East Side Story: Nie budźcie widzów ze snu! [Paweł Sidorow „Świt” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Tak, ten moment musiał kiedyś nadejść. Tyle się w ostatnich dwóch latach nachwaliłem rosyjskich horrorów, że w końcu na którymś trzeba było wywinąć koziołka. Padło na „Świt” Pawła Sidorowa – kompletnie pozbawioną sensu opowieść o kobiecie, której matka, będąc w ciąży, dwadzieścia lat wcześniej uciekła z groźnej sekty, a ona teraz przeżywa z tego powodu senne koszmary.
East Side Story: Nie budźcie widzów ze snu! [Paweł Sidorow „Świt” - recenzja]Tak, ten moment musiał kiedyś nadejść. Tyle się w ostatnich dwóch latach nachwaliłem rosyjskich horrorów, że w końcu na którymś trzeba było wywinąć koziołka. Padło na „Świt” Pawła Sidorowa – kompletnie pozbawioną sensu opowieść o kobiecie, której matka, będąc w ciąży, dwadzieścia lat wcześniej uciekła z groźnej sekty, a ona teraz przeżywa z tego powodu senne koszmary.
Paweł Sidorow ‹Świt›EKSTRAKT: | 30% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Świt | Tytuł oryginalny | Рассвет | Reżyseria | Paweł Sidorow | Zdjęcia | Iwan Burłakow | Scenariusz | Jewgienij Koliadincew | Obsada | Aleksandra Drozdowa, Oksana Akinszyna, Aleksandr Mołocznikow, Anna Sliu, Anastazja Kuimowa, Oleg Wasilkow, Kuźma Kotrieliew, Walerij Kucharieszyn, Mirosław Piencow | Muzyka | Garry Judd | Rok produkcji | 2019 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 90 minut | Gatunek | groza / horror | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W zasadzie to proporcje powinny być chyba odwrotne – na jeden niezły film powinno przypadać kilka kiepskich. Tymczasem w przypadku rosyjskich horrorów z ostatnich paru lat znacznie częściej miałem powody do chwalenia niż ganienia. Całkiem nieźle prezentowały się bowiem wszystkie dzieła, jakie brałem na warsztat (nisko- i wysokobudżetowe), począwszy od „ Czarnej wody”, poprzez „ Narzeczoną”, „ Kopertę” oraz trylogię „ Gogol”, aż po „ Rusałkę. Jezioro martwych” i „ Przewodnika”. W końcu jednak musiał trafić się film zły i niepotrzebny. Padło na „Świt” – debiutancki obraz Pawła Sidorowa. Reżyser, o którym dotąd nie było okazji wspomnieć, pochodzi z Petersburga; tam w 2008 roku ukończył Państwowy Uniwersytet Kina i Telewizji, przedstawiając jako pracę dyplomową krótkometrażówkę „Bracia”. Później związał się z telewizją, realizując programy rozrywkowe i kręcąc wideoklipy. Za jeden z nich – „Не Париж” zespołu Leningrad – otrzymał nawet nagrodę w Berlinie. Co otworzyło mu drogę do spełnienia odwiecznego marzenia – zrealizowania filmu kinowego. I wtedy napatoczył się scenarzysta Jewgienij Koliadincew (rocznik 1985), który wcześniej współpracował (tak się złożyło, że zawsze z innymi pisarzami) przy takich dziełach grozy, jak „Kopacze” (2016) Tichona Korniewa, „Dislike” (2016) Pawła Ruminowa oraz „ Wurdałaki” (2017) Siergieja Ginzburga. Petersburskie studio 10/09 ogłosiło właśnie konkurs na scenariusz filmowy i Koliadincew – już w pełni samodzielnie – postanowił wziąć w nim udział. Jakimś cudem – jakim, nie pytajcie! – wygrał i to jego tekst skierowano do realizacji, powierzając ją Sidorowowi. Z połączenia talentów niedoświadczonego reżysera i niezbyt odkrywczego scenarzysty nie musiała od razu narodzić się artystyczna katastrofa. Tyle że tym razem tak jednak się stało. W „Świcie” zabrakło wszystkiego – sensu, napięcia, zaskoczenia, świeżości, wyrazistych bohaterów… długo można by jeszcze wymieniać. Tym samym trudno spodziewać się, aby obraz, który wszedł na ekrany rosyjskich kin ostatniego dnia stycznia, odniósł sukces komercyjny. Bo skoro w tym samym czasie można wybrać się chociażby na utrzymany w podobnej stylistyce, ale znacznie lepiej skręcony, „Escape Room” (2019) Adama Robitela – wybór wydaje się oczywisty. Przynajmniej taki byłby w Polsce. Introdukcja rozpoczyna się dwadzieścia lat przed właściwymi wydarzeniami zaprezentowanymi na ekranie. Pewnej deszczowej nocy wybiega na ulicę młoda ciężarna kobieta; towarzyszy jej kilkuletni chłopiec. Maria Konnowa chce uciec samochodem, ale okazuje się to niemożliwe – jej synek Anton staje bowiem kilka metrów przed maską wozu, obok niego pojawia się też wózek niemowlęcy, z którego dobiega płacz dziecka. Maria nie ma pewności, czy to jawa, czy sen, ale nie może ryzykować, że przejedzie prawdziwego Antona. Próbuje się wycofać samochodem i w efekcie rozbija się, po czym – razem z synem – ląduje w dziwnym szpitalu. Po czasie dowiadujemy się, że zmarła w nim, rodząc dziecko. Dwie dekady później poznajemy Swietłanę, jej córkę, która świętuje właśnie okrągłe urodziny. Oprócz przyjaciół przychodzi także… starszy brat. Jakimś cudem przeżył tamte wydarzenia, chociaż – uwierzcie! – wydaje się to mało prawdopodobne. Ale w końcu nie mamy do czynienia z dramatem psychologicznym, więc na pewne sprawy możemy przymknąć oko. W nocy w mieszkaniu Swiety zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Dziewczyna widzi, jak Anton wypada przez okno i ginie. Czy było to samobójstwo? Okoliczności by na to wskazywały, lecz… …to, co później Swieta (wraz ze swoją najbliższą przyjaciółką Nastią) znajduje w mieszkaniu mężczyzny, świadczyłoby o poważnych problemach, z jakimi borykał się jej brat i na które nie miał wpływu. Chcąc wyjaśnić zagadkę jego tajemniczej śmierci, kontaktuje się z profesorem Stiepanem Łabierinem z Instytutu Somnologii, który niewiele jej jednak wyjaśnia. Gdy z kolei ona sama mówi mu o dręczących ją koszmarach, radzi jej, by zgłosiła się do prowadzonego przez niego ośrodka i poddała się eksperymentalnemu leczeniu. Na co w końcu młoda Konnowa się decyduje. Okazuje się jednak, że w eksperymencie – oprócz niej – biorą udział także inni: młody Kirył, dojrzały Witalij oraz piękna, starsza od Swietłany o pokolenie, Lilia. Cała czwórka zostaje wprowadzona w stan hipnozy, z której wybudza się w środku nocy, gdy w Instytucie nie ma – poza nimi – żywego ducha. A przynajmniej wszystko na to wskazuje. Z czasem uczestnicy eksperymentu zaczynają tracić kontrolę nad swoimi zmysłami, poddając się dręczącym ich koszmarom. Krótkie streszczenie nie brzmi jeszcze tak źle, prawda? Niestety, w praktyce wypada to dużo słabiej. Brak przede wszystkim logicznego powiązania pomiędzy przeszłością a teraźniejszością; wiele jest luk fabularnych, których autorzy nie starali się nawet wypełnić (o co chodzi z tajemniczą sektą „Świt”, z której próbowała uciec Maria? jak Anton przeżył potworność, która zabiła jego matkę? dlaczego Swietę nagle po śmierci brata zaczęły dręczyć koszmary, chociaż wcześniej nie miała z nimi problemu?). W drugiej części obrazu, rozgrywającej się w budynku Instytutu Somnologii, mamy już w ogóle do czynienia ze zlepkiem scen pożyczonych z innych horrorów. Scen, które na dodatek nie straszą. Ba! nawet – choćby w sposób niezamierzony (co jednak jakoś ratowałoby ten film) – nie śmieszą. A kiedy Sidorow i Koliadincew starają się przydać wydarzeniom głębi psychologicznej, robi się jeszcze żałośniej. Niby odwołują się do „Koszmaru z ulicy Wiązów”, ale nie wpadli na pomysł stworzenia jakiegoś alter ego Freddy’ego Kruegera. Bohaterowie mierzą się więc z koszmarem, którego nie potrafią zdefiniować. Widz zresztą także. A ewentualne tłumaczenia, że mamy przecież do czynienia ze snem – wypadają zdecydowanie nieprzekonywająco. Główną rolę producenci powierzyli debiutantce – urodzonej w 1999 roku w białoruskim Mińsku Aleksandrze Drozdowej, obecnie studentce Rosyjskiego Państwowego Instytutu Sztuk Scenicznych w Petersburgu. W jej matkę wcieliła się bardzo znana i popularna w Rosji Oksana Akinszyna („ Bikiniarze”, „ Wysocki”), natomiast w przyjaciółkę Nastię – Anastazja Kuimowa, baletnica z dyplomem ukończenia szkoły choreograficznej w Krasnojarsku, obecnie studiująca aktorstwo w stołecznym Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK). Kirył ma z kolei twarz Aleksandra Mołocznikowa („ Bracia Cz.”, „ Chłodny front”), Lilia – Anny Sliu, a raczej: Sliusariowej („ Podrzutki”), Witalij – Olega Wasilkowa („ Topór”, „ Spitak”), a profesor Łabierin – Walerija Kucharieszyna („ Pochowajcie mnie pod podłogą”, „ Dobrzy ludzie”, „ Matylda”). Za zdjęcia odpowiadał Iwan Burłakow, który kilkoma wcześniejszymi filmami – jak chociażby sensacyjnym „ Żyć” (2010), horrorem „ Narzeczona” (2017) czy dramatem „ Salut 7” (2017) – udowodnił, że potrafi odnaleźć się w różnych gatunkach i tym samym, jeśli coś jest nie tak ze „Świtem” to na pewno nie z jego winy. W ścieżce dźwiękowej wykorzystano – zakupione z „banku muzyki” – kompozycje Brytyjczyka Garry’ego Judda. Rosyjscy twórcy coraz częściej korzystają z tego źródła (zapewne jest taniej niż koszt zamówienia oryginalnej partytury); czasami to się sprawdza (jak we wspomnianej już powyżej „Narzeczonej”), tym razem jednak soundtrack w niczym nie wsparł obrazu.
|