu „Co nam w kinie gra” piszą Urszula Lipińska, Kamil Witek i Zuzanna Witulska 39. Wielki Liberace (Behind the Candelabra, reż. Steven Soderbergh) „Behind the Candelabra” nie jest klasycznym filmem biograficznym. Zamiast pokazać trwającą prawie 40 lat błyskotliwą karierę Liberace’a Soderbergh skupia się na burzliwym związku pomiędzy artystą a Scottem Thorsonem, który ten ostatni opisał w autobiograficznej książce. W poprzednim filmie Soderbergha, „Panaceum”, wątek homoseksualny został pokazany w tak schematyczny sposób, że podczas tegorocznego festiwalu w Berlinie wywołał wybuchy śmiechu. Tym bardziej zaskakujące jest więc to, że mimo niezwykle ekscentrycznych bohaterów (Liberace słynął z pełnych przepychu kostiumów i stylizacji) ich relacja przekonuje i wzrusza. Gdy zapomni się o Rolls-Royce’ach i strusich piórach pozostaje prawda o wieloletnim związku dwóch ludzi, od pierwszych romantycznych momentów po późniejsze kryzysy, zdrady i wreszcie bolesne rozstanie w świetle wzajemnych pretensji. Reżyser usuwa się tu w cień pozwalając w pełni zabłysnąć scenariuszowi Richarda LaGravenese’a oraz parze swoich aktorów. Bo nie da się ukryć, że „Behind the Candelabra” to film aktorski, pojedynek na dwie zupełnie inne, ale równie przekonywujące kreacje. Marta Bałaga Więcej o filmie: Recenzja Marty Bałagi „W szafie i za świecznikiem” 38. Stoker (reż. Park Chan-wook) Jeśli wielbiciele twórczości Park Chan-wooka obawiali się, że południowokoreański reżyser straci na charakterze przy przeprowadzce z azjatyckiego gruntu filmowego na amerykański, to martwili się na próżno. „Stoker” to esencja stylu reżysera – z wysmakowanymi obrazami, precyzyjnymi ujęciami, nieoczywistą historią wchodzącą głęboko w psychologię bohaterów i brakiem bezpośredniości w prowadzeniu narracji. Chociaż to chyba najbardziej dopieszczony w warstwie wizualnej film Park Chan-wooka, to „Stoker” nie cierpi na syndrom przerostu formy nad treścią. Co najważniejsze, film nie pozwala się tak łatwo włożyć do określonej szufladki gatunkowej. Zaczyna się niczym odmierzany hitchcockowskim napięciem thriller, aby potem przeistoczyć się w kryminał i psychologiczną opowieść o wyzwoleniu totalnym, bez brania pod uwagę ograniczeń społecznych i arbitralnie narzuconych zasad postępowania. Ewa Drab Więcej o filmie: Recenzja Ewy Drab „Sen o przebudzeniu” Minirecenzje w wydaniach majowym, lipcowym oraz sierpniowym „Esensja ogląda” 37. Niemożliwe (Impossible, reż. Juan Bayona) Juan Bayona dał wbrew oczekiwaniom nie szarżującą ckliwą a bombastyczną wydmuszkę, lecz perfekcyjnie wyreżyserowane kino katastroficzne, grające na emocjach z zadziwiającą skutecznością. Zestawienie niszczącej potęgi przyrody (uderzenie fal to pomysłowo i efektywnie zrealizowany klasyczny hitchcockowski wybuch podany na talerzu spielbergowskiej widowiskowości) i siły tak kameralnych uczuć budujących rodzinę sprawia, że dramat oglądałem jak na szpilkach, zawzięcie kibicując bohaterom. Twórcy uszanowali równocześnie tragedię tysięcy ofiar – nie ma tu taniego efekciarstwa rodem z filmów o końcu świata Emmericha, więcej jest natomiast fizycznego brudu po katastrofie i duszności tropików, z którymi radzić sobie musi próbująca odnaleźć się i przetrwać ocalała rodzina. „Niemożliwe” jest jednak przede wszystkim udaną pochwałą nadziei, humanizmu i solidarności, w które nie sposób nie uwierzyć. Gabriel Krawczyk Więcej o filmie: Recenzja Konrada Wągrowskiego „Gdy uderza wielka fala” 36. Imagine (reż. Andrzej Jakimowski) Jedyne, czego po seansie nowego filmu Andrzeja Jakimowskiego nie musimy sobie wyobrażać, to nieograniczone możliwości kina. O ile bowiem głównym budulcem świata (nie)przedstawionego jest właśnie imaginacja, o tyle magia samego kina w trakcie seansu namacalnie ujawnia swoją moc. Jakimowski robi rzecz rzadko w kinie spotykaną – i na pierwszy rzut oka niemożliwą. Za pomocą obrazu opowiada nam o niewidzeniu. Historia niewidomego pedagoga, który przybywa do ośrodka dla niewidzących w słonecznej Lizbonie, by uczyć młodych (także niewidomych) trudnej sztuki orientowania się w przestrzeni jedynie za pomocą fal dźwiękowych, zachwyca pomysłowym scaleniem treści i filmowej formy, w którą zostaje ubrana. Gabriel Krawczyk Więcej o filmie: Recenzja Gabriela Krawczyka „Świat nieprzedstawiony” 35. Wróg nr jeden (Zero Dark Thirty, reż. Kathryn Bigelow) „Wróg numer jeden” to dokładny zapis tropienia i ostatecznej egzekucji najbardziej poszukiwanego człowieka świata, czyli Osamy bin Ladena (ups, chyba zdradziłem finał filmu). Ta historia nie może być przyjmowana bez wątpliwości – poczynając od najbardziej oczywistych: czy Ameryka miała prawo dokonać egzekucji na terenie obcego kraju, czy moralnie uzasadnione było stosowanie tortur, by wymuszać zeznania, aż po te najbardziej absurdalne – na ile prawdziwa była odpowiedzialność bin Ladena za World Trade Center. Film przebieg wieloletniej operacji relacjonuje raczej bez emocji i narzucania interpretacji, pytania i wątpliwości przychodzą do widza w trakcie seansu. Abstrahując jednak od nich, „Wróg numer jeden” jest znakomicie zrealizowanym thrillerem, o zróżnicowanej formie, przedstawiającym wiarygodnie wszelkie aspekty polowania na bin Ladena. A jeśli jest w stanie skłonić widzów do późniejszych debat i dyskusji, tym lepiej dla niego. Konrad Wągrowski Więcej o filmie: Recenzja Konrada Wągrowskiego „Znaleźć i zabić” 34. Trans (Trance, reż. Danny Boyle) W tym intrygującym studium podświadomości, ludzkiej obsesji i siły perswazji Boyle odnajduje się znakomicie. Gdy trzeba – łamie linearność fabuły, przyspiesza tempo, sieje zamęt i hamuje bieg akcji by dać oddech przed następnym zwrotem. Z prawdziwym kunsztem operuje obrazem, dzięki czemu widz nie ma już pewności, czy to, co ogląda na ekranie jest rzeczywistością, czy może kolejną próbą odwrócenia uwagi od pożądanej prawdy, która niemalże od samego początku leży przed naszymi oczami. Jednocześnie Boyle kilkoma umiejętnymi manewrami ucieka od gatunkowej wtórności. Dlatego nawet jeśli ma się wrażenie podobieństwa „Transu” do „Memento” czy „Incepcji” (ach, ta wspaniała scena cofania palca na samym końcu) to wynika ona bardziej ze sztywnych ograniczeń gatunku niż z braku własnej inwencji. Twórcy „Slumdoga” udało się jednakże przede wszystkim wyważyć wartki i soczysty thriller, nie odzierając go z założonej na początku mocnej psychologicznej warstwy. Mimo że w ostatecznym rozrachunku „Trans” zawiewa nieco trywializmem, to pełna nagość prześlicznej Rosario Dawson skutecznie rekompensuje małe rozczarowanie finałem. Co jak co, ale z pewnością nie będzie to wspomnienie, które męska część widowni będzie kiedykolwiek chciała wyprzeć z własnej pamięci… Kamil Witek Więcej o filmie: Minirecenzja Kamila Witka w czerwcowym wydaniu „Esensja ogląda” 33. Przeszłość (Le passé, reż. Asghar Fahradi) Asghar Fahradi opuszczając Iran na rzecz Francji, jedynie przeniósł swoich bohaterów w inne miejsce. „Przeszłość”- mimo, iż w fakturze zdaje się być łagodniejsze od poprzednich obrazów twórcy „Rozstania”, można zatem uznać za kolejną odsłonę coraz wyrazistszego gatunku „fahradramy”. Trzęsienie ziemi jakie Irańczyk serwuje swoim postaciom jest niczym hitchockowska sentencja – zaledwie początkiem jeszcze mocniejszych i boleśniejszych przeżyć. Operując sprawnie wybuchową ekspresją wnika pod skórę widza. Z reżyserską dyscypliną unika przeszarżowania, każda emocję używa zgodnie z przeznaczeniem dozując ją z odpowiednią w danej chwili dawką. Choćby dlatego Fahradi porusza się po przestrzeni rodzinnego dramatu jak mało kto. Rozgrzebując tytułową przeszłość nie tyle podsyca emocje wśród bohaterów, co definiuje je na nowo ekranie. Może właśnie dlatego jego postaci trudno polubić czy jasno stanąć po któreś ze stron. Racje dzielone są tu mniej więcej po równo, rodzące się co chwilę konflikty służą za dramatyczną pożywkę. Bolesna autentyczność to tylko jedna z wielu cech stylu, po którym do tej pory poznaliśmy Fahradiego. Choć wszystko wydaje się tu odrobinę bardziej stonowane, jest równie mocne w odbiorze. Możemy zatem mieć pewność, że starcie z własną przeszłością nie będzie żadnym katharsis dla żadnego z bohaterów „Przeszłości”. To jedynie bolesne przypomnienie tego wszystkiego, o którym każdy chciałby jak najszybciej zapomnieć. Kamil Witek Więcej o filmie: Minirecenzja Kamila Witka w październikowym wydaniu „Esensja ogląda” 32. Frances Ha (reż. Noah Baumbach) Jeśli jesteś młodym, wykształconym i z dużych ośrodków miejskich, lecz wciąż nie masz samochodu, mieszkania i całej listy powalających sukcesów, którymi mógłbyś uraczyć swoich znajomych na fejsbuku – to jest to film dla Ciebie. Jeśli Twój maraton do sukcesu ma więcej potknięć, postojów i pytań: „Gdzie w ogóle jest ta meta?” – to tym bardziej jest to film dla Ciebie. Przezabawna czarno-biała składanka Noaha Baumbacha z niepodrabialną Gretą Gerwig to opowieść o wkraczaniu w górnolotnie brzmiącą dorosłość, kiedy głowa pełna jest jeszcze marzeń, idei i beztroskiego marnowania dnia na planowanie podboju świata. Młodość to ciąg pochopnych decyzji, z których w końcu się wyrasta. Ale czy życie bez tej zbłąkanej dynamiki miałoby smak? Krystian Fred 31. Thor: Mroczny świat (Thor: Dark World, reż. Alan Taylor) Po zmianach na stanowisku reżysera przygody Thora zmieniły charakter. Szekspirowskie zacięcie Kennetha Branagha pozwoliło doskonale rozegrać braterski konflikt i kulturowe zderzenie między mitycznym Asgardem a swojską Ziemią, zabrakło natomiast miejsca na doprecyzowanie scen akcji. To zmieniło się diametralnie w kontynuacji. Znany z pracy przy „Grze o tron” Alan Taylor postawił na dowcipne widowisko z odniesieniami dla fanów Marvela, wartką akcją, fantastycznymi pomysłami wizualnymi, jak i ciekawymi sytuacjami zachodzącymi między znanymi i lubianymi postaciami. „Mroczny świat” z pewnością ma więcej werwy niż pierwsza część, jednak to nie to stanowi największą zaletę kontynuacji, a fakt, że nie otrzymujemy powtórki z rozrywki. Wizja Taylora jest zupełnie inna niż Branagha, a jednak oba filmy świetnie się dopełniają. W dodatku i wielbiciele serii, i przypadkowi widzowie poszukujący dobrej rozrywki dostaną coś dla siebie. Film wypełnia bowiem humor wpisany w przygodowe ramy, spektakularne wcielenie science-fantasy na granicy dziewięciu światów oraz soczyste postaci z charakterem. Każdy kadr tętni energią, a wszystkie elementy składowe – zemsta, romans, przygoda, komedia, kosmos i legendy – równoważą się w spójną całość, chociaż osadzono je w tradycyjnej komiksowej konwencji. Aktorsko natomiast każdy jest na swoim miejscu: Thor przechodzi przemianę, ale nie traci nic z uroczego nicponia, diaboliczny Loki do końca zaskakuje; błyszczy także drugi plan – chmurny Idris Elba jako strażnik Bifrosta i komediowy akcent w postaci Kat Dennings w roli stażystki Darcy. Kolejny dobry blockbuster z fazy drugiej Marvela. Ewa Drab Więcej o filmie: Minirecenzje w wydaniach listopadowym oraz grudniowym „Esensja ogląda”
|
Weźcie też pod uwagę, że rozbieżności między naszą listą, a Waszymi preferencjami mogą wynikać nie z faktu przyjęcia niewłaściwej metodyki wybierania najlepszych filmów, ale zwykłymi rozdziałem gustów między nami, a Wami. :)
To na pewno......Django film, który według mnie jest tak samo interesujący jak "Pamietniki z wakacji".
Ja tam miejscami się nie przejmuję i traktuje rankingi Esensji jako źródło informacji o filmach, które powinienem obejrzeć.