Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 września 2023
w Esensji w Esensjopedii

Nikita Michałkow
‹Udar słoneczny›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUdar słoneczny
Tytuł oryginalnyСолнечный удар
Dystrybutor Art House
Data premiery22 kwietnia 2016
ReżyseriaNikita Michałkow
ZdjęciaWładIsław Opeljanc
Scenariusz
ObsadaMārtiņš Kalita, Wiktoria Sołowjowa, Anastazja Imamowa, Awangard Leontjew, Siergiej Karpow, Aleksiej Diakin, Miloš Biković, Kirył Bołtajew, Aleksandr Miczkow, Witalij Kiszczenko, Siergiej Baczurski, Miriam Sechon, Władimir Jumatow, Aleksandr Adabaszjan, Eduard Artiemjew, Jurij Ustiugow, Daria Biełousowa, Natalia Surkowa, Siergiej Sierow
MuzykaEduard Artiemjew
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania175 min
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Parowiec na mieliźnie
[Nikita Michałkow „Udar słoneczny” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Dawno już minęły czasy, gdy na nowe filmy Nikity Michałkowa czekało się z wypiekami na twarzy, upatrując w nich z automatu rosyjskich kandydatów do Oscara. Dzisiaj czekają na nie już chyba tylko złośliwi krytycy, mający nadzieję na możliwość poujeżdżania sobie na starym mistrzu, ewentualnie niepoprawni optymiści, którzy wciąż wierzą, że służalczość wobec dworu nie pozbawiła artysty resztek talentu. Niestety, „Udar słoneczny” przyda argumentów tylko tym pierwszym.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Parowiec na mieliźnie
[Nikita Michałkow „Udar słoneczny” - recenzja]

Dawno już minęły czasy, gdy na nowe filmy Nikity Michałkowa czekało się z wypiekami na twarzy, upatrując w nich z automatu rosyjskich kandydatów do Oscara. Dzisiaj czekają na nie już chyba tylko złośliwi krytycy, mający nadzieję na możliwość poujeżdżania sobie na starym mistrzu, ewentualnie niepoprawni optymiści, którzy wciąż wierzą, że służalczość wobec dworu nie pozbawiła artysty resztek talentu. Niestety, „Udar słoneczny” przyda argumentów tylko tym pierwszym.

Nikita Michałkow
‹Udar słoneczny›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUdar słoneczny
Tytuł oryginalnyСолнечный удар
Dystrybutor Art House
Data premiery22 kwietnia 2016
ReżyseriaNikita Michałkow
ZdjęciaWładIsław Opeljanc
Scenariusz
ObsadaMārtiņš Kalita, Wiktoria Sołowjowa, Anastazja Imamowa, Awangard Leontjew, Siergiej Karpow, Aleksiej Diakin, Miloš Biković, Kirył Bołtajew, Aleksandr Miczkow, Witalij Kiszczenko, Siergiej Baczurski, Miriam Sechon, Władimir Jumatow, Aleksandr Adabaszjan, Eduard Artiemjew, Jurij Ustiugow, Daria Biełousowa, Natalia Surkowa, Siergiej Sierow
MuzykaEduard Artiemjew
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania175 min
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Nikita Siergiejewicz Michałkow (rocznik 1945) – car rosyjskiej kinematografii i najsłynniejszy w kraju apologeta polityki Władimira Putina – ciągle marzy o tym, aby wrócić na artystyczny piedestał, który zajmował jeszcze przed dwoma dekadami. Niestety, kolejne filmy spychają go raczej do piekiełka, z którego na powierzchnię dochodzi jedynie swąd przypalanej skóry. Od kilku dobrych lat reżyser, niegdyś uznawany za jednego z najlepszych twórców w dziejach kinematografii radzieckiej i rosyjskiej, autor tak znakomitych obrazów, jak „Swój wśród obcych, obcy wśród swoich” (1974), „Niewolnica miłości” (1976), „Niedokończony utwór na pianolę” (1978), „Urga – terytorium miłości” (1991) czy „Spaleni słońcem” (1994) – przyjmuje postawę mędrca, który swoimi dziełami pragnie wychowywać społeczeństwo, podawać mu na tacy obowiązującą interpretację wydarzeń historycznych. I robi to zgodnie z obowiązującą wykładnią dworu, czyli ekipy aktualnie zasiadającej na Kremlu. To nie jest przypadek, że ostatnim dobrym filmem Michałkowa, było „12” (2007) – remake hollywoodzkiego klasyka Sidneya Lumeta „Dwunastu gniewnych ludzi”. Kolejne – już w pełni autorskie dzieła Nikity Siergiejewicza – okazywały się spektakularnymi porażkami.
Tak właśnie było w przypadku „Oczekiwania” (2010) oraz „Cytadeli” (2011), czyli bajecznie, oczywiście jak na warunki rosyjskie, kosztownych kontynuacji nagrodzonych Oscarem „Spalonych słońcem”. Mający premierę przed miesiącem „Udar słoneczny” wpisuje się w tę samą poetykę i osiąga ten sam poziom. Dodajmy: jak na artystę z takim dorobkiem – zatrważająco niski poziom. A wydawało się, że tym razem będzie jednak inaczej. Przede wszystkim dlatego, że pracując nad scenariuszem, Michałkow postanowił sięgnąć po prozę rosyjskiego Noblisty i uciekiniera z raju sowieckiego, Iwana Aleksiejewicza Bunina. Wykorzystał dwa teksty pisarza: pisane w latach 1918-1920 w Moskwie i Odessie, a opublikowane pierwotnie w paryskiej gazecie wydawanej przez emigrantów rosyjskich „Odrodzenie” (1925-1927), dzienniki „Nieszczęsne dni” oraz opowiadanie „Udar słoneczny”, które Bunin napisał w połowie lat 20. XX wieku, a do druku oddał w 1927 roku. Jak przyznawał sam reżyser, pomysł zmierzenia się z twórczością wielkiego prozaika, poety i eseisty zrodził się w jego głowie prawie cztery dekady wcześniej, lecz wtedy Bunin znajdował się jeszcze w Kraju Rad na indeksie i pewnym było, że Goskino, czyli Państwowy Komitet Kinematografii, nie wyrazi zgody na realizację takiego filmu. W 2010 roku Michałkow nie musiał już nikogo pytać o zgodę, tym bardziej że od lat – jako właściciel studia „TriTe” – jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem, a związki z władzą otwierają mu w Rosji wszystkie drzwi.
Nie miał więc najmniejszego znaczenia fakt, że dwa poprzednie dzieła Nikity Siergiejewicza przyniosły ogromne straty; o finansowanie „Udaru słonecznego” i tak nie musiał się martwić. Ostatecznie film kosztował 24 miliony dolarów (według innych źródeł „jedynie” 21 milionów), które – co tu dużo mówić – zostały wyrzucone w błoto. Już dziś bowiem, zaledwie w kilka tygodni od premiery, można stwierdzić, że obraz całkowicie przepadł w kinach, zarabiając – jak dotąd – jedynie około 1,7 miliona „zielonych papierków”. Wyniku tego nie poprawi znacząco publikacja obrazu na DVD, bo jest on zwyczajnie kiepski. Pracę nad scenariuszem Michałkow rozpoczął w 2010 roku, prosząc o pomoc w tym zadaniu swojego stałego współpracownika Władimira Moisiejenkę („12”, „Spaleni słońcem 2”, „Powrót do Afganistanu”). Ten, niestety, rok później zmarł i zamierzenia Nikity Siergiejewicza na jakiś czas utknęły w – nomen omen – martwym punkcie. Z odsieczą przybył Aleksandr Ababaszjan – aktor („Syberiada”, „Człowiek z bulwaru Kapucynek”, „Pocałuj przez ścianę”) i scenarzysta („Ku! Kin-dza-dza”) – z którym Michałkow dokończył tekst. Reżyser twierdził przy tym, że chcąc rozgryźć technikę pisarską Iwana Aleksiejewicza, kilkanaście razy przepisywał ręcznie „Udar słoneczny”. Prawdopodobnie robił to bardzo mechanicznie, ponieważ z lektury niewiele zrozumiał (względnie, co jeszcze bardziej prawdopodobne, zrozumieć nie chciał).
Zdjęcia do filmu ruszyły w połowie 2012 roku; kręcono je w Pawłowie nad rzeką Oką, w miasteczku Gorochowiec oraz w ukraińskiej Odessie, gdzie powstały – między innymi na słynnych schodach, które przeszły do historii kina dzięki „Pancernikowi Potiomkinowi” (1925) Siergieja Eisensteina – sceny rozgrywające się w obozie filtracyjnym dla „białych” oficerów. Fragmenty z parowcami zarejestrowano z kolei w Szwajcarii, na Jeziorze Genewskim, ponieważ tam właśnie, a nie w Rosji, producenci wyszukali odpowiednie statki (na marginesie można zadać pytanie, co się stało z jednostkami, które tak wspaniale „zagrały” trzydzieści lat wcześniej w „Gorzkim romansie” Eldara Riazanowa?). Premiera światowa „Udaru słonecznego” odbyła się – co też należy traktować jako deklarację polityczną autora – 3 października w Belgradzie; w Moskwie adaptację Bunina pokazano dzień później, a do dystrybucji kinowej trafiła po kolejnych pięciu dniach. Kanał „Rossija-1” pokazał ją natomiast w telewizji 4 listopada, czyli w wolne od pracy święto państwowe Rosji, Dzień Jedności Narodowej (ustanowione na pamiątkę wypędzenia wojsk polskich z Kremla w 1612 roku).
Akcja dzieła rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych; każda z nich odnosi się do innego tekstu Bunina. Głównego bohatera – teraz już byłego kapitana armii carskiej – poznajemy w listopadzie 1920 roku, kiedy to po klęsce wojsk dowodzonych przez generała Piotra Wrangla znalazł się w niewoli bolszewickiej i trafił do tak zwanego obozu filtracyjnego w Odessie. Tam, wraz z setkami innych, czeka na decyzję w sprawie swojej przyszłości. Oczywiście liczy na to, że uda mu się zachować życie; może nawet w swej łaskawości Włodzimierz Iljicz Lenin pozwoli więźniom opuścić Rosję radziecką i udać się na emigrację. Takie myślenie jest oczywiście przykładem skrajnej naiwności, a koniec – zarówno ten historyczny, jak i filmowy – jest z góry przesądzony, co wiadomo już od momentu, gdy na ekranie pojawiają się dwie autentyczne postaci: węgierski komunista Bela Kun (rok wcześniej zmuszony do ucieczki ze swojej ojczyzny po wielce nieudanym eksperymencie ustrojowym pod postacią Węgierskiej Republiki Rad) oraz żydowska politruczka Rozalia Ziemliaczka-Załkind. Oboje byli bowiem w tamtym czasie odpowiedzialni za stosowanie bezwzględnego terroru wobec wziętych do niewoli „białych” oficerów. Dzisiaj moglibyśmy ich nazwać bez cienia wątpliwości zbrodniarzami wojennymi.
Znudzony codziennym obozowym życiem, kapitan ucieka myślami jak najdalej od rozgrywającej się dokoła tragedii, wspomina dawne, błogie, przedwojenne czasy, gdy był jeszcze porucznikiem i w czasie rejsu parowcem po Wołdze przeżył najwspanialszy romans w swoim życiu. Wraz z jego myślami także widzowie przenoszą się o trzynaście lat wstecz. I na tym w zasadzie opowieść o fabule można by zakończyć. Jest ona bowiem tak boleśnie przewidywalna, wtórna i schematyczna, że nawet średnio rozgarnięty gimnazjalista mógłby spokojnie dopisać do tego wstępu ciąg dalszy i na pewno nie wyszłoby mu to gorzej niż Michałkowowi (i jego pomocnikom). Zauroczony piękną kobietą oficer zrobi oczywiście wszystko, aby się do niej zbliżyć. Ale przecież, co wiemy od początku, bo zdradza nam to sam reżyser, szczęście nie będzie im pisane. Pytanie tylko, po co Nikita Siergiejewicz rozwlekał swój film do prawie trzech godzin (a podejrzewa się, że wersja serialowa, o której się mówi, może być jeszcze dłuższa), skoro całe swoje przesłanie mógłby zawrzeć w półgodzinnej krótkometrażówce. W czasie dziewięćdziesięciominutowego seansu z ekranu wiałoby nudą, a co dopiero gdy jest on dłuższy o drugie tyle!
W myśl ostatnich wytycznych władz Rosji filmy kręcone w tym kraju nie mogą charakteryzować się „nienormatywną leksyką” ani epatować miłością cielesną. Z tym pierwszym Michałkow nie miał problemu; wszak w czasach carskich ludzie z towarzystwa dbali o etykietę i język. Gorzej było z tym drugim. Bo jak pokazać miłość fizyczną, gdy trzeba ograniczyć się co najwyżej do widoku nagich piersi? Jak przekonać widza, że w żyłach kochanków krew wrze, a z łóżka aż sypią się iskry? Hmm, nic prostszego, zamiast ruchów frykcyjnych wykonywanych przez baraszkującą parkę wystarczy przyjrzeć się posuwisto-zwrotnym ruchom silnika statku parowego! Swoją kuriozalnością scena ta przebija nawet „samochodowy seks” Leonarda DiCaprio i Kate Winslet w „Titaniku” (1997) Jamesa Camerona. Ale to tylko jedna z wielu mielizn, na jakich osiadł okręt Michałkowa. O aktorach odtwarzających główne role można powiedzieć tylko tyle, że ona jest rzeczywiście piękna, a on przystojny. Wiele do zagrania bowiem nie mają. Nakreślone przez scenarzystów postaci są papierowe do tego stopnia, że aż dziw, iż nie zapalają się od samego dotyku promieni słonecznych.
Michałkow od czasu „12” nasyca swoje filmy natrętną symboliką. W „Udarze…” również jej nie brakuje. Sceny rozgrywające się w obozie mają za tło ponurą jesień, te sprzed lat – kąpią się w morzu słońca. Trudno chyba o prostszą metaforę gloryfikującą błogostan carskiej Rosji. Symboliczna jest postać pomagającego porucznikowi szukać kochanki chłopca Jegorija, który po latach przeistacza się w towarzysza Gieorgija Siergiejewicza, ideowego czerwonoarmistę, rozpoznającego oficera wśród osadzonych w obozie odesskim. Symboliczne jest również – pytanie tylko czy w sposób zamierzony – polowanie porucznika na zgubioną przez piękną nieznajomą chustę, kiedy biega on bez ładu i składu po pokładzie statku, na koniec i tak nie osiągając tego, na czym mu zależało. Za jedną scenę należy jednak reżysera uczciwie pochwalić. Za pełen dramatyzmu, wzruszający finał. Tyle że koncept ten nie narodził się w głowie Michałkowa, a oparty został na faktach historycznych. Cieszyć się więc przede wszystkim należy z tego, że przynajmniej tutaj Nikita Siergiejewicz niczego nie zepsuł.
W filmie Michałkowa nie oglądamy wielkich gwiazd kina, reżyser – jak sam twierdzi – postanowił obsadzić główne role młodymi aktorami, jeszcze nieopatrzonymi publiczności. I to mu się rzeczywiście udało. Porucznika zagrał, urodzony w 1986 roku, Litwin Mārtiņš Kalita, absolwent wydziału aktorskiego uniwersytetu w Kłajpedzie, obecnie będący na etacie w teatrze w Lipawie. Wcześniej pojawił się on jedynie w epizodach w miniserialu kryminalnym „Zapomniany” (2011) Władimira Szczegolkowa oraz łotewskim dramacie sportowo-historycznym „Drużyna marzeń 1935” (2012) Aigarsa Grauby. Występ w „Udarze słonecznym” był jego pierwszym na dużym ekranie tak eksponowanym. Podobnie zresztą rzecz ma się w przypadku, pochodzącej z ukraińskiego Torezu, Wiktorii Sołowjowej (rocznik 1989), która dopiero w trakcie zdjęć do filmu zdobyła dyplom moskiewskiej Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Michaiła Szczepkina. Kreacja pięknej nieznajomej, w której zakochuje się młody porucznik, jest jej debiutem ekranowym. Niewiele ról mają na koncie także inni aktorzy, choć na pewno przebijają doświadczeniem Kalitę i Sołowjową, jak chociażby Tatiana Imamowa („Córka”), czyli pasażerka parowca Tatiana, Serb Miloš Biković („Montevideo: Smak zwycięstwa”, 2010) w roli podporucznika Gulbe-Lewickiego, wcielający się w Belę Kuna Siergiej Baczurski („Spaleni słońcem 2”, „Pocałuj przez ścianę”) czy Miriam Sechon („Bukiet bzu”), grająca Rozalię Ziemliaczkę-Załkind.
Specjalistami w swoim fachu są za to – współpracujący z Michałkowem od czasu „12” – operator Władysław Opeljanc („Poddubny”) oraz legendarny kompozytor Eduard Artiemjew, który do historii kina rosyjskiego wszedł dzięki soundtrackom do filmów Andrieja Tarkowskiego („Solaris”, „Stalker”) i Andrieja (Michałkowa-) Konczałowskiego („Syberiada”, „Białe noce listonosza Aleksieja Trapicyna”). W przypadku „Udaru słonecznego” właśnie ta dwójka wykonała swoje obowiązki najlepiej, najbardziej profesjonalnie.
koniec
16 listopada 2014

Komentarze

16 XI 2014   16:59:03

autoorze, krytykuje pan nudę i rozwlekłość filmu Michałkowa - za pomocą nudnej i rozwlekłej recenzji, bo jest pan mistrzem paradoksu, znajduje pan w tym przyjemnośc czy po prostu jest pan równie niezdolnym recenzentem, co Michałkow reżyserem [wg pana] ?

05 I 2015   20:50:44

hymm czy aby antyputynizm nie ma tu znaczenia. Film obejrzałem i... nie nudziłem się.
Ponieważ jestem w średnim wieku, kopulację wolę oglądać w "pornosach". W filmie mielizną nie jest sugerowanie czegoś, ale dokładne pokazywanie, kiedy nie jest to konieczne;-). Gidzie te słynne sceny kominkowe z płonącym ogniem.
Ale racja scena z tłokami już nic nie wnosiła. Michałkow imperialista tak, ale czy do końca. Ten film jest raczej rozliczeniem z tęsknotą za Sowiecką Rosją, za jej dziedzictwem i tym, czym była. Dodatkowo opisem odeszłego świata "Przeminęło z wiatrem” - idealizuje, ale pokazuje pewną prawdę o XX w. Relatywizm moralny to chaos i rozpad. Reguły te nie są dla związania, ale dla uporządkowanie. I jeszcze jedna myśl, niepokojąca, ale..., Nie wszystkie prawdy są dla wszystkich o i w każdym czasie. Wiedza nabyta za wcześnie szkodzi.
Ostania scena pokazuje żałosność "białej gwardii", która nic nie zrozumiała.
Do potworów, których samemu się wychowało , pomimo, iż mogą mieć ludzką twarz; nie ma co wołać jak do ludzi. Tarci się dumę ale zostaje się człowiekiem.
Scena odczłowiecza "czerwonych". Wypisuje ich z dziedzictwa kultury i czasu.

20 X 2015   20:55:03

Nie oglądałem ostatnio nic lepiej.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fundacja: Sez. 1. odc. 10. Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg
Marcin Mroziuk

25 IX 2023

Możemy się przekonać, że w serialu znaczenie Hariego Seldona jest znacznie większe niż w cyklu Isaaca Asimova, gdyż tutaj nie tylko jest twórcą psychohistorii i obu Fundacji, lecz nawet po swej śmierci aktywnie uczestniczy w rozwoju wydarzeń.

więcej »

East Side Story: Kamp Amersfoort
Sebastian Chosiński

24 IX 2023

Uzbecki dramat wojenny „Sto jeden” Hamidułły Hasanowa to opowieść oparta na faktach. Reżyser przedstawia w niej historię wziętych do niewoli latem 1941 roku jeńców wojennych Armii Czerwonej – byli nimi sami Uzbecy – którzy trafili do znajdującego się na terenie Holandii Kamp Amersfoort. Komendant obozu Walter Heinrich otrzymał zadanie przygotowania ich do swoiście pojętej misji specjalnej.

więcej »

Fundacja: Sez. 1. odc. 9. Pionki na szachownicy przeznaczenia vel psychohistorii
Marcin Mroziuk

22 IX 2023

Chociaż z dużym zainteresowaniem obserwujemy, jak konflikt na Terminusie osiąga punkt kulminacyjny, to niestety w jego finałowej scenie otrzymujemy – niemal dosłownie – deus ex machina. Nic dziwnego, że na tym tle zdecydowanie lepiej wypada wątek rozgrywki między Świtem i Zmierzchem, która także wkracza w decydująca fazę.

więcej »

Polecamy

Międzygwiezdne fotele w natarciu

Z filmu wyjęte:

Międzygwiezdne fotele w natarciu
— Jarosław Loretz

Peregrynacje wyssane z palca
— Jarosław Loretz

Podróże międzygwiezdne de luxe
— Jarosław Loretz

E.T. wersja hard
— Jarosław Loretz

Ogrodowy nielot
— Jarosław Loretz

Mumii podejście drugie
— Jarosław Loretz

Mumia z gwiazd
— Jarosław Loretz

Pracownik idealny
— Jarosław Loretz

Niech się mury… drzewią?
— Jarosław Loretz

Interpol muzealny
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Kamp Amersfoort
— Sebastian Chosiński

Bohaterowie i zdrajcy
— Sebastian Chosiński

I nie opuszczę cię aż do… ostatniej kuli
— Sebastian Chosiński

Dopaść „Piechura”!
— Sebastian Chosiński

Po trupach do celu
— Sebastian Chosiński

Krócej nie musi znaczyć gorzej
— Sebastian Chosiński

Za więziennym murem
— Sebastian Chosiński

…i nie żyli długo i szczęśliwie
— Sebastian Chosiński

W sytuacji bez wyjścia
— Sebastian Chosiński

Uważaj, co piszesz i myślisz!
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Klasyka kina radzieckiego: O dobre imię czekisty!
— Sebastian Chosiński

Co nam w kinie gra: Spaleni słońcem 2: Cytadela
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.