Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

James Bond: Ranking filmów z Jamesem Bondem

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4
6. Człowiek ze złotym pistoletem
(The Man with the Golden Gun, 1974, reż. Guy Hamilton)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Człowiek ze złotym pistoletem” był ostatnim filmem z serii, który wyprodukował duet Saltzman-Broccoli. Niektórzy sądzili, że będzie to również ostatni film w ogóle z Jamesem Bondem w roli głównej. Albert R. Broccoli miał jednak inne plany i po odejściu Saltzmana skierował serię na nowe tory. Odniósł sukces i dzięki temu dziś możemy świętować pięćdziesiąt lat obecności Bonda na dużym ekranie. W „Człowieku ze złotym pistoletem” w rolę Bonda ponownie wcielił się Roger Moore. Jego przeciwnika – zawodowego zabójce Francisco Scaramangę – zagrał Christopher Lee. Ciekawostką jest, że Lee okazał się być spokrewniony z samym Ianem Flemingiem. Aktor znany ze swoich ról w tanich horrorach wytwórni Hammer był idealnym kandydatem do roli Scaramangi i „Człowiek ze złotym pistoletem” wiele mu zawdzięcza. To jeden z najbardziej stylowych i campowych, ale w dobrym wydaniu, odcinków serii.
Łukasz Gręda
5. Szpieg, który mnie kochał
(The Spy Who Loved Me, 1977, reż. Lewis Gilbert)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Szpieg, który mnie kochał”, jedyny Bond, który z pierwowzoru literackiego wziął tylko… tytuł, uważany jest dość powszechnie za najlepszego Bonda z Rogerem Moore′em i taką też pozycję uzyskał w naszym rankingu. „Szpieg…” to dziecko czasów odwilży (dość krótkotrwałej), gdy wydawało się, że blok wschodni i zachodni mogą koegzystować może bez miłości, ale w pokoju. James Bond otrzymuje więc partnerkę zza żelaznej kurtyny (w tej roli prześliczna Barbara Bach), razem muszą przeciwstawić się zagrożeniu stworzonemu przez psychopatycznego Stromberga. Głównym atutem „Szpiega, który mnie kochał” będzie kapitalna warstwa wizualna. Świetne zdjęcia, narciarski skok ze spadochronem, klimatyczna sekwencja przy „Świetle i dźwięku” na tle piramid, nurkujący samochód, intrygująca konstrukcja Atlantydy i naprawdę z rozmachem nakręcona bitwa z siłami Stromberga na ogromnym tankowcu to do dziś sceny robiące wrażenie. Przyznajmy też, że Roger Moore jest w najlepszej formie – wyluzowany, dowcipny i znakomicie wyglądający w brytyjskim mundurze.
Konrad Wągrowski
4. Pozdrowienia z Rosji
(From Russia with Love, 1963, reż. Terence Young)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Drugi film serii zawierał pierwszy mocny polski akcent. Jedną z istotnych ról drugoplanowych reżyser Terence Young powierzył bowiem zaprzyjaźnionemu wtedy z Connerym Władysławowi Sheybalowi, w Anglii znanemu jako Vladek Sheybal. Ten obdarzony charakterystyczną aparycją aktor wyemigrował z komunistycznej Polski w 1957 roku, krótko po zagraniu pamiętnej roli kompozytora Michała w „Kanale” Andrzeja Wajdy. W Bondzie był Kronsteenem – genialnym szachistą i jednocześnie wysoko ustawionym agentem, kierowanej przez Blofelda, organizacji WIDMO. Fabuła „Pozdrowień z Rosji” kręci się wokół dwóch wątków – wykradzenia Rosjanom (z ich ambasady w Stambule) przez ten zbrodniczy syndykat maszyny dekodującej „Lektor” oraz misji zabicia Bonda (co ma być zemstą za tragiczny koniec doktora No). By tego dokonać, WIDMO planuje skomplikowaną operację, której ważnym trybikiem jest piękna pracownica sowieckiej ambasady Tatiana Romanowa – to właśnie ona ściąga Jamesa do dawnego Konstantynopola, aby tym samym, choć sama jest tego nieświadoma, wystawić go „na widelcu” psychopatycznemu zabójcy Redowi Grantowi. „Pozdrowienia…” trochę się różnią od innych części serii. Mniej w nich spektakularnych scen akcji (choć ta w pociągu może zaprzeć dech w piersiach), więcej natomiast mroku (także z tego powodu, że jedna z ważniejszych scen rozgrywa się w piwnicach pod ambasadą) i czarnego humoru. Końca zdjęć nie dożył Pedro Armendáriz, aktor meksykański, który wcielił się w Alego Kerima Beya, lokalnego sojusznika agenta 007 – pół roku przed premierą w szpitalu w Los Angeles popełnił samobójstwo, nie chcąc znosić ogromnych cierpień związanych z chorobą nowotworową. Sean Connery z perspektywy czasu uznał tę część cyklu za najlepszą spośród obrazów ze swoim udziałem. I chociaż redakcja „Esensji” uznała inaczej, trudno się ze Szkotem nie zgodzić – „Pozdrowienia z Rosji” to świetne kino szpiegowskie, kapitalnie wpisujące się w ówczesną zimnowojenną psychozę.
Sebastian Chosiński
3. Doktor No
(Dr. No, 1962, reż. Terence Young)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Pierwsza odsłona cyklu, adaptacja szóstego dzieła Iana Fleminga, ma fabułę prościutką: oto wyjaśnienie podwójnego morderstwa na Jamajce staje się dla szpiega 007 zaczątkiem pojedynku zgoła morderczego – prowadzącego do siedziby tajemniczego Dr. No, geniusza o metalowych dłoniach i kamiennym sercu. Walka z terrorystą pragnącym zniweczyć kosmiczne plany USA staje już wtedy okazją do zainicjowania serii swoistych rytuałów Bonda i znaków rozpoznawczych całego serialu. Mamy zatem akcję promocyjną z logo reklamowym „007” zawierającym przeciągniętą siódemkę w kształcie pistoletu; mamy początkową sekwencję z celującym ze środka ekranu Bondem; mamy szpiega uprawiającego hazard (w trakcie partii bakarata w jednej z początkowych scen agent po raz pierwszy wypowiada kultową, dwudziestą drugą na liście najwspanialszych filmowych cytatów, kwestię „Bond. James Bond”); mamy Bonda-miłośnika shakera martini, poligamistę, zdolnego w najgorętszym nawet czasie poświęcić chwilę dla pięknej kobiety; mamy także – w ramach ciekawostki – łysiejącego od dawna Seana Connery, tradycyjnie, jak się później okaże, grającego tę postać w peruce. „Doktor No” to także uznana za najseksowniejszą w historii kina scena „narodzin Wenus”, czyli wyjścia z morza pośród fal Ursuli Andress ubranej w skromne bikini (notabene sprzedane na aukcji w 2001 roku za 35 tysięcy funtów); to także niezamierzenie zabawna pamiętna walka Bonda z tarantulą i niby-czołg przypominający smoka. Film – powiedziałbym dzisiaj – pocieszny. Ogromny sentyment widzów do filmu, legendy i anegdotki wokół niego krążące, a także późniejsza popularność agenta 007 czynią z niego jednak obraz ogromnie ważny nie tylko dla cyklu, nie tylko dla kina, ale i całej popkultury i kultury w ogóle.
Gabriel Krawczyk
2. Goldfinger
(Goldfinger, 1964, reż. Guy Hamilton)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Nad „Goldfingerem” w pewnym momencie zawisły czarne chmury. Stało się to w chwili, kiedy odmówiono zgody na dystrybucję filmu w kinach izraelskich, argumentując to faktem członkostwa Gerta Fröbego – odtwórcy postaci tytułowej i jednocześnie głównego szwarccharakteru trzeciej części cyklu – w NSDAP. Sprawa szybko się jednak wyjaśniła i ostatecznie obraz w Izraelu pokazano. Fröbe, jak się okazało, rzeczywiście należał do partii narodowo-socjalistycznej, do której wstąpił w 1929 roku jako szesnastolatek, wystąpił z niej jednak osiem lat później; na dodatek dowiedziono, że ukrywał dwóch niemieckich Żydów przed Gestapo, co już całkowicie zdjęło z niego odium nazisty. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy wcielał się w role bandytów i psychopatów, był wyjątkowo przekonujący. W „Goldfingerze” fascynował w nie mniejszym stopniu niż sam Connery. Idealnie zagrał hochsztaplera na skalę globalną, który nie lubi przegrywać do tego stopnia, że oszukuje nawet podczas najniewinniejszej gierki w pokera czy golfa. Film przeszedł do historii również dzięki jednej z najpiękniejszych bondowskich scen śmierci. Ofiarą padła uwiedziona przez agenta 007 Jill Masterson, współpracownica Aurika Goldfingera, której ciało zostało pomalowane szybko schnącą złotą farbą. Ot, swoisty autograf. Wszystko zresztą w tym obrazie kręci się wokół złota – także operacja Wielki Szlem, która ma na celu włamanie do Fortu Knox i napromieniowanie całego zgromadzonego tam kruszcu, co jest obliczone na wywołanie światowego kryzysu i podbicie cen tego drogocennego metalu. W pamięć zapada pojedynek, jaki Bond musi stoczyć wewnątrz skarbca z Oddjobem, prawą ręką Goldfingera, który nie tylko obdarzony jest nadludzką siłą, ale dodatkowo uzbrojony w niecodzienny melonik – z piłą tarczową ukrytą w rondzie. Co ciekawe, Oddjoba zagrał urodzony na Hawajach Harold Sakata, amerykański, choć z japońskimi korzeniami, ciężarowiec (srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 1948 roku) i wrestler.
Sebastian Chosiński
1. Casino Royale
(Casino Royale, 2006, reż. Martin Campbell)
WASZ EKSTRAKT:
90,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Dwudziesty pierwszy odcinek przygód Bonda ma niebagatelne znaczenie dla serii. To punkt zwrotny w karierze agenta Jej Królewskiej Mości: konwencja została zmieniona o 180 stopni, a główna rola przypadła w udziale Danielowi Craigowi, który bardziej przypomina bezkompromisowego twardziela niż czarującego amanta. Wprowadzono więcej akcji na poważnie, dramatycznych wątków, Bond zyskał na osobowości i dylematach moralnych. Chociaż fani przewidywali katastrofę, „Casino Royale” zaskoczyło niebywale pozytywnie, stając się jednym z najlepszych filmów o Bondzie w historii (a w naszym głosowaniu nawet najlepszym). To również ostatni film oparty na książce Iana Fleminga, tym razem znów bardzo wiele czerpiący z jej treści, ale mądrze dostosowując ją do nowych czasów. Bond znajduje się dopiero na początku swojej drogi w MI6. Rozpoczyna śledztwo związane z bankierem przestępców – demonicznym LeChiffre′em. Czarny charakter organizuje rozgrywki karciane w kasynie w Czarnogórze, aby odbić sobie duże straty finansowe i spłacić niebezpiecznych klientów. Bond, z pomocą wysłanniczki skarbu państwa Vesper Lynd, ma za zadanie wygrać z bankierem. Ale sprawy komplikują ciągłe zamachy na życie agenta i uczucie rodzące się między nim a niezwykle inteligentną Vesper. W „Casino Royale” wszystko dawkuje się w idealnych ilościach: widowiskowe sceny akcji (parkur, krwawa bijatyka w hotelu w Czarnogórze, zawalający się budynek w Wenecji), intrygi i błyskotliwe one-linery oraz wątek romansowy. Chyba nikt nie przypuszczał, że Bond z powodzeniem może podchodzić do spraw emocjonalnie i nadal obijać pyski najgorszym zakapiorom kina. Ten mądry i efektowny restart serii zasłużył w naszym głosowaniu na miano najlepszego Bonda w historii.
Ewa Drab
koniec
« 1 2 3 4
25 października 2012

Komentarze

« 1 3 4 5
02 XI 2012   15:29:00

bzdura, Metallica skończyła się na "Kill'em all", wszyscy o tym wiedzą!

« 1 3 4 5

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Śmierć i dziewczyny
— Łukasz Gręda

Klub Mao
— Łukasz Gręda

Słabość chwilowa
— Łukasz Gręda

James Bond w Esensji
— Esensja

Tegoż twórcy

Na filmowym szlaku: Indianin z Waszyngtonu
— Adam Lewandowski

Esensja ogląda: Lipiec 2017
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja ogląda: Czerwiec 2017 (5)
— Sebastian Chosiński, Kamil Witek

Esensja ogląda: Wrzesień 2013 (1)
— Sebastian Chosiński, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Sierpień 2013 (1)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Joanna Pienio, Małgorzata Steciak

WuWuZela, czyli turystyka nekrofobiczna
— Michał Kubalski

Fantasy na koturnach
— Agnieszka Szady

Co nam w kinie gra: Furia, Dobre serce i Zakazane owoce
— Esensja

Historia na kołach się toczy
— Jarosław Loretz

Krótka przyszłość
— Kamil Witek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.