100 najlepszych filmów dekadyEsensja100 najlepszych filmów dekadyEdgar Wright posiada kwalifikacje, żeby zostać ulubionym reżyserem dla wielu pokoleń geeków i nerdów. Jego szerokie, popkulturowe zainteresowania pozwalają mu się swobodnie poruszać po rozmaitych filmowych konwencjach i nawiązywać do wielu źródeł, od komiksów, przez kino gatunków, po gry komputerowe. „Hot Fuzz” to kolejny krok w tym kierunku, po doskonałym komediowym serialu „Spaced” i błyskotliwym hołdzie dla zombie – „Wysypie żywych trupów”. Tym razem na warsztat zostały wzięte kultowe filmy akcji i policyjne buddy movies, przeniesione w realia małomiasteczkowej Wielkiej Brytanii. Sceny akcji są napompowane adrenaliną, bohaterowie są nietuzinkowi, scenariusz jest skomplikowany i zaskakujący – nie ma tutaj mowy o żadnej zwykłej parodii. Oprócz bycia pastiszem kina akcji, jest to także świetnie zrealizowany film rozrywkowy, który jest wartościowym odświeżeniem gatunku. Czytaj naszą dyskusję.
Wyszukaj / Kup Piękna opowieść o sile ojcowsko-synowskiej miłości. Ojciec-ryba przemierza setki mil oceanu, by uratować swego syna, którego złowił płetwonurek. W filmie mamy feerię pomysłów: rekiny z grupy Anonimowych Ryboholików, migrujące stado żółwi mówiących hiphopowym slangiem, wysadzenie podwodnego pola minowego, pyszną scenę rozmowy „w języku wielorybów”, a także lokatorów akwarium, fachowo komentujących pracę dentysty, którego gabinet ozdabiają. Mały Nemo dorasta: uczy się samodzielności i zdecydowania, ale zmienia się także jego tata. Przestaje być nadopiekuńczy, przestaje bać się otwartego morza, uczy się opowiadać dowcipy, które poprzednio beznadziejnie palił. Dodajmy do tego fantastyczną podwodną scenografię (migoczące odblaski słońca, falujące ukwiały, wodorosty, kolorowa rafa, a za nią – ciemnobłękitna otchłań głębiny), dynamiczne sceny pościgów, mnóstwo humoru i ciepła, a otrzymamy film, do którego można wracać wiele razy. Czytaj naszą recenzję. Niepokojący obraz, w którym magia miesza się z technologią, a obydwie – z iluzją. Gdy już myślimy, że wszystko wiemy, Nolan serwuje kolejny zwrot akcji, po którym – jak w „Memento” – nagle pojawia się nowy, spójny obraz całości. Temat iluzji został tu potraktowany bardziej serio niż w „Iluzjoniście”, który był właściwie banalną historią miłosną, tymczasem w „Prestiżu” Nolan mierzy się z kwestiami poświęcenia magicznej Sztuce, percepcji rzeczywistości i granicy między oszustwem a ułudą. Do tego David Bowie jako Tesla (tak, TEN Tesla), Andy Serkis (Gollum!) jako jego pomocnik… A to tylko postaci drugoplanowe! Na pierwszym planie plejada aktorów młodego i starszego pokolenia: Caine, Johansson, Jackman, Bale. Ponoć Christopher Priest odmówił Samowi Mendesowi, gdyż pragnął, by to właśnie Nolan wyreżyserował film wg jego powieści. Trzeba przyznać, że tym wyborem trafił w dziesiątkę. Czytaj naszą recenzję. Przez pewien czas sensacyjne kulisy powstawania tego filmu – fakt, że Roman Polański kończył go w areszcie domowym – przyćmiewały samą produkcję. Ale gdy film wszedł już do kin, problemy prawne Polańskiego nie miały już znaczenia. No, może przypominało o tym złośliwe wspomnienie, że USA są jedynym krajem w którym byłemu brytyjskiemu premierowi, oskarżonemu o zbrodnie wojenne, nie grozi ekstradycja (czyli jakby sytuacja a rebours dla samego reżysera), ale przede wszystkim film bronił się jako doskonały thriller polityczny. Pozostając wiernym pierwowzorowi literackiemu Roberta Harrisa i delikatnie akcentując nawiązania do historii Tony′ego Blaira film Polańskiego pozostaje przede wszystkim mistrzostwem reżyserii filmowej, pokazem perfekcyjnego budowania napięcia, prowadzenia intrygi, znakomitego aktorstwa, i klimatycznej scenerii w które bałtyckie wybrzeże znakomicie udaje północny Atlantyk. Czytaj naszą recenzję.
Wyszukaj / Kup Wybitny występ Heatha Ledgera, który w „Tajemnicy Brokeback Mountain” stworzył kreację słusznie porównywaną do wczesnych dokonań Marlona Brando. Ledger w roli Ennisa Del Mara wygrywa zagubienie i bezradność bohatera w starciu z uczuciem, którego tak naprawdę nie rozumie. Ale nie tylko, bo także jego nieprzystosowanie do życia – Ennis bardzo się stara wieść normalne życie, toczy nieustanną batalię z samym sobą i stara się zrozumieć targające nim emocje. Jego bezsilność Ledger potrafi zamknąć w jednym spojrzeniu: na przykład w scenie, w której przywozi dzieci do pracy żony, a ona mówi, że nie może z nimi zostać. „Tajemnica Brokeback Mountain”, oprócz tego, że portretuje bodaj najciekawszego filmowego outsidera dekady, jest również niesamowicie poruszającym filmem o miłości. Miłości niespełnionej, czyli takiej, którą kino (i widzowie!) kochają najbardziej. David Cronenberg pokazuje swą bardziej komercyjną twarz (przynajmniej w porównaniu z „Dreszczami” czy „Wścieklizną”, czyli horrorami gore, od których zaczynał). Mimo to ciągle jest niepokojący, niepokorny, szokujący aktami przemocy. Twórca „Muchy”, czyniąc z głównego bohatera – jak się początkowo wydaje – przeciętniaka, sprawia, że widz błyskawicznie się z nim utożsamia. Zabieg ten sprawia tym samym, że fabularna przewrotka uderza ze zdwojoną mocą. „Historia przemocy” opowiada o samonakręcającej się spirali okrucieństwa, gdzie drobny wybuch gniewu może spowodować prawdziwą lawinę agresji. Przy czym przemoc przybiera tu najróżniejsze formy: to również agresja słowna, jakiej doświadcza syn głównego bohatera, czy mocna scena małżeńskiego gwałtu. Osobnym powodem, dla którego warto obejrzeć „Historię przemocy”, jest hipnotyzująca kreacja Williama Hurta. Swą grą przypomina on o innych stronach filmowej przemocy, która nierzadko bywa przecież absurdalna czy wręcz komiczna. Czytaj naszą recenzję.
Wyszukaj / Kup Nudna rzeczywistość, ciekawskie dziecko i przejście do innego świata – schemat fabularny powszechnie znany i wydawałoby się, że dość mocno już wyświechtany. A jednak takich choćby „Opowieści z Narnii” nie ogląda się jednym wystraszonym okiem, wystawionym zza ustawionego w bezpiecznej odległości fotela. Specyficzna proza Neila Gaimana w sposób widowiskowy została przeniesiona na ekran w technice animacji poklatkowej. Utrzymana dodatkowo w jednolitej, ponurej kolorystyce potwierdza estetyczną wirtuozerię twórców. Coś jednak sprawia, że trudno nazwać „Koralinę” filmem urokliwym. Nasuwa się więc pytanie – do kogo właściwie Henry Selick (twórca „Miasteczka Halloween”) kieruje swój koszmarek? Bo jeśli do kilkuletnich dzieci – to tylko tych o mocnych nerwach. Książka o tym tytule to najsłynniejszy „Ludlum”. Film pożyczył z niej tylko sylwetkę głównego bohatera, Jasona Bourne′a, fakt utraty przezeń pamięci wskutek odniesionej rany głowy i późniejsze zmagania z amnezją, przez którą przebijają się wspomnienia i nad którą górują wypracowane kiedyś odruchy – plus parę nazwisk. Na kanwie opowieści o specjalnym agencie CIA, któremu „firma” sprytnie dorabia opinię najlepszego cyngla na świecie, by wkurzyć i wywabić z kryjówki prawdziwy „target” tej operacji, czyli Carlosa, twórcy zbudowali obraz współcześniejszy, oderwany już od realiów Zimnej Wojny. Nadal pełno w nim szpiegowskich intryg i tajnych operacji, ludzi o o nie do końca czystych intencjach, usadowionych na szczytach władzy, operacji, których nie ma na oficjalnym rozkładzie, skrytobójstw, nielegalnych funduszy i najrozmaitszych nadużyć. Do tego dochodzą nowoczesne środki łączności, efektowne techniki inwigilacji, rozpieprzające pół metropolii pościgi samochodami i arcywidowiskowe walki wręcz. A na dokładkę wściekły na swoich byłych mocodawców facet o chłopięcej twarzy i umiejętności zabijania na najrozmaitsze sposoby. Znakomite kino. Jeszcze wiele lat musi minąć i wielu utalentowanych filmowców polskie matki muszą na świat wydać, aby podobne cudo powstało pod flagą biało-czerwoną. „Walc z Baszirem” Ariego Folmana to doskonały dowód na to, że o narodowej historii nie trzeba mówić w języku „Katynia”. Fantazja jest tu tak samo pożądaną umiejętnością jak choćby przy robieniu kina science fiction. Mało tego! Reżyser udowodnił, że granice filmowego dokumentu można rozciągać w rozmaitych kierunkach. Przede wszystkim jednak Folman odrzucił tyranizującą zasadę robienia filmu dla każdego: rozdającego sądy, oskarżającego oprawców, idealizującego ofiary i klarownego w przekazie. Próbującego albo sucho przedstawiać albo surowo oceniać. To uwalnia go od wielkich słów, patetycznych gestów i zadęcia, torując przestrzeń dla autobiograficznej intymności i kadrów z własnej pamięci, a nie z kart podręcznika do historii. Wojna to chory koszmar jednostki zamknięty przez reżysera w plastycznych obrazach, które w wersji fabularnej wyglądałyby zapewne groteskowo. „Walc z Baszirem”, niczym kreskówka zrobiona przez Davida Lyncha, wyrysowuje na ekranie życie człowieka uwięzionego w pułapce własnej pamięci, w której zatarto niektóre fakty. Każdy drobiazg tego filmu zręcznie buduje nastrój niekończącego się niepokoju o przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Wstrząsający film, który zamiast poruszać „wielką sprawę”, dotyka koszmaru ludzkiego istnienia z wojenną winą w duszy. Czytaj naszą recenzję. Film Jensena jest jedną wielką parafrazą biblijną, przede wszystkim fragmentów Ksiąg: Hioba, Rodzaju i Wyjścia. Jest też komedią czarniejszą niż sama czerń. Jej komizm polega na tym, że w najmniej spodziewanym momencie, przeważnie podczas sceny z pozoru absolutnie sielskiej, któraś z postaci gwałtownie robi coś strasznego, np. oddaje strzał w głowę rozmówcy z bliskiej odległości. I jest to pokazane w konwencji gore! Co więc w tym śmiesznego? Głównie reakcje pozostałych postaci, mistrzowsko odegrane przez skandynawskich aktorów. Nawet Wes Anderson nigdy nie zbliżył się w swoich tragikomediach do tak pełnego zobrazowania – bez wydźwięku pejoratywnego – porzekadła „nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać”. Zaletą nie do przecenienia jest otwarcie filmu na rozmaite interpretacje. Antyklerykałowie zobaczą tu zapewne krytykę bigoterii i zabobonu. Racjonaliści wyciągną stąd teorię yin/yang, rzecz o współistnieniu i wzajemnej zależności dobra i zła. Idealiści będą woleli widzieć w „Jabłkach Adama” przypowieść o dobrze drzemiącym w każdym człowieku, o tym, że ludzie w gruncie rzeczy nie są tacy źli, jak nagminnie rysuje ich rodak Jensena, Lars von Trier. Chciałoby się rzec: dla każdego coś miłego, gdyby tylko „miły” nie był ostatnim przymiotnikiem pasującym do tego filmu. Za to „znakomity” pasuje już idealnie. |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
50 najlepszych filmów o żywych trupach według czytelników Esensji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 2
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Do sedna: Darren Aronofsky. Requiem dla snu
— Marcin Knyszyński
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja
Najlepsze książki dekady – wybór czytelników Esensji
— Esensja
Kolejne 50 książek minionej dekady, które warto znać
— Esensja
50 książek minionej dekady, które warto znać
— Esensja
10 najlepszych zagranicznych gier fabularnych dekady
— Esensja
10 najlepszych gier fabularnych wydanych po polsku
— Esensja
50 najlepszych polskich płyt dekady
— Esensja
Najlepsze gry planszowe dekady – suplement
— Esensja
10 najlepszych gier planszowych dla dzieci
— Esensja
Krótko o filmach: Spotkanie na pustkowiu
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Rewolucja jest jak rower
— Marcin Knyszyński
Krótko o filmach: Bezpieczna przystań na pustyni
— Sebastian Chosiński
Zderzenie wizji i osobowości
— Marcin Mroziuk
Do sedna: Darren Aronofsky „mother!”
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Noe: Wybrany przez Boga
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Czarny łabędź
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Zapaśnik.
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Źródło
— Marcin Knyszyński
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
Do kina marsz: Marzec 2020
— Esensja
Do kina marsz: Luty 2020
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
Do kina marsz: Styczeń 2020
— Esensja
Do kina marsz: Grudzień 2019
— Esensja
Do kina marsz: Listopad 2019
— Esensja
Do kina marsz: Październik 2019
— Esensja
Do kina marsz: Wrzesień 2019
— Esensja
Do kina marsz: Sierpień 2019
— Esensja
Nawet nie będę komentował tego pseudo zestawienia.