Do tego filmu należy przyłożyć trochę inną miarę. Bo choć pojawiają się w nim profesjonalni aktorzy, jest dziełem na poły amatorskim, nakręconym przez pasjonatów. Na dodatek powstał na motywach prozy Wiktora Pielewina, pisarza znanego ze swego surrealistycznego humoru, którego twórczość niezwykle trudno jest przełożyć na ekran. Dlatego oglądajcie „Muchamory” (sic!), ale nie wymagajcie od nich zbyt dużo.
East Side Story: Zemsta Kim Ir Sena
[Rubik Złosłowski, Miguel Garcia, Igor Czirkow „Muchamory” - recenzja]
Do tego filmu należy przyłożyć trochę inną miarę. Bo choć pojawiają się w nim profesjonalni aktorzy, jest dziełem na poły amatorskim, nakręconym przez pasjonatów. Na dodatek powstał na motywach prozy Wiktora Pielewina, pisarza znanego ze swego surrealistycznego humoru, którego twórczość niezwykle trudno jest przełożyć na ekran. Dlatego oglądajcie „Muchamory” (sic!), ale nie wymagajcie od nich zbyt dużo.
Rubik Złosłowski, Miguel Garcia, Igor Czirkow
‹Muchamory›
EKSTRAKT: | 40% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Muchamory |
Tytuł oryginalny | Мухаморы |
Data premiery | 13 kwietnia 2016 |
Reżyseria | Rubik Złosłowski, Miguel Garcia, Igor Czirkow |
Zdjęcia | Rubik Złosłowski, Andrzej Kuszniruk |
Scenariusz | Umberto Gonzalez, Igor Czirkow |
Obsada | Aleksandr Baszirow, Michaił Muchin, Siergiej Stiepasiuk, Matliuba Alimowa, Igor Czirkow, Jurij Leu, Erika Ewer |
Muzyka | Jurij Leu |
Rok produkcji | 2016 |
Kraj produkcji | Rosja |
Czas trwania | 86 minut |
Gatunek | komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Kiedy zaczynał karierę pisarską pod koniec lat 80. ubiegłego wieku, wcale nie był młodzieniaszkiem. Miał już dwadzieścia siedem lat i etat wykładowcy w Moskiewskim Instytucie Energetyki. Widocznie jednak praca pedagogiczna nie spełniała jego ambicji, skoro zdecydował się – mając w ręku dyplom inżyniera – rozpocząć zaoczne studia w Instytucie Literackim imienia Maksima Gorkiego. Dlaczego? To proste – postanowił zostać pisarzem. Czasy temu sprzyjały. W życiu społeczno-politycznym panowały „głasnost’” i „pierestrojka”, można więc było przeczuwać, że dla niezależnych twórców idzie nowe i na dodatek lepsze. Wiktor Olegowicz Pielewin zaczął od pisania (i publikowania) opowiadań; potem zabrał się za formy może nie tyle poważniejsze, co obszerniejsze – powieści. Szybko zdobył rozgłos i szybko zaczął wzbudzać kontrowersje, idąc pod prąd władzy. Nie ukrywał na przykład, że zdarzało mu się sięgać po substancje psychoaktywne, czego zresztą często doświadczają także bohaterowie jego książek.
Tłumaczeń na język polskich doczekała się większość jego dzieł. Począwszy od zbiorów surrealistycznych opowiadań „
Omon Ra i inne opowieści” (1992), „Kryształowy świat” (1999) oraz „Napój ananasowy dla pięknej damy” (2010), aż po nie mniej zakręcone i sprawiające kłopoty krytykom literackim powieści takie, jak „
Życie owadów” (1993), „
Mały palec Buddy” (1996), sfilmowane przez Wiktora Ginzburga „
Generation Π” (1999), „Święta księga wilkołaka” (2004), „Hełm grozy” (2005), „
Empire V. Opowieść o prawdziwym nadczłowieku” (2006), „T” (2009) i „Batman Apollo” (2013). Sporo tego. Tym bardziej może dziwić fakt, że tak niewiele z prozy Pielewina przeniesiono, jak dotąd, na ekran. W Rosji stało się to udziałem jedynie opowiadania „Niebieska latarnia” (którą Uljana Szyłkina przerobiła w 2000 roku na krótkometrażówkę „Nic strasznego”) oraz wspomnianej już powieści „
Generation Π” (2011). W Niemczech w ubiegłym roku miała natomiast miejsce premiera adaptacji „Małego palca Buddy” w reżyserii Amerykanina Tony’ego Pembertona.
Na etapie preprodukcji jest ekranizacja powieści „Empire V”, którą już kilka lat temu zapowiedział Wiktor Ginzburg. Jak długo jednak jeszcze trzeba będzie na nią czekać, tego na razie nie wiadomo. Ale za to, zupełnie niespodziewanie, wielbiciele prozy moskwianina zostali w tym roku zaskoczeni innym filmem – „Muchamorami” (niekiedy spotkać można się z pisownią „MuchAmory”). Wprawdzie dziełko to nie odnosi się do żadnego konkretnego tekstu Rosjanina, ale za to pełnymi garściami czerpie inspiracje z jego postmodernistycznych dokonań. Nie bez powodu zresztą jego twórcy dodali podtytuł: „Fantazja na motywach Wiktora Pielewina”. To obraz niezależny, na poły amatorski, nakręcony za jedyne dwadzieścia tysięcy dolarów. Jego premiera miała miejsce w kwietniu tego roku. Kto go zrealizował? Nazwiska reżyserów – Rubik Złosłowski, Miguel Garcia czy Igor Czirkow (tutaj występujący pod pseudonimem Gabar Gabaroff) – nic nie mówią, nawet nie można mieć pewności, czy – jak w przypadku Czirkowa – są prawdziwymi.
Muchamory to – pod wieloma względami (a pod wieloma nie) – typowa rosyjska wieś. Wieś, w której czas zatrzymał się w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Choć cały świat dokonał cywilizacyjnego postępu, tam w porównaniu ze schyłkiem epoki sowieckiej nie zmieniło się nic. O czym przekonują nas opowieści miejscowego „filozofa” Gordieja Iwanowicza, domniemanego syna Kim Ir Sena. Mimo że rzadko trzeźwieje, mężczyzna jest prawdziwą skarbnicą wiedzy na temat tego, co dzieje się w okolicy. I tą właśnie wiedzą dzieli się ze swoim kompanem od kieliszka (kto nim jest, dowiadujemy się dopiero w ostatnich sekwencjach filmu i trzeba przyznać, że jest to całkiem zgrabna metafora), a przy okazji ze wszystkimi widzami. Bajdurzenia Gordieja Iwanowicza są jak majaki deliryka – przedstawiają świat wykoślawiony, na pograniczu jawy i snu, zamieszkany przez postaci, których związki z rzeczywistością wydają się mocno wątpliwe. A jednak nie można wątpić, że niejedną taką można spotkać, zagłębiając się w rosyjską prowincję.
Opowieści Gordieja Iwanowicza układają się w kilka niezależnych wątków, które w finale zbiegają się ze sobą. Zakończenie to jest jednak tak samo surrealistyczne, jak wszystko, co rozgrywa się na oczach widzów wcześniej. Dlatego oczekiwanie logicznego rozwoju wydarzeń, ciągu przyczynowo-skutkowego jest skazane na niespełnienie. Spodziewajcie się raczej, że wszystko będzie na opak, a absurd będzie gonić absurd. Wątek pierwszy, od którego alkoholik zaczyna swą gawędę, ma charakter szpiegowski. Jego bohaterem jest Hans Schulz, agent Zachodu (notabene przyjaciel agenta Muldera z Archiwum X), który przybywa do Rosji, aby skonsumować znajomość z poznaną za pośrednictwem Internetu sprzedawczynią w wiejskim sklepie, Kławą. I chociaż w swoim zawodowym życiu Schulz widział już niejedno, to, co spotyka go w Rosji, przechodzi jego wszelkie oczekiwania. Kolejnym przybyszem z „wolnego świata” jest herr Pederson, który w momencie postawienia stopy na rosyjskiej ziemi, z miejsca wpada w szpony lokalnego mafiosa Ałabaja.
Ałabaj to człowiek bezwzględny, zabijający bez zmrużenia oka, ale jednocześnie kochający matkę i w jej obecności przeistaczający się w potulnego baranka. Mimo to rządz całą okolicą, trzymając w swych rękach dwóch sprzedajnych policjantów, którzy noszą przekorne indiańskie imiona – Czyste Ręce i Chłodny Rozum. Kolejna wybijająca się postać to pop, ojciec Wasilij, który lubi poszerzać sobie wrota percepcji poprzez zażywanie marihuany i innych środków psychoaktywnych. Jego droga przecina się z drogą wiejskiego nauczyciela Fiedota Karpowicza – „Wiecznego Żyda” oraz studenta-recydywisty, którzy – jak bohaterowie „
Stalkera” (1979) Andrieja Tarkowskiego otrzymują do wykonania arcyważne zadanie. W drodze spotyka ich mnóstwo przygód, których kulminacja następuje w czasie nocy spędzonej przez nich w lesie. To las przyciągający wszystkie dziwne stworzenia (także te ludzkie) mieszkające w Muchamorach i okolicy.
„Muchamory” to absolutne szaleństwo! Film, który wymyka się jednoznacznej klasyfikacji, tak jak i proza Wiktora Pielewina, do której odwołują się twórcy (scenariusz wyszedł spod ręki Igora Czirkowa, który jednocześnie wcielił się w postać ojca Wasilija, oraz niejakiego Umberto Gonzaleza). Ale ta swobodna formuła, która z jednej strony pozwala autorom na rozwinięcie skrzydeł, z drugiej – wymaga również wzmożonej samokontroli. W przeciwnym wypadku bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem, rozwalając dzieło od środka. W paru momentach można odnieść wrażenie, że trójka reżyserów nie do końca kontrolowała rozwój sytuacji na planie. Na szczęście w fazie montażu dało się to wszystko jakoś poskładać, przy czym spoiwem stały się spinające całość monologi Gordieja Iwanowicza. Gdyby tak jeszcze stać było autorów na nieco lepsze efekty specjalne… Niestety, amatorskość produkcji uwypukla zarówno niedostatki w warstwie fabularnej, jak i niedoskonałość warsztatu reżyserskiego.
W obsadzie znalazło się wielu naturszczyków, ale trafili się również zawodowi aktorzy. Najbardziej znanym i cenionym w Rosji jest wcielający się w narratora Gordieja Iwanowicza – Aleksandr Baszirow („
Ładunek 200”, „
Ojciec”, „
Igła. Remix”, „
Kraina Oz”); w czasach radzieckich popularnością cieszyła się natomiast, pochodząca z uzbeckiego Andiżanu, Matliuba Alimowa („
Taras Bulba”); od czasu do czasu na ekranie – dużym i małym – można zobaczyć Michaiła Muchina („
Najczarniejsza godzina”, „
Zadziw mnie”, „
Stalowy motyl”, „
Droga do czatu”); w latach 70. XX wieku kilka epizodów filmowych zaliczył także Igor Czirkow, ale pochwalić się specjalnie to nie ma czym. Żaden z aktorów nie będzie też szczególnie szczycił się występem w „Muchamorach”; można podejrzewać, że pracę na planie traktowali raczej jako dobrą zabawę i odskocznię od naprawdę ciężkiej harówki przy innych produkcjach.