East Side Story: Druga wojna pod „płaszczem” i ze „szpadą” [Arman Geworgian „Snajper. Ostatni strzał” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Obrodziło wiosną tego roku w Rosji filmami wojennymi. Ale też trudno się dziwić, skoro cały kraj hucznie obchodził siedemdziesiątą rocznicę zwycięstwa nad III Rzeszą. Z tej też okazji powstały obrazy bardzo dobre, średnie i słabe. „Snajper. Ostatni strzał” Armana Geworgiana zalicza się do tych środkowych. Na pewno można go pochwalić za intrygujący scenariusz, zganić natomiast za kilka mało prawdopodobnych rozwiązań fabularnych.
East Side Story: Druga wojna pod „płaszczem” i ze „szpadą” [Arman Geworgian „Snajper. Ostatni strzał” - recenzja]Obrodziło wiosną tego roku w Rosji filmami wojennymi. Ale też trudno się dziwić, skoro cały kraj hucznie obchodził siedemdziesiątą rocznicę zwycięstwa nad III Rzeszą. Z tej też okazji powstały obrazy bardzo dobre, średnie i słabe. „Snajper. Ostatni strzał” Armana Geworgiana zalicza się do tych środkowych. Na pewno można go pochwalić za intrygujący scenariusz, zganić natomiast za kilka mało prawdopodobnych rozwiązań fabularnych.
Arman Geworgian ‹Snajper. Ostatni strzał›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Snajper. Ostatni strzał | Tytuł oryginalny | Снайпер: Последний выстрел | Reżyseria | Arman Geworgian | Zdjęcia | Mko Małchasian | Scenariusz | Gleb Szprigow | Obsada | Gosza Kucenko, Denis Burgazlijew, Anna Snatkina, Dirk Martens, Władimir Gostiuchin, Boris Romanow, Julia Kaduszkiewicz, Gieorgij Siwochin, Rusłan Czerniecki, Siergiej Żurawiel, Siergiej Szyroczin | Muzyka | Władimir Siwicki | Rok produkcji | 2015 | Kraj produkcji | Białoruś, Polska, Rosja | Czas trwania | 81 min | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Który to już omawiany w „East Side Story” w ciągu ostatnich kilku miesięcy rosyjski film poświęcony Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej”? Zdążyliśmy przyjrzeć się bliżej „ Bitwie o Sewastopol” Siergieja Mokrickiego, „ Drodze na Berlin” Siergieja Popowa, „ Tak tu cicho o zmierzchu…” Renata Dawletjarowa i „ Jedyneczce” (względnie „Sierotom”) Kiryła Bielewicza. A moglibyśmy dodać do tego jeszcze obrazy nakręcone przez kinematografie państw, które niegdyś stanowiły integralne części Związku Radzieckiego, jak chociażby estońsko-fiński „ 1944” Elmo Nüganena czy litewskiego „ Wędrowca” Audriusa Juzénasa. A to jedynie wierzchołek góry lodowej. Poza filmami pełnometrażowymi stacje telewizyjne na wyścigi prezentowały także seriale i miniseriale nawiązujące do wydarzeń z lat 1941-1945. Jednym z nich był, zaprezentowany w okolicach Dnia Zwycięstwa, czyli 9 maja, „Snajper. Ostatni strzał” (inna wersja podtytułu brzmi: „Bohater ruchu oporu”) Armana Geworgiana, który doczekał się również wersji pełnometrażowej. I ją właśnie omówimy dzisiaj. Za serię czteroodcinkowych miniseriali „Snajper” odpowiada białoruski scenarzysta Gleb Szprigow, czytelnikom „Esensji” znany przede wszystkim z wyjątkowo nieudanego filmu „płaszcza i szpady” „ 1812. Ballada ułańska” (2012). Choć może słabość tej akurat opowieści wyniknęła z tego, że Szprigow, mimo że lubuje się w tematyce historycznej, to jednak zdecydowanie bardziej woli od napoleońskich drugą wojnę światową. Co udowodnił, współtworząc następujące seriale zahaczające o ten okres w dziejach XX wieku: „Człowiek wojny” (2005) Aleksieja Muradowa, „Ostatni pociąg pancerny” (2006) Zinowija Rojzmana, „Major Wietrow” (2007) Aleksandra Franskiewicza-Łaje oraz „Próbę” (2010) i „Niemca” (2011) Aleksandra Jefremowa. Do tego należy dodać jeszcze dwie miniserie pod wspólnym tytułem „Snajper”: „Broń odwetu” (2009) w reżyserii wspomnianego już Jefremowa oraz „Tungus” (2012) Olega Fiesienki. „Ostatni wystrzał” jest więc trzecim podejściem do tematu, chociaż obrazy te nie są ze sobą w żaden sposób powiązane fabularnie. Jedyne wspólne mianowniki między nimi to czas i – nie zawsze – miejsce akcji oraz fakt, że głównymi bohaterami są żołnierze sowieccy o wyjątkowych umiejętnościach… snajperskich. Reżyserii trzeciego „Snajpera” podjął się Ormianin Arman Geworgian (rocznik 1977). Jako dwudziestosiedmiolatek ukończył on szkołę wojskową; po kolejnych ośmiu latach został natomiast absolwentem Państwowego Instytutu Kina i Telewizji w Erywaniu (na wydziale reżyserskim). Na debiut musiał jednak czekać dość długo, bo dopiero w 2012 roku nakręcił swój pierwszy film – komedię romantyczną „Do Rosji po miłość!”. Potem do tego gatunku wracał jeszcze parokrotnie, realizując „Nierealną miłość” (2014), „Udany horoskop” (2015) oraz – wciąż będący w fazie postprodukcji – „Wszystko się spełni” (2015). W przerwach pomiędzy pracą nad wspomnianymi obrazami Geworgian sięgał po tematy nieco cięższe i tym sposobem powstały kryminalne i sensacyjne „Strzelec” (2012), „Mgła w kurorcie” (2013) oraz – zrealizowany w Armenii – „Wyglądając” (2014). Biorąc pod uwagę jego pierwotne wykształcenie, dziwić może fakt, że tak późno otrzymał propozycję stworzenia dzieła opowiadającego o czasach wojny. W końcu jednak ten moment nadszedł. I dobrze się stało, bo choć „Snajper. Ostatni wystrzał” na pewno nie jest arcydziełem, to posiada wszelkie cechy trzymającego odpowiedni poziom obrazu wojenno-sensacyjnego z rozbudowanym wątkiem miłosnym. Akcja wersji pełnometrażowej filmu zaczyna się dość nietypowo. Mamy co prawda 1941 rok, ale pierwsze sceny rozgrywają się nie w Związku Radzieckim, zaatakowanym właśnie przez hitlerowców, lecz w okupowanej Francji. Fiodor Michajłowicz Regnier jest z pochodzenia Rosjaninem, byłym „białogwardzistą”, żołnierzem generała Wrangla, który dwie dekady wcześniej po przegranej wojnie domowej uciekł przed bolszewikami na Zachód. Osiadł we Francji, gdzie dorobił się ogromnego majątku (a może jakimś cudem wywiózł go z Rosji?). Jedynego syna, Andrego, wychował w duchu patriotycznym i antykomunistycznym. Krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej młody Regnier został – jako doradca wojskowy – wysłany do Polski, gdzie ślad po nim zaginął we wrześniu 1939 roku, gdy trafił na obszary opanowane przez Armię Czerwoną. Ojciec od dwóch lat pragnie dowiedzieć się czegoś na temat swojej pociechy, ale do tej pory nie było ku temu żadnych możliwości. Aż do teraz. Jako nieprzejednany wróg bolszewizmu, stary arystokrata nie waha się w granicach rozsądku współpracować z Niemcami. W swoim zamku organizuje bale, na które zaprasza nazistowskich oficerów. Jednym z nich jest kapitan SS Friedrich Wenger, który otrzymał właśnie bilet na front wschodni. Gdy Regnier dowiaduje się o tym, prosi oficera, aby przy okazji rozejrzał się za jego synem. Ten początkowo odmawia, ale kiedy prosi go o to piękna Marie, w której jest zadurzony, obiecuje, że zrobi, co tylko się da. Obietnica ta brzmi jednak złowrogo, ponieważ Marie przyznaje, że Andre jest jej… narzeczonym, a więc tym samym konkurentem do ręki kobiety. Mija kilka tygodni. Z Francji akcja przenosi się do Związku Radzieckiego. Wycofujący się przed Niemcami oddział pułkownika Zorina atakuje hitlerowski transport kolejowy. Krasnoarmiejcy ze zdziwieniem odkrywają w jednym z wagonów jeńców polskich i towarzyszącego im francuskiego oficera. I tu słusznie może zrodzić się pytanie: Skąd latem 1941 roku polscy żołnierze w takim miejscu? Zgodnie z prawdą i realiami historycznymi powinni znajdować się w swoich domach na terenie Generalnego Gubernatorstwa (jeśli pochodzili z terenów zajętych we wrześniu 1939 przez nazistów), w sowieckich łagrach albo – jeśli byli oficerami – w grobach z przestrzeloną potylicą. Tymczasem jakimś cudem dostali się w ręce niemieckie (czyżby Sowieci nie zdążyli ich zamordować przed ucieczką na wschód?). Przymknijmy jednak oko na tę niedogodność, tym bardziej że Francuz – tak, tak, to oczywiście Andre Regnier, jakże by inaczej – wygłasza przed żołnierzami Armii Czerwonej prawdziwy pean na cześć Polaków. Mówi, że dwa lata wcześniej wykazali się odwagą, walcząc przecież na dwa fronty. Mimo początkowo żywionej do niego nieufności, Andre zostaje przyjęty do oddziału; jedynym, który wciąż odnosi się do niego niechętnie, jest sierżant Nikołaj Wołochow. Ale ma ku temu dobry powód; w czasie wojny domowej stracił na Krymie bliskich, których zabili obcy – w tym przypadku francuscy – interwenci. Mógł wśród nich być także ojciec Andrego. Chcąc nie chcąc, radziecki sierżant (notabene doskonały snajper, którego umiejętności odgrywają w dalszej części dzieła istotną rolę) i francuski oficer stają się nieodłącznymi towarzyszami broni; ich przyjaźń hartuje się w ogniu walk z Niemcami. Ba! gdy ich oddział zostaje ostatecznie rozbity, trafiają nawet wspólnie do niewoli, a los stawia na ich drodze psychopatycznego kapitana Wengera. W tym momencie akcja ponownie przenosi się ze Związku Radzieckiego do Francji, by prostą drogą zmierzać do dramatycznego finału. I nie ma w tym najmniejszego nawet sarkazmu. Scenarzysta tak pokierował fabułą, by – mimo że można przewidzieć, co się stanie – do ostatniej minuty trzymała ona w napięciu. Uzyskuje to dzięki kilku zaskakującym zwrotom, którym „patronuje” narzeczona Regniera, Marie. Od pewnego momentu wszystko bowiem zaczyna kręcić się wokół niej. Francuzka zostaje zmuszona do dokonania wyborów, które – jak się wydaje na pierwszy rzut oka – nie mogą przynieść szczęśliwego rozwiązania. W każdym razie kobieta trafia w samo oko cyklonu, stając między trzema mężczyznami, którym na niej zależy. A to będzie z kolei wpływać na ich postępowanie. Z biegiem czasu, gdy akcja nabiera rozpędu, „Ostatni wystrzał” zaczyna coraz bardziej przypominać „drugowojenny” film spod znaku „płaszcza i szpady”. Mamy w nim bowiem i pojedynki, i pościgi; mamy miłość i nienawiść, a także piękne zabytkowe wnętrza i stylowy zamek. Owszem, w obrazie Geworgiana nie brakuje też kilku nazbyt szczęśliwych zbiegów okoliczności, które pozwoliły popchnąć wydarzenia do przodu, ale z drugiej strony nie są one na tyle irytujące, by odbierały przyjemność z jego oglądania. Zdjęcia do „Ostatniego wystrzału” kręcono na Białorusi (w okolicach nadbużańskiego Brześcia) oraz w Polsce. Piękny zamek należący do rodziny Regnierów to w rzeczywistości ulubiony przez filmowców (także rosyjskich) trzynastowieczny, położony nad Jeziorem Leśniańskim, zamek Czocha. Co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie, niespełna pięćdziesiąt kilometrów na wschód, na zamku w Grodźcu powstawały zdjęcia do „ Jedyneczki”. Tam brylował – jako główna gwiazda – Andriej Mierzlikin, a w Czosze – nie mniej lubiany i ceniony, wcielający się w tytułowego snajpera, czyli sierżanta Wołochowa – Gosza (Jurij) Kucenko („ Odszkodowanie”, „ Rozmowa”, „ Zabawa w prawdę”). Poza nim zameldowali się na planie artyści o niemałym już dorobku: Anna Snatkina („ Puszkin. Ostatni pojedynek”, „ Sprawiedliwość wilków”) jako piękna Marie, Denis Burgazlijew („ Róże dla Elzy”) w roli Andrego Regniera, Niemiec Dirk Martens („Equilibrium”, „ Biały Tygrys”, „ Mecz”) jako psychopatyczny kapitan SS Wenger. Oprócz nich warto wspomnieć jeszcze o dwóch weteranach kina radzieckiego i rosyjskiego, którzy zagrali role drugoplanowe: Władimir Gostiuchin („ Rusini”, „ Podporucznik Romaszow”) wcielił się w weterana Siedoja, a Boris Romanow („Agonia”, „ Przenicowany świat”) w ojca Andrego. Cenionych twórców zabrakło za to w ekipie realizatorskiej, co jednak nie oznacza, że ci, których zatrudniono, nie wykazali się talentem. A przynajmniej zrobił to ormiański operator Mko Małchasian, dla którego była to pierwsza produkcja poza ojczyzną. Znacznie mniej dobrego można powiedzieć o autorze ścieżki dźwiękowej, Władimirze Siwickim, którego muzyka nie wykracza w niczym poza telewizyjny – niestety, niezbyt wysoki – standard. Wpada jednym uchem, drugim…
|